Przez otwarte na oścież drzwi słychać było subtelny dźwięk organów. Wewnątrz kaplicę spowijał mrok, rozproszony jedynie światłem sześciu świec na ołtarzu, przed którym stał duchowny w białej komży. Nerissa podniosła wzrok i ujrzała zwieszające się ze sklepienia sieci rybackie, nadające kościółkowi aurę tajemniczości. W kaplicy panował nastrój świętości i modlitwy, a było to miejsce wiary, jaką zawsze nosiła w sercu.

Książę zdjął z jej ramion pelerynę podróżną i położył na najbliższej ławce. Gdy szli razem do ołtarza, wiedziała, że w białej sukience, przystrojona w koronkowy welon spływający do ziemi i w połyskujące diamenty, jest panną młodą, o jakiej marzył książę.

Czuła, że choć kaplica wydaje się pusta, przenika ją duch bliski tym, którzy ją kochają i pragnęliby udzielić swego błogosławieństwa.

Nerissa była przekonana, że w pewien sposób była tu obecna jej matka, a także matka księcia oraz nieszczęsna księżna, taka, jak we śnie, tylko teraz, gdy jej wianek został odnaleziony, a klątwa zdjęta, stała szczęśliwa i spokojna. Mogła wreszcie odejść ze świata i udać się do męża, którego kochała z wzajemnością.

– To dziwne – rozmyślała Nerissa – skąd mam tę pewność. – Wiedziała, że książę uwierzy jej, gdy mu o tym opowie.

Po udzieleniu im ślubu przez duchownego czuła, że otrzymują błogosławieństwo, jakie nieczęsto jest udziałem par małżeńskich. Błogosławił miłość, która zniosła niejedno poświęcenie i będzie trwała na wieki. Przy akompaniamencie organów przeszli ku wyjściu, a gdy dotarli do drzwi kościółka, oślepiło ich słońce i dziewczyna wiedziała, że wróży im to długie, szczęśliwe życie.

Kilka minut później dotarli do książęcego jachtu o nazwie Konik Morski, znacznie okazalszego, niż oczekiwała. Jak przewidywał książę, gdy tylko wsiedli na pokład, jacht wypłynął powoli z przystani na fali porannego przypływu. Książę nie pozwolił jej wpatrywać się w oddalający się brzeg. Zaprowadził ją pod pokład do najwygodniejszej i najwspanialszej kajuty, jaką mogła sobie wyobrazić i oznajmił, że powinna się przespać.

– Wiele dziś przeszłaś – powiedział spokojnie, a przed nami cała przyszłość, więc chcę, abyś teraz odpoczęła. Omówimy wszystko, gdy się obudzisz.

Z początku chciała zaprotestować, ale potem zdała sobie sprawę, że w istocie jest bardzo zmęczona. Ostatnie wydarzenia były bardzo dramatyczne i nieoczekiwane, a przecież poprzedniej nocy spała tak krótko, podekscytowana pocałunkami księcia. Teraz jego pocałunek nie był namiętny, lecz delikatny i czuły, jak gdyby była cennym skarbem.

Zanim się zorientowała, została w kajucie sama. Czyniąc zadość życzeniu męża udała się na spoczynek.

– Czy zauważyłeś, Talbocie – zapytała Nerissa – że jesteśmy małżeństwem dokładnie od tygodnia?

– A mnie się wydawało, że o wiele dłużej – odparł książę. – Nerissa krzyknęła cichutko, lecz zdała sobie sprawę, że mąż żartuje. – I jak się czujesz w małżeństwie? – zapytał.

Leżeli obok siebie w ogromnym łożu, które zajmowało prawie całą kajutę.

Nerissa obróciła się, przysuwając się bliżej księcia, a on objął ją i przygarnął tak mocno, że trudno było oddychać.

– Musisz już być zmęczony moimi wyznaniami – stwierdziła – ale kocham cię!

– Opowiedz mi o swojej miłości – poprosił.

Nerissa roześmiała się cichutko.

– Każdej nocy, po wspólnie spędzonym dniu, czuję, że niepodobna kochać cię bardziej, a jednak rankiem, gdy się budzę, wiem, że moja miłość jest jeszcze silniejsza i bardziej cudowna niż poprzedniego dnia.

– Czy to prawda? – zapytał książę odgarniając jasne włosy z czoła Nerissy, by spojrzeć jej w oczy.

Dziewczyna widziała, że odmłodniał i wyprzystojniał z przepełniającego go szczęścia.

Nie pozostało ani śladu ironicznego skrzywienia ust czy cynicznego tonu. Wszystko, co mówił i czynił zdawało się przesiąknięte miłością, jak to powiedziała Nerissa, silniejszą z każdą wspólnie spędzoną chwilą. Wręcz nie dowierzała, że można razem przeżyć taką ekstazę szczęścia.

– Jak to cudownie zawijać do tych małych francuskich przystani – mówiła Nerissa – gdzie można zjeść takie pyszności. Problem tylko w tym, że gdy jestem z tobą, zamiast skupić się na jedzeniu, przeżywam doskonałość twoich pocałunków.

– Cieszę się, że one cię nie nudzą – odpowiedział książę – bo mam ich jeszcze wiele do ofiarowania. – Podniósł ku sobie jej twarz i pocałował z początku delikatnie, potem, gdy poczuł drżenie jej ciała, bardziej namiętnie. – Bo cóż istnieje wspanialszego niż pocałunki? – zapytał. – Kochanie, gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, oniemiałem z zachwytu, ale teraz jesteś nieskończenie piękniejsza. Sądzę, że spowodowała to przemiana z niedojrzałej dziewczyny w dorosłą kobietę. – Na jej twarzy wykwitł rumieniec. – Może cię to onieśmiela, ale sądzę, mój skarbie, że gdy poznasz wszystkie tajniki miłości, naprawdę poczujesz się kobietą.

– Uczysz mnie tak wielu rzeczy – odparła Nerissa – ale chcę dowiedzieć się jeszcze więcej, zwłaszcza, jak sprawić, żebyś mnie kochał.

– Czyżbyś wątpiła w moją miłość?

– Mam nadzieję, że jest prawdziwa, ale, kochanie, muszę zastąpić ci tak wiele rzeczy, które straciłeś, przede wszystkim Lyn!

Głos jej zadrżał z obawy, że książę tęskni za swym pałacem i nawet najmilsze chwile w jej towarzystwie nie są dla niego tym samym, co przebywanie w domu, który kochał i do którego należał.

– Jestem pewien, że w Lyn wszystko jest w porządku – książę zmienił ton. – Zobowiązałem twojego brata do opiekowania się końmi, do pilnowania, aby zażywały dużo ruchu, a on na pewno z ochotą spełni tę prośbę. Poprosiłem także, aby nie wyjeżdżali, dopóki wasz ojciec nie zdobędzie wszystkich informacji niezbędnych do napisania książki.

Nerissa wydała cichy okrzyk.

– Naprawdę? Nie mogę uwierzyć, że byłeś taki miły i pomyślałeś o nich!

– Powiedziałem też mojemu rządcy, że gdy goście postanowią odjechać, ma wysłać do Queen’s Rest dwóch służących, którzy tam zostaną.

Nerissa aż zaniemówiła z radości i wtuliła twarz w jego szyję mówiąc:

– Tak mi wstyd, że nie troszczyłam się bardziej o tatę. Możesz sobie pomyśleć, że próbuję się usprawiedliwić, ale tak trudno mi myśleć o czymkolwiek… oprócz ciebie!

– Dlatego z przyczyn czysto egoistycznych pomyślałem za ciebie o ojcu i Harrym. Jeśli musisz się o kogoś martwić, to martw się o mnie.

– Martwię się o… twoje szczęście.

– Całkiem słusznie – przyznał książę – chcę, żebyś zajęła się tylko mną i będę bardzo zazdrosny, jeśli pomyślisz o kimś innym.

– To byłoby niemożliwe. – Potem, cichuteńkim głosem, przytulając się do niego, dodała:

– Może to dziwne, ale nigdy nie pytałam cię o pojedynek, w którym brałeś udział.

– Nie chcę o nim mówić. Ale jestem pewien, że oboje jesteśmy ciekawi, co dzieje się w Lyn, więc popłyniemy teraz do Calais, gdzie będzie czekał mój sekretarz. Wczesnym rankiem miał przypłynąć do Francji z najświeższymi nowinami.

Nerissa milczała przez chwilę. Nagle ogarnęło ją przerażenie.

– Ale czy nikt nie będzie tam czekał, aby cię aresztować?

– Nie może tego uczynić na obcej ziemi – odparł książę. – Brytyjski nakaz sądowy nie ma mocy prawnej po tej stronie kanału. Więc nie martw się, mój skarbie. Zmartwienia pozostaw mnie. Sądziłem po prostu, że będziesz równie ciekawa jak ja, co dzieje się w domu pod naszą nieobecność.

Nerissa nie chciała przyznać, że upojona szczęściem, jakiego zaznała z księciem, prawie nie myślała o chaosie, jaki pozostawili w Lyn. To musiał być niemały wstrząs dla całego domu, gdy rankiem okazało się, że książę zniknął, a teraz przyszło jej na myśl, że Delfina, odmówiwszy wprawdzie ręki księciu, rozzłościła się na siostrę za zajęcie jej miejsca. Nie chciała jednak niepokoić tym księcia. Właściwie niewiele rozmawiali do czasu, gdy tuż przed południem, jacht zawinął do portu w Calais.

Zgodnie z oczekiwaniami Nerissy, książę zszedł na ląd sam.

Wiedziała, że chce ją w ten sposób uchronić przed ewentualnym wstrząsem, jaki mógł tam na nich czekać i wolał opowiedzieć jej wszystko po powrocie.

Była jednak bardzo poruszona, więc wyszła na pokład i wypatrywała powrotu męża, choć wiedziała, że jeszcze na to za wcześnie.

Próbowała patrzeć na morze po przeciwnej stronie pokładu, ale było to dla niej zbyt dużym poświęceniem. Książę wrócił w porze obiadu, gdy a skoro tylko wszedł na pokład, Nerissa podbiegła do niego z cichuteńkim okrzykiem. Zanim jeszcze przemówił, domyśliła się, że wszystko jest w porządku.

– Czy przynosisz dobre wieści?

– Bardzo dobre.

Usiedli na drewnianej ławeczce, a książę ujmując jej dłoń powiedział:

– Moja kochana, stał się cud i Anthony Locke żyje.

Nerissie zaparło dech w piersiach.

– Naprawdę? – zdołała wyszeptać.

– Naprawdę – powtórzył książę. – A to oznacza, że gdy tylko będziemy gotowi, a raczej, gdy zakończymy nasz miesiąc miodowy, możemy wracać do domu. – Nerissa patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nagle po twarzy popłynęły jej łzy i skryła twarz w jego ramionach.

– Nie płacz, mój skarbie! – prosił książę.

– To łzy… szczęścia – powiedziała Nerissa. – Modliłam się… tak gorąco się modliłam, aby sytuacja przybrała lepszy obrót i aby… twoje wygnanie nie trwało tak długo.

– Jak widzisz modlitwy zostały wysłuchane – odparł książę i nie chcę pozwolić, abyś płakała, lecz śmiała się ze szczęścia, które chcę ci ofiarować na całe nasze wspólne życie.

Całował ją tak długo, aż na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, a gdy zeszła pod pokład, by przygotować się do obiadu, on udał się na dziób jachtu, wpatrując się w wody dzielące ich od ziemi ojczystej.

Był pewien, że za trzy lub cztery tygodnie przywiezie Nerissę do domu.

Ona, jak sądził, nigdy nie dowie się, jak starannie zaplanowali całe to wydarzenie z Anthonym Locke’em. Obaj przysięgli, że nikt, oczywiście oprócz przyjaciół, którzy w pojedynku odegrali role bardziej postronne, nie pozna prawdy.