– Pomaga mi trochę gorący wosk. Pomagają trochę pigułki. Ale najbardziej pomagają pocałunki Delli – oświadczył chichocząc.

– Jak ślicznie wyglądają dziś rano kwiaty. Chyba w nocy padało – powiedziała wesoło Della. – Ten ogródek, rabatka czy jak to tam nazywa Betsy, zawsze wywołuje we mnie zachwyt. Któregoś dnia zagadnęłam ekspedientkę ze sklepu spożywczego. Nie wiem jak rozmowa zeszła na temat waszego ogródka. Kobieta zwierzyła mi się, że specjalnie przyprowadza tu ludzi, by popatrzyli na kwiaty. Powiedziała, że są we wszystkich kolorach tęczy. Betsy ma szesnaście lat – myślałam, że wyrośnie na ogrodniczkę.

– Nigdy! Poświęca kwiatom tyle pracy. Każdej wiosny dokupuje więcej nasion. Uważam, że w tym roku barwy są bardziej jaskrawe, prawda? Robi wszystko, by zachować swą… swą tęczę dla ojca. – Kate westchnęła. – Chociaż doktor Tennison mówi, że to zajęcie nie wpływa na nią źle. No, dosyć tego gadania – wejdźmy do środka i przygotujmy śniadanie. Głosuję za naleśnikami z jagodami. A ty na co masz ochotę, Donaldzie?

– Zjem wszystko, co przygotuje ta wspaniała kobieta. Nawet trociny.

Naprawdę gotów był je zjeść, pomyślała Kate, prowadząc ich do środka.

– Czy podjęłaś już decyzję odnośnie do dzisiejszego wieczoru? – spytała nieśmiało Della, stojąc tyłem do Kate.

– Tak. Nie powiedziałam o tym jeszcze dziewczynkom. Aż trudno mi uwierzyć, że jestem takim tchórzem. Wiesz, że zadzwoniłam do doktora Tennisona, by go spytać, czy mogę iść na kolację z mężczyzną? Betsy wpadnie w szał. Dziwię się, że kiedy się umawiałam, zapomniałam, że to akurat dzień urodzin Patricka – stwierdziła Kate. – Charlie jest… jest bardzo miły… ale to nic poważnego… – Urwała i chwyciła Dellę za ramię. – O Boże, co będzie, jeśli Betsy sama postanowi uczcić urodziny ojca? Co wtedy zrobię? Może jednak nie był to najlepszy pomysł.

– Mów tak dalej, a zaraz wszystko odwołasz – powiedziała kwaśno Della. – Musisz mieć swoje życie. I musisz przestać kłaść się do łóżka o wpół do dziewiątej.

– Posłuchaj jej, Kate – wtrącił się Donald. – Ma dużo zdrowego rozsądku. Uważam, że powinnaś iść. Będziemy tu, by przypilnować dziewczynki i zaczekać na ciebie, jak prawdziwi rodzice.

– Co zamierzasz włożyć? – spytała zawsze praktyczna Della. – Gdzie się umówiliście na kolację?

– Powiedziałam, że chciałabym iść do „Stefano’s”. Wspomniałam „Jadę Garden”, ale Charlie oświadczył, że lubi włoską kuchnię, więc umówiliśmy się w „Stefano’s”. To zwykłe zaproszenie na kolację, nic więcej. Charlie nie jest w moim typie. Jesteśmy tylko znajomymi.

– Czas…

– Nie, Dello, czas nic tu nie zmieni. Patrick jest… był… jest jedynym mężczyzną, którego kocham. I nic tego nie zmieni.

Della prychnęła. Odwróciła się i oświadczyła, podparłszy się pod boki:

– Jesteś za ładna i za młoda, by żyć tylko wspomnieniami. Kate, Patrick jest już tylko duchem. Czas dać życiu szansę. Jeśli nie zaczniesz obracać się wśród ludzi, uschniesz.

Kate nalała sobie świeżej kawy i usiadła za stołem.

– Wiem, że masz rację – powiedziała, wzdychając. – Ale czuję się taka nielojalna, taka… dwulicowa. Jeśli Patrick wróci i wszystkiego się dowie, co sobie o mnie pomyśli?

– Kate, mało prawdopodobne, by Patrick wrócił. Minęło dziesięć lat. Musisz spojrzeć prawdzie w oczy. Nadzieja to jedno, życie nadziejami to zupełnie co innego. Będziesz się martwiła, kiedy Patrick wróci. Ile naleśników? – spytała rzeczowo.

Kate uśmiechnęła się.

– Trzy.

– A dla mnie cztery – wtrącił się Donald.

– Dobrze, Dello, powiem im przy śniadaniu – oświadczyła Kate.

Della skinęła głową. Donald poklepał Kate po dłoni.

– Dzień dobry, mamo – powiedziała Ellie, wpadając do kuchni. Pochyliła się, by pocałować matkę. – Och, naleśniki! Poproszę sześć, Dello. Co masz nam powiedzieć przy śniadaniu? – Zajęła miejsce przy stole obok Donalda i zauważyła: – Donaldzie, jesteś dziś wyjątkowo wytworny i pociągający.

– Wiem – odparł poważnie Donald. – Kobiety wprost za mną szaleją. Ale ja jestem wierny swojej żonie.

– Radzę, byś zawsze pozostał jej wierny – wtrąciła Della. Zsunęła na jego talerz cztery naleśniki, posmarowała je roztopionym masłem i polała syropem.

Ellie pokroiła Donaldowi naleśniki.

– Nikt nie odpowiedział na moje pytanie – zauważyła. Jaka jest śliczna, pomyślała Kate.

Za kilka miesięcy Ellie skończy piętnaście lat. Pełna życia i przyjazna wobec wszystkich, miała wesołe niebieskie oczy i uśmiech od ucha do ucha. Włosy wiązała w koński ogon, który majtał się, gdy szła. Utrzymywała, że jest nieczuła na wdzięki płci przeciwnej, i Kate musiała jej wierzyć na słowo, obserwując nie kończący się korowód chłopców, regularnie pojawiających się w domu. Ellie była czwórkową uczennicą, podczas gdy Betsy należała do prymusek. Ellie bardzo mało rzeczy traktowała serio z wyjątkiem ogródka Betsy.

– Co nam powiesz? – spytała po raz trzeci.

– Chciałam zaczekać, aż zejdzie Betsy, ale jeśli koniecznie musisz wiedzieć teraz, powiem ci – odparła lekko Kate. – Dziś wieczorem idę na kolację.

– Rety! Z kim? Czy jest przystojny? Znamy go? Gdzie go poznałaś? O której wrócisz do domu?

– Nazywa się Charlie Clark. Jest znajomym. Poznaliśmy się w pracy. Idziemy do „Stefano’s”, wrócę do domu wcześnie. Della i Donald zaczekają do mojego powrotu. Jeszcze jakieś pytania?

– Tak. Czy to znaczy, że przyjęcie odwołane?

– Urządzimy je o drugiej.

– Och, mamo, dziś po południu wybieramy się całą paczką na wrotki. Myślałam, że ustaliłyśmy, że nie będziemy już urządzać przyjęć. Czy mogę nie wziąć w nim udziału? Proszę, mamo.

Kate zastanowiła się, czemu się tego nie spodziewała. Wzruszyła ramionami.

– Decyzja należy do ciebie, Ellie. Ale Betsy będzie rozczarowana.

– Cóż, przykro mi, ale nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że się mylę i że któregoś dnia ojciec stanie na progu domu. Z uwagi na Betsy. Ale ledwo pamiętam, jak wyglądał. Zdaję sobie sprawę, że urządzasz to przyjęcie dla Betsy. Ale wiesz co? Pora, by Betsy dorosła i trzeźwo spojrzała na świat. Za bardzo ją rozpieszczasz. Odwołaj to przyjęcie i raz na zawsze dajmy sobie z tym spokój.

– Betsy potrzebuje…

– Nie, mamo, Betsy wcale tego nie potrzebuje. Chce w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Ustępujesz jej we wszystkim. Nie ma żadnych znajomych. Pisze te głupie listy, których nigdy nie wysyła. Jedyne, o czym potrafi mówić, to powrót ojca i co wtedy będą razem robili. Wydawanie tych przyjęć nic tu nie pomoże.

– Tylko ten ostatni raz…

– Nie. Nie dla mnie. To samo mówiłaś w zeszłym roku i dwa lata temu. Kategorycznie odmawiam dalszego udziału w nich. Jaki to ma sens?

Kate westchnęła.

– Zgoda, Ellie. Rozumiem, dlaczego tak się czujesz. Chcę, żebyś poszła razem z kolegami jeździć na wrotkach i miło spędziła czas. To będzie już ostatnie przyjęcie. A teraz zjedz śniadanie.

– Mamo – zapytała Ellie, biorąc widelec – czy mogę mieć swój pokój i telefon, jeśli zobowiążę się do płacenia za rozmowy z pieniędzy, które zarabiam pilnując dzieci?

Kate uśmiechnęła się. Ellie nie potrafiła się niczym długo martwić.

– Już rozmawiałam z Donaldem, jak wykombinować pokój dla ciebie. Zaproponował, żeby wykorzystać garderobę i wnękę w holu, a także zabrać kawałek pokoju Betsy. W ten sposób uzyskalibyśmy dodatkowe pomieszczenie. Tyle, że małe. Bardzo małe. A kiedy zobaczę, że masz dość pieniędzy na zainstalowanie telefonu i opłacenie rachunków za trzy miesiące, porozmawiamy o osobnej linii dla ciebie.

– Dziękuję, mamo. Donaldzie, jesteś najlepszym człowiekiem pod słońcem. Ty też, Dello – powiedziała Ellie wstając, by ich wszystkich po kolei ucałować. – Nie zależy mi na dużym pokoju. Byle zmieściło się w nim łóżko i toaletka. I żeby miał drzwi, zamykane na klucz, by wścibska Betsy nie mogła mnie podglądać. Potrafisz to załatwić, Donaldzie?

– Stawiasz twarde warunki, moja panno – stwierdził Donald, uśmiechając się szeroko. – Drzwi z zamkiem. Della mówi, że dziewczynki powinny mieć własny kącik tylko dla siebie.

– Chciałabym, żebyśmy mieli pomieszczenie rekreacyjne – rzuciła Ellie, wychodząc z kuchni.

– Nie przesadzaj, Ellie – odparła Kate.

– O co znowu jej chodzi? – spytała Betsy, mijając się w drzwiach z siostrą. Była już ubrana, uczesana, zęby miała umyte. Na pewno posłała już łóżko i sprzątnęła swoją połowę pokoju. Poważnie brała sobie do serca to, że jest córką wojskowego.

– Chce mieć swój pokój. Donald zgodził się wykorzystać na ten cel garderobę i kawałek waszego pokoju. Nie powinno to być zbyt skomplikowane. Masz ochotę na naleśniki, Betsy?

– Tak, poproszę o dwa. Mamo, kiedy upieczesz tort?

– Nie będę dziś nic piekła. Mam zaległości w pracy. Wzięłam robotę do domu, by wyjść na bieżąco. Przesunęliśmy przyjęcie na drugą. Ellie nie weźmie w nim udziału. Kupiłam ciastka i piwo bezalkoholowe. Nie będzie mnie dziś na kolacji. Znajomy zaprosił mnie na wieczór.

– Czy przynajmniej kupiłaś kartę urodzinową? – spytała Betsy.

– Nie. Nie zamierzam już więcej kupować kart ani prezentów. Po raz ostatni wzniosę toast za zdrowie ojca. Betsy, minęło już dziesięć lat. Pora z tym skończyć.

Betsy zmrużyła oczy i spojrzała na Dellę i Donalda.

– Czy jesteście takiego samego zdania, jak mama? Skinęli głowami.

– Umówiłaś się na kolację z mężczyzną? – spytała Betsy matkę.

– Tak. To tylko znajomy, nic więcej.

– Widzę, że to dobra pora na coś takiego – powiedziała Betsy. – Cóż, mylicie się wszyscy. Tata wróci. Obiecał mi, a on zawsze dotrzymuje słowa.

– Betsy, od dziesięciu lat nie mamy o nim żadnych wiadomości. Musimy zacząć żyć normalnie. Czy chcesz do końca swych dni odwiedzać doktora Tennisona?

– Nie zamierzam więcej do niego chodzić i chcę zostać katoliczką. Katolicy modlą się do świętego Tadeusza Judy o pomoc w beznadziejnych sprawach. Nie powstrzymacie mnie.