– On wróci, mamo – powiedziała cicho Betsy.
– Modlę się o to, ale nie mogę wiecznie żyć nadzieją. Zamierzam aktywnie się włączyć w działalność kilku grup i organizacji, nawiązać przyjaźnie, częściej wychodzić z domu. Myślę nawet o otwarciu własnej firmy. I przydałoby mi się trochę więcej twojego wsparcia.
– Wiem, że tato wróci. Co sobie pomyśli, kiedy zobaczy, jak się zmieniłaś? Kiedy zobaczy, jak Ellie się stroi i ugania za chłopakami? Co sobie pomyśli?
Kate się wyprostowała.
– Nie wiem, co sobie pomyśli, i jest mi to teraz obojętne. Będziemy się tym martwiły, kiedy wróci, nie wcześniej.
– Nie jesteś taka, jak dawniej – wycedziła zimno Betsy.
– Chyba nie, ale chciałabym, żebyś się nad jednym zastanowiła. Jeśli twój ojciec wróci, nie będzie tym człowiekiem, jakiego pamiętasz. Też się zmieni. Ty się zmieniłaś, i Ellie. Masz siedemnaście lat, wkrótce możesz zostać studentką. Ojciec nie ma pojęcia, jaka teraz jesteś. Jeśli żyje, myśli o tobie i Ellie jak o swoich małych dziewczynkach. Proszę, spójrz prawdzie w oczy.
– Masz odpowiedź na wszystko, prawda? – warknęła Betsy.
Kate westchnęła. Miała ochotę rozebrać się i położyć do łóżka. Betsy zawsze udawało się wzbudzić w niej poczucie wstydu i winy.
– Gdybym znała odpowiedzi na wszystkie pytania, konfekcjonowałabym je i sprzedawała z rabatem. Za każdym razem, kiedy chcę coś zmienić w swoim życiu, ty próbujesz mnie powstrzymywać. Chciałabym…
Oczy Betsy błysnęły.
– Czego, mamo? Żebym już wyjechała do college’u? Wielki Boże, właśnie to sobie pomyślała.
– Betsy, nie mam ochoty więcej o tym mówić. I kiedy znów się spotkamy, chciałabym, żebyś zwracała się do mnie innym tonem i nie miała takiej ponurej miny. W przeciwnym razie nigdzie nie wyjedziesz, tylko będziesz chodziła do miejscowego college’u. Przemyśl to sobie dziś wieczorem. Możesz odejść.
Kiedy została sama, usiadła na skraju łóżka. Nie potrafiła postępować z Betsy. Dlaczego Ellie jest taka… taka normalna, a Betsy taka… Patricku, gdzie jesteś, do diabła? Czemu muszę przez to wszystko przechodzić? Jest taka, jak ty. Nie potrafię z nią rozmawiać, nie wiem, jak z nią postępować. Dzień w dzień powtarza się to samo i za każdym razem trochę się od siebie oddalamy. Trudno mi się do tego przyznać, ale ostatnio niezbyt lubię naszą córkę. Miała rację, nie mogę się już doczekać, kiedy wyjedzie do szkoły. Przykro mi, Patricku, że nie potrafię sobie poradzić. Bardzo się staram. Ta dzisiejsza kolacja jest bez znaczenia, nie jestem wobec ciebie nielojalna. Nie oszukuję cię. Nasza córka nazwała mnie latawicą. Och, Patricku, gdzie jesteś?
– Mamo… przyjechał twój znajomy. Rety, ale z niego… przystojniak – szepnęła Ellie, stojąc w drzwiach. – Powiedział, bym zwracała się do niego po imieniu. – Uniosła oczy do góry i zasalutowała. Kate roześmiała się. – Pamiętaj, masz być z powrotem przed północą i nie robić tych wszystkich okropnych rzeczy, przed którymi mnie przestrzegasz, kiedy idę na spotkanie. No, już czas! – Objęła ją, uśmiechając się figlarnie.
Kate roześmiała się.
– Dobrze już, dobrze! – Spojrzała na córkę z wdzięcznością. Kiedy drzwi frontowe zamknęły się za Kate, Ellie ruszyła korytarzem do sypialni, którą dzieliła z siostrą. Wpadła do pokoju i złapała Betsy za włosy.
– Jesteś nędzną kreaturą, nienawidzę twego podłego charakteru. Zadręczasz mamę. Obrzydzasz jej życie. Co by ci szkodziło, gdybyś była dla niej miła, gdybyś zeszła na dół i przywitała się z tym facetem? Wiesz co? – powiedziała, pociągając Betsy mocniej za włosy. – Mam nadzieję, że tato wróci do domu, bo chcę mu powiedzieć, co nam wszystkim zrobiłaś. Boże, już nie mogę się doczekać twojego wyjazdu. Obiecaj, że nie będziesz przyjeżdżała na wakacje. – Znów szarpnęła siostrę mocno za włosy. – Della prosiła, żeby ci powiedzieć, że kolacja gotowa. Mam nadzieję, że się nią udławisz. – Wybiegła z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.
Betsy patrzyła na zamknięte drzwi oczami pozbawionymi wyrazu. Wyciągnęła spod poduszki pamiętnik i banana. Umieściła na górze kartki datę i napisała: „Tatusiu, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”.
8
Towarzyszu.
To jedno słowo przeszyło ciało Patricka jak włócznia. A więc naprawdę był w Rosji. Nie miał pojęcia, jak się tu znalazł. Pamiętał, jak go wepchnęli do samolotu, pamiętał ukłucie igłą. A teraz to. W chwilę później doszedł do wniosku, że to gorsze niż pobyt w Wietnamie. Zawsze nienawidził chłodów.
Zwracali się do niego po angielsku. W odpowiedzi podał im jedynie swoje imię i nazwisko, stopień wojskowy i numer. Potem powiedział:
– Zgodnie z konwencją genewską…
Znalazł się na podłodze. Obejmował się za żebra, wyjąc z bólu. Zanim zemdlał, przemknęło mu przez głowę, że chyba ma przedziurawione płuca, pękniętą śledzionę. Kiedy odzyskał przytomność, poczuł coś nad oczami. Wyciągnął rękę i wymacał cienki jak szpilka sopel lodu, wyrastający z brwi. Zaczął się trząść z bólu i zimna. Marzył o widoku igły i zapomnieniu, jakie przynosił zastrzyk. Ale jeszcze było na to za wcześnie; najpierw będą go torturowali i męczyli. Łamanie żeber było zaledwie niewinną igraszką.
Przeniósł się do cieplejszego, bezpieczniejszego miejsca, miejsca, gdzie mógł robić, na co miał ochotę; a w tej chwili najbardziej pragnął wsiąść do samolotu i unieść się wysoko w niebo.
– Mam dosyć pieniędzy – powiedział uszczęśliwiony. – Czterdzieści dolarów starczy dla nas dwojga na godzinę. Wiem, że to tylko maszyna do spryskiwania pól, ale ma skrzydła, a pilot obiecał, że pozwoli mi usiąść za sterami. Jeśli nie chcesz mi towarzyszyć, Kate, będę mógł polatać dwie godziny.
– Och, Patricku, tak długo zbierałeś pieniądze na ten cel, leć sam. Zostanę tu i będę ci się przyglądała. Wzięłam ze sobą książkę do czytania. Pomacham ci, kiedy wystartujesz.
Wcale nie chciał, żeby w jego głosie zabrzmiała taka ulga, kiedy powiedział:
– Jesteś pewna? To miał być nasz dzień. Rozmawialiśmy o nim od miesięcy. Czy aby nie chcesz być tylko dla mnie miła?
– Oczywiście, że chcę być dla ciebie miła – zachichotała Kate. – Patricku, dysponujesz pełnymi dwiema godzinami. Mam trzy dolary. Kiedy wylądujesz, kupimy sobie hamburgery i frytki. Opowiesz mi o tym, jakie to uczucie latać. Wolę wysłuchać relacji niż polecieć z tobą. Poza tym mogłoby mnie zemdlić tam w górze. Zapamiętaj wszystko, żebyś mi mógł ze szczegółami wszystko opisać.
Później, kiedy siedzieli już wygodnie w barze, powiedział:
– Było dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem.
– Czy czułeś się jak ptak? Nie bałeś się? – spytała Kate.
– Jasne, że się nie bałem. Czułem się lepiej, niż ptak. Wiesz co, Kate? Czułem się jak bóg. Po prostu jak bóg. Słuchaj, musimy się pośpieszyć, w przeciwnym razie mój ojciec zleje mnie na kwaśne jabłko. Jeśli nasi rodzice dowiedzą się, że tak daleko wybraliśmy się na rowerach, nigdy już nie pozwolą nam się ruszyć z domu ani na krok.
Zaczął pedałować szybciej, prosto do kąpieliska, gdzie było ciepło i przyjemnie. Miał papierową torbę pełną kanapek z sałatką jajeczną dla siebie i chłopaków. Kate też mogła się pojawić, więc wziął również jedną kanapkę dla niej. Wszyscy kumple wiedzieli, że Kate jest jego dziewczyną. Albo kimś w tym rodzaju. Bill Duke też miał dziewczynę, i Buck Inhabinet.
Znów jechał rowerem. Pedałował i kończył ostatnią kanapkę z sałatką jajeczną. Była to najlepsza kanapka, jaką kiedykolwiek jadł. Dodał do niej trochę przyprawy, której używała matka. Dzięki temu sałatka jajeczna nabrała ostrości. Wyrzucił pergamin, zahamował, cofnął się kawałek, podniósł papier i wsunął go do kieszeni.
Kate jechała z przodu; widział jej buty, połyskujące w słońcu. Bill i Buck pedałowali za nim.
Nie wiedział, jak znalazł się na balu maturalnym. Zmieszany prowadził Kate na parkiet.
– Rety, czyż nie ślicznie wygląda nasza sala gimnastyczna, Patricku?
– Jasne. Rany, ale ładnie pachniesz. Jak kwiaty przed waszym domem.
Kate zachichotała.
– To dlatego, że wsunęłam kilka za… za stanik.
– Pozwolisz mi później popatrzeć?
– Nie! Jęknął.
– Daj spokój, Kate, czasem pozwalasz mi się dotykać.
– Dotykanie to co innego niż oglądanie. Odpowiedź brzmi nie, Patricku.
– Weźmy coś do picia i wyjdźmy na zewnątrz. Bob przyniósł papierosy. Zapalimy sobie.
– Nie będę paliła. Ty też nie powinieneś.
– Dlaczego nie?
– Nie rób tego, co inni. Lubię cię, bo nie małpujesz innych. Jesteś wyjątkowy.
– A to niby dlaczego?
– Pewnego dnia zostaniesz pilotem. To czyni cię innym. Jesteś bardzo zdolny, chyba najzdolniejszy w całej szkole. W kronice szkolnej napisali, że odniesiesz w życiu wielki sukces. Wierzę w to.
Pokraśniał.
– Napisali tak, bo to prawda. Oblecę cały świat, a kiedy wrócę do domu, będziesz na mnie czekała na progu, a na środku stołu postawisz wielki tort czekoladowy. Grubo lukrowany. Zawsze będziesz na mnie czekała, prawda, Kate?
– Co za grupie pytanie. Oczywiście, że tak. Zamierzam zostać najlepszą żoną i matką pod słońcem.
– Ważne, by być najlepszym. Matki i żony nie muszą się o to starać. Tylko mężczyźni. Wiesz, co mam na myśli.
Znów pedałował, szybciej niż kiedykolwiek. Chciał pierwszy dotrzeć do stodoły 0’Malleya na ostatnią zwózkę siana w sezonie. Zamierzał ukryć się w wozie z sianem, a kiedy pojawią się pozostali, zastanawiając się, gdzie się podział – wyskoczy na nich z krzykiem. Po dzisiejszej nocy stanie się dorosły. Ukrył rower i ruszył w stronę wozu. Świeże siano było ciepłe, kłujące i pachniało ziemią. Wziął głęboki oddech, położył się na sianie i zaczął myśleć o Kate.
Kate też była ciepła, miękka i ładnie pachniała. Kate zawsze się uśmiechała i robiła, co chciał i kiedy chciał. Nie chciała się tylko z nim przespać.
Kate stanowiła część jego życia, zawsze będzie częścią jego życia. Należała do niego. Wszyscy tak mówili. Przez chwilę pomyślał, co by się stało, gdyby powiedział chłopakom, że chce z nią zerwać. Oczy by im wylazły z orbit. Nie zostawia się kogoś takiego, jak Kate. A poza tym komu by ją oddał, Dinowi Radsonowi? Nie, Kate na zawsze należała do niego. Pewnego dnia się pobiorą i będą mieli gromadkę małych Kate i Patricków.
"Obiecaj mi jutro" отзывы
Отзывы читателей о книге "Obiecaj mi jutro". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Obiecaj mi jutro" друзьям в соцсетях.