Kate nie miała pojęcia, czy lotnik też życzył jej wesołych świąt, bo odłożyła słuchawkę. Teraz wyprawa Betsy do Bostonu wydawała się mieć jakiś sens. Ogarnęło ją uczucie ulgi. Żadnym Billom Percym nie uda się zbyć Betsy, nie pozwoli im na to. Co niezbyt dobrze świadczy o mnie, pomyślała Kate.
Z ponurą miną wyciągnęła papier listowy i pióro i zaczęła układać list do prezydenta Stanów Zjednoczonych i do redaktora „New York Timesa”. Oba będą gotowe do wysłania, kiedy Percy zadzwoni do niej w piątek.
Właśnie skończyła pisać i siadała na kanapie, kiedy przyszła Ellie.
– Co słychać, mamo? – spytała, siadając na podłodze u stóp matki. Kate opowiedziała jej wszystko.
– Rety, założę się, że Betsy się czegoś dowie. Nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. W tej konkretnej sprawie to nawet dobrze dla niej i dla nas też. Mamo, wierzysz, że tato wciąż żyje?
– Trochę tak, trochę nie. Gdyby twój ojciec żył, sądzę, że do tej pory miałybyśmy jakieś wiadomości. Wiem, że w to nie wierzysz. Zawsze byłaś realistką.
– Ciekawa jestem, jaki będzie, jeśli wróci. Jak zareaguje na nasz widok? Jesteśmy dorosłe. I spójrz na siebie, mamo, stałaś się elegancką, modną, światową kobietą. Masz zawód i uruchamiasz własną firmę. Poszłaś do szkoły, zrobiłaś dyplom. Nie wiedziałby, co o tym myśleć – zachichotała Ellie.
– Sądzę, że nie spodobałabym mu się – powiedziała smutno Kate.
– Och, mamo, mówisz jak Betsy. Naprawdę zamierzasz napisać te listy na maszynie i wysłać je?
– Z kopiami do wszystkich, którzy mi tylko przyjdą do głowy. Najwyższy czas, bym otrzymała odpowiedź, z którą mogłabym żyć. Twój ojciec powinien wreszcie spocząć w spokoju. Po prostu.
– Możemy to zrobić, mamo. Możemy mu sprawić pogrzeb, kupić miejsce na cmentarzu, postawić nagrobek i chodzić na jego grób. Nigdy nie zaglądałaś do rzeczy taty. W piwnicy wciąż stoją dwa metalowe pudła. Może należałoby… może powinnyśmy je pochować. W niedziele zanosiłybyśmy mu kwiatki, miałabyś gdzie pójść, gdybyś odczuwała potrzebę porozmawiania z tatą. Nie uważasz, że to dobry pomysł?
– Betsy nigdy się na to nie zgodzi.
– Według mnie została przegłosowana. To wyłącznie nasza sprawa. Nikt o tym nie musi wiedzieć.
– A jeśli… jeśli jakimś cudem twój ojciec jednak wróci? Co wtedy zrobimy? – spytała Kate.
– Wtedy usuniemy nagrobek, wykopiemy pudła i… i powiemy, że to Betsy nam kazała – powiedziała Ellie, wybuchając histerycznym śmiechem.
Kate uśmiechnęła się mimo woli.
– Uważam, że tato zrozumie – oświadczyła Ellie. – Słuchaj, nie musisz decydować teraz, ale styczeń to dobra pora na… na nowy start. Może… może zrobimy to między Gwiazdką a Nowym Rokiem? Wkroczymy wtedy w kolejny rok bez żadnego balastu. Zastanów się nad tym, dobrze?
– Oczywiście. No, moja panno, uważam, że powinnaś już być w łóżku, jutro musisz iść do szkoły.
– Czy chcesz, żebym przed pójściem na górę zaparzyła ci filiżankę herbaty?
– Nie, dziękuję. Też się wkrótce położę. Ellie, czy kiedykolwiek… czułaś się przeze mnie zaniedbywana, odnosiłaś wrażenie, że się o ciebie niewystarczająco troszczę? Czy uważasz, że powinnam robić dla ciebie coś więcej?
– Odpowiedź na wszystkie pytania brzmi: nie – powiedziała Ellie, obejmując matkę.
– Betsy jest innego zdania.
– Betsy oczekiwała, że będziesz nie tylko matką i ojcem, ale też jej niewolnicą. Gdyby mogła, chciałaby, żeby ci wyrósł z boku głowy telefon i żebyś sama stawiła czoło rządowi Stanów Zjednoczonych i całym Siłom Powietrznym. Mamusiu, zrobiłaś, co w twojej mocy. Pewnego dnia Betsy to zrozumie. A jeśli ten dzień nigdy nie nadejdzie, też jakoś to przeżyjemy. Dobranoc, mamo.
– Dobranoc, Ellie, smacznie śpij.
Kiedy została sama, dołożyła do kominka jeszcze jedno polano, a potem zwinęła się w kłębek na kanapie. Ile samotnych nocy przesiedziała w ten sposób, marząc i śniąc o tym, co było nierealne. Podczas większości owych nocy zasypiała zapłakana. Wspomnienia są cudowne, ale mogą również nieść zgubę. Nadszedł czas, by się ich pozbyć. Ellie miała rację, Nowy Rok to świetna pora na rozpoczęcie nowego życia.
Musiała podjąć jeszcze jedną decyzję, zanim zacznie rozważać plan Ellie. Musiała się zdobyć na rezygnację z żołdu Patricka i wnieść o wypłatę jego ubezpieczenia. Potrzebowała porady prawnika. Na nic by się zdało ogłosić, że Patrick nie żyje i nadal co miesiąc pobierać jego żołd. Musiała być konsekwentna. Pod zmęczonymi powiekami migały jej liczby. Wiedziała, że władze jej nie pomogą. To znaczy, że nie może liczyć na pieniądze z polisy ubezpieczeniowej męża. Musi się zdać wyłącznie na siebie. Mogę przecież wieczorami pracować jako kelnerka, powiedziała sobie. Zrobię wszystko, co trzeba, byleby już raz z tym skończyć.
Kiedy Kate, Donald i Della wchodzili w piątek o wpół do siódmej wieczorem do domu, akurat dzwonił telefon. Kate, zanim jeszcze podniosła słuchawkę, wiedziała, że to Bill Percy.
– Bill, jakie masz dla mnie wiadomości?
Percy odchrząknął.
– Nie mam dla ciebie nic nowego, Kate. Nie możemy uznać kapitana Starra za zmarłego, póki nie będziemy mieli jakichś konkretnych dowodów od władz wietnamskich. Twardo utrzymują, że w Wietnamie nie ma już jeńców wojennych.
– Patrick nie jest jeńcem, figuruje na liście zaginionych. Bill, gdzie jest mój mąż? Wy go tam wysłaliście, więc wy powinniście go odszukać. Przez jedenaście lat karmiliście mnie tą samą starą śpiewką. Mam już tego dosyć. Oddałam wam swojego męża, a teraz mi mówicie, że nie możecie go znaleźć, że nie macie żadnych danych. Cóż, oświadczam, że nie zostawię tak tej sprawy. Wyślę list do prezydenta, do wszystkich na świecie, jeśli będę musiała. Chcę wiedzieć, co się stało z ojcem moich dzieci, z moim mężem. Zajmujecie się wyłącznie tymi swoimi ściśle tajnymi bzdurami i kłamstwami, którymi nas karmicie. Aż trudno mi uwierzyć, jak niegodziwie potraktowaliście mnie i dziewczynki. To nie fair. Zostałyśmy odstawione do lamusa. Nie widzisz, że niszczycie nam życie?
– Kate, jak tylko będę coś wiedział, zadzwonię do ciebie. Życzę a wesołych świąt.
– Ty sukinsynu! – Kate zasłoniła usta ręką i odwróciła się do swych przyjaciół. – Przepraszam, nigdy w życiu tak nie zaklęłam. Ale wprawia mnie w taką… w taką wściekłość. Myśli, że mną zawładnął, że nic nie zrobię. Życzył mi wesołych świąt. Zrzuciłabym mu prosto na głowę dziesięciotonową skałę!
– Uspokój się, Kate, wiedziałaś, że to powie – odezwał się Donald.
– Łudziłam się nadzieją, Donaldzie. Boże, jak łudziłam się nadzieją – powiedziała smutno Kate. – Myślałam, że jeśli go postraszę, otrzymam najmniejszy choćby okruch informacji. Ale nikt się tym nie przejmuje. Dlaczego?
– Nie wiem. Jutro wyślij swoje listy. Byłem w kościele, nabożeństwo zaplanowane jest na dwudziestego siódmego grudnia na dziesiątą. Razem z Dellą wybraliśmy ładne miejsce i zamówiliśmy nagrobek. Znajomy facet przyjedzie rano i zawiezie pudła z rzeczami osobistymi Patricka na cmentarz. Zamierzasz je otworzyć?
– Nie sądzę, bym się na to zdobyła, Donaldzie. Nie, nie, nie zrobię tego. Nie chcę, żeby Ellie jeszcze ciężej to przeżywała. Zadzwoniłam do adwokata, którego mi polecił mój dawny szef, spotka się ze mną jutro. Jest weteranem wojny wietnamskiej. Stwierdził, że nic mi nie policzy za poradę, dacie wiarę? Powiedział… powiedział, że to dla niego zaszczyt wziąć udział w nabożeństwie w intencji Patricka, jeśli chcę, może wygłosić kilka zdań. Zgodziłam się wiedząc, że nie wyduszę z siebie ani słowa. Ktoś powinien coś powiedzieć, nie jakiś obcy pastor, którego Patrick nigdy nie widział na oczy. Uważam, że słusznie zrobiłam. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. A co wy myślicie?
– Uważam, że dobrze postąpiłaś – uznał Donald. Della skinęła głową.
– W takim razie ustalone. Nad grobem Patricka przemówi Nicholas Mancuso. Jest bardzo miły, spodoba się wam. Mówił to, co należało: że wie, jak się czuję, jak pracują faceci w rodzaju Percy’ego. Powiedział również: „Nie wierz w te ich bzdury, kilku naszych chłopców nadal tam przebywa”. Nosi bransoletkę z napisem „Zaginiony”, jak my wszyscy. Podniósł mnie na duchu. Stwierdził, że ten pogrzeb nimi wstrząśnie.
– Ellie pracuje do późna – wtrąciła się Della. – Może nie powinnam ci tego mówić, ale ten dzieciak wziął dodatkowe godziny, by móc ci kupić coś ładnego na Gwiazdkę. Nie wydaj mnie tylko, że wiesz, ani się na nią nie gniewaj za te dodatkowe godziny pracy.
– Dobrze, Dello. Nie spodziewam się wprawdzie żadnej poczty od Betsy, ale mimo to ciekawa jestem, czy przyśle nam kartkę z życzeniami?
– Przykro mi, Kate, ale jest tylko zwykła poczta.
Kate wysłała listy nazajutrz z samego rana. Nie łudziła się zbytnio, że prezydent Stanów Zjednoczonych lub redaktor poważnego „New York Timesa” odpowiedzą jej.
Jakoś przeżyła dni do Bożego Narodzenia, choć była przewrażliwiona, poirytowana i w złym humorze. Bardzo płakała, pakując rzeczy Patricka. Z własnej woli robiła to, co miliony ludzi robią po śmierci swych najbliższych.
– Może… może źle robię, Dello – zapytała zduszonym głosem. – Równie dobrze mogłabym umieścić te pudła w piwnicy. Nigdy do niej nie schodzę, nie musiałabym ich oglądać, ale wiedziałabym, że tam są. Nadal byłabym Kate Starr, żoną zaginionego kapitana Starra. Czy naprawdę słusznie postępuję?
– Jeśli chcesz zacząć wieść normalne życie, to robisz dobrze. A co ty czujesz? – spytała cicho Della.
Kate kopnęła pudło, stojące u jej stóp.
– Że robię dobrze i źle. Mój Boże, jeśli jakimś cudem Patrick wróci? Jak mu to wyjaśnię? Pomyśli… Boże, nie wiem, co sobie pomyśli… – Zgarbiła się niedostrzegalnie. – Ale obawiam się, że już za późno, by się wycofać.
Della poklepała Kate po ramieniu.
– Przed chwilą użyłaś właściwego słowa. To byłby cud, gdyby Patrick wrócił, a ostatnio cuda rzadko się zdarzają. Oboje z Donaldem uważamy, że jesteś dzielna i trzeźwo patrzysz na życie. A więc słusznie robisz. Idź teraz na górę się ubrać. Zniosę te rzeczy do piwnicy i włożę do starego kufra Donalda. W każdej chwili mogą się po nie pojawić.
"Obiecaj mi jutro" отзывы
Отзывы читателей о книге "Obiecaj mi jutro". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Obiecaj mi jutro" друзьям в соцсетях.