– Kate, chcesz usłyszeć coś smutnego? – Kiedy skinęła głową, powiedział: – Nigdy nie mieliśmy prawdziwego domu. Zawsze gnieździliśmy się w jakichś mieszkaniach, spaliśmy na trzypoziomowych łóżkach, w sześcioro w jednym pokoju. Dziewczynki spały w piątkę, ale wiesz, o co mi chodzi. Jeśli mówiłaś serio, chciałbym skorzystać z telefonu i zadzwonić do swojej matki.

– Proszę bardzo. – Boże, co ona robi? Coś dobrego dla bliźniego. Rodzina ją pochwali. Słuchając rozmowy Gusa z matką, nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.

– Mamusiu, jesteś tam?’. – wrzasnął. – Mamo, słuchaj, mam dla ciebie niespodziankę. Znalazłem dla ciebie dom w Toms River… Nie, nie, mamo, to w New Jersey, nad morzem. Ma… – Kate podniosła cztery palce. – Cztery pokoje, werandę przed wejściem i drugą od ogrodu. Możesz tam postawić swój bujany fotel. Jest tu trawa, prawdziwa trawa, jak Pan Bóg przykazał, i kwiaty, które rosną w ziemi, a nie w doniczkach.

– Bingo i imprezy – szepnęła Kate.

– Bingo, mamo. Chyba codziennie. I różne zajęcia. Mogę przyjeżdżać na weekendy, by przystrzyc trawę i zebrać liście. Są tu dwa drzewa, wielkie, przypominające parasole…Nie wiem, jak się nazywają, mamo, są zielone i mają brązowe pnie. Jesteś zainteresowana? Możesz się wprowadzić pod koniec przyszłego tygodnia… Będzie cię stać na zamieszkanie, mamo, bo nic nie trzeba płacić za wynajęcie. – Głos Gusa zmienił się, stał się łagodniejszy. – Mamo, czasem dobrzy ludzie robią takie rzeczy dla innych. Należy do mojej znajomej, bardzo dobrej znajomej. Będziesz musiała płacić tylko za elektryczność… Mamo, mówiłem, że nie trzeba płacić za wynajem, nie powiedziałem, że prąd jest za darmo. – Do Kate szepnął: – Będę regulował podatki i rachunki za ogrzewanie. – Słuchał, uśmiechając się do słuchawki. – Tak, możesz zabrać swoje poduszki i kołdry, i szklanki, i lampę. Zdjęcia też. Wszystko, co chcesz. Jest też miejsce na twoją maszynę do szycia. – Spojrzał na Kate, która skinęła potakująco. – Dobrze, mamo, zadzwoń do wszystkich i zacznij się pakować.

Kate uśmiechnęła się. Czuła, że słusznie postąpiła.

– Szalę przeważyło bingo – powiedział radośnie Gus, odkładając słuchawkę. – Jak się mówi dziękuję?

– Właśnie powiedziałeś. Nie sądzę, by mój teść czuł się tu szczęśliwy. Należał do odludków, żył zupełnie sam. Nie wydaje mi się, by wiedział, jak się zaprzyjaźnić z ludźmi, a może nie potrafił się zdobyć na taki wysiłek. O ileż łatwiej siedzieć przed telewizorem.

– Musiał bardzo kochać swego syna, wszędzie są jego zdjęcia.

– Tak, choć nigdy tego nie okazywał, nigdy nie powiedział tego Patrickowi.

– Uważam, że nadeszła odpowiednia pora, by wrzucić naczynia do zlewu i sobie stąd pójść – rzucił lekko Gus.

– Chyba masz rację – zgodziła się Kate. – Słuchaj, a właściwie czemu mamy wkładać naczynia do zlewu? Nie możemy ich… po prostu zostawić?

– Świetny pomysł. Panie przodem – powiedział, kłaniając się nisko. Przez całą drogę na plażę śmiali się i chichotali, żartowali i wygłupiali się. Boże, jaki był miły, jak dobrze się przy nim czuła.

– Nigdy w życiu nie widziałam w jednym miejscu tyle… tyle golizny. Uważam, że noszenie połowy tych kostiumów plażowych powinno być zabronione prawem. Nie obchodzi mnie, czy zabrzmiało to pruderyjnie – stwierdziła Kate, kiedy minęła ich młoda, może siedemnastoletnia dziewczyna, ubrana w dwa kawałki sznurka i niewiele ponad to.

– Może się zdziwisz, Kate, ale zgadzam się z tobą. Szczerze mówiąc wolę bardziej zabudowane kostiumy. Według mnie są bardziej seksowne.

– Mhm – mruknęła jedynie Kate.

Minął ich brązowy adonis w biało-czerwonych slipkach.

– Ładne muskuły – powiedziała Kate i zachichotała. Na widok miny Gusa spoważniała. – To również powinno być zabronione – oświadczyła skromnie.

– Facet prawdopodobnie zażywa steroidy i przez całe życie nie przepracował uczciwie ani jednego dnia. Ja też mam niczego sobie pośladki.

– Ach, tak – mruknęła jedynie Kate.

– Wiesz, że jestem w kwiecie wieku.

– Ach, tak – powtórzyła Kate i spytała ostrożnie: – A właściwie ile masz lat?

– A jak sądzisz? – spytał przezornie Gus.

– Gdybym wiedziała, nie pytałabym – odparła Kate. – Sądzę, że dwadzieścia dziewięć, może trzydzieści. – Boże, był taki młody.

– Skończyłem trzydzieści jeden.

– Kiedy?

– Dwa tygodnie temu – odparł zawstydzony.

No tak, zaraz zapyta, ile ja mam lat. Czekała. Ponieważ się nie odzywał, wypaliła:

– Ja mam czterdzieści cztery. Od przyszłego miesiąca czterdzieści pięć.

– Ach, tak – powiedział Gus. – Wiesz co? To dla mnie nic nowego. Mówiłaś, ile masz lat, kiedy pisałem ten artykuł, który nigdy nie został opublikowany. Przeszkadza ci twój wiek? – spytał zaciekawiony.

Kate unikała jego wzroku.

– To zależy. Jak się ma czterdzieści pięć lat, do pięćdziesiątki zostaje tylko pięć lat. A pięćdziesiątka to półmetek. Czasami wydaje mi się, że nie żyłam, tylko istniałam. Wiele mnie ominęło. Pewnego dnia zostanę za sprawą Ellie lub Betsy babcią. Nie wiem, jak to przyjmę. Ale jednocześnie doświadczyłam rzeczy, o których inni czytają jedynie w gazetach. Sądzę, że w ogólnym rozrachunku daje to remis.

– Nie mogę się doczekać, kiedy będę miał czterdzieści lat – powiedział Gus. – Spodziewam się, że wtedy w jednej chwili stanę się mądry, sławny, bogaty i w ogóle. Dostanę Pulitzera. Ej, lubisz horrory?

Kate zamrugała powiekami.

– Ubóstwiam.

– Dobra, wypożyczmy sobie mój ulubiony film, „Inwazja łowców ciał”.

– Też go lubię. Kiedy go oglądamy, Della gryzie palce. Ale w domu mojego teścia nie ma magnetowidu.

– Możemy wypożyczyć.

– Zamierzasz się ożenić, kiedy osiągniesz czterdziestkę?

– Jeśli spotkam odpowiednią kobietę, może. Kawalerski stan ma swoje plusy. Według „Cosmopolitan” jest na mnie duże zapotrzebowanie. Ale zachowuję daleko idącą ostrożność. I jestem zwolennikiem bezpiecznego seksu. A ty? AIDS to straszna rzecz. Człowiek ze strachu gotów zostać mnichem. Znam dziewczynę, która wstąpiła do zakonu – wiesz, do jednego z takich miejsc, gdzie rezygnuje się ze wszelkich przysługujących praw, ubiera się na czarno i nawet się nie myśli o seksie.

– Ach, tak – zamruczała Kate. – Słuchaj, uważam, że powinniśmy zmienić temat.

– Dlaczego? Co takiego powiedziałem? Ach, chodzi ci o to, że zapytałem cię o zdanie. To skrzywienie zawodowe. Przez cały dzień nic nie robię, tylko zadaję ludziom pytania. Według mnie twoja reakcja świadczy, że jesteś skryta.

– Czy to dla ciebie takie ważne wiedzieć, co myślę?

– Owszem. Lubię cię, Kate Starr. Kiedy się kogoś lubi, chce się o nim wszystko wiedzieć. Znów zepsułem ci nastrój. Przepraszam. Może już stąd pójdziemy? Po drodze wypożyczymy parę kaset, magnetowid, kupimy prażoną kukurydzę. Podczas gdy ty będziesz szykowała kolację, ja wszystko zainstaluję.

Kate, zadowolona, że rozmowa zeszła na inny temat, uśmiechnęła się.

– Gus, to był wspaniały dzień, cieszę się, że przyjechałeś. Kiedy Kate wiązała tenisówki, Gus powiedział:

– Kate, jesteś śliczna. Byłaś dziś na słońcu tyle, ile trzeba. Do twarzy ci z opalenizną. Nie jestem bezczelny i wcale nie próbuję cię podrywać. To tylko przypuszczenie, ale podejrzewam, że od lat nikt ci nie prawił komplementów. Czy twój mąż często cię chwalił?

– Niezbyt. Za to potrafił krytykować – odparła Kate.

Gus wsunął stopy w tenisówki i pobiegli razem, by odebrać nagrody, które wcześniej wygrali.

Jest miły, pomyślała Kate. Nawet bardzo. I szczery. Z rodzaju „widzisz, co dostajesz”. Lubiła to. Ale miał zaledwie trzydzieści jeden lat.

Nie miała pojęcia, która godzina, kiedy skończyli oglądać ostatni horror. Wcześniej zdjęła zegarek, by pozmywać, a w pokoju nie było ściennego zegara. Zauważyła, że Gus nie nosi zegarka. Ciekawa była dlaczego i już miała spytać, kiedy powiedział:

– Według zegara w magnetowidzie jest wpół do drugiej. Dobrze, że nie musimy wstawać z kurami. A może pospacerowalibyśmy sobie na bosaka?

Była to najgłupsza propozycja, jaką kiedykolwiek słyszała. Wykluczone.

– Dobrze – zgodziła się.

– Zuch dziewczyna. Wiedziałem, że jesteś w moim typie – powiedział Gus, pomagając jej wstać.

W jego typie. Co to właściwie znaczyło? Miała ochotę zapytać. Przyszło jej do głowy wyrażenie „gra przedwstępna” i skuliła się nagle. Kiedy Gus wziął ją za rękę, przemknęło jej przez myśl słowo „uwodzenie”. Potknęła się, uderzając się boleśnie w palec. W milczeniu zniosła ból i pokuśtykała dalej.

Noc była ciepła, kojąca, jedynym źródłem światła okazały się gwiazdy, migoczące na niebie. Latarnia na końcu ulicy zgasła. Powinnam to komuś zgłosić, pomyślała Kate. Starsi ludzie potrzebują dużo światła; ostatecznie za nie płacą.

– To noc, o jakich piszą poeci – powiedział z rozmarzeniem Gus. – Spójrz na księżyc. Ma kształt idealnego sierpa. Lubię światło księżyca. A ty?

– O, tak. Księżycowe światło jest takie romantyczne. – W chwili, gdy to powiedziała, skrzywiła się, gdyż poczuła pulsowanie w bolącym palcu u nogi. Zaczęło jej burczeć w brzuchu, sama nie wiedziała czemu. – Zwracasz uwagę, którędy idziemy? Możemy zabłądzić. – Co za bzdury wygaduje.

– Trochę. Byłem kiedyś skautem. Wystarczy jedynie odszukać Gwiazdę Polarną i…

– Naprawdę?

– Nie, żartowałem. Patrzę na tabliczki z nazwami ulic, skręciliśmy tylko raz. Zaufaj mi, odstawię cię do domu całą i zdrową.

Kate zastanawiała się, czy Gus czuje, że jej dłoń jest wilgotna.

– Czy kiedykolwiek wypowiadałeś życzenie na widok spadającej gwiazdy? – spytała zadumana.

– Robię to zawsze, kiedy tylko mam okazję. Nowy Jork ciągle spowija smog, tak że nieczęsto widujemy gwiazdy. A ty?

– Zrobiłam to, kiedy zestrzelono samolot Patricka. Przez jakiś czas winiłam za to siebie. Zaczęłam czytać książki z dziedziny astrologii, wypowiadać życzenia na widok spadających gwiazd. Robiłam wszystko. Może powinnam się modlić, ale sądziłam, że Bóg chce mnie za coś ukarać. Przeżywałam bardzo trudny okres. Nie byłam wystarczająco silna. Nie miałam nikogo, kto mógłby mną pokierować, pomóc mi. Donald i Della robili, co mogli, ale upierałam się jak osioł. Dzięki Bogu, że się jakoś otrząsnęłam.