– Utopię się – jęknął Gus.
Kate uśmiechnęła się.
– Wyratuję cię.
– Bo jestem tego wart czy też dlatego, że nie chcesz, bym utonął na terenie twojej posiadłości?
– I jedno, i drugie. Jeszcze ci nie podziękowałam, prawda?
– Owszem, kilka razy. – Nie chciała, żeby utonął, wyratuje go. Otoczy ramionami jego szyję, wtedy on ją pocałuje i odpłyną prosto w stronę zachodzącego lub wschodzącego słońca, zależy, co będzie pierwsze.
– O czym myślisz? – spytała cicho Kate. Powiedział jej.
– Łączy nas cudowna przyjaźń. Nie chcę, by coś ją zniszczyło – powiedziała Kate, opróżniwszy butelkę.
– Czy nasza przyjaźń kiedykolwiek się zmieni w inne uczucie? – spytał poważnie Gus.
Poczuła gulę w gardle.
– Nie wiem, Gus. Wiem natomiast, że nie chcę cię stracić jako przyjaciela. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym, bardzo mi drogim. Nie jestem jeszcze gotowa na coś innego. Nie mogę ci nic więcej obiecać.
Był dla niej kimś ważnym i drogim.
– Na razie – powiedział.
– Na razie.
Kate uśmiechnęła się.
– Zgadzam się. Na razie.
Kate poczuła ściskanie w dołku. Jeśli ten mężczyzna zniknie z jej życia, będzie jej go okropnie brakowało. Ogarnie mnie smutek, pomyślała.
– O czym myślisz? – spytał Gus. Powiedziała mu.
Gus zająknął się. Zależało jej na nim. Po prostu nie wiedziała, jak bardzo. Na razie.
Zanim wrócili do sadzenia kwiatów, Gus przeszył ją swymi niebieskimi oczami.
– Kate, nie myśl, że właśnie się w tobie zakochuję, ja już cię kocham. Kate poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Gus wyciągnął rękę i pomógł jej ukucnąć. Ellie trąciła Dellę.
– Nie sądzę, byśmy musiały się martwić o mamę. Ten facet troskliwie się nią zajmie. Jeśli mu pozwoli. Chyba nie myślisz, że zrobi coś niemądrego i pozwoli mu odejść, co? – spytała Ellie wyraźnie zaniepokojona.
Della potrząsnęła głową.
– Twoja matka nie jest głupia. Może być trochę zdezorientowana w kwestii miłości i małżeństwa. Pochowała rzeczy, należące do twego ojca i przez jakiś czas mogła się uważać za wdowę, ale z drugiej strony nie daje jej spokoju ta obsesyjna lojalność wobec kapitana Starra. Poza tym jest Betsy. Wkrótce twoja matka będzie zmuszona podjąć trudną decyzję.
– Skoczyć na głęboką wodę czy się wycofać?
– Tak. Ellie, dlaczego to robimy?
– Chodzi ci o sadzenie kwiatów?
– Tak, po co to wszystko?
– Ponieważ mama umyśliła sobie, że Donald obudzi się rano w niebie, spojrzy na ziemię i zobaczy tęczę ż kwiatów… Myślę, że rozumiesz. To nie dla Betsy, tylko dla Donalda. Słyszałam, jak ci to mówiła – powiedziała delikatnie Ellie.
– Chyba nie zwróciłam uwagi. Byłam tak pogrążona w smutku, że nic do mnie nie docierało. Nawet nie pamiętam, co kto mówił na cmentarzu. Wracam do domu, Ellie – dodała smutno starsza kobieta.
Ellie wzruszała ciemnobrązową ziarnie.
– Kiedy wrócisz? – Poczuła ściskanie w dołku. Della była dla niej niczym druga matka.
– Nie sądzę, bym kiedykolwiek wróciła.
Ellie tak mocno ujęła roślinkę palcami, aż z kwiatka opadły płatki. Spojrzała na flancę, wetknęła ją w ziemię i zauważyła:
– Ta umrze.
– Wszystko prędzej czy później umiera – powiedziała Della.
– Nie rozumiem. Dlaczego mówisz, że nie wrócisz? Co mama zrobi bez ciebie? Co ty zrobisz bez mamy? Tak długo byłyśmy razem, jesteś moją drugą matką, Dello – odezwała się Ellie, ocierając łzy, napływające jej do oczu.
Della wskazała na Gusa.
– Sama powiedziałaś. Zaopiekuje się nią. Ty wyprowadzasz się do Los Angeles. Donald odszedł. Kazał mi wziąć pieniądze i pojechać do domu. Mam wielu krewnych, których nie widziałam od lat. Dzięki pieniądzom, które zostawił Donald, mogę uczynić ich życie lżejszym. Na cmentarzu nie ma miejsca dla mnie. Widziałam to na własne oczy. Pochowana tam jest pierwsza żona Donalda. I tak powinno być. Rodzina musi być razem. Dlatego Donald powiedział, że powinnam wrócić do Meksyku. Dlatego… dlatego mnie spłacił.
– Och, nie, Dello, nie wolno ci tak mówić! Donald wcale nie miał tego na myśli. Nie sądzę, by mama wiedziała coś o jego pierwszej żonie. Donald nigdy o niej nie wspominał, a mama nie należy do tych, co zadają pytania. Ty też nigdy o niej nie mówiłaś.
– Ponieważ o niej nie wiedziałam. Myślałam, że… że go porzuciła, kiedy dzieci były jeszcze małe. Nigdy ze mną o niej nie rozmawiał. Nie wiedziałam, że nie żyje i jest pochowana razem z ich synem i córką. Powinien mi to powiedzieć. Miałam prawo wiedzieć. Myślałam, że pochowają mnie obok niego.
– Och, Dello! – wykrzyknęła Ellie, obejmując starszą kobietę. – Możemy kupić miejsce zaraz obok ich grobu. Wcale nie jest powiedziane, że nie spoczniesz obok.
– Nie! Są rodziną. Nie ma tam dla mnie miejsca – rozszlochała się Della. – Ostatnie słowa Donalda brzmiały: wracaj tam, skąd przyszłaś. A więc wrócę. Należy spełniać ostatnią wolę zmarłych. Twoja matka sadzi te kwiaty, a ja wrócę do Meksyku.
Ellie wzięła głęboki oddech i wyrzuciła z siebie:
– Uważam, że powinnaś o tym porozmawiać z mamą. Wiesz, że nic nie jest albo czarne, albo białe. – Po chwili dodała: – Nie poradzimy sobie bez ciebie.
– Ellie, jestem stara, mam siedemdziesiąt trzy lata. Niewielki ze mnie pożytek. Twoja matka myśli, że mnie nabierze. Z początku zatrudniła kogoś do cięższych prac, potem do lżejszych, w końcu do zupełnie prostych. Jedna pani pierze i prasuje. Druga myje okna, jeszcze ktoś inny czyści basen.
– Dello, mama chciała ci ulżyć. Chodziło jej o to, żebyś się mogła zająć Donaldem. W ten sposób chciała ci pomóc, odwdzięczyć się tobie i Donaldowi za całą waszą opiekę nad nami w przeciągu wszystkich tych lat. Proszę, nie łam jej serca. Jeśli chcesz jechać do Meksyku z wizytą, proszę bardzo, ale wróć.
– Nie mogę, moja najsłodsza Ellie. Wszystko popsułam. Nie zrobiłam jedynej rzeczy, o którą mnie prosił Donald. Nie pozwalałam mu odejść. Byłam samolubna. Źle zrobiłam. Nie chcę już o tym mówić. Wkrótce będzie świtało, musimy się pośpieszyć, by skończyć robotę. Ze względu na twoją matkę. Teraz ją rozumiem. A ty musisz zrozumieć mnie. Nie płacz, Ellie, zmoczysz roślinki i zmarnieją od słonych łez.
– Wszystko mi jedno – jęknęła Ellie.
– Ale mnie nie jest wszystko jedno, więc przestań – poleciła jej Della. Ellie posłuchała rozkazującego tonu głosu, który pamiętała z dzieciństwa.
– Jesteś niedobra – powiedziała tak jak wtedy, kiedy była mała.
– Nie całkiem – odparła Della.
– Zamierzasz złamać mamie serce – oświadczyła Ellie krnąbrnym tonem.
– Dość tego. Jeśli jej złamię serce, ten mężczyzna wszystko naprawi. Spójrz na nich. Tak ją kocha. Widzę to. Nie martw się o jej serce.
– Nie jesteś wszystkowiedząca, Dello – oświadczyła z uporem Ellie.
– Zgadzam się, ale wiem prawie wszystko. Kop.
– A co z moim sercem?
– Jesteś młoda, przeżyjesz. Kop!
Kate wydawało się, że upłynęło dużo czasu, gdy powiedziała:
– Za jakieś dwadzieścia minut się rozwidni. Została nam jeszcze jedna czwarta roboty. Byłam taka pewna, że nam się uda. Chłopcy ciężko pracowali. Miałeś rację, Gus, to był głupi, niewykonalny pomysł. I po co? – Przysiadła na piętach. – Równie dobrze możemy przerwać teraz Wszyscy są skonani. Powiedz, by przestali, Gus. Nie mam już siły.
– Rezygnujesz? – spytał Gus z osłupieniem.
– Tak.
– W takim razie sama im to zakomunikuj – oświadczył, nie przerywając pracy. – Nigdy nie lubiłem ludzi, którzy się łatwo poddają.
– Trudno – powiedziała oschle Kate.
W chwilę później wyprostowała się i krzyknęła, by wszyscy przerwali pracę i jej wysłuchali. Gdy utkwili w niej wzrok, oświadczyła:
– Wkrótce wzejdzie słońce, więc przerywamy pracę. Doceniam wasz wysiłek, to, że pracowaliście przez całą noc. Miałam nadzieję, że… że zdarzy się cud i uda nam się skończyć. Chcę wam wszystkim podziękować. Dajcie mi kilka minut, bym mogła umyć ręce, to wypłacę wam pieniądze. Zapraszam was wszystkich na śniadanie, jeśli nie jesteście zbyt zmęczeni, by jeść.
Obserwowała, jak jeden ze studentów wystąpił naprzód. Był to młody chłopak o zmęczonych oczach, ubrany w szarą bluzę z literami USC.
– Proszę pani, czy może nam pani powiedzieć, dlaczego pani to robi? – spytał.
Przez głowę Kate przemknęło kilka pomysłów, ale zdawała sobie sprawę, że żaden z nich nie zadowoli stojącego przed nią młodego człowieka. Pracowali ciężko i z poświęceniem, więc wyjaśniła mu ze łzami w oczach, o co tu chodzi.
Młodzieniec spojrzał na pozostałych, a potem na szarzejące niebo.
– Jeśli posegregujemy flance według kolorów, zdążymy. Po wschodzie słońca dokończymy sadzenie. Trzeba utworzyć tęczę. Wcale nie musimy umieszczać kwiatów w ziemi. Tam z góry i tak nie będzie widać, czy rzeczywiście są posadzone. Ruszać się! Ruszać! Mamy jeszcze jakieś osiem minut.
Kate nigdy w życiu nie widziała takiego zbiorowego wysiłku. Słyszała nawoływania:
– Więcej różowych, potrzebuję niebieskie, fioletowe, nie, nie, żółte tam, różowe tu, pośpieszcie się, więcej fioletowych, czerwone tam na końcu. Ruszać się! Ruszać! Trzy minuty. Więcej niebieskich, stokrotki tam, dwie minuty, już prawie koniec, dalej, Beasley, jesteś przecież w sztafecie uczelnianej, ruszaj się! No, właśnie, jeszcze jedna minuta… wszystkie fioletowe tutaj. Trzydzieści sekund, skończone!
– O mój Boże! – wykrzyknęła Kate, uśmiechając się przez łzy.
– A niech mnie – mruknął Gus.
– Jaka śliczna – zachwyciła się Ellie.
– Boska – powiedziała Della.
– Chłopaki, dobra robota – oświadczył chłopak w bluzie USC, a potem zwrócił się do Kate: – Co teraz? – Zmieszany dodał: – Czy nie powinna pani jakoś tego spuentować, coś powiedzieć, może zmówić modlitwę?
Kate oblizała spierzchnięte wargi. Czuła, że język ma zupełnie sztywny. Spojrzała w niebo.
– Hej, Donaldzie! – krzyknęła na cały głos. – To dla ciebie! Dla twojego syna Bobby’ego! Dla twojej córki Lucii!
"Obiecaj mi jutro" отзывы
Отзывы читателей о книге "Obiecaj mi jutro". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Obiecaj mi jutro" друзьям в соцсетях.