Do tej pory Kate nie dobiegł najmniejszy odgłos. Nie ulegało wątpliwości, że w Kona Village jest cicho i spokojnie, ale Kate musiała się jeszcze przekonać, czy jest tu równie komfortowo. Sprawdziła, czy łóżko jest wygodne, czy szklane drzwi przesuwają się lekko, z ulgą zauważyła, że można je zablokować od środka. Uruchomiła wiatrak pod sufitem. Łopatki zaczęły cicho miesić powietrze.
– Obawiam się, że wpadnę tu w depresję – mruknęła Kate, włączają lampkę. Słaba żarówka niezbyt jasno oświetlała mroczne, chłodne pomieszczenie. – Nie podoba mi się tu! – powiedziała na głos. – Mówiąc szczerze, nienawidzę czegoś takiego! Nie lubię słońca, nie lubię leżeć na plaży. Nie lubię mieszkać w mrocznych pokojach. – Kopnęła walizkę i krzyknęła z bólu.
– Czyżbym właśnie usłyszał okrzyk zrozpaczonej panienki? – rozległ się czyjś głos na tarasie.
– Gus…? Gus! Mój Boże, Gus, to nie możesz być ty! Chyba śnię Ciągle mam takie sny. Nie mogę uwierzyć, że się tu pojawiłeś i zamieszkasz w chatce z trzciny, jak ja. Nienawidzę tego miejsca. A ty? Nie odpowiadaj. Senne zjawy nigdy nic nie mówią.
– Uszczypnij mnie – powiedział Gus, rozsuwając szklane drzwi. Kate uszczypnęła go w gołe ramię.
– Aj! – krzyknął. – Widzisz? To nie sen.
– Ale jak tu… Kiedy tu przyjechałeś? Podoba ci się tutaj?
– Jestem tu od wczoraj. Kate, tutaj jest bosko. Jedzenie wprost nie z tej ziemi. Człowiek tyje od samego widoku potraw. Na śniadanie zjadłem naleśniki z bananami. Zamówiłem drugą porcję. Nigdy nie piłem lepszej kawy, niż tutaj. Obydwa baseny są doskonałe. To wspaniałe miejsce. Dla zakochanych – powiedział, robiąc do niej oko. – Nad ranem, kiedy zlatują się ptaki, robi się trochę głośno. Wstałem wcześnie i napiłem się kawy na tarasie. Szkoda, że nie widziałaś moich gości. Zleciała się cała skrzydlata czereda, chyba ze dwadzieścia ptaków, a każdy inny, ale nie miałem ich czym poczęstować. Zresztą i tak nie wolno ich karmić. Boże, Kate, jak dobrze znów cię widzieć. Co powiesz na to, żeby wyprowadzić się z tej chaty i przenieść do mnie?
Kate wzięła głęboki oddech. Czy była na to gotowa? Oczywiście, pomyślała. No, prawie gotowa. Tak jakby gotowa. Bezwzględnie nie.
– Zgoda – powiedziała.
– Naprawdę?
– Gus, mam czterdzieści sześć lat. Jesteś ode mnie o czternaście lat młodszy. Byłbyś bardziej odpowiedni dla Ellie. Kiedy mnie stuknie siedemdziesiątka, ty będziesz miał dopiero pięćdziesiąt sześć lat.
– Kate, chcę cię poślubić. Mogę cię uczynić szczęśliwą. Zawsze cię będę kochał. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie.
– Ja czuję to samo, ale nie wiem… małżeństwo to… Jest jeszcze Patrick…
– Nie ma już Patricka, Kate. Pochowałaś go, pamiętasz?
– Jego rzeczy, Gus. Nie jego doczesne szczątki.
– Kochasz mnie? – Wstrzymał oddech, czekając na jej odpowiedź. Kiedy ją usłyszał, powietrze uszło z niego jak z przekłutego balona.
– Tak- powiedziała bez chwili wahania.
– Jezu. Myślałem, że nigdy tego od ciebie nie usłyszę.
– A ty mnie kochasz?
– A czy ptaki potrafią fruwać? Oczywiście, że cię kocham. Jak myślisz dlaczego tu jestem? Uknułem wszystko razem z Ellie. Chcę, abyśmy razem rozpoczęli nowy rok. To chyba świadczy, że jestem jednym z tych niepoprawnych romantyków. Ellie mnie akceptuje. Da nam swoje błogosławieństwo. Moja matka cię polubi.
– A bracia i siostry?
– Ach, tak jak powiedziałaś, zaczynają się do mnie odzywać. Jedna z sióstr zrealizowała swój czek. Ma dwójkę dzieciaków w college’u. Rozmawia ze mną. To początek.
– Pocałujesz mnie? – spytała Kate, wstrzymując oddech.
– Myślisz, że jestem taki łatwy? – roześmiał się Gus. – Najpierw przeniosę cię przez próg. Kate, zamieszkamy razem. Bierz jedną z tych toreb i wynośmy się stąd.
Przeniósł ją przez próg. Nic w życiu Kate nie przygotowało jej na taką wielką falę emocji, która ją ogarnęła. Kochała go, kochała go z całego serca, kochała go każdą komórką swego ciała. Powiedziała mu to.
– Mój Boże, kręci mi się w głowie – odparł Gus.
– Mnie też – przyznała się Kate.
– Zrobimy to jak należy – powiedział nerwowo Gus.
– Tak. W przeciwnym razie nic z tego nie wychodzi – zgodziła się Kate. – A co trzeba zrobić, żeby było jak należy?
– Jezu, nie wiem, wszystko sobie zaplanowałem, miałem zamiar… doprowadzić cię do szaleństwa, sprawić, żebyś mnie pragnęła, pożądała tak mocno, że gotowa byłabyś dla mnie zabić.
Kate roześmiała się nerwowo.
– Podoba mi się.
– Który fragment? – spytał Gus zachrypniętym głosem.
– Wszystkie.
– Wszystkie?
– Uhm.
– A więc zamierzałem… Chciałem… chcę… chciałem… zamierzałem… ile razy powtórzyłem słowo „chcieć”? Nieważne, no więc zamierzałem cię pocałować, roznamiętnić, a potem jak gdyby nigdy nic zaproponować „Przejdźmy się, pokażę ci okolice”. Planowałem, że potem wrócimy, zrobimy trochę bałaganu, sprzątniemy, może weźmiemy razem prysznic, podniecimy się do granic wytrzymałości i pójdziemy na kolację. Zapisałem cię dziś rano na szóstą. Zjemy sobie, trochę wypijemy, wrócimy i… i to zrobimy. Co ty na to?
– Uważam, że to wspaniały plan. A więc pocałuj mnie i do dzieła. To nie pocałunek, to wydarzenie, pomyślała Kate, czując na swej twarzy gorący oddech Gusa. Jęknęła cicho, rozchyliła wargi, poczuła jego język wsuwający się w zakamarki jej ust. Głęboki, zwierzęcy jęk Gusa wstrząsnął całym ciałem Kate. Ich języki splotły się, splątały, aż Katt musiała mu się wyrwać z objęć, by zaczerpnąć tchu. Spojrzeli sobie w oczy. W ciszy słychać było tylko ich przyspieszone oddechy. Kat(odniosła wrażenie, że jest coś pierwotnego w sposobie, w jaki na siebie patrzyli. Pragnęła dalej się całować i powiedziała mu to.
– A co z naszym spacerem i resztą planu…
– Bolą mnie nogi – szepnęła, wionąc mu w ucho gorącym oddechem. – Poza tym plany są od tego, żeby je zmieniać. Pragnę tylko ciebie,
– Bezwstydnica – powiedział Gus, zdejmując ubranie. Kate rozebrała się także.
Gus ściągnął różnobarwną narzutę, identyczną, jak w domku Kate. Prześcieradła były wykrochmalone, białe, bez jednego zagniecenia. Nieskalane. I właśnie tak się czuję, pomyślała Kate. W chwili, gdy położyła głowę na poduszce, Gus przykrył ją swym ciałem i otoczył ramionami. Jego uścisk był zaborczy.
Poczuła uderzenie krwi do głowy, a potem dreszczyk niepokoju, jakby miała zamiar pożeglować przez nieznane morze. Wydała długie, głośne westchnienie, kiedy Gus odszukał ustami puls na jej szyi. Ułożyła się tak, by mógł całować jej piersi. Przytuliła się mocniej, przebierając palcami po jego owłosionej klatce piersiowej czuła, jak Gus drży wewnętrznie. Przebiegł ją dreszcz rozkoszy, gdy wsunął jej do ust język.
– Kate, bądźmy razem – szepnął Gus, przesuwając palcami w górę i w dół jej tułowia, szukając sekretnego miejsca między jej udami.
Czuła, jak jej ciało drgnęło, jakby dając całkowite przyzwolenie. Chciała, by ją pieścił jeszcze długo, i powiedziała mu to. Znalazła się tam, gdzie nigdy przedtem nie była, tam, gdzie chciała być, pragnęła być. Poruszyła się, ujęła rękami jego twarz, obsypała ją pocałunkami, a potem pocałowała go żarliwie w usta.
– Tak, tak. Nie przestawaj – jęknął Gus.
Na dźwięk jego głosu poczuła w sobie jakąś moc. Przejmując inicjatywę położyła się na nim. Uśmiechnęła się słysząc, jak znów jęknął. Żar ich ciał zmieszał się, rozpalił w niej ogień, któremu przez tyle lat nie pozwoliła zapłonąć.
Zaczęła się z nim droczyć, skubiąc go za ucho, szepcząc mu cudowne rzeczy, przesuwając ręką po jego mokrej, śliskiej skórze.
Zanim się zorientowała, jak to się stało, znów leżała na wznak, a Gus na niej. Patrząc na nią wymamrotał: „Jaka jesteś piękna”. Jego gorący oddech parzył jej skórę, nie pozwalając jej skupić myśli. Jedyne, czego teraz, w tej chwili pragnęła, to czuć, smakować, żyć.
Jej ciało było niczym rozpuszczony miód, a usta – niedostępny wulkan, który Gus próbował zdobyć.
– Dobrze ci? – spytał.
– Och, tak, wspaniale – wyszeptała Kate. Znów poszukała ustami jego ust. Poczuła, jak Gus rozsuwa jej kolanem nogi. – Jeszcze nie – wymamrotała, przywierając do niego całym ciałem. Poczuła, jak wstrząsnął nim dreszcz. Nie puszczając jej z objęć zaczął się wolno unosić, aż obydwoje znaleźli się w pozycji siedzącej. Ocierali się splecionymi ciałami, śliskimi od potu, kołysząc się niczym w takt jakiejś niesłyszalnej muzyki.
Przesuwał dłonie wzdłuż jej ciała. Pragnąc jej bliskości, przyciągnął mocno do siebie, aż jęknęła. Całował jej oczy, usta, brodę, potem obsypał gwałtownymi pocałunkami piersi. Żar bijący od jego ciała palił skórę Kate. Płonęła, była leśnym pożarem, który mógł ugasić tylko Gus. Jego niebieskie, rozognione oczy stanowiły jedyne barwne punkciki w mrocznym pomieszczeniu.
– Teraz – szepnął gwałtownie.
– Tak – odpowiedziała mu Kate.
Jej ciało było rozkoszne, reakcje zachwycające, ale to wyraz twarzy Kate, żarliwość i ekstaza, jakie na niej dojrzał, stanowiły główny impuls. Z jej jasnego spojrzenia wyczytał bezgraniczną radość i cień niedowierzania, w kąciku oka błysnęła łza. Gdy oboje zatonęli w miłosnym uniesieniu, wykrzyknął jej imię, które rozbrzmiało w cichym pokoju niby strzał karabinowy.
Kate leżała bez ruchu, oddychając w takt krótkich, urywanych oddechów Gusa. Powinna coś powiedzieć, pomyślała, albo on powinien coś powiedzieć. Cokolwiek. Co? Boże, nie wiedziała, że seks to taka wspaniała rzecz.
– Podobało mi się – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
– Tak? – odparł Gus i pocałował ją w policzek. – Wiesz co? Mnie się też podobało. Co mówię, wprost nie posiadam się z zachwytu! Dlaczego tak długo z tym zwlekaliśmy?
– Przez moją głupotę. Chociaż z drugiej strony może nie byłeś wystarczająco natarczywy – zażartowała.
– Chcesz więcej natarczywości? Dobrze, tylko trochę później – roześmiał się Gus. – Kompletnie mnie wykończyłaś, droga pani. Muszę trochę odsapnąć. – Jezu, ale czuł się szczęśliwy. Nie pamiętał, by kiedykolwiek było mu tak dobrze. Należała teraz do niego. – Nie mylę się, prawda? – spytał niespokojnie.
"Obiecaj mi jutro" отзывы
Отзывы читателей о книге "Obiecaj mi jutro". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Obiecaj mi jutro" друзьям в соцсетях.