Billie powtarzała w kółko imię królowej. Musi poszukać czegoś na temat tej damy w bibliotece panny Kamali. Królowa Kamamalu, królowa Kamamalu, mamrotała w drodze do prawego skrzydła domu, gdzie sypiała Rosa.
– Rosa, chciałam ci coś powiedzieć – szepnęła cichutko. – Nie mogłam czekać do rana, żeby ci powiedzieć, że moim zdaniem wyglądasz jak królowa… królowa Kamamalu. Jesteś do niej podobna jak dwie krople wody. – Delikatnym gestem skrzyżowała palce, wypowiadając niewinne kłamstewko. A może to prawda? Szybko rozplatała dłoń.
Rosa usiadła.
– Pani tak myśli, panienko Billie? Nikt mi nie wierzy, tylko Phillip. Potrzebny tatuaż tu, i tu, i tu. – Rosa stukała się palcem. – Królowa Kamamalu miała dużo tatuaż. Phillip mówi „nie”.
Billie skrzywiła się.
– Mężowie, Phillip, wariaci – postukała się w czoło. Zrobiłaby wszystko, tyle skłonić gospodynię do wstania.
– Ty mądra wahine. Mądra haole wahine - Rosa z uśmiechem zaczęła siekać się z posłania.
– Posłuchaj, mam kłopot. Potrzebne mi muumuu. - Billie bardzo wyraźnie wymawiała każde słowo. – Czy mogłybyśmy je uszyć? – Widząc zdumienie w oczach Rosy, wytłumaczyła na migi, o co chodzi. Gospodyni pokręciła głową:
– Nie. Nie ma. Nie ma szycia rach-ciach.
Billie miała łzy w oczach.
– Rosa, muszę mieć muumuu. Inaczej mój kane, mój ipo mnie nie zechce. – Czuła się głupio, mlaskając ustami, by uzmysłowić Rosie powagę sytuacji. Nigdy nie miała się dowiedzieć, czy przekonały ją łzy, czy hawajskie słowa oznaczające „mężczyzna” i „ukochany”. Dość, że gospodyni wstała.
– Chodź. – Billie ruszyła za nią. Stanęły przed innym pomieszczeniem, gdzie prawdopodobnie mieściła się dawna sypialnia Ester Kamali. Rosa się wahała, ale wystarczyło jedno spojrzenie na zapłakaną Billie, by otworzyła drzwi. Młoda kobieta zatrzymała się w progu i ujrzała najpiękniejszy pokój, jaki można sobie wyobrazić. Całe wnętrze utrzymane było w perłowej bieli i zieleni mchu, a dodatki w kolorze słońca rozjaśniały i ogrzewały wnętrze. Billie wstrzymała oddech. Oto sypialnia kobiety. Nie miała pojęcia skąd, ale wiedziała, że żaden mężczyzna nie przestąpił jej progu. Ten pokój był na to zbyt doskonały. Pachniał nowością, jakby nigdy go nie używano. Rozłożyła ręce na znak, że nie rozumie.
– Ipo panienki Ester umarł. Nigdy nie wiszła za innego, nigdy.
Ukochany Ester Kamali zmarł. Jakie to smutne. Billie miała wrażenie, że narusza cudzą prywatność. Uczucie było tak silne, że chciała odejść. Proszę, ona wypłakuje sobie oczy przez takie głupstwo jak muumuu, a jej dobra, nieznana gospodyni straciła ukochanego. Rosa nie pozwoliła jej odejść.
– Panienka Ester odjechać. Nie wracała tu długo lat. Nie chciała innego. Ty chodź.
Billie otarła łzy z oczu i za Rosą weszła do małej garderoby. Gospodyni wspięła się na palce i wyjęła mały mosiężny kluczyk z porcelanowej wazy.
– Zobaczysz, wikiwiki.
Rosa się przeżegnała i opadła na kolana przy dużej komodzie. Dłonie koloru miodu ostrożnie macały kłęby bibułki, badały zawartość szuflad. Rozpostarła przed Billie szatę z barwnego jedwabiu:
– Dla ciebie, panienka Billie. Nie nosiła inna wahine. Panienka Ester mówi, że w poziądku.
Billie zabrakło słów. Już wyciągała po nią ręce, ale jako kobieta domyślała się, jak wiele ta szata znaczyła dla Ester Kamali. Znowu jej oczy przepełniały łzy. Potrząsnęła głową i zrobiła krok do tyłu.
– Weź. Noś. Panienka Ester chcieć, żeby twój kane zobaczyć cię w tej sukni. Weź. W poziądku. Bardzo w poziądku. Weź.
Niemal wbrew sobie Billie przyjęła jedwabne cudo. Właśnie czegoś takiego życzył sobie Moss. Przyłożyła szatę do siebie. Rosa promieniała z dumy.
– Rosa, czy naprawdę mogę? – Billie chyba niczego na świecie nie pragnęła bardziej niż tej sukienki. Oddałaby za nią życie. Zapłaci każdą cenę, byleby tylko Moss był z niej zadowolony. – Będę bardzo ostrożna, obiecuję. Nie ubrudzę jej jedzeniem, nie będę nawet piła.
Rosa zmarszczyła czoło. Co wahine plecie? Dopiero uśmiech Billie poprawił jej humor:
– Panienka Ester szczęśliwa, że ty, wahine, szczęśliwa w jej sukience.
Billie zaniosła szatę do swego pokoju i położyła na łóżku. Moss będzie zachwycony. Jeśli go dobrze znała, nie zada żadnych pytań i uzna za oczywisty fakt, że znalazła sposób, by spełnić jego życzenie.
Wzięła prysznic i umyła włosy. Nie zakręciła wody, pozwalając, by łazienkę wypełniła gorąca para. Następnie powiesiła tam muumuu. W ten sposób odejdą wszelkie zagniecenia. Nie śmiałaby przecież dotknąć tego cuda żelazkiem.
W kuchni Rosa, Phillip i ich liczni kuzynowie, siostrzeńcy i bratanice szykowali jedzenie. Produkty, które przywieziono samolotem, zajmowały część stołu. Rosa, z pomocą pulchnej krewniaczki, przygotowywała tradycyjne hawajskie potrawy. Na wielkich półmiskach piętrzyły się lau lau, zawiniątka z liści ti nadziewanych wieprzowiną, rybą i liśćmi kolokasji. Billie zjadła jedno, mlasnęła językiem na znak uznania i sięgnęła po drugie. Całą kuchnię wypełniał zapach ulu i opitli, które piekły się w piecu. Tego dnia Billie po raz pierwszy skosztuje owoców drzewa chlebowego i tutejszych mięczaków. W małych miseczkach czerwieniło się poi, przyrządzane z miażdżonych korzeni kolokasji. Billie skrzywiła się, widząc, jak dziewczęta ze śmiechem maczają w papce palce i oblizująje. Tradycyjne danie czy nie, Billie obejdzie się smakiem. Spojrzała na wielkie butle z pikantnym sosem do wołowiny i kukurydzy. Zdaje się, że sama będzie czyściła kolby. Phillip na migi oznajmił, że beczki z piwem obłożono lodem. To dobrze. Dwie skrzynki burbona trzeba będzie wystawić na taras, gdzie Moss urządzi bar. Phillip podejrzliwie przyglądał się dwóm workom ziemniaków z Idaho. Zgodnie z poleceniem miał je upiec na plaży, obok wołu.
– Jeszcze czas na niaki.
– Ziemniaki – poprawiła Billie.
– Właśnie mówię, niaki.
Masło czekało w lodówce, do olbrzymich solniczek wsypywano sól. Dziewięciolatek z zapałem składał papierowe serwetki. Dostarczono co najmniej pół tuzina wielkich obrusów w biało – czerwona kratę. Seth to wszystko załatwił! Nie mogła w to uwierzyć. Na pewno czegoś zapomniał. Zaglądała do worków i kartonów. Ze zdumieniem wyciągnęła dwie paczki wykałaczek i trzy pudła pastylek miętowych – na niestrawność, jak przypuszczała. Zajrzała głębiej – biała kapusta i tarki, żeby zrobić sałatkę! Boże drogi! A kilka galonów sosu chłodzi się w lodówce. Tyle jedzenia, taki kawał drogi z Teksasu. Niewiarygodne. Niechętnie przyznała, że niczego nie brakuje. Seth pamiętał o wszystkim, przysłał nawet fasolę do pieczenia.
– Phillip, niech ktoś zaniesie kukurydzę pod tamto drzewo. Oczyszczę ją. Będzie mi potrzebny koszyk albo coś podobnego. – Jeszcze nie skończyła mówić, a już młody chłopak zarzucił worek na ramię. Z olśniewającym uśmiechem dał na migi znak, by szła przed nim.
Na tarasie pomachała grupie dziewcząt, które zręcznie plotły lei, wieńce wręczane gościom na powitanie. Moss również o niczym nie zapomniał. Chociaż to teksaskie barbecue, nie zabraknie na nim hawajskich akcentów.
Siedząc pod drzewem i łuskając kukurydzę, Billie uświadomiła sobie, jak wielka odległość dzieli ją od domu. Spojrzała na stos zielonych liści i stertę pięknych, równych złotych kolb. Szkoda, że nie skosztuje kukurydzy. Żałowała pochopnie złożonej obietnicy, że nie będzie jadła w sukni Ester Kamali. Po wyjściu gości przebierze się i posili resztkami.
Po dwóch godzinach powierzyła żmudną pracę jednemu z chłopaków. Nie był tym zachwycony, jednak posłuchał ostrego głosu wuja Phillipa. A teraz był czas, aby pójść do kuchni i sprawdzić, jak się sprawy mają.
Zadowolona z działalności Rosę, uciekła na plażę, na długi samotny spacer. Początkowo nie myślała o niczym, pogrążona w marzeniach, jednak ostry zapach oceanu ściągnął ją na ziemię. Po co tyle zamieszania o głupi piknik? Dlaczego Mossowi tak na tym zależało? I Seth, który przysłał jedzenie z drugiego końca świata! Chyba nigdy nie zrozumie Colemanów. Poranne zachowanie i słowa Mossa zraniły ją boleśnie. Sama przed sobą przyznała, że w gruncie rzeczy myśl o barbecue budzi w niej zazdrość. Dlaczego Mossowi nie wystarcza jej towarzystwo? Każda chwila się liczyła. Lada dzień „Enterprise” będzie gotowa do drogi. Kto wie, kiedy znowu będą razem? Naucz się cieszyć tym, co masz, powiedział Thad. Nie wolno jej o tym zapomnieć.
Zabawa potrwa do świtu, a Moss musi wracać na weekendy do bazy. Zatem sprzątanie przypadnie w udziale jej i Rosie.
Westchnęła, zapatrzona w bezkresny ocean. Powinna śpiewać z radości. Oto jest tu, na tej rajskiej wyspie, z mężczyzną, którego kocha całym sercem, wkrótce włoży przepiękną suknię… a tymczasem rozczula się nad sobą. Oficerowie, piękne kobiety… dlaczego nie upaja jej myśl o przyjęciu? Dlaczego czuje się nieszczęśliwa i opuszczona? Czy to efekt nie przespanej nocy? Nie, nie raz pracowała do świtu i nigdy nie była w równie fatalnym nastroju. Chandra? Być może. Rozczarowanie? Na pewno. Czyżby oczekiwała zbyt dużo, pragnąc spędzać z mężem każdą wolną chwilę?
Za kilka godzin Moss wróci do domu. Przynajmniej będą mieli trochę czasu dla siebie, zanim zjawią się goście. Chyba że Moss postanowi sann wszystkiego dopilnować. Teraz pójdzie do pokoju, rozczesze włosy i ze szklanką lemoniady posiedzi na tarasie. Dobra książka pomoże jej zabić czas. Najpierw jednak musi rzucić okiem na oba rożny i zajrzeć do kuchni. To śmieszne. Cóż ona wie o pieczeniu wołu?
Phillip okazywał swoje niezadowolenie na wszystkie sposoby, kiedy poruszyła liście figowca osłaniające mięsiwo. Nie lepiej powitano ją w kuchni, panował tam chaos. Na każdym skrawku wolnego miejsca piętrzyły się talerze i półmiski. Na stole, białym od mąki, stał garnek z kleistą mazią. Później zapyta, co to takiego.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.