Moss nie umiał pogodzić się z niedawnym awansem przyjaciela. Ciągle miał w uszach słowa ojca: „uważaj, synu, bo ten Jankes cię wyprzedzi!”
Billie natychmiast pożałowała swoich słów i pokornie zniknęła w łazience. Przynajmniej pokazuje światu swoje nowe kreacje. Musi podtrzymywać wizerunek Colemanów. Później Moss wygładzi jej nastroszone piórka pocałunkiem i pomrukiem zachwytu. Rzecz, jakiej Billie najbardziej potrzebowała, to aprobata męża.
Mossowi nie bardzo przypadła do gustu jej nowo nabyta pewność siebie. Pod wieloma względami pragnął, by była bardziej niezależna, bo w ten sposób sam miał więcej swobody i nie czuł się taki zobowiązany. Tak naprawdę jednak wolałby, żeby na zawsze pozostała miłą, posłuszną dziewczyną, którą poznał w Filadelfii. Odpowiadała mu dominująca rola i drażnił upór, jaki od czasu do czasu przejawiała Billie. Wszystko układało się znakomicie, kiedy jej mówił, żeby nie zawracała sobie niczym ślicznej główki, a ona słuchała. Tymczasem nowa Billie żądała odpowiedzi, a Moss nie zawsze był na to przygotowany.
To, co powiedziała o Thadzie, nie dawało mu spokoju. Może to ona ma rację, a nie on. Możliwe, że jej przyjazd na Hawaje wzbudził zazdrość innych. Nie pozwolił nikomu zapomnieć, że jako Coleman jest traktowany specjalnie. No i barbecue – chyba rzeczywiście nie był to taki genialny pomysł. Instynkt nie zawiódł Billie i tym razem. Moss wrócił na fotel z pełną szklanką w ręku. Podjął decyzję: wszyscy poznali już jego uroczą żonę… Czas, by wróciła do domu.
Billie weszła pod prysznic. Szkoda, że nie może sobie pozwolić na długą rozkoszną kąpiel z aromatycznym olejkiem. Później posypałaby ciało talkiem i wślizgnęła się do Mossa. Rozczarowana, zmarszczyła czoło. Towarzyskie spotkania zazwyczaj kończyły się bardzo późno, a Moss wracał do bazy wczesnym rankiem. Właściwie nie mieli dla siebie czasu, w każdym razie nie na powolne, leniwe kochanie się. Uprawiali miłość pośpiesznie i nerwowo, tak jak wszystko w ostatnich dniach.
Namydliła ramiona, szyję i piersi, cięższe i bardziej wrażliwe niż zwykle. Pamiętała to uczucie z okresu ciąży z Maggie.
Wyrzuty sumienia sprawiły, że wróciła myślami do dziecka, które zostawiła w Teksasie. Nie widziała córki od prawie dwóch miesięcy. Policzyła na palcach – przybyła na Hawaje siedem tygodni temu. Siedem tygodni – i przez ten czas ani razu nie miesiączkowała. Kiedy uświadomiła sobie, co to może oznaczać, ugięły się pod nią nogi i powróciły wszystkie ostrzeżenia doktora Warda. Nie, to niemożliwe. Wszystkiemu jest winien ciągły ruch, pływanie, słońce. Z wahaniem dotknęła piersi. Opóźniona miesiączka nie musi oznaczać ciąży, a piersi są wrażliwe, bo kończy cykl.
Szybko spłukała pianę. Moss czeka. Zapewne już się niecierpliwi. Nie po raz pierwszy od przyjazdu na Hawaje rozważała, czy nie powiedzieć mu, co lekarz mówił na temat kolejnej ciąży. I nie po raz pierwszy doszła do wniosku, że nie jest w stanie tego zrobić. Martwiłby się o nią, jakby nie dość miał swoich problemów. W głębi duszy wiedziała, że prawdziwym powodem jej milczenia jest fakt, że wstydziła się swojej niedoskonałości, choć nie miała na to wpływu. Co prawda, Agnes znała zdanie Warda i gdyby coś było naprawdę nie w porządku, ostrzegłaby ją. Przecież to jej matka.
Wyszła z łazienki w białym szlafroku i pantoflach na wysokim obcasie. Moss zdążył utwierdzić się w swojej decyzji i postanowił odesłać ją do Stanów jak najszybciej. Wymyślić jakiś powód.
– Billie! – powitał ją szerokim uśmiechem. – Jesteś wspaniała! – Z zachwytem patrzył na smukłe biodra rysujące się pod grubą tkaniną. – Masz rację, dzisiaj powinniśmy zostać w domu.
Zniknęła w jego objęciach, gładziła ciemne włosy na karku. Przyciągnął ją do siebie, odnalazł usta i szyję. Pod wpływem pożądania jej wątpliwości topniały. Oto jej mąż, kochają i tej nocy nie chce się nią z nikim dzielić. Kiedy przewracał ją na łóżko, mrucząc coś gardłowo do ucha, po jej policzkach spływały łzy radości i wdzięczności.
Niecały tydzień później Moss wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Billie od razu się domyśliła, że coś musiało zajść niedobrego.
– Czy coś się stało? – zapytała, choć bała się usłyszeć jego odpowiedź.
– Billie, kochanie, nie mogę tu zostać. Wpadłem po rzeczy. Muszę natychmiast wracać, chciałem cię zobaczyć, zanim wyjadę.
– Wyjeżdżasz? Dokąd? – Mieli dla siebie tak mało czasu. Już za nim tęskniła.
– Nie mogę ci tego powiedzieć, Billie. Rozumiesz, prawda? Dzwoniłem do ojca. Postara się zorganizować ci powrót do Stanów.
– A nie mogłabym poczekać na ciebie tutaj?
– Billie, skarbie, nie patrz na mnie w ten sposób. Dlaczego chcesz tu zostać? Nie mam pojęcia, kiedy wrócę, a w Teksasie czeka na ciebie nasza córeczka. Nie mogę zostawiać cię samej na Hawajach! To niemożliwe! Nie miałbym chwili spokoju!
Przytuliła się do niego, zbyt zrozpaczona, by płakać.
– Muszę wiedzieć, dokąd jedziesz. Kiedy się znów zobaczymy?
– Głowa do góry, Billie. Wiedziałaś, że kiedyś do tego dojdzie. Tata także wiedział wysyłając cię do mnie. Nie masz na to wpływu. No, chodź tu – poprosił miękko. Oparł brodę na czubku jej głowy, żeby nie wyczytała kłamstwa z jego oczu. „Enterprise” nie była jeszcze gotowa do drogi.
Billie wsłuchiwała się w bicie jego serca. Musi być dzielna. Przynajmniej tyle może zrobić dla ukochanego, który wyrusza na wojnę.
Drżącymi rękami gładził złote włosy. Tak pięknie pachnie, tak delikatnie go dotyka. Za to, co jej robił, będzie się smażył w piekle. Ale, do licha, on też się poświęca!
– Kochanie, czas na mnie. Uważaj na siebie i pisz. Codziennie, długie listy. Pisz o Maggie i o życiu w Sunbridge. Dzięki twoim listom jestem bliżej was. Pozdrów mamę i tatę. Powiedz, że do nich napiszę.
– Moss, tak bardzo cię kocham. Nie mogę się temu oprzeć.
Przyłożył palec do jej drżących warg.
– Ciii. Uśmiechnij się, Billie. Uśmiechnij się dla mnie. Taką chcę cię pamiętać.
Billie była załamana. Czy kiedykolwiek uda jej się pozbierać? Pomogła mu spakować torbę i odprowadziła do dżipa.
– Kocham cię, Moss – powtórzyła, kiedy się żegnali.
– Wiem, skarbie, wiem.
Następnego dnia Billie Coleman opuściła Hawaje. Znowu była w ciąży.
Mieszkańcy Sunbridge powitali ją w piżamach i koszulach nocnych. Zbyt zmęczona, by szczegółowo odpowiadać na pytania, poinformowała Setna i matkę, że Moss ma się doskonale, i uciekła do pokoju. Trudno, jeśli chcą usłyszeć wszystko z detalami, muszą poczekać. Teraz musiała zobaczyć córeczkę, przytulić policzek do ciemnej główki. I spać tak długo, jak tylko możliwe.
– Co to ma, do cholery, znaczyć, Aggie? – Seth nie posiadał się ze zdumienia. Agnes z trudem powstrzymywała śmiech, jednak co chwila zerkała na jego nocny strój. Nie przypuszczała, że w dzisiejszych czasach szyją jeszcze męskie koszule nocne. Na dodatek z czerwonej flaneli. O, urwany guzik. Musi zwrócić Ticie uwagę.
– Czy ta dziewczyna nie rozumie, że od rana czekam na wiadomości jak krowa na paszę?
– Powiedziała ci wszystko w skrócie, Seth. Jest zmęczona. Niewykluczone, że nasz cel został osiągnięty i pewne objawy dają się we znaki Billie już we wczesnym stadium. Cierpliwości. Jutro też jest dzień. Moss ma się dobrze, a to najważniejsze. Idź spać. Rano porozmawiamy.
Odesłała go. Na Boga, Aggie odesłała go jak dzieciaka. Zazgrzytał zębami, ale jedno spojrzenie na nią wystarczyło, by się przekonać, że niczego nie wskóra. Marchewką osiąga się lepsze rezultaty niż kijem, jak powtarzała.
Billie na palcach przemierzała długi korytarz. Niania natychmiast poderwała się z wąskiego łóżka przy ścianie. Na widok Billie westchnęła głośno i przygładziła do tyłu siwe włosy. Twarz młodej kobiety rozjaśnił uśmiech, gdy pochyliła się nad śpiącym dzieckiem. Mała jest podobna do Mossa. Przynajmniej ma jego nos. Brodę odziedziczyła po Billie, ale nos wyraźnie był Mossa.
Długie ramię zagrodziło jej drogę, gdy chciała wziąć dziecko na ręce. Billie popatrzyła niani w oczy:
– Proszę wracać do łóżka. Wezmę córkę na ręce, usiądę w bujanym fotelu i będę ją kołysała. Jeśli ma pani coś przeciwko temu, proszę się spakować i odejść. Szofer jeszcze nie śpi, niedawno przywiózł mnie z lotniska. Ma pani kilka minut do namysłu. Jestem bardzo zmęczona i chcę wziąć córkę na ręce.
– To może zaszkodzić małej. Często ma kolki, powinna dużo spać. Nigdy nie pozwalam, by moich podopiecznych budzono w środku nocy. – Choć mówiła twardym głosem, pierwsza spuściła wzrok. Posłusznie wróciła do łóżka. Nigdy nie wyrzucono jej z posady. Nie chciała, by teraz jato spotkało.
Miękkie włoski przyjemnie łaskotały Billie w policzek. Maggie pachniała słodko i czysto. Tuląc ją, była bliżej Mossa. Dziewczynka poruszyła się i beknęła głośno.
– Wykapany tatuś! – Billie usadowiła się w fotelu.
Kołysała się rytmicznie i szeptem opowiadała śpiącemu dziecku o pobycie na Hawajach. Godzinę później, kiedy jej powieki same się zamykały, wtuliła twarz w pachnące ciałko. Jej ciało i krew, jej i Mossa.
Przez dobre pięć minut przyglądała się śpiącemu maleństwu. Potem podeszła do niani.
– Z Maggie wszystko w porządku. Odbiło się jej raz, bardzo głośno. Nie zgniotłam jej, jak pani widzi, i nie upuściłam, nie zasnęłam. Śpi smacznie i zapewne nie obudzi się do rana. Dobranoc.
– Pani Coleman, moim obowiązkiem jest poinformować o tym zajściu pana Colemana. Powierzył Maggie mojej wyłącznej opiece.
Billie zatrzymała się przy drzwiach:
– Na pani miejscu nie robiłabym tego, panno Jenkins. Chyba że nie chce pani już tu pracować. Wybór należy wyłącznie do pani.
Niańka odprowadziła ją wzrokiem. W gruncie rzeczy zgadzała się z młodą kobietą. Hawaje dobrze jej zrobiły. Może nauczy starego, że pieniądze to nie wszystko.
Billie ostatkiem sił zdjęła z siebie ubranie. Zbyt zmęczona, aby szukać koszuli nocnej, naga wślizgnęła się do łóżka. Z Mossem zawsze tak sypiała. Lubiła dotyk satyny na skórze. Zasnęła, kiedy tylko przyłożyła głowę do poduszki.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.