Jessica długo leżała w milczeniu, jakby spała. W końcu uniosła przezroczyste powieki. Mówiła z wyraźnym wysiłkiem:
– Tak trzeba, Billie. Twoja matka ma w sobie ogień. Podziwiam ją za to. Ja nigdy taka nie byłam. Seth lubi to w kobietach. Nie mogłam pozwolić, by Agnes zobaczyła mnie w takim stanie. Tak, kochanie, to mnie dużo kosztowało, ale nie mogłam postąpić inaczej. Daj mi lekarstwo. Prześpię się. Idź do Maggie. Billie, spędzaj z nią dużo czasu. Nie powtarzaj moich błędów. Kochaj ją, Billie.
– Dobrze. Połknij to. Później do ciebie zajrzę.
– Niech cię Bóg błogosławi, dziecko. Czasami myślę, że jesteś dla mnie jak rodzona córka, a nie synowa.
– Nikt nigdy nie zajmie miejsca córki w sercu matki – szepnęła cichutko Billie.
Jessica zasnęła. Jej wargi przybrały niezdrowy siny odcień.
Tego dnia przy kolacji panowała chmurna atmosfera. Billie jadła z pochyloną głową i nie uczestniczyła w rozmowie. Miała właśnie wstać i powiedzieć, że wypije kawę i zje deser z Jessica na górze, kiedy Seth przygwoździł ją wzrokiem:
– Aggie mówi, że twoim zdaniem Amelia powinna wrócić do domu. Podobno twierdzisz, że Jess długo nie pożyje. Skąd taka dzierlatka jak ty może o tym wiedzieć?
Billie dzielnie wytrzymywała jego spojrzenie:
– Wystarczy spojrzeć na Jessicę – odparła zimnym głosem.
Seth się skrzywił:
– Owszem, Jessica nie wygląda najlepiej, ale kostucha jeszcze długo jej nie skosi. Nie mogę znowu prosić o przysługę. Jakby to wyglądało?
Billie wstała:
– Według mnie, tak samo jak wtedy, gdy wysłałeś na Hawaje dwa woły, żeby zaimponować admirałom i komandorom. Mamo, Seth, wybaczcie mi.
– Chciałeś ikry, masz ikrę. Na twoim miejscu poważnie bym się nad tym zastanowiła, Seth – stwierdziła łagodnie Agnes. – Nawet bardzo poważnie.
– Chciałem charakteru, Aggie, charakteru. Między ikrą a charakterem jest ogromna różnica. Jak między Rhode Island a Teksasem, o ile wiesz, o co mi chodzi.
Agnes wyprostowała się na krześle.
– Niestety, panie Coleman, ikra musi panu wystarczyć. Osobiście zgadzam się z tym w zupełności. – Rzuciła serwetkę na stół. Sethowi przypomniała się inna kolacja, kiedy wykonała ten sam gest. Odprowadzał ją wzrokiem, gdy sztywno wyprostowana wychodziła z jadalni.
Tita zapytała, czy może uprzątnąć naczynia.
– Podaj mi kawę i brandy, wypiję tutaj, przy stole.
Sprowadzenie Amelii do domu, rozważał, oznaczałoby kolejną prośbę o przysługę. Nie, to byłoby za wcześnie, stanowczo zbyt często. Zwrócić się bezpośrednio do Czerwonego Krzyża? To jest wyjście. Ten cholerny lekarz nie wspomniał nic o poważnej chorobie, ale mała jest taka pewna. Zbyt pewna. Przez chwilę odczuwał wyrzuty sumienia. W ostatnim czasie bardzo rzadko widywał Jess. Nic dziwnego, że się źle czuje, skoro ciągłe siedzi sama. Wyolbrzymia choroby. Kiedy człowiek nie ma nic do roboty oprócz modlitwy za wszystkich grzeszników tego świata, umysł zaraz podsuwa straszne myśli. Śmierć jest czymś potwornym i… cholernie niewygodna dla tych, którzy zostają…
Postanowił, że napisze do przyjaciół w Czerwonym Krzyżu i poprosi o pomoc w sprawie Amelii. Sam, osobiście napisze ten cholerny list. Córka pewnie nawet nie zechce wrócić. Tyle zamieszania przez małą Jankeskę. A chciał tylko, by przejawiała więcej charakteru. Cóż, nie ulega jej, tylko pójdzie na kompromis, chyba wszyscy to zrozumieją. Sam się o to postara, będzie pierwszą osobą, która wyjaśni wszystko Mossowi. Napisze do niego jeszcze tego wieczora, to mu trochę polepszy nastrój.
Teraz był jednak w fatalnym humorze. Proszę, załatwiła go, nawet się o to specjalnie nie starając. Złościł go czasami sam jej widok. Czuł wtedy, jak wzrasta mu ciśnienie, tak jak teraz. Nagle przypomniał sobie odgłosy, które on i Agnes słyszeli z jej pokoju nie dawniej niż tego ranka. Zagwizdał wesoło i zażądał cygara i drugiej brandy.
Billie weszła do domu i od razu się zorientowała, że coś się stało. W całym budynku panowała nienaturalna cisza. Wstrzymała oddech. Kto? Maggie? Jessica? Seth czy Agnes nie wchodzili w rachubę.
Głośno wypuściła powietrze. Wiedziała. Nie muszą jej mówić, że Jessica odeszła z tego świata. Wiedziała.
Położyła zakupy na szerokiej ławie przykrytej cielęcą skórą. Przywiozła Jessice dwa nowe kryminały i torbę słodyczy. Jessice… Usiadła ciężko, nie zwracając uwagi na niepotrzebne teraz pakunki. Spadły na podłogę. Nie chciała iść na górę. Nie wejdzie do pokoju, gdzie leży Jessica. Gdzie są wszyscy? Agnes, Seth, Tita… a może siedzą w swoich pokojach i wmawiają sobie, że Jessica tylko drzemie?
Amelia! Amelia już nie zdąży. Moss. Moss nie dowie się o niczym w ciągu najbliższych dni, może nawet tygodni. Ziemia zamarznie, spadnie deszcz, wszystko się skończy.
Nigdy dotąd wejście na górę nie zajęło jej tyle czasu. Kurczowo zaciskała dłoń na mahoniowej poręczy. W sypialni Jessiki zobaczyła puste łóżko i niedbale odrzuconą kołdrę, jakby chora poszła na chwilę do łazienki. Ogarnęło ją przerażenie.
Maggie! Przyśpieszyła kroku. Córeczka spokojnie leżała w kołysce i gaworzyła radośnie. Niania robiła na drutach. Usłyszawszy Billie, podniosła wzrok:
– Bardzo mi przykro, pani Coleman. Wiem, jak bardzo lubiła pani starszą panią Coleman. Nic nie można było zrobić. Umarła szybko i spokojnie. Tita ją znalazła. Pan Coleman jeździł konno, pani mama była na jakimś zebraniu. Lekarz przyszedł i poszedł.
Billie tylko kiwała głową.
– Nie wiem, czy to co powiem, będzie stanowiło dla pani jakąś pociechę, ale dziś po południu starsza pani Coleman poprosiła, żebym położyła Maggie koło niej. Przyglądała się jej długo i powiedziała, że jest bardzo podobna do Amelii. Zanim ją zabrałam, nazywała Maggie Amelią i prosiła ją o wybaczenie. Chyba wiedziała, że umiera. Może będzie chciała pani powiedzieć o tym jej córce, kiedy przyjedzie.
– Tak. Tak zrobię. Dziękuję, że mi pani powiedziała. Dla Amelii to będzie bardzo ważne.
Billie pochyliła się nad kołyską i lekko potrząsnęła kolorową grzechotką. Maggie zagulgotała i zamachała nóżkami. Matka wzięła ją na ręce:
– No, chodź do mamusi. – Niańka nie spuszczała z niej wzroku, gdy tuliła małą do siebie. – Nie będę taka jak Jessica… Nie chcę umierać w samotności – szeptała Billie do malutkiego uszka. Dziewczynka zaczęła się wiercić, więc pocałowała ją i ułożyła w kołysce.
– Gdzie są wszyscy?
– Pani mama i pan Coleman w gabinecie. Tita i jej kuzynka myją… to jest, chciałam powiedzieć, szykują…
– Rozumiem.
Seth stał przy kominku. Trzymał szklankę po brzegi wypełnioną burbonem. Agnes siedziała w jego fotelu. Billie nie wydało się to właściwe. Jej zdaniem powinni coś robić.
Pierwszym pytaniem, jakie zadała teściowi, było:
– Czy próbowałeś zawiadomić Amelię?
Odpowiedziała jej cisza. Billie nie dawała za wygraną:
– A Mossa?
Odwrócił się do niej. Miał pusty, zmęczony wzrok:
– Jeszcze nie. Postanowiłem poczekać, aż „Enterprise” wejdzie do portu. Nie chcę, żeby walczył, myśląc o… Później, dowie się później. Kiedy nadejdzie właściwa pora.
– Amelia?
– Jakiś czas temu napisałem do Czerwonego Krzyża. Jeszcze mi nie odpowiedzieli.
Billie zastygła w bezruchu:
– To nie wystarczy, Seth. Musisz coś zrobić.
– Nie wiem co. I tak nie zdąży na pogrzeb, nie zdążyłaby, nawet gdyby wyruszyła wczoraj!
– Nie obchodzi mnie to. Musisz spróbować. A jeśli nie chcesz, ja się tym zajmę.
– Billie, proszę. Czy nie widzisz, że Seth… Billie zacisnęła pięści z całej siły.
– Nie wtrącaj się, mamo. Seth, sama zadzwonię do Czerwonego Krzyża, bez względu na to, czy się zgadzasz czy nie. Może masz rację w przypadku Mossa, ale z Amelią jest inaczej.
– Billie, poczekaj.
– Daj jej spokój, Aggie. Nie zajedzie daleko. Jeśli chce się użerać z biurokracją, proszę bardzo – mruknął obojętnym tonem.
– Czy nie powinniśmy zadzwonić do znajomych? – W głosie Agnes było wahanie.
– Nie. To będzie skromne nabożeństwo. Pochowamy ją tutaj, w Sunbridge. W przyszłym tygodniu zamieścimy nekrolog w gazecie.
– Seth, jeśli mnie nie potrzebujesz, pójdę na spacer.
– Idź, Aggie. Nie martw się o mnie, lepiej uważaj na tę swoją córkę.
Czerwony Krzyż oddzwonił o drugiej w nocy. Billie podniosła słuchawkę po pierwszym sygnale.
– Znaleźliśmy ją. Jedyny problem to zdobycie miejsca w samolocie. Niestety, jej sprawa nie jest najważniejsza. Powiem szczerze: wątpię, czy uda się ją sprowadzić na czas, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
– Bardzo, bardzo dziękuję, wszyscy dziękujemy. Czy zadzwonią państwo do mnie, gdyby były jakieś wiadomości?
– Oczywiście. Cieszę się, że mogliśmy pomóc. Szkoda tylko, że nie zdołaliśmy nic więcej zrobić.
Obudzić Setha i przekazać mu nowinę? Nie. Będzie zły, że zakłóca jego sen.
– Billie? – Był to ledwie słyszalny szept.
– Mamo! Nie śpisz jeszcze?
– Czekałam w kuchni, aż odpowiedzą. Jestem z ciebie dumna, Billie. We wspaniałym stylu sprzeciwiłaś się Sethowi. Chciałabym wierzyć, że o mnie walczyłabyś równie gorliwie. Chyba po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że ja kiedyś także umrę. Co powiesz na filiżankę gorącej czekolady?
– Bardzo chętnie. Mamo, jest coś, o czym chciałabym z tobą porozmawiać.
– Jak w Filadelfii. Tęsknię za tamtymi czasami, Billie.
– Zawsze jesteś taka zajęta…
– Tak, wiem. Sunbridge to fascynujące miejsce. Być może za bardzo się zaangażowałam. Billie, naprawdę mi przykro z powodu Jessiki. Wiem, jak bardzo ją kochałaś.
– Jak Seth to znosi? – Billie zmieniła temat.
– Był w szoku. Jest w szoku – poprawiła się Agnes. – On i Jessica przeżyli razem wiele szczęśliwych lat, a teraz to się skończyło. Billie, jestem pewna, że sam chciałby zawiadomić Amelię, gdy tylko odzyska równowagę. Bardzo się gryzie tym, że nie zawiadamia Mossa. Wziął na swoje barki straszliwy ciężar.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.