– Ames. Willa Ames. – Kłamstwo przyszło jej z łatwością. – Jestem jej przyjaciółką.
– Panno Ames. – W tej chwili pielęgniarka dostrzegła jej obrączkę. – Pani Ames, wiemy, że wystąpiło krwawienie pochwowe. Musimy wiedzieć, czy panna Nelson jest w ciąży. Tak czy nie?
Billie potrząsnęła głową.
– Poroniła? Czy miała zabieg? Musi mi pani to powiedzieć. Od tego zależy jej życie.
– Nie, nie poroniła. – Tylko tyle była w stanie wykrztusić. Ta druga opcja była zbyt straszna, by o niej mówić. Przed oczyma stanął jej znowu poobijany emaliowany garnek.
– A więc usunęła ciążę, tak? Czy zna pani jej krewnych? Kogoś, z kim mogłabym się skontaktować?
– Nie! Ona nie ma nikogo prócz mnie.
Pielęgniarka wstała; towarzyszył temu szelest fartucha.
– Proszę tutaj poczekać, pani Ames. Porozmawiam z lekarzem.
Billie czekała i czekała, a z każdą chwilą wzrastał jej niepokój i wątpliwości. Mijały minuty, potem godziny. Siódma. Przez oszklone drzwi sączyło się światło poranka. Na korytarzu śpieszyli ludzie, lekarze i pielęgniarki. Biegali z sali do sali. Nadal nie wiedziała nic o Amelii.
O siódmej trzydzieści w Sunbridge rozpęta się piekło. Rand się zbudzi i będzie szukał matki. Agnes zejdzie na śniadanie i nie będzie miała pojęcia, gdzie przepadła córka. Carlos pójdzie do garażu i odkryje, że samochód zniknął. Billie nie wahając się podeszła do telefonu i wykręciła odpowiedni numer. Na szczęście słuchawkę podniosła Agnes.
– Billie? Skąd dzwonisz? Nie jesteś w pokoju?
– Nie, mamo. Nie zadawaj żadnych pytań. Niech pani Jenkins zajmie się Randem. Powiedz Carlosowi, że Amelia i ja zabrałyśmy samochód wczoraj wieczorem i że wkrótce go odstawię.
– Amelia? Czy ona jest z tobą? Co to znaczy, że go niedługo odstawisz? Amelia z tobą nie wraca? Billie, chcę wiedzieć, co się stało?
Westchnęła ciężko. Nie ma rady, musi jej powiedzieć:
– Mamo, jestem z Amelią w szpitalu. Jej migrena pogorszyła się w nocy. Straciła przytomność.
– Nie wierzę w ani jedno słowo, Billie. Czy zrobiłaś coś… głupiego? Wiem, że jesteś w ciąży. Powiedz, dobrze się czujesz?
– Tak, i dziecko też. Żadnych pytań, mamo. – Nie sposób było nie usłyszeć groźby w jej głosie. – A skoro wiesz, że jestem w ciąży, zapewne wiadomo ci także, że doktor Ward odradza mi donoszenie tego dziecka?
– Billie, o czym ty mówisz? – Agnes najwyraźniej wpadła w panikę.
– Mówię, mamo, że masz kryć Amelię i mnie przed Sethem. On się nie może dowiedzieć, gdzie i dlaczego jesteśmy. Zajmij się dziećmi. Wrócę samochodem, kiedy to będzie możliwe. Nie zawiedź mnie, mamo, a i ja ciebie nie zawiodę. Czy dobrze się zrozumiałyśmy?
Agnes otworzyła usta ze zdumienia. Czy naprawdę rozmawia ze swoją córką? Czy Billie jej grozi? Ale chyba nie skrzywdziłaby własnego dziecka? Jednak wewnętrzny głos podpowiadał, że rozmawia z nową, inną Billie.
– Wracaj do domu jak najszybciej – szepnęła cicho do słuchawki. – Zajmę się wszystkim.
– Słuszna decyzja, mamo. Słuszna decyzja.
Za piętnaście dziewiąta nerwowo spacerowała po niewielkiej poczekalni na drugim piętrze. Co mniej więcej trzydzieści sekund spoglądała na zegar. Co oni robią z Amelią? Dlaczego nikt jej niczego nie mówi?
– Pani Ames? – usłyszała kobiecy głos. – Pani Ames?
– Tak, jestem tutaj. – Billie zamarła w pół kroku.
– Lekarz chce z panią porozmawiać o pani Nelson. Proszę ze mną…
Idąc, wsłuchiwała się w rytmiczne stukanie obcasów na posadzce z terakoty. Zaprowadzono ją do ciasnego gabinetu. Młody mężczyzna w białym kitlu podniósł się na jej widok:
– Pani Ames? Nazywam się Garvey, jestem lekarzem. Niestety, musieliśmy zoperować pani przyjaciółkę. – Widząc jej przerażenie, dodał szybko: – Teraz wszystko będzie dobrze. Miała poważnie uszkodzoną macicę. Musieliśmy ją usunąć. Aborcji dokonywał rzeźnik, nie lekarz. Przywiozła ją pani w ostatniej chwili. Miała bardzo silny krwotok. Teraz musimy chronić ją przed zakażeniem.
W miarę, jak mówił, Billie bladła coraz bardziej, a jej usta przybierały siny odcień.
– Pani Ames, proszę usiąść. Domyślam się, że jest pani w szoku.
– Wyjdzie z tego? – szepnęła.
– Mamy nadzieję, że tak. Swoją drogą, to smutne. Taka młoda kobieta… To miało być jej pierwsze dziecko, tak?
– Kiedy będę ją mogła zobaczyć?
– Na razie nie obudziła się po operacji. Na szczęście była przytomna i podpisała zgodę na zabieg, w przeciwnym razie stracilibyśmy zbyt dużo czasu na szukanie krewnych.
– Ona i tak nie ma nikogo oprócz mnie. Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
Garvey spojrzał na zegarek:
– Za, powiedzmy, czterdzieści pięć minut. Proszę poczekać na trzecim piętrze, przyślę kogoś po panią, gdy tylko pacjentka odzyska przytomność… Pani Ames, czy pani się na pewno dobrze czuje?
Billie uspokoiła go gestem ręki.
– Tak, tak, dziękuję. Na trzecim piętrze?
W końcu pozwolono jej odwiedzić Amelię. Z trudem przełknęła ślinę, coś ściskało ją w gardle. Szwagierka była bielsza niż poduszka, na której leżała, miała popękane, wyschnięte usta i puste, umęczone oczy.
– Billie – usłyszała ochrypły szept. – Wiem, co sobie myślisz. Zasłużyłam na to. Rand… proszę, zaopiekuj się nim. – Miała zimne, blade ręce.
– Boże drogi, co oni ci zrobili! – Po twarzy Billie płynęły łzy współczucia. Amelia odwróciła głowę. Billie musiała uważnie nadstawiać ucha, żeby zrozumieć, co mówi.
– Idź do domu – szepnęła zduszonym szeptem. – Zajmij się Randem. Co się stało, to się nie odstanie. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Czyż nie mówiłam, że wszystko knocę? Idź do domu.
Billie nic innego nie mogła zrobić ani powiedzieć. Musi wrócić do domu, wytłumaczyć nieobecność Amelii i zająć się dziećmi. Odruchowo zasłoniła brzuch obronnym gestem. Wyobraziła sobie, że czuje bicie malutkiego serduszka. Nienarodzone dziecko jest bezpieczne, i, co ważniejsze, wyczekiwane. Dziecko Amelii byłoby jego rówieśnikiem…
Szybkim krokiem, który niósł się echem po długim korytarzu, podążała do telefonu koło windy. Wyszukała pięciocentówkę i zadzwoniła do doktora Warda, żeby go zawiadomić, iż podjęła ostateczną decyzję.
Billie wróciła do Sunbridge zobojętniała na wszystko, nawet na wściekłość Setha.
– Co ta dziewczyna sobie wyobraża, Aggie? – ryczał. – Gdzie jest moja córka? I dlaczego tu zostawiła swojego szczeniaka?
Agnes nie była w stanie udzielić mu odpowiedzi.
– Cholerna dziewucha – burczał. – Wiecznie z nią kłopoty. Nigdy jej nie ufałem i nie będę ufał. Wyjeżdża sobie z przyjaciółmi i zostawia nam dzieciaka na głowie! Przyjaciele! Łobuzy to lepsze słowo! – Łypnął na Billie. – Kiedy wróci? Chcę wiedzieć, kiedy mam włożyć podkute buty, żeby ją wykopać z mojego domu, do cholery!
Billie milczała. Agnes posłała jej niespokojne spojrzenie.
– Seth, Amelia potrzebuje trochę czasu dla siebie. Chłopiec nie sprawia żadnych kłopotów, Billie się nim zajmuje. Amelia wróci najpóźniej za tydzień. – Zerknęła na Billie, czekając na potwierdzenie tych słów.
– I jeszcze jedno ci powiem, dziewczyno – Zmierzał ku Billie, cały czas ciężko opierając się na lasce. – Następnym razem, gdy zbliżysz się do mojego samochodu bez pozwolenia, dostaniesz nauczkę. Co cię ugryzło od przyjazdu Amelii? Myślałem, że masz choć odrobinę rozumu!
– Cóż, najwyraźniej ciężarne kobiety tracą resztki rozumu – warknęła, doprowadzona do ostateczności.
– Co? Aggie, co ona opowiada?
– Chyba oznajmia nam, że jest w ciąży – zagruchała Agnes. – Billie, kiedy mamy się spodziewać powiększenia rodziny?
– Maggie dostanie braciszka lub siostrzyczkę w urodzinowym prezencie.
– Chciałaś powiedzieć: braciszka, prawda, dziewczyno? – Seth poprawił ją ostro, jednak nie ukrywał radości. Tym razem będzie z pewnością chłopak!
Dni przechodziły w tygodnie, tygodnie w miesiące. Przyjaźń Billie i Amelii zacieśniała się z każdym dniem. Amelia wytrwale dziergała sweterki, kaftaniki i kocyki, i niecierpliwie oczekiwała dziecka Billie. Jej głębokie przekonanie, że mimo ostrzeżeń Warda wszystko zakończy się pomyślnie, podtrzymywało Billie na duchu. Amelia troszczyła się o nią jak matka, jak siostra, a pod nieobecność Mossa, nawet jak mąż. Kiedy Billie zaczęła krwawić w szóstym miesiącu, to właśnie Amelia się nią zajęła. Robiła to z takim oddaniem, że wzruszało to Billie do łez. Zajmowała się nianie tylko dla niej samej, lecz także dla Mossa, ukochanego brata. Mały Rand zamieszkał w osobnym pokoju z nianią, która spełniała każde jego życzenie. Maggie kwitła i rosła jak na drożdżach.
Listy od Mossa, krótkie i zwięzłe, przychodziły bardzo rzadko. Billie i Amelia wiedziały tylko, że żyje. Każdego dnia jednak ogarniał je strach, że dostaną telegram ze straszną wiadomością.
Billie leżała w półśnie, myśląc o mężu. Gdzie jest? Co robi? Czy o niej myśli?
– Hej, pobudka! – Amelia wsadziła głowę do pokoju. – Może masz ochotę na herbatkę? Rand i Maggie śpią, więc zostajemy tylko my, mała – dodała niskim głosem Humphreya Bogarta.
Billie roześmiała się wesoło.
– Bardzo chętnie. Drzemałam i myślałam o Mossie. To mi poprawia samopoczucie, a czasami sprawia, że mam cudowne sny. Uważasz, że za dużo śpię?
– Szczerze mówiąc, tak. Pewnie nudzisz się sama w tym wielkim łożu. Trzy miesiące w pościeli doprowadziłoby każdego do szaleństwa. Wpadłam na doskonały pomysł, dzięki któremu będziesz pogodna, zajęta i nie zwariujesz, taką mam przynajmniej nadzieję. Przyniosę herbatę i pogadamy.
Tace, które Amelia przynosiła do jej pokoju, były jedyne w swoim rodzaju. Za każdym razem dekorowała je, puszczając wodze fantazji. Tego dnia wybrała delikatny imbryk z najlepszej angielskiej porcelany Jessiki. Obok niego ustawiła kruche filiżanki i spodeczki, a także talerzyk z miniaturowymi kanapeczkami z topionym serem i jagodowe bułeczki. W wysokim wazonie pyszniły się dwa bladożółte pączki róż, ten sam motyw widniał na białych haftowanych serwetkach.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.