– Bo małżeństwo powinno być braniem i dawaniem, prawda? Mam nadzieję, że okażę się dla ciebie lepszym mężem niż mój ojciec był dla matki.
Nie oceniaj go zbyt surowo – poprosiła. – Może naprawdę czul się osamotniony na obcej dla niego ziemi. Pewnie miał też jakieś kompleksy. Jego durna musiała cierpieć przy kobiecie, która. Sam powiedziałeś, że to matka była prawdziwą głową domu.
– Owszem – niechętnie przyznał rację Rico -Tylko nie rozumiem, dlaczego właściwie tak to wyszło.
Dlaczego to nie ojciec założył ten interes, czemu nie był bardziej energiczny.
Catherine zatrzymała się.
– Jak to? Nie domyślasz się?
Przyjrzał się jej.
– Nie rozumiem. Czego miałbym się domyślać?
– Nie znasz własnego ojca – zdumiała się Catherine – Przecież on nie urnie czytać. Może stąd to jego wycofanie się.
Rico przymrużył oczy.
– Co ci przyszło do głowy? Co ty opowiadasz?
– Jestem pewna, że nie urnie. Obserwowałam go, zwłaszcza wtedy, z tą książeczką dla LiIy.
– Niemożliwe.
– A jednak. Ja mam oko. Można powiedzieć: oko nauczycielki.
Rico przyglądał się jej wciąż z niedowierzaniem.
– Więc nie bądź dla niego zbyt surowy – podjęła Catherine. – Dumny Sycylijczyk utracił w Australii swój status. Może chciał się jakoś dowartościować, powiedzmy, jako mężczyzna. Dlatego mógł się wplątać W ten romans.
Ruszyli dalej wzdłuż rzeki. Nic już więcej nie mówili. Świecił księżyc, odzywały się nocne ptaki, a oni szli przytuleni, rozumieli się bez słów. Pierwszy raz, od kiedy wymienili obrączki, tak się rozumieli.
Dopiero teraz stawali się naprawdę mężem i żoną.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
– Dasz sobie radę?
– Jasne – Catherine przygotowywała się do wyjścia, stojąc z Rikiem w holu na dole – Wczoraj poszło mi nieźle, dlaczego dziś miałoby być inaczej?
– Wczoraj wróciłaś skonana, całe popołudnie prze leżałaś na kanapie.
– Ach, to drobiazg. To, dlatego, że się trochę odzwyczaiłam. Nie masz pojęcia, jaka się czuję szczęśliwa, że znowu chodzę do pracy.
Przyjęli ją na dawne miejsce bez trudu. Place nauczycieli nie są imponujące, więc nie ma wielu chętnych do tego zawodu. Właściwie liczy się tylko powołanie. Catherine miała pracować na pól etatu we wtorki, środy i czwartki.
Płace w szkołach były niskie, ale jednak realne, a to dla Catherine miało duże znaczenie. Perspektywa posiadania znowu swoich pieniędzy i nie wyciągania ręki do męża po każdego dolara wydawała się przyjemna.
Wczoraj, kiedy już wypoczęła i podniosła się z kanapy, znalazła w sobie energię, by całą resztę popołudnia bawić się z Lily. Czuła, że wraca jej zdolność odczuwania szczęścia. Umiała też być dobra dla męża, co Rico od razu docenił.
– Wiesz, że piszą o tobie w gazetach- Podsunął jej płachtę „Daily Mirror” – Znalazłem to wczoraj. Żona biznesmena na posadce w szkole. To się niektórym nie mieści w głowie. Jesteś dla nich mocno zagadkowa.
– Nie chcę tego czytać – powiedziała – I mam nadzieję, że wkrótce im się znudzimy. Ile można wałkować taki temat?
Rico westchnął.
– Mimo wszystko to nie wygląda dobrze. To, że się tak przyczepili do nas.
Zaśmiała się.
– Chyba od tego nie spadną akcje twojej spółki i nie splajtujesz?
– Nie dbasz o to, co ludzie o tobie mówią?
– A ty dbasz – Catherine stuknęła palcem w pierś męża.
– No, na ogół nie – przyznał. – Ale nie wiem, co kuratorka z sądu rodzinnego powie o tym wszystkim. Czy jej się spodoba ten model rodziny: ojciec w pracy, matka w pracy, a dziecko?
– Kuratorka, tak się składa, nazywa się Lucy – Catherine wykonała niedbały gest – I sama jest pracującą matką. Myślę, że bardzo dobrze rozumie współczesne kobiety starające się pogodzić życie prywatne z publicznym.
– Nie zdawałem sobie sprawy, że z ciebie taka feministka!
– Przywykniesz i do tego – Uśmiechnęła się. – A co do tej gazety – wskazała ruchem głowy – to myślę, że ostatecznie z tego ich pisania może wyniknąć coś pożytecznego. Kobiety to przeczytają i dowiedzą się, że nie muszą siedzieć zamknięte po domach, że też mogą być szczęśliwe.
– O tak, szczęście to dobra rzecz – powiedział Rico. A powiedział to tak jakoś miękko, że Catherine od razu pojęła, że mówi także o ich wczorajszej nocy. Spuściła oczy i oblała się rumieńcem. W jej ciele odżyły nagle wszystkie pieszczoty, które miałaby ochotę natychmiast powtórzyć. Tylko, że wtedy już raczej nie pojechałaby do szkoły…
– Państwo wychodzą – Na schodach pojawiła się Jessica z Lily w objęciach. – A o której dziś wracacie?
Odsunęli się trochę od siebie.
– Ja będę około piątej – Catherine spojrzała na swój mały zegarek.
– A ja jak zwykle o siódmej – dodał Rico. – I pamiętaj, Jessico dziś też kąpiel małej rezerwuję dla siebie.
Piastunka zeszła na dół i podała zaspane dziecko do pocałowania. Rico pochylił się nad Lily i pogłaskał ją po spoconych włoskach.
– Przeczytam ci też bajeczkę na dobranoc – powiedział, uśmiechając się do maleństwa – Tylko żeby mi Jessica nie podsuwała nic z piosenkami.
– O tak – skwapliwie przytaknęła Catherine – Bo jak na Włocha, to dosyć fałszujesz.
Rico zmarszczył czoło, lecz zaraz się rozpogodził.
– Patrzcie, wyrzyna jej się chyba pierwszy ząbek!
Po chwili oboje z Catherine zaczęli uważnie studiować urodę dziąseł Lily. Dziecko uśmiechało się do nich, fikając nóżkami.
– Jak tak dalej pójdzie – odezwała się po paru minutach Jessica – to się oboje spóźnicie.
– Rzeczywiście – Catherine dała malej całusa i złapała swoją torebkę. W takim razie pa, pa. Do zobaczenia wieczorem.
Wyszli z Rikiem, zmierzając w stronę garaży.
– A mnie nie pocałujesz – zapytał Rico, po czym nie czekając, sam objął Catherine i przycisnął usta do jej warg. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć o tym, że pewnie z okien domu obserwuje ich cały personel.
Rico odstąpił, ale tylko na ćwierć kroku.
– I pamiętaj, że twoją kąpiel też sobie dzisiaj rezerwuję.
– A będzie bajeczka? Tylko bez śpiewów.
– Będzie, będzie. I bez śpiewów – przyrzekł jej.
– Nastawimy sobie zamiast tego jakąś ładną muzykę. Otwarli drzwi garażu pilotem.
– Chyba powinienem ci kupić jakieś porządne auto.
– Rico przyjrzał się krytycznie staremu wehikułowi Catherine – Przyjmiesz ode mnie taki prezent? Nie byłoby to sprzeczne z twoimi zasadami feministycznymi?
– Myślę, że by nie było. Dostać coś w prezencie od własnego męża to przecież nie grzech?
– No, to cieszę się – Uderzył się po udzie zwiniętą w trąbkę gazetą. – Aha, właśnie. Zostawię ci jednak „Daily”, bo coś czuję, że mimo wszystko chciałabyś zobaczyć siebie na fotografii.
– Wcale nie chcę. – Pokręciła głową, ale przyjęła z rąk męża gazetę.
Rico zatrzasnął za Catherine drzwi jej samochodu i ruszył do swojego auta. Po chwili jednak zatrzymał się jeszcze i odwrócił. Pogroził żartobliwie palcem żonie.
– Opuść okienko – poprosił. – Na przyszłość, jak będziesz się dawała fotografować, dopinaj górne guziki bluzki, dobrze?
Udała, że nie wie, o co chodzi, i pierwsza wyjechała z garażu. Już po chwili była na obwodnicy wiodącej ku centrum Melbourne. Rzuciła okiem na gazetę leżącą na fotelu obok. A może by jednak zajrzeć, pomyślała. Przystanęła w najbliższej zatoczce i rozłożyła ją. Rzeczywiście dekolt był wyeksponowany. Stanowczo przesadzili. Zaczęła czytać artykuł. Jego treść tak ją wciągnęła, że nie zauważyła samochodu, który przyhamował obok niej. Dopiero po chwili podniosła głowę. To był Rico, który pomachał jej znad kierownicy i zaraz znowu ruszył. Zaśmiała się do niego, bo oczywiście przyłapał ją na czytaniu tego szmatławca.
Zwolniła hamulec ręczny nadal z uśmiechem na twarzy.
Po kwadransie podjeżdżała już pod szkołę, wciąż rozjaśniona. Jak dobrze móc się uśmiechać z powodu własnego męża, pomyślała.
Jak dobrze.
Dobry nastrój nie potrwał długo. Wrzaski uczniów na przerwach i konieczność nieustannego mówienia do nich na lekcjach przyprawiły ją wkrótce o ból głowy. Już nie była taka pewna jak wczoraj, że dobrze zrobiła, wracając do pracy. Co chwila rzucała okiem na zegarek, licząc kwadranse dzielące ją od powrotu do domu. W domu wykąpie się, odpręży, poleży sobie, pobawi się z Lily. Potem będzie długi wieczór z Rikiem. I przecież to wszystko ma o wiele więcej sensu niż szarpanie się z tymi małymi łobuzami!
– Milo, że znów jesteś wśród nas – odezwał się do niej Marcus Regan, gdy weszła do pokoju nauczycielskiego.
Spojrzała na dyrektora szkoły i pomyślała, że jednak nie może go zawieść, nie będzie mu opowiadała o swoich nagłych wątpliwościach dotyczących profesji. Za nadto lubiła tego starszego pana, dobrego pedagoga i kolegę.
– Mnie też jest miło, Marcus. Dobrze, że mnie przyjąłeś z powrotem.
– A czemu miałbym cię nie przyjąć? Sama wiesz, jak jest z kadrą nauczycielską. Jeśli pensje będą nadal tak niskie, wszyscy pouciekają z zawodu. Nieraz budzę się rano i nie wiem, kim dzisiaj obsadzę lekcje. Do tego jeszcze te urlopy macierzyńskie.
Urlopy macierzyńskie. Catherine pokiwała głową i uznała, że dobrze zrobiła, na razie nic nie mówiąc o swojej ciąży. Po co jeszcze bardziej zasmucać biednego dyrektora? Po co miałby się dodatkowo martwić?
Regan zdjął okulary i zaczął je przecierać irchą.
– No a jak ci służy małżeństwo, Cathy? Wszystko w porządku?
– W porządku – potwierdziła z zapałem. Równocześnie przebiegła jej przez głowę refleksja, jak długo do tej pory, odpowiadając na tego rodzaju pytania, musiała kłamać i nadrabiać miną. Dobrze, że w końcu może mówić prawdę i że jest to dobra prawda, a w każym razie lepsza niż kiedyś.
– Małżeństwo to niezła rzecz. – Uśmiechnęła się do szefa.
– I właśnie dlatego pozwól, że się już spakuję. Pojadę kultywować to moje małżeństwo.
Cześć, Marcus do zobaczenia w poniedziałek.
"Żona Sycylijczyka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Sycylijczyka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Sycylijczyka" друзьям в соцсетях.