– O co chodzi?

– Tak sobie pomyślałam, że naprawdę wiesz, jak zafundować dziewczynie świetną zabawę na pierwszej randce.

Objął ją ze śmiechem.


W pubie wybuchły oklaski, kiedy tylko Alec wszedł do środka. Christine zamrugała zaskoczona, gdy rozległy się gwizdy.

– Dzięki, dzięki. – Alec pomachał do tłumu stojącego przy kominku, rewelacyjnie udając Elvisa. – Wielkie dzięki.

– Często masz owacje na stojąco, co? – zapytała, gdy minęli ich ochotnicy zdejmujący kurtki i rękawiczki.

– Czasem. A ty?

– Nigdy. – Zdjęła kurtkę, a potem zadrżała, czując zimno bijące od drzwi.

– To szkoda. Chociaż pewnie nie pracujesz dla oklasków.

– Oklasków?

– Ci ludzie słuchają relacji z akcji ratowniczych tak jak inni transmisji z meczów baseballowych.

Przyciągnął ją do siebie i potarł jej ramiona, żeby rozgrzać.

– Świetna robota, Hunter. – Steve klepnął Aleca w plecy.

Dziś miał na sobie mundur szeryfa, broń i krótkofalówkę na biodrze.

Christine rozejrzała się, gdy mężczyźni się zagadali, i zobaczyła czterech strażaków, dwóch strażników leśnych i kilkoro mężczyzn i kobiet w cywilu. Urlopowicze przy stolikach patrzyli z nieskrywaną ciekawością na świeżo przybyłych, którzy przybijali piątki. Steve odwrócił się do Christine i wyciągnął rękę.

– Dzięki, że poświęcasz urlop, aby nam pomóc. Ekipa ze śmigłowca mówi, że jesteś świetnym lekarzem w terenie.

– Dziękuję. – Uścisnęła jego dłoń.

– Jest niezła. – Alec przycisnął ją mocniej, obejmując za ramiona.

– Niezła? – Szturchnęła go łokciem w żebro. Jęknął na pokaz, a potem poprowadził ją do kominka.

– Kto chce piwa? – Rozległy się okrzyki i kilka osób podniosło rękę. Odwrócił się do niej. – A ty? Może być piwo? Czy wolisz coś innego?

– Piwo. – Skinęła głową, ciesząc się z ciepła bijącego od ognia. Jasne płomienie buzowały na pniakach, a w powietrzu unosił się zapach dymu. – Zdecydowanie.

– Harvey! – zawołał Alec do barmana. – Trzy dzbanki na mój rachunek. Potem każdy płaci za siebie.

– Jasne. – Barman zaczął nalewać z beczki.

– Jakieś wieści ze szpitala? – Alec zapytał Steve’a.

Christine krzyknęła z zaskoczenia, kiedy Alec pociągnął ją w dół, żeby usiadła razem z nim. Szeroki fotel z łatwością pomieścił ich oboje, ale musieli się ścisnąć. Przesunął jej nogi tak, żeby przerzuciła mu je przez udo i złapał ją w talii. Przez ułamek sekundy chciała zaprotestować, ale potem oparła się wygodniej.

– Jak na razie głównie dobre. – Steve usiadł przy kamiennym kominku plecami do ognia, a Buddy wyciągnął się na podłodze na zasłużony odpoczynek. – Kobieta ze wstrząsem odzyskała przytomność i jej stan jest stabilny. Pierwszy uratowany mężczyzna już nie jest na operacyjnej, ale nadal leży na intensywnej terapii.

– A paraliż nóg? – zapytała Christine, gdy zjawiła się kelnerka z kuflami i dzbankami.

Steve machnął ręką na proponowane piwo, bo trzymał kubek z kawą.

– Nic pewnego.

– A Paul? – Christine wzięła kufel piwa. – Ten ostatni?

– Nadal go operują, ale powinien się wylizać.

– Bogu dzięki. – Rozluźniła się. – Mogę sobie wyobrazić, jak ulżyło jego żonie.

Alec westchnął.

– Mogę tylko powiedzieć, że to o wiele lepsze, niż wysłuchiwać, jak rodzina dziękuje za znalezienie ciała i wyjaśnienie sprawy.

Steve pokiwał głową.

– Albo pukanie do obcych drzwi z tak straszną nowiną.

– Albo bycie oskarżanym o to, że nie zrobiło się nic więcej – dodała Christine.

Przez chwilę cała trójka milczała, a potem Alec wzniósł kufel.

– Za szczęśliwe zakończenia!

– Chętnie za to wypiję. – Christine stuknęła się kuflem z Alekiem, a potem upiła porządny łyk zimnego spienionego piwa.

Wokół nich ludzie podsumowywali wydarzenia dnia i przypominali sobie poprzednie akcje. Piwo i jedzenie płynęło równym strumieniem dla ludzi, a miski z wodą i przysmaki przyniesiono psom.

– Ej, Alec? – Jeff zawołał ze swojego miejsca przy ogniu. Jego żona Linda czekała razem z innymi. Siedzieli razem tak samo jak Christine z Alekiem. – Pamiętasz, jak te dwie dziewczyny z college’u poszły na wspinaczkę i postanowiły zatrzymać się na ładnym płaskim występie, żeby się poopalać nago?

– Pewnie! – parsknął śmiechem.

– Serio? – Christine spojrzała mu w twarz.

– Okazało się, że wąż też tam się wygrzewał – wyjaśnił Alec. – Dziewczyny tak się spieszyły, żeby… hm… opuścić teren, że zostawiły ubranie i sprzęt. Utknęły na ścianie i nie mogły zejść.

Wszyscy przy kominku zaśmiali się i pokiwali głową do wspomnień.

– Zgadnij, ilu ochotników zjawiło się na wezwanie.

– Wszyscy? – zaryzykowała.

– I doszło jeszcze paru nowych! Ta historia zdziałała cuda, jeśli idzie o rekrutację nowych ludzi.

– No jasne.

Popołudnie powoli zmierzało ku wieczorowi, a historie płynęły dalej. Odurzona piwem i zmęczeniem oparła głowę na ramieniu Aleca i patrzyła na ogień. Leniwie głaskał ją po udzie, wywołując dreszcz pożądania w jej biodrach. Ktoś wrzucił do maszyny grającej w kącie kilka monet i wybrał powolną seksowną balladę. Kiedy muzyka grała, Alec głaskał ją po włosach.

– Ej – szepnął jej do ucha. – Chyba na mnie nie zaśniesz, co?

– Nie. – Uśmiechnęła się, myśląc, że jej ciało było jak najdalsze od tego. Uniosła głowę i spojrzała, jak płomienie oświetlają jego twarz. Żałowała, że nie są sami, bo wtedy mógłby ją pocałować długo i głęboko.

– Zatańczysz?

– Ach… – zawahał się, a potem dopowiedział cicho, tak żeby tylko ona mogła usłyszeć. – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, abym teraz wstawał.

Widząc jego zakłopotanie, zrozumiała, że jest więcej niż tylko trochę podniecony i nie zamierzał chwalić się tym stanem przed wszystkimi. Uśmiechnęła się powoli i seksownie. Zmrużyła powieki.

– To nie była prośba.

– Rozkazujesz mi? – Uniósł brwi.

– A to jakiś problem?

Przez chwilę siedział zaskoczony, spojrzał na swoje lędźwie, a potem z powrotem Christine w oczy.

– Najwyraźniej nie.

– Świetnie.

Zabrała nogi i wstała, a zaraz za nią płynnym ruchem podniósł się Alec. Złapał ją za biodra, żeby trzymać ją blisko przed sobą, gdy odsuwali się od kominka. Kilku ochotników zerknęło w ich stronę, ale szybko wrócili do rozmowy. Urlopowicze tłoczyli się przy stolikach, a parkiet był pusty. Kiedy ją przytulił, zorientowała się, jaki jest podniecony. Spojrzała szeroko otwartymi oczami i poczuła, że jej ciało jest jeszcze bardziej rozpalone.

– Mam jedno pytanie – zapytał, tańcząc blisko niej.

– Tak? – Odrzuciła włosy i starała się wyglądać na spokojną, chociaż tak naprawdę miała ochotę go dorwać tu i teraz, na parkiecie.

– Jak daleko posuniesz się z rozkazywaniem mi?

– Co masz na myśli?

– Cóż… – Między brwiami pojawiła mu się zmarszczka, gdy zastanawiał się nad odpowiedzią. – Czy w wieczornym programie przewidywane jest jakieś… żebranie?

Oniemiała.

– Nie… nie przyszło mi to do głowy.

– Och. – Jakby uszła z niego para. Zmrużyła oczy.

– A chcesz, żeby było?

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. Prowadził ją tak, że ich uda ocierały się o siebie. – Ja nigdy, no wiesz…

– Nie bawiłeś się w dominację? Sadomaso? Pokręcił głową i uniósł brew.

– A ty?

– Nie. – Zaśmiała się na samą myśl. – Wiem, że ludzie uważają, że lubię się rządzić, ale nie rozkazuję ludziom w ten sposób.

– Och. – Zmarszczył czoło. Przyjrzała mu się.

– A chcesz tego?

– Nie myślałem o tym. – Zrobił kolejny obrót, przyciągając ją bliżej. Poczuła, że jest jeszcze bardziej podniecony. – Ale moje ciało najwyraźniej jest zaintrygowane tym pomysłem.

Nie dało się tego ukryć! Oblizała usta, które nagłe zrobiły się suche.

– Więc jeśli, hm, każę ci prosić o, powiedzmy, przywilej rozkoszowania się moim ciałem, zrobisz to?

Przesunął dłonią po jej plecach i poczuła dreszcz rozkoszy.

– A prosisz o to?

Przysunęła się i musnęła ustami jego ucho.

– Może…

Pomylił krok i jęknął.

– Boże, wykończysz mnie.

– Serio? – Otarła się biodrem. – Wydajesz mi się bardzo żywy.

– To może być stężenie pośmiertne.

– Chcesz, żebym zmierzyła puls?

Jego twarz wydawała się napięta w słabym świetle baru.

– Chyba powinnaś.

Przycisnęła usta do jego szyi, polizała skórę czubkiem języka i poczuła, jak Alec mruczy. Odsunęła się z uśmiechem.

– Puls pacjenta jest mocny, ale przyspieszony.

– Bo zaraz dostanę zawału.

– Co za szczęście, że jestem lekarzem.

– Więc co zaleca lekarz?

– Pacjent powinien przejść badania.

– Jako wyszkolony ratownik medyczny muszę się zgodzić. Zatrzymał się nagle i złapał ją pewnie za rękę.

– Za mną. – Pociągnął ją z parkietu. – Buddy, do nogi! Idziemy do domu. – Pies powlókł się do nich. – Harvey – zawołał do barmana. – Wpadnę jutro.

– Dobra, stary.

Grupa przy kominku zdziwiła się.

– Wychodzisz? – zapytał Jeff.

– Aha. Odprowadzę doktor do domu, a potem skoczę do siebie. Steve skrzywił się.

– Od kiedy to pierwszy wychodzisz z imprezy?

– Pewnie się starzeję.

Alec uśmiechnął się szeroko, a Christine rzuciła mu gorące spojrzenie, kiedy wkładali kurtki.

ROZDZIAŁ 13

Mróz uderzył Christine w policzki, gdy wyszli pospiesznie z pubu. Tak im się spieszyło, że potykali się o własne stopy. Słońce schowało się za Silver Mountain i zmierzch zaczynał otulać kurort.

– Tędy – Alec wskazał głową.

Kuląc się, skręciła za nim za róg budynku. Zatrzymali się przy drzwiach między tyłami pubu a sklepem narciarskim. Przytrzymał drzwi dla niej i Buddy’ego. Zamiast eleganckiego holu był tam korytarzyk, w którym ledwie mieściły się schody i skrzynki pocztowe.

Kiedy tylko Alec wszedł za nią, przycisnął ją do ściany. Przywarł ustami do jej warg. Najpierw pojawiło się zaskoczenie, a potem przyprawiające o zawrót głowy podniecenie, bo wreszcie mogła go pocałować bez świadków. Objęła go za szyję i powitała dziką grą ust i języka. Ich ciała przywarły do siebie: pierś do piersi, biodra do bioder. Poczuła na podbrzuszu jego erekcję i zapragnęła poczuć go jeszcze bliżej. Jego skóra na jej skórze.