Gdzieś nad nimi trzasnęły drzwi. Oderwali się od siebie, zerknęli w górę. Na szczęście nikt nie pojawił się na schodach. Buddy siedział w połowie drogi na górę z przechyloną głową, jakby pytał, dlaczego zostali na dole.

– Przepraszam. – Alec ze śmiechem oparł czoło o Christine. Oddychał ciężko. – Podniecałaś mnie tak bardzo od tak dawna, że ledwie mogę się powstrzymać. Spróbuję zwolnić.

– Nawet się nie waż. – Złapała go za przód kurtki i przysunęła do siebie nos w nos. – Jeśli w ciągu następnych dwóch sekund nie weźmiesz mnie do jakiegoś spokojnego miejsca, to przysięgam, że zerwę z ciebie ubranie tutaj.

Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

– Do mnie idzie się tędy.

Wziął ją za rękę i popędzili schodami do wąskiego korytarzyka. Przy pierwszych drzwiach po prawej sięgnął do kieszeni.

– Niech to! – Co?

– Zostawiłem gdzieś klucze.

– Co?! – Miała ochotę go zamordować. Jak mógł ją tak rozpalić, a potem powiedzieć, że nie mają gdzie iść, żeby coś w związku z tym zrobić.

– Nie szkodzi. – Uśmiechnął się, jakby czytał w jej myślach. Sięgnął ponad nią i wyjął klucz znad framugi. – Mam mnóstwo zapasowych.

Zaśmiała się z ulgą.

Otworzył i zapędził ją i psa do środka. Kiedy tylko zamknął drzwi, rzucili się do siebie z zachłannymi rękoma i wygłodniałymi ustami. Wyczuła, że Alec na oślep szuka włącznika światła, ale w końcu sobie darował. Dość światła sączyło się przez okno, żeby mogli się widzieć. Zrzucili kurtki, a potem swetry.

– Łóżko – wydusiła z siebie między pocałunkami.

– Tędy.

Nie odrywając ust od niej, szedł tyłem, prowadząc ją.

Szli przez pokój, zdejmując kolejne ubrania i potykając się o Bóg jeden wie co. Potem przeszli do butów, nadal się całując. Wpadli na stolik do kawy i coś spadło na podłogę. Prawie przekoziołkowali przez oparcie sofy obok. W końcu trafili do ciemniejszego pokoju, potknęli się o parę rzeczy walających na podłodze i wylądowali na niepościelonym łóżku – ci mężczyźni! Christine uśmiechnęła się szeroko, kiedy Alec wylądował na niej.

Nie mogąc się doczekać, żeby dotykać i być dotykaną, odwróciła go na plecy, usiadła na nim okrakiem, podczas gdy on zdejmował górę kombinezonu narciarskiego. Przesunęła palcami po jego umięśnionym torsie, napiętym brzuchu, rozkoszując się ciepłem jego skóry, ale chciała więcej.

– Poczekaj.

Pocałowała go szybko w usta, a potem zeszła z łóżka i w rekordowym tempie zdjęła z siebie wszystkie ciuchy. Wreszcie naga już miała wskoczyć z powrotem do łóżka, ale zdumiało ją to, co zobaczyła, i zamarła. W świetle sączącym się przez żaluzje dostrzegła, że on też zrzucił ubranie. Leżał pośrodku wymiętoszonej pościeli, opierając się na łokciu, z jedną nogą zgiętą.

– O Boże…

Zamrugała, widząc jego erekcję, która była imponująco proporcjonalna do wzrostu kochanka. Natychmiast poczuła jednocześnie niepewność i podniecenie. Spojrzała na twarz Aleca i dostrzegła błysk pożądania w jego oczach – wyraźnie podziwiał jej nagie ciało. Wyglądał tak, jakby chciał połknąć ją jednym zachłannym haustem. Potem spojrzał jej w oczy i wyciągnął rękę.

– Chodź tu.

Dreszcz przebiegł po plecach Christine, kiedy Alec wciągnął ją do łóżka, a potem przetoczył się na nią, całując głęboko. Jedną ręką przyciągnął jej udo, opierając je sobie o biodro. Rozkoszowała się grą mięśni jego pleców pod rękoma i jego erekcją przyciskającą się do jej brzucha. Odepchnęła go za ramiona, gdy pozycja przestała jej odpowiadać.

Przetoczył się na plecy, pociągając ją za sobą, aż znowu usiadła na nim. Z tej pozycji rozkoszowała się widokiem jego pięknego ciała, pieszcząc jego tors, wodząc dłońmi po zarysach mięśni, drażniąc brodawki piersi, aż stwardniały. Odgarnął jej włosy na plecy, żeby móc ją dotykać. Wygięła się w łuk, kiedy ujął jej piersi. Leciutko szczypiąc jej brodawki, uśmiechnął się, widząc żar w jej oczach.

– Czy to ta chwila, kiedy wyciągasz bicz i skórę i każesz mi prosić?

Zaśmiała się gardłowo, kiedy wyobraziła sobie taką scenę.

– Innym razem. Może. – Pochyliła się ku niemu i pocałowała go długo i mocno. Uniosła głowę i uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy. – Teraz mam co innego w głowie.

– Tak? – dopytywał się, a potem z westchnieniem po raz drugi mruknął „tak”, kiedy pocałunkami przesuwała się po jego piersi i brzuchu.

Jej włosy opadały jak jedwab na jego rozpaloną skórę, kiedy schodziła coraz niżej, drażniąc go językiem. O Boże, tak, pomyślał, gdy wzięła go w usta. Zanurzył dłonie w jej włosy i chłonął pieszczoty. Podniecenie narastało i przepływało przez jego ciało falami, kiedy całym sobą skupił się na niezwykłym doznaniu – Christine zaspokajała go. Jedna jego część chciała, żeby to trwało wiecznie, druga – żeby przetoczyć ją pod siebie i wejść w nią gwałtownie i poruszać się, aż ich ciała osiągną rozkosz.

Kiedy doprowadziła go prawie do końca, przeniósł ręce z jej włosów na pościel, chwycił mocno, próbując odzyskać kontrolę.

– Dość – wydyszał, widząc już kolorowe płatki przed oczami. Śmiejąc się, wypuściła go i zaczęła pocałunkami wędrować w górę, doprowadzając go językiem do szaleństwa. Poczuł, że coś mamrocze, trzymając usta przy jego brzuchu. „Co powiedziała? Prezerwatywa. Hm…? Myśl, człowieku!”.

– Szafka nocna. Górna szuflada.

Podniosła się, klęcząc i jedną ręką opierając się obok jego głowy, drugą sięgnęła do szuflady. W tej pozycji jej piersi wylądowały akurat przy jego ustach. Ujął je w dłonie i wykorzystał sytuację, ssąc jeden sutek, drugi drażniąc palcami. Jęknęła cicho, a on wyszczerzył zęby z zadowoleniem. Mruknął w proteście, gdy z powrotem usiadła na jego udach, odsuwając piersi. Ale widok sporo mu wynagradzał. Miała niewiarygodne ciało, wysportowane, napięte, o gładkiej kremowej skórze. Patrzył jak zahipnotyzowany, kiedy rozrywała plastikowe opakowanie, a potem bardzo powoli założyła mu prezerwatywę. Wywrócił oczami, czując jej palce na uwrażliwionej skórze.

– Pasuje – powiedziała zaskoczona, nim rzuciła mu niegrzeczne i pełne zachwytu spojrzenie. – Martwiłam się, że nie jest dość długa.

Powiedziała to w taki sposób i patrząc tak lubieżnie, że mięśnie jego pachwin drgnęły.

– O Boże – jęknął. – Jeśli chcesz, żebym za wcześnie skończył, to jesteś na dobrej drodze.

Pochyliła się ku niemu, chwyciła ustami jego dolną wargę, pociągnęła leciutko, a potem puściła powoli.

– Jeśli tak się stanie, znajdę sposób, żebyś to odpokutował.

Przytrzymując jej głowę, pocałował ją i spojrzał w oczy.

– Co powiesz, jeśli obiecam przez godzinę czcić twoje ciało w taki sposób, jaki zechcesz, żeby ci to wynagrodzić?

– Może być. – Uśmiechnęła się.

Kiedy poczuł jej ciepło, zaczął zamykać oczy, ale zmusił się do ich otworzenia. Nie chciał przegapić tego widoku: twarzy Christine, kiedy będzie się w niej powoli zanurzał, kiedy będzie go brała w siebie centymetr po centymetrze. Zmarszczyła lekko brwi i zatrzymała się. O Boże, była taka ściśnięta. Ogarnęła go panika. Nie chciał jej skrzywdzić, a w tej pozycji wchodził głęboko. Ale dawał jej kontrolę, na której najwidoczniej jej zależało. Uniosła się i opadła znowu, za każdym razem biorąc go coraz bardziej.

Alec, obawiając się, że umrze, jeśli Christine nie weźmie go całego, sięgnął dłonią, żeby ją popieścić kciukiem – w końcu miała go całkiem w sobie, w całej krasie. Odchyliła głowę i jęknęła, jakby właśnie przełknęła wyjątkowy smakołyk. Patrzył na nią zachwycony widokiem – nie tylko jej fizycznym pięknem, ale nieskrępowaną seksualnością. Nie krygowała się, była pełna zapału do zabawy. Wszystko w niej go pociągało, sprawiało, że jej pragnął.

Coś w nim wskoczyło na właściwie miejsce, jakby klucz wykonał ostatni obrót w zamku. To się działo od ich pierwszego spotkania. Kiedy znowu pochyliła głowę do przodu, otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego, wiedział, zrozumiał to błyskawicznie. W jednej chwili stało się to całkiem jasne – zakochał się.

To było to. To była ona. Znalazł kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia.

Wstrząśnięty tą myślą zamarł, podczas gdy ona się poruszała. Jego myśli rozpierzchły się, ale ciało wiedziało, co się dzieje. Stwardniał jeszcze bardziej, kiedy prowadziła ich oboje ku rozkoszy. Radość wypełniła jego umyśl, gdy ciało było bliskie wybuchu.

– Wyglądasz na bardzo szczęśliwego – powiedziała, co sprawiło, że jeszcze szerzej się uśmiechnął.

– Mmm – zamruczał, zastanawiając się, jak by zareagowała, gdyby jej powiedział. – Chodź tu – rzucił zamiast wyznania.

Posłusznie pochyliła się, aby go pocałować. Wsunął ręce w jej włosy, trzymając jej głowę, gdy go całowała, wlewając w nią każdą drobinę tego szalonego czucia, które go wypełniało, zamieniając je w pieszczoty warg i języka. Serce biło mu jak szalone, kiedy przyspieszyła i wygięła się w łuk, łapiąc oddech. Przesunął ręce na tył jej pleców, pieszcząc i zachęcając. Kiedy zaczęła dochodzić, mocno ścisnął jej pośladki. Jej westchnienie rozkoszy sprawiło, że on też doszedł. Wyrywając się z dziwnego paraliżu, zgiął się w przód, wbijając się coraz głębiej, a wstrząsające wyzwolenie było potężniejsze od wszystkiego, czego kiedykolwiek doświadczył.

Kiedy zebrał myśli, zorientował się, że Christine leży na jego piersi, ciężko oddychając. Walcząc, żeby zwolnić oddech i bicie serca, objął ją i na chwilę odpłynął. Potem pocałował ją w skroń, mokrą na granicy włosów. „No więc – pomyślał, ćwicząc w myślach słowa, kiedy głaskał ją po plecach – co myślisz o wyjściu za mnie?”.

Szarpnął się nagle zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę, że nie pomyślał tych słów. Wypowiedział je na głos!

Wstrzymując oddech, czekał na jej reakcję. Podniosła głowę i spojrzała na niego przerażona.

– To jest – wzruszył ramionami tak od niechcenia, jak tylko może to zrobić człowiek, który właśnie dostał ataku serca – o ile nie masz innych planów na następne dni.

Wybuchnęła śmiechem i objęła go mocno.