– To w tobie lubię. Naprawdę czasem jesteś szalony. Ale nie strasz mnie tak. Przez chwilę myślałam, że mówisz poważnie.

„Bo mówiłem!” – pomyślał mocno zszokowany, ale tym razem zachował to dla siebie. Dobry Boże, chciał się z nią ożenić! Naprawdę zwariował. Kobieta taka jak Christine Ashton nigdy by nie wyszła za kogoś takiego jak on.

Ale właściwie czemu nie? Oboje zgodzili się, że pieniądze i status społeczny nie są istotne. I idealnie do siebie pasowali!


– Masz tatuaż?

– Hm? – Christine podniosła się na tyle, żeby zerknąć przez ramię.

Alec stał w progu sypialni całkiem nagi, trzymając szklankę wody, którą zaoferował się jej przynieść. Patrzył na jej pupę z takim niedowierzaniem, że aż się zaczęła śmiać.

– Ach. Widzę, że zauważyłeś moje alter ego. Podoba ci się?

– Niech się przyjrzę z bliska.

Podszedł, postawił szklankę na nocnej szafce i włączył lampkę. Wszedł na łóżko i usiadł okrakiem na jej nogach. Uniosła się na łokciach i patrzyła przez ramię, jak przechylił głowę i przyglądał się seksownej diablicy w czerwonym gorsecie z dziką falą blond włosów. Miała maleńkie różki, smocze skrzydła, długi ogon i bardzo zwodniczy uśmiech.

Alec pokiwał głową.

– W końcu wiem, jak ma na imię.

– Imię? – Zmarszczyła brwi.

– Christine, Chris i Christi. Christine to córka doktora Ashtona. Chris to normalna kobieta, z którą lubię spędzać czas. A to – spojrzał na tatuaż – niegrzeczna Christi.

– Może – wyszczerzyła zęby.

– Podoba mi się. – Tak?

– Yhm. – Pocałował tatuaż, a potem przesunął się tak, żeby plecami oprzeć się o wezgłowie. – Od jak dawna ją masz?

– Od college’u.

Dobrze się czuła ze swoją nagością. Też usiadła przy wezgłowiu i napiła się wody.

– Moja przyjaciółka Amy naprawdę chciała mieć tatuaż, ale nie miała dość odwagi. Poza tym nie wiedziała, gdzie iść, a sama myśl o igłach i infekcji ją przerażała. Więc zgodziłam się ją zaprowadzić, wesprzeć moralnie i upewnić się, że salon jest czysty. Kiedy tam trafiłyśmy, zobaczyłam rysunek diablicy na ścianie i pod wpływem impulsu stwierdziłam, że chcę ją mieć.

– No pewnie. Wygląda całkiem jak ty.

– Artysta tak to zrobił.

– Żałowałaś kiedyś?

Zgiął nogę i objął kolano ramieniem. Wyglądał tak seksownie i niedbale w świetle lampki.

– Nigdy. Pocałowała go szybko.

– To dość poważna decyzja, a podjęłaś ją w jednej chwili.

– Właściwie to uważam, że najlepsze decyzje podjęłam pod wpływem impulsu.

– U mnie jest tak samo.

Rzucił jej badawcze spojrzenie, które sprawiło, że zastanowiła się, o czym myśli. Potem odwrócił wzrok i zaczął bawić się jej włosami.

– Jaki tatuaż zrobiła sobie twoja przyjaciółka?

– Motyla. Dokładnie w tym samym miejscu co ja mam diablicę, więc to bliźniaki. – Uśmiechnęła się, przypominając sobie zachwyt Amy, że obie okazały się równie bezwstydne. – Próbowałyśmy namówić Maddy i Jane, ale Maddy powiedziała, że nigdy nie zdołałaby zdecydować się, co wybrać, więc lepiej w ogóle nie wybierać. Poza tym jest fantastyczną artystką. Nie sądzę, aby była szczęśliwa, mając cudze dzieło sztuki na swoim ciele.

– A Jane?

– O tak, jasne – parsknęła Christine. – Panna Idealna zrobiłaby sobie tatuaż!

– Panna Idealna? – Zdziwił się, słysząc ton jej głosu.

– Yhm. To zabrzmiało zjadliwiej, niż chciałam. – Upiła łyk zimnej wody i odstawiła szklankę. – Lubiłam Jane w college’u. Naprawdę. Chciałam tylko, żeby trochę wyluzowała i przestała się tak martwić, co inni sobie pomyślą. To smutne, kiedy lęk przed potknięciem się na oczach innych kontroluje twoje zachowanie.

– Wydaje się taka pewna siebie w telewizji. Chcesz powiedzieć, że na co dzień taka nie jest?

– Niestety nie. Ale reszta jej wizerunku jest prawdziwa. Naprawdę przejmuje się innymi, więc jest doskonałym doradcą. Po prostu bardzo ostro traktuje siebie. To sprawia, że zastanawiam się nad podtytułem jej książki: Dziesięć kroków na drodze do niewiarygodnego szczęścia. W części „Jak wieść idealne życie” chodzi rzecz jasna o to, żeby to życie było idealne dla ciebie, ale niewiarygodne szczęście? Daj spokój! Znasz kogoś niewiarygodnie szczęśliwego?

– Właściwie w tej chwili to ja jestem niewiarygodnie szczęśliwy. – Pochylił się i pocałował ją szybko. – A ty?

– Jest mi cholernie dobrze. – Uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy.

– Miło mi to słyszeć.

Czując, że prawie jej się kręci w głowie, rozejrzała się po pokoju, zauważając go wreszcie, skoro było zapalone światło. Na dolnej części ścian wisiały wszędzie półki, na których leżały najróżniejsze rzeczy, począwszy od ubrań i butów, poprzez torby sportowe i plecaki, skończywszy na sprzęcie medycznym i książkach. Ponad półkami, na wbitych w ścianę hakach wisiało jeszcze więcej rzeczy. Na jednej ze ścian kłębiły się kolorowe zwoje lin i inny sprzęt wspinaczkowy.

– Masz dość, hmm, interesujący wystrój.

Rozejrzał się, najwyraźniej nie dostrzegając niczego niezwykłego.

– To mój system organizacji. Trzymam wszystko na wierzchu, więc niczego nie zgubię. To jest problem z takimi rzeczami jak portfele i klucze: nie widzisz ich, więc zakładasz, że masz je w kieszeni. Dopóki nie sięgniesz tam i nie odkryjesz, że ich nie ma.

– A ja myślałam już, że lubisz zabawę z wiązaniem.

– Ach, sprzęt wspinaczkowy. – Zerknął na ścianę. – Wspinałaś się kiedyś?

– Z moim lękiem wysokości? W życiu!

– Pokażę ci, jak to działa.

– Teraz? – Wyrwało jej się, kiedy ściągnął ją z łóżka. – Najwyraźniej teraz…

Pokazał jej wiele różnych gadżetów i urządzeń, nawet wpiął ją w uprząż i zapiął ją z przodu w kroku – to było naprawdę dość dziwne uczucie, bo Christine stała całkiem naga.

– Rety – powiedziała, patrząc na linę, którą trzymał. – To już czysta perwersja.

Spojrzał najpierw na linę, potem na nią. Uniósł brew.

– Masz rację.

Nim się zorientowała, co jest grane, zawiązał jej linę na nadgarstkach. Uprząż opadła na podłogę z brzękiem. – Alec!

– Ha! Teraz cię mam!

Pisnęła, kiedy przełożył ją przez ramię i rzucił na łóżko.

– Co robisz?!

Uniósł jej ręce nad głowę i przytwierdził linę do wezgłowia. Dziwny dreszczyk przepłynął jej przez ciało, gdy pociągnęła za linę i zorientowała się, że została przywiązana.

– Alec, to nie jest zabawne. Puść mnie.

– A co, jeśli odmówię?

Miał szelmowski błysk w oczach. Serce zabiło jej mocniej. Mimo szerokiego uśmiechu wyglądał, jakby naprawdę zamierzał wziąć ją siłą. Na samą myśl ogarnęło ją zwierzęce podniecenie. Położył palce na jej brodzie i zaczął przesuwać powoli przez szyję do piersi.

– Teraz moja kolej wziąć cię tak, jak chcę. – Alec…

Zaczęła szybciej oddychać, gdy sutki jej stwardniały. Pragnienie ogarnęło ją z szokującą prędkością. Tak bardzo chciała, żeby jej dotykał, jak tylko zechciał.

– Sama nie wiem…

– Ale ja wiem. Tobie dam się zabawić później. Zmiana ról jest sprawiedliwa.

– Ja cię nie wiązałam! – Pociągnęła za linę, ale trzymała mocno.

– Ale i tak czuję się zobligowany do rewanżu.

Usiadł między jej nogami, rozsunął uda i zaczął całować jej brzuch, przesuwając się w dół. Serce biło jej jak szalone, kiedy widziała, jak wędruje powoli. Jego usta pieściły skórę tuż poniżej pępka, a zaraz potem poczuła jego język. Wsunął ręce pod jej pośladki i uniósł lekko biodra, żeby łatwiej sięgnąć. Z udami szeroko rozsuniętymi i trzymanymi przez niego oraz ze związanymi rękoma czuła się całkiem bezbronna.

Nigdy w życiu nie zaufała nikomu do tego stopnia. Bezradność rozpalała ją i przerażała, co podniecało ją jeszcze bardziej.

– Alec, nie… Rozwiąż mnie.

– Jeśli naprawdę nie chcesz, całkiem serio, to przestanę. Spojrzała na niego, ledwie łapiąc oddech, z sercem walącym i ciałem błagającym o erotyczną przygodę.

– Po prostu… nigdy tego nie robiłam.

– To nie brzmi jak „nie”.

Uśmiechnął się i pochylił, by ją pocałować.

– O Boże!

Wygięła plecy i zamknęła oczy, gdy doprowadził ją do krzyku. Kiedy prawie już majaczyła z rozkoszy, obrócił ją na kolana. Chciała zaprotestować, ale dech jej zaparło, gdy wszedł w nią jednym uderzeniem. Potem zatraciła się w przyjemności.

Kiedy skończył, leżała wycieńczona, bezwładna i gapiła się w sufit.

– Nie wierzę, że zmusiłeś mnie do krzyku.

– Trzy razy. – Rozwiązał ją. Zmarszczył brwi, widząc czerwone ślady na nadgarstkach. – Nic ci nie jest? Nie zraniłem cię, prawda?

– Nawet jeśli, to warto było – odparła nadal odurzona. – A ja za bardzo oszalałam, żeby cokolwiek zauważyć. Boże! Kto by pomyślał, że spodoba mi się wiązanie?

– Hm. – Przyjrzał się jej twarzy. – Mam taką teorię, że kobiety, które lubią kontrolować, lubią też tracić kontrolę.

Przyjrzała mu się.

– Robiłeś to już wcześniej?

– Nigdy nie zdradzam takich sekretów. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

– A pomyśleć, że jak cię pierwszy raz zobaczyłam, wzięłam cię za chłopca z chóru kościelnego.

– Aha, wielu ludzi nabrało się na tę twarz. – Ugniótł poduszkę pod głową. – To działało naprawdę dobrze, gdy chodziłem do szkoły. „Nie, panie Truant, to nie mnie widział pan wczoraj na wagarach. Siedziałem w domu chory”. – Zakasłał trzy razy.

– Jesteś okropny.

– Nie słyszałem, żebyś narzekała minutę temu. Co właściwie mówiłaś? „Tak, och, tak, Boże, tak!”.

– Przestań! – Szturchnęła go w ramię, ale śmiech sprawił, że słowa nie zabrzmiały groźnie. – Masz jeszcze jakieś inne perwersyjne pomysły?

– Och, skarbie, całe mnóstwo.

– Na przykład? – zainteresowała się.

– Ostatni? Zrobić to na wyciągu.

– Chyba sobie żartujesz!

– No wiesz, to przez patrzenie ci w oczy… – Przesunął palcem po jej szczęce.

– Myślałeś wtedy o seksie?

– Tak, pani doktor, jestem facetem. Zawsze myślę o seksie. Ej, ale może to pomogłoby ci przezwyciężyć lęk wysokości? Spróbujemy jutro? Zostaw rodzinę i spędź ten dzień ze mną. Albo jeszcze lepiej: noc też.