– Wiesz, że nie mogę. A właśnie, która to godzina? – Obróciła zegarek na nocnym stoliku. – Rety! Muszę wracać.
– Nie, zostań. – Złapał ją za rękę, gdy zaczęła wstawać.
– Nie mogę. Co by rodzina pomyślała?
– Kogo to obchodzi? Jesteś dorosła.
– Nie, serio. – Poszukała ubrania. – Muszę wracać do domu.
– Och, no dobrze. – Westchnął ciężko i usiadł. – Odprowadzę cię.
– Nie musisz. Skrzywił się.
– Dobra, wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Niewiele dobrego można powiedzieć o mojej rodzinie, ale jeśli idzie o maniery, my, Hunterowie, nigdy się nie wykręcamy. Odprowadzam cię. Przytrzymuję ci drzwi. Odsuwam krzesło. Jasne?
Uśmiechnęła się szeroko.
– Mogę być politycznie niepoprawna i powiedzieć, że mi się to podoba?
– Możesz.
Kiedy się ubrali, stawili czoło mrozowi i pospiesznie przeszli przez miasteczko. W holu u rodziców Alec objął ją i pocałował.
– Zobaczymy się jutro?
– To zależy. – Trzymając go, uśmiechnęła się. – Co ci chodzi po głowie?
– A na co masz ochotę? – zapytał znacząco. Nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Najwyraźniej na mnóstwo rzeczy.
– A co powiesz na to? Muszę wziąć skuter śnieżny i sprawdzić jedną z naszych chat na uboczu szlaków. Pojedziesz ze mną?
– Na skuterze?
– Bez żadnych głupich numerów w stylu Paula i Teda. Weźmiemy trochę jedzenia, rozpalimy ogień i pobawimy się w odciętych przez śnieg pionierów. Wiesz, będziemy udawać, że dorwała nas zamieć, wpełzniemy pod koce i podzielimy się ciepłem naszych ciał.
– Och, czekaj. – Wpadła na lepszy pomysł. – Możemy zabawić się w samotną wdowę, która znajduje rannego wędrowca samego w górach?
– A czy obudzę się w twoim łóżku, gdzie oboje będziemy nadzy, bo spróbujesz mnie rozgrzać?
– Zdecydowanie.
– Wchodzę w to.
– Dobra. – Drzwi windy otworzyły się. – Teraz muszę iść. Naprawdę.
– Poczekaj.
Przytrzymując jedną ręką drzwi windy, przesunął się tak, jakby chciał jej zetrzeć coś z nosa.
– Co takiego? – Zamarła, zastanawiając się, o co chodzi. Zamiast delikatnie zetrzeć palcem, potarł jej twarz ręką w rękawiczce, a potem znowu jej się przyjrzał.
– Nie, to na nic.
Prychnęła i pokręciła głową, a potem Spiorunowała go wzrokiem.
– Po co to? Wyszczerzył zęby.
– Próbowałem zetrzeć ci z twarzy ten wyraz mówiący „O rety, przed chwilą się kochałam”.
Skrzywiła się, a potem cmoknęła go szybko. – Wiesz co, lepiej się już nie odzywaj.
Drzwi windy zamknęły się, a on dalej stał i szczerzył zęby jak głupek.
Później tego wieczoru, kiedy reszta rodziny poszła spać, Christine włączyła laptopa, żeby napisać do Maddy i Amy.
Temat: Zakochałam się!
Wiadomość: Nie jest to miłość przez wielkie „M”, ale Alec Hunter jest taki zabawny!
Zdążyła wczoraj napisać im, że zdecydowanie ma pracę, więc teraz zamierzała im opisać ich pierwszą dziką randkę.
ROZDZIAŁ 14
Zawsze miej plan awaryjny.
Jak wieść idealne życie
Ej, Hunter, gdzie Chris? – zapytał niemal tydzień później Jeff, kiedy stał w zatoczce dla wozów przy remizie. – Myślałem, że nam pomoże.
– Bo pomoże – uspokoił go Alec, chociaż przez ostatnie pół godziny zadawał sobie to samo pytanie.
Kilku ochotników razem z żonami i dziećmi pojawiło się dziś rano, żeby udekorować jego wóz na paradę z okazji Święta Zimy. Od czasu akcji przy lawinie Chris stała się częścią ekipy, spotykała się z nimi w pubie, planowała ich występ na paradzie. Ochotnicy powitali ją w paczce i traktowali jak resztę – drocząc się po kumpelsku.
– Pewnie nadal załatwia sprawy na ostatnią chwilę. Twoja żona dała jej całą listę.
– Mam nadzieję, że załatwi perukę – zaśmiał się Brian, kiedy z Kreigerem ustawiali na pace coś, co miało udawać maszt łodzi. – Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć porucznika z długimi lokami.
– Uważaj, szczeniaku – ostrzegł go Kreiger. – Jeszcze niczego nie obiecałem.
– Stary, musisz to zrobić – Brian przekrzykiwał uderzenia młotków i wycie piły. – Mamy znakomity pomysł na paradę. Wszystkich załatwimy, takiego wejścia nikt nie będzie miał.
– Zdecydowanie – zgodził się Alec, niosąc z Jeffem na przód wozu kadłub statku, który ekipa właśnie skończyła robić.
Ratownicy górscy byli pewni, że przebiją resztę w niekończącej się wojnie o upragniony tytuł Najlepszego Kostiumu nadawany przez Izbę Handlową oraz przywilej przechwalania się przez cały nadchodzący rok.
– Pobijemy strażaków na łeb. – Jeff parsknął śmiechem, patrząc na podwórze, gdzie konkurencja przemieniała wóz strażacki, nazywany pieszczotliwie Wielkim Czerwońcem, w wielkie sanie Świętego Mikołaja.
– Sanie Mikołaja – prychnął Brian. – To się nazywa zero oryginalności. Dobra, mają dziesięć razy większy wóz, mają głośniejszą syrenę i więcej świateł. Zgadza się: co roku dostają więcej oklasków. Ale tym razem po naszej stronie jest wyobraźnia.
– Masz rację, młody – zgodził się z nim Jeff, gdy z Alekiem mocowali kadłub do orurowania. – Dzięki dziewczynie Aleca.
Alec uśmiechnął się z dumą, przypominając sobie dzień, kiedy ustalili motyw. Zainspirowana jego przezwiskiem Christine zaproponowała Boże Narodzenie w Nibylandii. Ekipie spodobał się ten pomysł i natychmiast rzucili się do pracy. A teraz mieli raptem ostatnie chwile na przygotowania, a ona się nie zjawiała.
Podczas gdy inni wychwalali ich statek, przekrzykując hałasy, Alec znowu zastanawiał się nad pytaniem, które męczyło go nieustannie przez ostatnich kilka dni: jak namówić ją na przeprowadzkę do Kolorado. Po tym, jak bezmyślnie wyskoczył z propozycją małżeństwa, za bardzo się denerwował, żeby porozmawiać z nią o nieco mniej trudnej rzeczy, jaką byłaby przeprowadzka. Został tylko tydzień, nim Chris wyjedzie do Teksasu.
Powinien od razu o tym porozmawiać, żeby miała czas na przemyślenie sprawy? Czy raczej zaczekać i zapytać ją nagle, w romantycznych okolicznościach, kiedy już skończy się jej pobyt w Silver Mountain? Skąd miał wiedzieć? Nigdy nie zależało mu na kobiecie na tyle mocno, żeby aż tak bardzo bać się rozmowy. Już sama myśl o możliwej odmowie sprawiała, że żołądek mu się zaciskał. A jeśli znowu go wyśmieje i uzna, że to żart? Znał ją raptem dwa tygodnie. Jak ma ją przekonać, że mówi poważnie?
Potrzebował rady. Zerknął na Jeffa. Obaj kucali poza zasięgiem słuchu pozostałych. Odchrząknął.
– Hm, słuchaj, Jeff, jesteś żonaty. Mogę cię o coś zapytać?
– O ile to pytanie nie dotyczy kobiet.
– Sęk w tym, że dotyczy.
– Czekaj, muszę tego posłuchać. – Kreiger oparł ręce o dach wozu, patrząc na nich z góry. – Mężczyźni udzielający sobie rad w sprawach kobiet to zawsze zabawne. Prowadził ślepy kulawego.
Alec spiorunował go wzrokiem.
– Dobra, Kreiger, skoro jesteś taki mądry, to może ty mi pomożesz.
– Wątpię, ale strzelaj, chłopie. Hunter wziął oddech, żeby się uspokoić.
– Po pierwsze powinienem wspomnieć, że myślę o Chris całkiem poważnie…
– Rety! – Porucznik udał szok. – Żaden z nas by na to nie wpadł. Ej, chłopaki! – Odwrócił się do ekipy budującej na pace wyspę. – Nowina! Świeżutka! Hunter ma oko na panią doktor.
Skwitowano to wybuchem śmiechu.
– Możesz przyhamować?! – Alec zerknął przez ramię, żeby się upewnić, że Christine właśnie nie weszła.
– Więc co chcesz wiedzieć?
Jeff przesunął się, żeby zrobić trochę miejsca czteroletniej córeczce. Colleen niewiele im pomagała, ale była taka kochana, plącząc się wszystkim pod nogami.
– Dobrze, tatusiu? – zapytała z dziecięcą troską, gdy skręcała drut.
– Tak, skarbie – Jeff się rozpromienił.
– No więc rzecz w tym… – Alec szukał właściwych słów, aby powiedzieć, jaki ma dylemat. – Chcę namówić Chris, żeby się tu przeprowadziła, ale za każdym razem, kiedy zaczynam temat, mam kompletną pustkę w głowie i zlewa mnie zimny pot.
– Znam to uczucie. – Jeff zapatrzył się w dal, gdy powróciło do niego wspomnienie.
– Więc…? – Alec zmusił się do mówienia. – Jak sobie z tym radzisz? No wiesz, kiedy chcesz poprosić kobietę o coś naprawdę… ważnego?
Nad dachem wozu pojawiła się ruda głowa Briana. Przyłączył się do Kreigera i teraz obaj gapili się na nich.
– Chcesz poprosić doktorkę o rękę? Najpierw Will, teraz ty? Masowa dezercja.
– Nie, rety – skłamał Alec. – Znam ją raptem dwa tygodnie. Nie zamierzam się oświadczać. Chcę tylko, żeby tu zamieszkała.
– Czasem wystarczają dwa tygodnie. Prawda, Linda?
– Co takiego? – głos żony dobiegł z przyczepy.
„Super – pomyślał Alec. – Powiedz wszystkim o tej rozmowie”. Jeff powtórzył głośniej:
– Ile czasu potrzebowaliśmy, żeby wiedzieć, że to coś poważnego?
– Niech pomyślę. Poczułam pożądanie, kiedy pojawiłeś się w biurze, żeby naprawić mi sypiący się twardy dysk. Ale to nie była miłość, dopóki rzeczywiście go nie uratowałeś.
Dochodząc do wniosku, że rada kobiety to nie najgłupszy pomysł, Alec przesunął się tak, żeby widzieć żonę Jeffa.
– Mówimy poważnie, Linda.
– Ja też. – Wzruszyła ramionami, mnąc celofan, który miał udawać wodę. – Mężczyźni myślą, że kobiecie imponuje tylko twardziel. Ale zaufaj mi, kiedy pada mi dysk, chcę faceta, który mnie z powrotem nakręci. Fakt, że Jeff to komputerowy maniak z ciałem wspinacza, nie przeszkadzał.
Jeff przysunął się do Aleca i poruszył brwiami.
– To też pomaga w „nakręcaniu”.
– Co takiego? – Linda zmrużyła oczy, patrząc w stronę męża.
– Nic! – odparł z miną niewiniątka Jeff. Alec wstał.
– Wiecie co? To wszystko bardzo ciekawe, ale w niczym mi nie pomogło. Ktoś ma pomysł, jak przekonać Chris, żeby tu zamieszkała?
Kilka osób coś zaproponowało, począwszy od powiedzenia jej o tym na stoku, ponieważ Chris lubi narty, skończywszy na sugestii Briana, żeby Alec zafundował jej rewelacyjny seks, a potem poprosił. Rudzielec zarobił za to po głowie od Kreigera, który przypomniał mu, że tu są też dzieci.
"Po Prostu Idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Po Prostu Idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Po Prostu Idealnie" друзьям в соцсетях.