– Przyjechałem do Breckenridge na szkolną wycieczkę narciarską, kiedy jeszcze byłem w liceum. Pokochałem góry od pierwszego wejrzenia, zanim jeszcze przypiąłem pierwsze pożyczone narty i zjechałem. W Elgin nic mnie nie trzymało, więc zaraz po ukończeniu szkoły spakowałem rzeczy do plecaka i ruszyłem tutaj. Nigdy więcej tam nie wróciłem.
– Nie masz rodziny w Elgin? Zaśmiał się.
– Nie jestem pewien. Spojrzała na niego zaskoczona.
– Co masz na myśli?
– Mam taką teorię, że bocian przypadkowo zrzucił mnie, przelatując nad przyczepą pełną wariatów. Oczywiście ta teoria byłaby wiarygodniejsza, gdybyśmy nie byli tak podobni do siebie. Poza wyglądem nic mnie nie łączy z rodziną. Za każdym razem, gdy do nich dzwonię, żeby dowiedzieć się, co u nich, przypominają mi, jak bardzo do nich nie pasuję.
– Znam to uczucie – powiedziała bez zastanowienia, a potem zmarszczyła brwi, gdy dotarły do niej własne słowa.
Dlaczego to powiedziała? Wiele ją łączyło z ojcem i bratem. W końcu wszyscy troje byli lekarzami, prawda?
– Ej! – rzekł wesoło. – Może to był ten sam bocian i ciebie też podrzucił do niewłaściwego domu.
– Może – zachichotała.
– Widzisz? A założę się, że uważałaś, że nic nas nie łączy, zwłaszcza że ty pochodzisz z bogatej rodziny, a ja zdecydowanie nie.
– To mnie obraża. – Zatrzymała się i spojrzała na niego. – Naprawdę myślisz, że nie chcę się z tobą umówić z powodu pieniędzy?
– Nie wiem. – Pierwszy raz był całkiem poważny. – Ty mi powiedz.
– Przede wszystkim pieniądze nie mają dla mnie znaczenia i nic nie mówią o człowieku. To, jaki jest, jakimi zasadami się kieruje i jakie ma przekonania, to właśnie się liczy.
Znowu się uśmiechnął, powoli i uwodzicielsko.
– Wobec tego powiedziałbym, że łączy nas coś jeszcze, bo mamy podobne przekonania.
Jej serce znowu zaczęło mięknąć, jak zawsze, gdy patrzył na nią w ten sposób. Cholera, zapomniała wymienić odpowiedzialność jako jedną z ważnych rzeczy. Najdłużej w związku była z magistrem literatury angielskiej, który z pisania doktoratu zrobił zadanie na resztę życia. O ile wiedziała, nadal nie skończył pisać ani doktoratu, ani powieści, o której ciągle mówił. Ta wpadka nauczyła ją, że ludzie miewają wielkie pomysły, ale są zbyt leniwi, by je realizować.
Zagotowało się w niej na to wspomnienie. Deptakiem doszli właśnie do głównego placu. Dźwięki kolędy płynące z głośników przyciągnęły jej uwagę do lodowiska. Grupka dzieci jeżdżących przy dźwiękach Jingle Bell Rock stanowiła tak malowniczy widok, że jej gniew zniknął.
Patrzyła, jak dwóch chłopców ściga się między wolniejszymi łyżwiarzami, naśmiewając się z siebie tak, jak tylko mali chłopcy potrafią. Starsza dziewczynka w trykocie ze spódniczką zrobiła piruet i zgrabnie wylądowała na jednej nodze.
– Ej, Alec! – Młoda kobieta z dziewczynką na biodrze pomachała do niego z brzegu lodowiska.
– Cześć, Linda. – Odmachał jej. – Zamierzasz w tym roku nauczyć Colleen jeździć na łyżwach?
Kobieta zaśmiała się, podczas gdy jej córeczka przyglądała się łyżwiarzom z powagą.
– Ciągle nie możemy się zdecydować.
– Twoja znajoma? – zagadnęła go Christine, gdy ruszyli dalej.
– Linda jest żoną jednego z chłopaków – odparł, najwyraźniej myśląc o grupie kumpli, z którymi codziennie spotykał się wieczorami w pubie.
Christine zerknęła przez ramię na ładną młodą kobietę z dziewczynką. Linda nie wyglądała na taką, która zgodziłaby się na męża obiboka. Kolejna mądra kobieta, która podjęła głupią decyzję?
– A skoro mowa o rzeczach, które tu można robić, a w Teksasie nie… – zaczął Alec, kiedy zauważył, że Christine zerka w stronę lodowiska. – Kiedy ostatni raz jeździłaś na łyżwach?
– Mamy lodowiska w Teksasie.
– Takiego jak to na pewno nie. Potrafisz jeździć?
– Trochę. – Parsknęła śmiechem. – A przynajmniej kiedyś potrafiłam. Teraz pewnie padłabym na twarz przy pierwszej próbie.
– Chcesz sprawdzić? Możemy podrzucić twoje rzeczy do domu, a potem wrócić i spróbować. O ile nie masz nic przeciwko jeżdżeniu z krasnalami, co moim zdaniem jest tylko zabawniejsze.
Jej serce ścisnęło się tęsknie, kiedy obejrzała się przez ramię. Jazda na łyżwach z dzieciakami zapowiadała się kapitalnie. Zwłaszcza że dzieci były jej ukrytą słabością. Nie budziły w niej instynktu macierzyńskiego jak w Amy, lecz sprawiały, że sama chciała być znowu dzieckiem. Tylko tym razem prawdziwym – dzieckiem, które może się pobrudzić i nie wysłuchiwać potem kazania, które może głośno puszczać muzykę, urządzać piżama party i jeść niezdrowe rzeczy.
Niech to, skąd Alec wiedział, czym ją kusić?
– Ja… – Z trudem powstrzymała się przed powiedzeniem „tak”. – Nie mogę.
– Daj spokój, jeśli zapomniałaś, nauczę cię.
Wyobraziła sobie, jak Alec trzyma ją za ręce i ciągnie po lodowisku, łapie i przytula, gdy zaczyna tracić równowagę, oboje śmieją się niezbyt mądrze. Serce zakwiliło w niej głośniej.
– Naprawdę nie mogę.
– Dobra, odpuśćmy sobie lodowisko i przegryźmy coś. Po nartach musisz coś zjeść.
– Myślałam, że masz coś do załatwienia.
Rzucił jej spojrzenie pod tytułem „nie wygłupiaj się”.
– Yhm, miałem cię odprowadzić do domu. Co powiesz na nachos?
– Z przyjemnością, ale mam coś do zrobienia.
– Niech zgadnę. – Uśmiechnął się krzywo. – Umyć głowę? Skrzywiła się z irytacją, która wkradła się też do jej głosu:
– O tej porze zawsze piszę e – maile do przyjaciółek.
– To dopiero oryginalny pomysł!
W śmiechu zabrakło typowego dla niego humoru.
– To jakiś problem?
Doszli do budynku, w którym znajdowało się mieszkanie rodziców. Wejście wciśnięte było między sklep z pamiątkami i restaurację; prowadziło do niewielkiego holu. Oboje otrzepali śnieg z butów.
– Pewnie nie powinienem tego mówić, ale czy kobiety nie słyszały o słowie „nie”? – zapytał, gdy nacisnęła guzik windy. – Naprawdę świetnie działa. Widzisz, ja mówię „spotkaj się ze mną”, ty mówisz „nie” i koniec rozmowy. Nie mam powodu, żeby pytać raz jeszcze.
Drzwi się otworzyły i weszli do windy. Nacisnęła guzik pierwszego piętra, a Alec dalej mówił.
– Kiedy kobieta mówi „nie mogę, bo muszę” i tu wpisz dowolne, mężczyzna pyta dalej, czasem dla czystej zabawy, żeby zobaczyć, ile babć kobieta zabije, nim w końcu przyzna, że nie jest zainteresowana. Co zresztą nie ma miejsca w twoim przypadku.
Kiedy stał tak blisko, z łatwością ujął jej podbródek.
Ogarnęła ją jednocześnie panika i podniecenie pod wpływem tego nieoczekiwanego dotyku. Spróbuje ją pocałować? Czy go powstrzyma? Zaparło jej dech, gdy popatrzyła mu w oczy.
Jego spojrzenie było ciepłe.
– Powinnaś powiedzieć: „Alec, z przyjemnością spędzę z tobą resztę dnia”.
Poczuła serce w gardle, gdy przysunął się bardziej. Spojrzała na jego usta. Tylko troszkę posmakuję – kusiła niegrzeczną część jej duszy. – Co to szkodzi?.
Patrząc z powrotem w jego oczy, zaczęła przysuwać się gotowa do pocałunku.
Drzwi się otworzyły i Christine gwałtownie oprzytomniała. Co ona wyprawia? Dosłownie wyskoczyła na korytarz. Ledwie udało jej się uciec, pomyślała, gdy szukała kluczy.
– Nie przyszło ci do głowy, że może kobiety starają się być miłe i nie ranić uczuć mężczyzn, dlatego szukają wymówki? Ze mężczyźni powinni się domyślić i przestać pytać?
– Nie.
Ruszył za nią korytarzem.
– Alec… – Westchnęła, licząc na to, że nie zauważył, jak cała drży. Stając w drzwiach mieszkania, odwróciła się do niego. Miała nadzieję, że wygląda na spokojną. – Może więc tak? Uważam, że jesteś atrakcyjny i pociągający pod wieloma względami, ale nie jesteś w moim typie.
– Nadał nie wierzę. – Postawił narty na wyłożonej wykładziną podłodze i spojrzał na Christine spokojnie. – Poza tym ty też nie jesteś w moim typie.
– Co? – Zamrugała zaskoczona.
– Widzisz, lubię proste kobiety. Nudne, zwyczajne, łatwe do zrozumienia. Śliczne i skomplikowane kobiety? – Pokręcił głową. – Nie odpowiadają mi. Ale jestem skłonny dać ci szansę na jednej randce, żeby zobaczyć, jak się będzie układało.
Zmarszczyła brwi.
– Znowu próbujesz mnie czarować?
– To zależy… – Oparł dłoń o ścianę obok jej głowy.
Oparła się o framugę, gdy on pochylił się ku niej. Spojrzał jej w oczy, a ich usta były raptem parę centymetrów od siebie.
– …czy to działa?
– W ogóle.
Chłód w głosie skrywał narastający w niej żar. Obrzucił wzrokiem jej twarz, a potem uśmiechnął się przemądrzale.
– To dlatego, że szczepionka nie przestała jeszcze działać. – Odsunął się i Christine rozluźniła się z ulgą. I rozczarowaniem. – Poczekaj tylko. Jak przestanie działać, nie będziesz mogła mi się oprzeć.
„Tego właśnie się boję!”.
Odwróciła się, zdołała włożyć klucz do dziurki i weszła do mieszkania. Stanąwszy znów twarzą ku Alecowi, rzuciła mu najbardziej wyniosłe spojrzenie.
– Zobaczymy.
I zaczęła zamykać mu drzwi przed nosem.
– Ehm, Chris?
– Co? – Skrzywiła się, widząc jego szeroki uśmiech.
– Zapomniałaś o tym. – Przechylił narty w jej stronę.
– Och. – Z płonącą twarzą złapała narty i wciągnęła do mieszkania. – Dzięki.
– Do usług. – Uśmiech stał się uwodzicielski.
Zamknęła drzwi i zapadła się w sobie. Ledwie się wymknęła. To już trzy lekcje. Zostały dwie. Na pewno zdoła mu się opierać jeszcze przez dwa dni.
ROZDZIAŁ 5
Kiedy już wiesz, czego chcesz, nigdy się nie poddawaj.
Jak wieść idealne życie
Kiedy straciłem kontrolę? – Alec zwrócił się z pytaniem do Trenta. – To jedno chciałbym wiedzieć.
– Słucham? – Trent przekrzyczał muzykę graną przez mały zespół.
Na wieczór kawalerski zarezerwowali wielki stół w rogu pubu St. Bernard, ulubione miejsce ochotników z ekipy ratowniczej, pracowników patrolu narciarskiego i pogotowia. Dlatego popołudniami Alec zawsze tu wpadał na dzbanek kawy. Jeśli ktoś był ciekaw, co się dzieje w górach, najłatwiej było dowiedzieć się wszystkiego przy kominku, w środku pubu. Można było walnąć się w jeden z foteli wokół paleniska, wygrzać podeszwy butów i wypytać, co się ostatnio komu wydarzyło.
"Po Prostu Idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Po Prostu Idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Po Prostu Idealnie" друзьям в соцсетях.