– Chciał, a potrzebował, to dwie różne sprawy – odparła babcia z namysłem, potem nagle porzuciła temat i zajęła się obiadem.
Tanię zastanowiły te słowa. Babcia trafiła w sedno. Raf chciał jej, a potrzebował swojej zaufanej sekretarki. A przynajmniej sądził, że potrzebuje. Ten układ odpowiadał mu w zupełności i nie miał ochoty go zmieniać. Co z tego, że taki stan rzeczy doprowadził do pasji jego żonę! Co z tego, że ta jędza sekretarka traktuje Tanię jak powietrze! Kogo to obchodzi?
Dzięki Bogu, że mam pracę, myślała Tania następnego ranka, wychodząc z domu. Stanąwszy na werandzie, spojrzała w stronę ulicy i zdrętwiała. Przy furtce, oparty o maskę aston martina, stał Raf.
Myśli zawirowały i rozpierzchły się jak stado spłoszonych wróbli. W głowie poczuła kompletną pustkę. Serce podeszło jej do gardła, waląc oszalałym rytmem. Chłonęła wzrokiem Rafa, jakby jego pełna rozleniwionego spokoju postać była wytworem wyobraźni i miała za chwilę zniknąć. W głowie błysnęła jej myśl, że mąż jest najbardziej niebezpieczny, kiedy wygląda na rozleniwionego, i to pozwoliło jej ocknąć się z zapatrzenia.
Uniosła wysoko głowę i zmusiła się do zejścia ze schodów. Wzrok Rafa rozubudził w niej jakąś prymitywną, nieokiełznaną zmysłowość. Poruszała się jak tancerka, świadoma każdego skrawka swego ciała. Czuła śliskość jedwabiu ocierającego się o uda, kołysanie piersi pod cienką sukienką, muśnięcia włosów oplatających szyję.
Tak, Raf, myślała idąc ku niemu. Przyjrzyj mi się, żebyś wiedział, co tracisz.
Raf wyprostował się i Tania pomyślała, że jest w nim coś agresywnego. Otworzył jej furtkę. Nie miała pojęcia, co on tu robi, ale patrząc w jego chłodne, spokojne oczy wiedziała, że za chwilę się dowie.
– Dziękuję – powiedziała, kiedy zamknął za nią drzwi. – Przykro mi, że nie mam czasu na pogawędkę, ale spieszę się do pracy.
– Podwiozę cię – odparł bez śladu zdziwienia, chociaż nowina powinna wstrząsnąć nim do głębi.
Tania błyskawicznie opanowała własne zaskoczenie. Arogancka pewność siebie Rafa podziałała na nią jak środek dopingujący.
– Nie, dziękuję. Złapię autobus. Nie chcę zabierać ci czasu – powiedziała niedbale. Czuła, że jeszcze chwila, a cała nagromadzona w niej złość i uraza eksplodują, że dojdzie do awantury.
– Przyjechałem specjalnie po ciebie – odparł lakonicznie. Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem, jakby nie dostrzegał w jej oczach wrogości.
– Żeby mi powiedzieć, że Nika Sandstrom zniknęła z twojego życia?
Raf zacisnął usta.
– Nie lubię być do niczego zmuszany ani przez ciebie, ani przez nikogo innego – rzucił ostro.
A więc odpowiedź brzmi: nie.
– Ja także. – Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę przystanku.
– Taniu! Był to krzyk gniewnej rozpaczy, ale nie odwróciła głowy. Żałowała teraz, że wyniosła kosz z kwiatami do szopy z narzędziami. Z przyjemnością cisnęłaby mu te róże w twarz. Dowiedział się, że wróciła do pracy u Grahama i chciał położyć kres tej samowoli, dlatego przyjechał. Jego starannie uporządkowany świat walił się w gruzy. Stracił nad nim kontrolę.
I dobrze mu tak, myślała z wściekłością. Powinien dać te róże swojej asystentce, skoro dba o nią więcej niż o własną żonę!
Usłyszała głuchy pomruk silnika aston martina i w duchu życzyła mężowi skręcenia karku.
Jedź! Nic mnie to nie obchodzi. Nie jestem twoją własnością. Potrafię radzić sobie w życiu równie dobrze jak ty.
Ale Raf nie odjechał. Czerwony aston martin toczył się obok niej, a jego kierowca wciąż naciskał na klakson. Tania obrzuciła wóz pogardliwym spojrzeniem i przyspieszyła kroku. Samochód dotrzymywał jej tempa, trąbiąc wytrwale. Ludzie przystawali na ulicy zaintrygowani dziwną sceną. Tania szła dalej, patrząc przed siebie nieruchomym wzrokiem. Raf trąbił.
W końcu ciekawość wzięła górę nad uporem i Tania zatrzymała się. Robienie z siebie przedstawienia nie należało do ulubionych zajęć Rafa. Odwróciła się w stronę samochodu, trąbienie ustało. Raf uchylił okno i zobaczyła jego twarz. Malowała się na niej ponura determinacja.
– Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? – zażądała wyjaśnień.
– Chcę z tobą porozmawiać.
– Nie mamy o czym rozmawiać.
– Ja mam. Tania spojrzała znacząco na zegarek. Nie był wysadzany brylantami jak cacko Niki, ale chodził nieźle. Przeciągała tę scenę, rozkoszując się słodkim smakiem zemsty. Tym razem to ona nie miała dla niego czasu.
– Muszę być w biurze o dziewiątej – oświadczyła stanowczo.
– Odwiozę cię – odparł. Tania nie wahała się dłużej. Chciała usłyszeć, co mąż ma do powiedzenia, poza tym złożyła już swoją deklarację niezależności. Otworzyła drzwiczki i wsiadła do samochodu. Raf poczekał, aż zapnie pas i dopiero wtedy uruchomił silnik.
Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Całą uwagę Rafa pochłaniało prowadzenie wozu, mimo że nie dotarli jeszcze do głównej drogi do Epping i ruch był niewielki. Odezwała się pierwsza, zniecierpliwiona jego milczeniem.
– Skąd wiedziałeś, że pracuję?
– Powiedziałaś, że wrócisz do pracy – odparł wolno, nie patrząc na nią – więc zadzwoniłem do Grahama, żeby sprawdzić.
– Zadzwoniłeś do Grahama! Spojrzała na niego osłupiała. Nie mogła w to uwierzyć. Pytać innego mężczyznę, co robi własna żona! To było ponad siły Rafa.
– Tak – odparł sucho. Widocznie rozmowa z Harrym nie należała do przyjemnych.
Zadzwonił do niego w momencie chwilowego załamania i teraz gorzko tego żałuje, domyśliła się.
– Dlaczego mnie nie zapytałeś? Spojrzał na nią z wyrzutem.
– Nie odbierałaś moich telefonów. I nie przypominam sobie, żebyś dzwoniła do mnie.
To była prawda.
– Nie kupisz mnie kwiatami, Raf. – W jej głosie brzmiała leciutka nuta pogardy.
– Nie próbowałem cię kupić. – Zacisnął usta. – Chciałem tylko zapytać… – zaczerpnął tchu -… czy nie zechciałabyś zmienić swojej decyzji?
Dużo go kosztowało wypowiedzenie tych słów. Na widok jego wykrzywionej bólem twarzy Tania poczuła wyrzuty sumienia. Potraktowała go strasznie, a przecież przyszedł do niej. Wiedziała, czym było dla niego takie ustępstwo. I nie awanturował się o pracę u Grahama.
– A czy ty zmieniłeś zdanie? – zapytała cicho. Jego palce zacisnęły się na kierownicy. Nie spojrzał na nią.
– Jeżeli masz na myśli Nikę… to nie – powiedział w końcu. – Taniu, nie mogę tego zrobić. Czułbym się podle.
Oczywiście, jego samopoczucie było ważniejsze niż samopoczucie żony, pomyślała z głębokim smutkiem. Nie odpowiedziała. Temat się wyczerpał. Raf tak bardzo potrzebował tamtej kobiety, że Tania czuła się zupełnie zbędna.
Odwróciła głowę i udawała, że uważnie obserwuje krajobraz.
Zapadła długa, pełna napięcia cisza. W końcu przerwał ją Raf.
– Zastanawiałem się… – Odchrząknął. Był zakłopotany. – Pewnie wyleciało ci to z głowy… W niedzielę jesteśmy oczekiwani u mojej mamy… na jej urodzinach.
Urodziny Sophii… W rozgardiaszu ostatniego tygodnia zupełnie o tym zapomniała. Dla jej teściowej był to zawsze wielki dzień. Cała rodzina zbierała się, żeby uhonorować matkę rodu. Tania przypomniała sobie, jak świetnie bawili się na zeszłorocznym przyjęciu. Była wtedy taka zakochana i tak pewna jego miłości. Nie wiedziała jeszcze o istnieniu Niki.
Lubiła Sophię. Szkoda, że Raf nie był do niej podobny. Lubiła całą jego rodzinę i wiedziała, że będzie za nią tęsknić.
– Poślę twojej matce prezent i napiszę, dlaczego nie mogę być. Dziękuję, że mi przypomniałeś – powiedziała ze smutkiem.
Przez chwilę panowała cisza, potem usłyszała jego głos.
– Chcę, żebyś była tam ze mną – powiedział szorstko. Zatrzęsła się z gniewu.
– Weź swoją sekretarkę! – wypaliła bez namysłu.
– Nika nie jest moją żoną – warknął. – Nie chcę, żeby tam szła. Chcę ciebie.
– Żeby odegrać jeszcze jedno przedstawienie, tym razem dla twojej rodziny? – Zaśmiała się szyderczo.
Z jego piersi wyrwało się ciężkie westchnienie.
– Możesz to i tak nazwać! Jeżeli pójdę bez ciebie… wszyscy dowiedzą się, że żona mnie opuściła. Będą uważali, że… jestem przegrany.
Mówił cichym, monotonnym głosem, ale Tania nie miała wątpliwości, że każde słowo rwie mu duszę na strzępy. Znowu pożałowała swoich ciętych odpowiedzi. Co z tego, że miała do nich prawo? Nie chciała ranić Rafa, kochała go.
Opinia rodziny miała zawsze dla Rafa ogromne znaczenie. Chciał, by uważali go za człowieka sukcesu, chciał dawać im poczucie siły i bezpieczeństwa. Tania uświadomiła sobie, że po raz pierwszy Raf przyznał się do własnej słabości, do porażki. Przyszły jej na myśl słowa babci: A czy ty dbasz o potrzeby Rafa?
Może zachowanie opinii silnego człowieka znaczyło dla niego więcej niż zachowanie dumy? Jakkolwiek by było, upokorzył się prosząc, by poszła z nim na przyjęcie urodzinowe matki. Zawsze wiedziała, że jego miłość do rodziny jest ogromna. Kochał ich wszystkich. Wszystkich z wyjątkiem niej.
Przełknęła gorycz napływającą do ust. Chyba stać ją na to, by jeszcze raz odegrać rolę szczęśliwej żony? Tyle razy ją odgrywała, może więc zrobić to raz jeszcze.
– Dobrze – powiedziała cicho. – Pojadę z tobą.
– Dziękuję ci. – Odetchnął z ulgą.
– O której chcesz jechać? – zapytała rzeczowo, żeby sobie nie pomyślał, że już ma ją w garści.
– Czy dziesiąta ci odpowiada?
– Jak najbardziej – zgodziła się zadowolona, że nie uważa jej poświęcenia za coś zupełnie naturalnego.
Resztę drogi przebyli w milczeniu. Samochód podjechał pod wejście do studia i Tania uśmiechnęła się z przymusem.
– Dziękuję za podwiezienie. Odpowiedział zniewalającym uśmiechem, który zawsze zbijał ją z nóg.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł. Musiała zebrać wszystkie siły, żeby otworzyć drzwiczki i wysiąść z samochodu. Szła w stronę wejścia do studia, czując na sobie wzrok męża.
Czy nie popełniła błędu, zgadzając się na niedzielną wyprawę? Znała niebezpieczną siłę uśmiechu Rafa. Nie sposób nie poddać się jego urokowi.
"Punkt Krytyczny" отзывы
Отзывы читателей о книге "Punkt Krytyczny". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Punkt Krytyczny" друзьям в соцсетях.