– A ta druga rzecz?
– Moje wspaniałe umiejętności taneczne?
On żartował. Ta zaskakująca odpowiedź spowodowała, że Meredith nie wytrzymała. Łzy popłynęły gwałtownie; zakryła twarz dłońmi, drżała cała, szarpana łkaniem. Poczuła, że Matt kładzie ręce na jej ramionach. Pozwoliła, żeby przyciągnął ją między swoje uda, i znalazła się w jego objęciach.
– Jak możesz ż – żartować w takiej chwili? – łkała w jego pierś, ale była jednocześnie zadowolona z cichego komfortu, jaki oferował jej ten uścisk. Wcisnął w jej dłoń chusteczkę. Meredith wzruszyła ramionami, starając się opanować. – Nie krępuj się, powiedz to – powiedziała, wycierając oczy. – Byłam głupia, że pozwoliłam, żeby to się stało.
– Jeśli o to chodzi, nie będę się specjalnie sprzeciwiał.
– Dziękuję – powiedziała z sarkazmem – teraz na pewno poczułam się lepiej. – W tej chwili dotarło do niej, że zareagował na to wszystko z zadziwiającym, godnym podziwu spokojem, a jej zachowanie tylko pogarszało sytuację.
– Czy jesteś absolutnie pewna, że jesteś w ciąży? Skinęła głową.
– Byłam dzisiaj rano w klinice. Powiedzieli, że to szósty tydzień. Jestem też pewna, że to twoje dziecko, jeśli się nad tym zastanawiasz, ale jesteś zbyt dobrze wychowany, żeby zapytać wprost.
– Aż tak dobrze wychowany nie jestem – powiedział gorzko. Spojrzała na niego z urazą, mokrymi od łez turkusowymi oczami. To, co powiedział, uznała za wyzwanie, ale on zaprzeczył ruchem głowy, uciszając jej wybuch.
– To nie kurtuazja powstrzymała mnie od zadania takiego pytania, ale znajomość podstaw biologii. Nie mam wątpliwości, że to moje dziecko.
Oczekiwała, że będzie rzucał oskarżenia, że będzie zszokowany, rozgoryczony; jego spokojna reakcja, pozbawione emocji, logiczne podejście do sprawy działało na nią niesamowicie uspokajająco i było całkowicie zaskakujące. Otarła łzy. Wpatrywała się w guzik jego niebieskiej koszuli i usłyszała pytanie, które torturowało ją przez ostatnie godziny:
– Co chcesz zrobić?
– Najchętniej zabiłabym się – powiedziała z konsternacją.
– A kolejna ewentualność?
Uniosła gwałtownie głowę, bo wydało jej się, że w jego głowie słyszy powstrzymywany śmiech. Zakłopotana, zmarszczyła brwi. Spojrzała na niego. Uderzyła ją emanująca z jego twarzy Nita. Była zaskoczona zrozumieniem, jakie zobaczyła w jego spojrzeniu. Odchyliła się nieco do tyłu. Musiała pomyśleć.; Rozczarowana, poczuła, że Matt natychmiast uwolnił ją z objęć. Jego spokojna akceptacja faktów udzieliła się jej jednak.: Myślała o wiele bardziej racjonalnie niż do tej pory.
– Wszystkie ewentualności są przerażające. Lekarz w klinice uważa, że aborcja to logiczne wyjście… – Zawiesiła głos w oczekiwaniu, że zacznie nalegać, żeby właśnie to zrobiła. Byłaby o krok od uznania, że ta myśl jest mu obojętna albo że się, wręcz z nią zgadza, gdyby nie wychwyciła mocnego skurczu jego szczęk. Mimo to jednak nie była całkowicie pewna jego reakcji. Odwróciła głowę, jej głos się załamał. – Ale… ale nie sądzę, żebym mogła zdecydować się na coś takiego. Nawet gdybym to zrobiła, nie wiem, czy mogłabym potem żyć ze świadomością tego. – Wzięła głęboki oddech, próbując opanować drżenie głosu. – Mogłabym urodzić dziecko i oddać je do adopcji, ale to nie byłoby rozwiązaniem problemu. Nie dla mnie. W dalszym ciągu musiałabym powiedzieć ojcu, ze jestem niezamężną matką, a to złamałoby mu serce. Nigdy by mi tego nie przebaczył. Wiem, że tak by było! I… i zaczęłam sobie wyobrażać, jak kiedyś moje dziecko czułoby się, zastanawiając się, dlaczego je oddałam. Wiem, że przez resztę życia zastanawiałabym się na widok każdego dziecka, czy to nie jest to moje, czy ono myśli o mnie, może mnie szuka. – Otarła kolejną łzę. – Nie mogłabym żyć z takimi wątpliwościami i z poczuciem winy. – Zerknęła w jego nieprzeniknioną twarz. – Czy mógłbyś powiedzieć, co o tym myślisz?
– Jak tylko powiesz coś, z czym się nie zgadzam, powiem ci o tym – rzekł to pełnym autorytetu tonem, jakiego nigdy jeszcze nie użył w stosunku do niej.
Była skonsternowana brzmieniem jego głosu, ale pocieszała się znaczeniem tego, co powiedział. Pocierając nerwowo dłońmi o spodnie, ciągnęła dalej:
– Ojciec rozwiódł się z moją matką, dlatego że ona sypiała ze wszystkimi wkoło. Jeśli wrócę do domu i powiem mu, że jestem w ciąży, wyrzuci mnie. Teraz nie mam pieniędzy, ale kiedy skończę trzydzieści lat, dostanę spadek. Mogę spróbować do tego czasu wychowywać moje dziecko sama…
Przemówił wreszcie. Powiedział dwa zwięzłe, wyjaśniające sytuację słowa:
– Nasze dziecko.
Skinęła głową. Czuła ulgę wywołującą niemal łzy.
– Ostatnia ewentualność nie… nie będzie ci się podobać. Mnie ona się też nie podoba. Jest wstrętna… – Zawiesiła głos upokorzona. Potem zebrała odwagę i zaczęła mówić, szybko wyrzucając z siebie słowa: – Matt, czy zgodziłbyś się pomóc mi przekonać mojego ojca, że zakochaliśmy się w sobie i zdecydowaliśmy się… pobrać od razu? Za kilka tygodni moglibyśmy powiedzieć mu, że jestem w ciąży? Oczywiście rozwiedlibyśmy się, jak tylko dziecko by się urodziło. Zgodziłbyś się na coś takiego?
– Bardzo niechętnie – rzucił po przedłużającej się przerwie. Meredith odwróciła głowę. Była upokorzona do granic wytrzymałości i przez to zastanawianie się i daleką od uprzejmości akceptację.
– Dziękuję, że jesteś taki rycerski – powiedziała z sarkazmem. – Z przyjemnością dam ci oświadczenie na piśmie, że nie będę od ciebie niczego chciała dla dziecka i że obiecuję dać ci rozwód. Mam w torebce długopis – dodała, ruszając w stronę samochodu, zdenerwowana i zdecydowana napisać taką umowę tu i teraz.
Kiedy przechodziła obok niego, chwycił ją za ramię, zatrzymując gwałtownie i obracając do siebie.
– Spodziewałaś się, że jak zareaguję? – wycedził. – Czy nie sądzisz, że to trochę mało romantyczne z twojej strony mówić, że myśl o wyjściu za mnie wydaje ci się „wstrętna” i mówić o rozwodzie na tym samym oddechu, na którym mówisz o małżeństwie?
– „Mało romantyczne”? – powtórzyła, patrząc na jego surową twarz. Chciała się zaśmiać histerycznie ze sposobu, w jaki wyolbrzymiał fakty. Jednocześnie przerażał ją jego gniew. Po chwili jednak dotarła do niej reszta tego, co powiedział, i jej radość prysła. Poczuła się jak bezmyślne dziecko. – Przepraszam – powiedziała, patrząc prosto w zagadkowe, szare oczy. – Naprawdę mi przykro. To nie myśl o wyjściu za ciebie wydaje mi się „wstrętna”. Miałam na myśli to, że pobieranie sio dlatego, że ja już jestem w ciąży, jest wstrętnym powodem, żeby robić coś, co dwoje ludzi robi zwykle z miłości.
Z wielką ulgą obserwowała, jak wyraz jego twarzy złagodniał.
– Jeżeli zdążymy do sądu przed piątą – powiedział, prostując się i przejmując inicjatywę – to weźmiemy po drodze potrzebne dokumenty i pobierzemy się w sobotę.
Zgromadzenie dokumentów niezbędnych do zawarcia małżeństwa wydało się Meredith przerażająco łatwe. Poczuła się przytłoczona tym, jak małą wagę przykładano do tak ważnego w życiu człowieka wydarzenia. Stała obok Matta, przedkładając papiery potwierdzające jej wiek i tożsamość. Patrzyła, jak on składa podpis, i sama podpisała się pod nim. Potem wyszli ze starego budynku sądu w centrum miasta, podczas gdy odźwierny czekał niecierpliwie, żeby zamknąć za nimi drzwi. Byli zaręczeni. Ot tak, po prostu, bez żadnych emocji.
– Zdążyliśmy w ostatniej chwili – powiedziała z beztroskim, kruchym jednocześnie uśmiechem i ściśniętym żołądkiem. – Gdzie teraz jedziemy? – zapytała, wsiadając do samochodu i odruchowo prowadzenie zostawiając jemu.
– Zabieram cię do domu.
– Do domu? – powtórzyła spięta. Zauważyła, że nie był ani trochę zadowolony z tego, co przed chwilą zrobili. Ona czuła to samo. – Nie mogę wrócić do domu, dopóki się nie pobierzemy.
– Nie mówię o tej kamiennej fortecy w Chicago – skorygował. Wsiadł do samochodu obok niej. – Mówiłem o moim domu.
Mimo że była zmęczona, jak zwykle takie lekceważące określenie jej domu wywołało jej uśmiech. Utwierdzała się w przekonaniu, że nic nie było w stanie wprowadzić w podziw albo zastraszyć Matthew Farrella. Odwracając się w jej stronę, oparł ramię o tył siedzenia. Jego głos zabrzmiał nieprzejednanie; przestała się uśmiechać.
– Zgodziłem się, żeby złożyć nasze papiery w urzędzie, ale przed zrobieniem ostatecznego kroku musimy uzgodnić kilka spraw.
– Jakich spraw?
– Jeszcze nie wiem. Porozmawiamy o tym w domu.
W trzy kwadranse później Matt zjechał z otoczonej z obydwu stron wypielęgnowanymi polami kukurydzy państwowej drogi w pokrytą koleinami boczną ulicę. Samochód podskakiwał i kołysał się na deskach drewnianego mostka przewieszonego przez mały strumyk, który minęli. Droga łagodnie skręciła i Meredith zobaczyła po raz pierwszy miejsce, które on nazywał domem. Staromodny budynek ostro kontrastował z dobrze utrzymanymi, zadbanymi polami, które minęli. Sprawiał wrażenie opuszczonego. Ściany wymagały malowania. Na drzwiach chwasty walczyły o miejsce z trawą, a drzwi do stajni, na lewo od głównego budynku, zwisały zawadiacko na jednym zawiasie. Pomimo tego wszystkiego udawało się znaleźć ślady mówiące o tym, że miejsce to było kiedyś kochane i zadbane. Różowe róże były w pełnym rozkwicie. Pięły się dzikim gąszczem po drewnianych kratkach obok ganku. Drewniana huśtawka przymocowana była do konara potężnego dębu rosnącego przed domem.
W czasie jazdy tutaj Matt opowiedział, że jego matka zmarła przed siedmioma laty, po ciężkiej batalii z rakiem. Teraz mieszkał tu z ojcem i szesnastoletnią siostrą. Meredith denerwowała się na myśl o poznaniu jego rodziny. Ruchem głowy wskazała na rolnika jeżdżącego po polu traktorem.
– Czy to twój ojciec?
Matt zatrzymał się na chwilę, pochylając się, żeby otworzyć jej drzwiczki. Zerknął za jej wzrokiem i pokręcił przecząco Kłową.
– To sąsiad. Przed laty sprzedaliśmy większość naszej ziemi, a resztę wydzierżawiliśmy jemu. Mój ojciec po śmierci matki stracił resztki zainteresowania prowadzeniem gospodarstwa.
"Raj" отзывы
Отзывы читателей о книге "Raj". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Raj" друзьям в соцсетях.