Śmiejąc się, Meredith zwróciła się do Julie:
– Mam tylko tysiąc. Możesz mi coś pożyczyć?
– Jasne – powiedziała Julie, chociaż sama już straciła wszystkie pieniądze. Wyciągnęła rękę, ściągnęła kilka banknotów pięciusetdolarowych z kupki Matta i dała je Meredith.
W kilka minut później Meredith przyznała się do porażki. Julie poszła po swoje książki, a Meredith kończyła składanie gry. Podniosła się, żeby odłożyć ją na półkę. Za jej plecami Patrick Parrell wstał.
– Chyba już się będę zbierał – powiedział do Matta. – Ciężarówkę zostawiłeś w warsztacie?
Matt potwierdził i powiedział, że rano postara się, żeby ktoś go podwiózł do miasta, i przyprowadzi ją. Patrick wtedy odwrócił się do Meredith. W czasie ich awanturniczej gry czuła na sobie jego spojrzenie. Teraz uśmiechnął się niepewnie.
– Dobranoc, Meredith.
Matt też wstał i zapytał, czy nie miałaby ochoty na spacer. Meredith była zadowolona ze wszystkiego, co odwlekało moment, kiedy znajdzie się w łóżku i będzie się zamartwiać.
– Z przyjemnością – powiedziała.
Powietrze na zewnątrz było jak balsam. Blask księżyca malował dzikie wzory na podwórku. Właśnie schodzili po schodach werandy, kiedy Julie wyszła na ganek. Sweter miała narzucony na ramiona i niosła szkolne książki.
– Do zobaczenia rano. Umówiłam się z Joelle przy głównej drodze. Zostaję u niej, będziemy się uczyć.
Matt odwrócił się. Zmarszczył brwi.
– O dziesiątej w nocy?
Zatrzymała się z ręką na balustradzie. Z lekko poirytowanym uśmiechem, wznosząc oczy do góry, powiedziała:
– Matt!
Wtedy dopiero zrozumiał.
– Pozdrów Joelle ode mnie.
Julie odeszła, spiesząc się ku światłom samochodu widocznym na końcu żużlowej drogi. Matt zwrócił się do Meredith, pytając ją o coś, co najwyraźniej zaskoczyło go.
– Skąd wiedziałaś o czymś takim jak prawo naruszenia cudzej własności czy pogwałcenie stref?
Odchylając głowę lekko w bok, spojrzała na księżyc, który wisiał nad ich głowami jak wielki złoty dysk.
– Mój ojciec zawsze mówił mi dużo o interesach. Kiedy budowaliśmy jeden ze sklepów na przedmieściach, mieliśmy problemy z pogwałceniem stref. Powstał też zatarg, kiedy ekipa budowlana naruszyła prawo przejazdu przez plac parkingowy.
Ponieważ on zadał jej już pytanie, postanowiła zapytać i jego o coś, co nurtowało ją od kilku godzin. Umilkła, zerwała listek z jednej z niższych gałęzi nad ich głowami. Spróbowała, chyba bez powodzenia, żeby w jej głosie nie zabrzmiało oskarżenie.
– Julie powiedziała mi, że zrobiłeś już studia podyplomowe. Dlaczego pozwoliłeś mi myśleć, że jesteś zwykłym hutnikiem, który wyrusza do Wenezueli szukać szczęścia na polach naftowych?
– Dlaczego myślisz, że hutnicy są zwykłymi ludźmi, a ci z dyplomem naukowym są wyjątkowi?
Usłyszała lekką naganę w tym, co powiedział, i spięła się wewnętrznie. Oparła się o pień drzewa.
– Czy zachowałam się jak snobka?
– A jesteś nią? – zapytał, wsuwając ręce do kieszeni i popatrując na nią.
– Ja… – zawiesiła głos, usiłując dostrzec ledwo widoczne w blasku księżyca rysy jego twarzy. Kusiło ją, żeby powiedzieć to, co wydawało jej się, że on chciałby usłyszeć. Oparła się jednak tej pokusie. – Prawdopodobnie jestem. – Nie wiedziała, z jakim niesmakiem to powiedziała, ale Matt to usłyszał. Jej puls zaczął bić szybciej, kiedy zobaczyła, jak wspaniale, leniwie uśmiecha się do niej.
– Wątpię w to.
Te trzy słowa sprawiły jej wielką przyjemność.
– Dlaczego?
– Ponieważ snob nie martwi się tym, czy nim jest, czy nie. A odpowiadając na tamto twoje pytanie: nie mówiłem ci nic o moim wykształceniu częściowo dlatego, że ono nic nie znaczy, o ile i dopóki nie zacznę go wykorzystywać. Wszystko, co mam teraz, to trochę pomysłów i planów, które może uda mi się zrealizować.
Julie powiedziała, że większość ludzi uważa, że Matt jest bardzo skryty. Nie było jej trudno w to uwierzyć. Z drugiej jednak strony było wiele takich momentów jak ten, kiedy czuła, że tak go rozumie, że niemal odgaduje jego myśli. Powiedziała cicho:
– Myślę, że był inny powód, dla którego pozwoliłeś mi myśleć, że jesteś hutnikiem. Chciałeś sprawdzić, czy to ma dla mnie znaczenie. To był rodzaj… rodzaj testu, prawda?
Uśmiechnął się zaskoczony.
– Myślę, że tak było. Kto wie, może zawsze będę hutnikiem.
– I teraz przerzucasz się ze stalowni na pola naftowe – droczyła się z nim – ponieważ wolisz bardziej widowiskową pracę, zgadza się?
Matt z wysiłkiem oparł się pokusie porwania jej w ramiona i wcałowania swojego uśmiechu w jej usta. Ona była młodą dziewczyną, wychowaną w cieplarnianych warunkach. On wyjeżdżał do obcego kraju, gdzie wiele zwykłych tutaj drobiazgów będzie luksusem. Ten gwałtowny, szalony impuls, żeby; zabrać ją ze sobą, powracał do niego ciągle i był właśnie taki: szalony. Z drugiej jednak strony, ona była bardzo dzielna, bardzo urocza i była w ciąży, z nim. Ich dziecko. Może ten pomysł nie był tak szalony. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w księżyc.
– Meredith – zaczął – większość par ma całe miesiące przed ślubem, żeby się dobrze poznać. My mamy zaledwie kilka dni do ślubu i mniej niż tydzień do mojego wyjazdu. Myślisz, że możemy spróbować zmieścić takich kilka miesięcy w kilku dniach, które mamy?
– Chyba tak – odpowiedziała, zaskoczona nagłą intensywnością jego głosu.
– No dobrze – powiedział Matt, nie wiedząc, jak się zabrać do tego teraz, kiedy się zgodziła. – Co chciałabyś wiedzieć o mnie?
Zdumiona spojrzała na niego, powstrzymując wybuch śmiechu i zastanowiła się, czy może on ma na myśli pytania natury genetycznej, jakie może mieć do niego, jako do ojca jej dziecka. Zerkając ku niemu, zapytała niepewnie:
– Myślisz, że powinnam cię zapytać o coś w rodzaju: czy były przypadki chorób psychicznych w twojej rodzinie albo czy byłeś notowany przez policję?
Matt zdusił śmiech na myśl o doborze tych pytań i śmiertelnie poważnie – powiedział.
– Nie, na obydwa pytania. A u ciebie? Uroczyście pokręciła głową.
– Brak chorób psychicznych i brak zatargów z policją. Wtedy zobaczył porozumiewawczy uśmiech igrający w jej oczach i po raz kolejny w ciągu chwili musiał powstrzymać nieprzepartą chęć przytulenia jej.
– Teraz twoja kolej na pytanie – zaoferowała, traktując całą rzecz jak rozgrywkę. – Co chcesz wiedzieć?
– Jeszcze tylko jedną rzecz – powiedział z bezpardonową szczerością. Położył rękę wysoko na pniu drzewa, o które się opierała. – Czy jesteś chociaż w połowie tak urocza, jak myślę, że jesteś?
– Prawdopodobnie nie.
Wyprostował się i uśmiechnął. Był prawie pewien, że się myliła.
– Przejdźmy się, zanim zapomnę, co tu mieliśmy robić. A żeby być zupełnie szczerym – dodał, kiedy odwróciła się i zaczęli spacerować aleją, która wiła się ku głównej drodze – właśnie sobie przypomniałem, że byłem notowany przez policję.
Meredith zatrzymała się gwałtownie. Odwrócił się do niej:
– Zatrzymali mnie dwa razy, kiedy miałem dziewiętnaście lut.
– Za co?
– Za bijatykę. Za awanturę, może byłoby lepszym określeniem. Zanim moja matka umarła, wmówiłem sobie, że nie umrze, jeśli będzie miała najlepszych lekarzy i jeśli będzie leżała w najlepszym szpitalu, tylko najlepszym. Udało się nam, mnie i ojcu, zapewnić jej to. Kiedy pieniądze z ubezpieczenia się wyczerpały, wyprzedaliśmy cały sprzęt rolniczy i wszystko, co się tylko dało, żeby płacić na bieżąco rachunki szpitalne. Mimo wszystko umarła. – Powiedział to pozbawionym emocji głosem. – Mój ojciec pogrążył się w piciu, a ja pogrążyłem się w czymś innym. Przez całe miesiące potem szukałem rewanżu, rwałem się do walki. Nie mogłem walczyć z Bogiem, któremu moja matka tak ufała, musiałem więc się zadowolić każdym śmiertelnikiem chętnym do walki. W Edmunton nietrudno o takiego – dodał z krzywym uśmiechem. Dopiero w tym momencie zorientował się, że zwierza się osiemnastoletniej dziewczynie z rzeczy, do których nie przyznał się jeszcze nikomu, nawet samemu sobie. Ta osiemnastolatka patrzyła na niego ze spokojnym zrozumieniem, niezwyczajnym dla jej wieku. – Gliny przerwały dwie z tych bójek – zakończył. – Zatrzymali nas wszystkich. To nic takiego. Wzmianka o tym jest tylko w lokalnej policji w Edmunton, nigdzie więcej.
Jego zaufanie poruszyło ją. Powiedziała miękko:
– Musiałeś kochać ją bardzo. – Była świadoma tego, że to delikatna sprawa i dodała: – Nigdy nie znałam swojej matki. Wyjechała do Włoch po rozwodzie. Miałam szczęście, nie uważasz? Nie znałam jej i nie kochałam jej przez te wszystkie lala po to, żeby dopiero po jakimś czasie ją stracić.
Matt zorientował się, do czego zmierza, i nie próbował wyszydzać jej wysiłków.
– To mile, co powiedziałaś – rzeki poważnie. Starając się zmienić nastrój, oznajmił krzywiąc się: – Mam zadziwiająco dobry gust, jeśli chodzi o kobiety.
Meredith wybuchnęła śmiechem i poczuła radość, kiedy jego ręka prześlizgnęła się po jej plecach i znalazła się na jej talii. Przycisnął ją mocno do swojego boku. Szli dalej. Po kilku krokach pomyślała o czymś, co spowodowało, że zatrzymała się gwałtownie.
– Czy byłeś już kiedyś żonaty?
– Nie, a ty? – dodał drocząc się z nią.
– Wiesz doskonale, że nie… że byłam… – przerwała. Nie czuła się swobodnie, mówiąc o tym.
– Tak, – wiem – potwierdził. – Jedno, czego nie rozumiem, to jak udało się komuś wyglądającemu tak jak ty dotrzeć do osiemnastych urodzin i nie stracić po drodze dziewictwa z jakimś bogatym, prawiącym śliczne słówka chłoptasiem.
– Nie lubię chłoptasiów – odpowiedziała Meredith, a potem rozbawiona spojrzała na niego. – Właściwie to do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Matt był bardzo zadowolony, słysząc to. Było pewne, że teraz nie wychodziła za nikogo takiego. Czekał, żeby powiedziała coś więcej. Kiedy milczała, ponaglił ją, nie mogąc uwierzyć.
"Raj" отзывы
Отзывы читателей о книге "Raj". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Raj" друзьям в соцсетях.