Nagle głęboko pod wodą rozległ się przytłumiony huk, który sprawił, że aż podskoczyła. Monstrualnych rozmiarów kolos zachwiał się, jak pijak tracąc na chwilę równowagę, zaraz jednak się wyprostował. Jego ruch wzniecił wielką falę, która przemknęła przez spokojną wodę kanału w stronę Olivii i z hukiem rozbiła się o kamienisty brzeg. Rozległy się krzyki i na balkony wylegli ludzie, z niepokojem spoglądając w dół.
Instynkt kazał jej uciekać. W odległości stu metrów na prawo dostrzegła kupę gruzu wysoką na jakiś metr i metalowy kontener. Szybkim krokiem zaczęła zmierzać w ich stronę. Od kontenera dzieliło ją jeszcze niecałe dziesięć metrów, gdy pojawił się błysk, a po nim rozległ się huk, j akby gdzieś pod ziemią ktoś z całej siły zatrzasnął gigantyczne drzwi.
Kiedy się odwróciła, ujrzała, jak zza statku wznosi się ogromny słup wody. Zaczęła biec ku kontenerowi, potykając się na nierównej ziemi. Rozległ się zawodzący głos syreny, brzmiąc jak alarm nuklearny z kręconych w latach pięćdziesiątych filmów. Słychać było krzyki, kolejne syreny, a potem nastąpił oślepiający błysk błękitnego światła i kolejny huk, głośniejszy niż wszystko, co dotąd w życiu słyszała. Uderzyła w nią ściana gorącego powietrza, wraz z którą nadleciały odłamki i szczątki metalu, i powaliła ją na ziemię. Ogłuszona łomotem własnego serca w uszach i dysząc ciężko, z trudem pokonała ostatnie metry dzielące ją od kontenera. Dostrzegła pod nim szczelinę i wcisnęła się w nią najgłębiej, jak się tylko dało. Osłoniła usta złożonymi dłońmi i w ten sposób oddychała, starając się nie wciągać w płuca kwaśnego dymu i próbując się uspokoić, skulić w sobie, zniknąć, zasnąć jak żółw w kartonowym pudle wyłożonym sianem.
NIGDY NIE WPADAĆ W PANIKĘ. Zasada numer jeden, podstawowa zasada, której trzeba się trzymać, by przeżyć, zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji pamiętać, żeby nigdy nie wpadać w panikę. Nie wolno ulec histerii, nie wolno zapomnieć o wykonywaniu najprostszych, oczywistych czynności, trzeba patrzeć i obserwować wszystko, co się wkoło dzieje.
Gdy odgłosy katastrofy nieco ucichły i słychać już było tylko wycie syren i krzyki, Olivia otworzyła oczy i wyjrzała ze swej kryjówki. Przez chmurę gęstego, czarnego dymu popatrzyła w stronę portu, gdzie szalał dziki pożar. Trudno było cokolwiek zobaczyć, ale wyglądało to tak, jakby paliła się woda. Olivia dostrzegła niewyraźną sylwetkę OceansApart i odniosła wrażenie, że kadłub statku rozerwany jest na pół. Jedna połowa wciąż jeszcze stała normalnie, druga natomiast stanęła dęba i wyglądała jak Titanic w filmie. Po pokładzie ześlizgiwali się ludzie, próbując uchwycić się relingów. Ci, którym się to nie udało, spadali prosto w szalejące płomienie. Balkon Elsie i Edwarda znajdował się dokładnie w miejscu, gdzie statek pękł i gdzie teraz widać było jego wnętrze w przekroju, jak na rysunku.
Postanowiła nie ruszać się z miejsca. Nagle unosząca się wciąż horyzontalnie część statku się wybrzuszyła. Po raz drugi poczuła uderzenie fali gorąca, jakby otworzyła nagrzany piekarnik, rozległ się kolejny huk i kadłub zamienił się w gigantyczną kulę ognia. Nad głową usłyszała ogłuszający ryk. Przez kilka sekund wyrównała oddech, po czym, dodając sobie otuchy powtarzanymi jak mantra słowami: „Spokojnie, spokojnie, nie wpadać w panikę, spokojnie”, wygramoliła się spod kontenera i z ulgą stwierdziwszy, że jest w stanie ustać na nogach, rzuciła się pędem przed siebie. Za jej plecami rozległ się huk eksplodującego kontenera.
9
– Dobrze się pani czuje?
Olivia skulona, z rękami wokół głowy, siedziała pod ścianą niskiego budynku, oddzielającego ją od portu i Oceans Apart. Podniosła wzrok i ujrzała nad sobą twarz młodego strażaka.
– Jest pani ranna?
– Chyba nie.
– Może pani wstać?
Podniosła się i zwymiotowała.
– Bardzo przepraszam – powiedziała i otarła usta. – Niezbyt piękny widok.
– Proszę to nałożyć – rzekł strażak i powiesił jej na szyi żółtą taśmę. – Zajmą się panią sanitariusze.
– Sądzę, że będą mieli ważniejsze sprawy.
Na drogach i mostach wszystko stanęło. Miasto zamarło. Wszędzie słychać było wycie syren alarmowych. Zewsząd nadlatywały ku nim helikoptery.
Strażak wyciągnął butelkę z wodą. Napiła się z niej trochę i oddała strażakowi.
– Proszę ją zatrzymać.
– Nie, nie, niech pan ją weźmie. – Skinęła w kierunku statku. – Musi pan tam wracać. Mnie nic nie jest.
– Na pewno?
– Na pewno.
Oparła się o ścianę i spojrzała w dół na siebie. Była czarna. Lewą dłoń miała poparzoną, choć nie odczuwała żadnego bólu. Włosy miała sztywne w dotyku, jak nadpalone, ale przynajmniej były – cud doprawdy, że utrwalacz nie stanął w płomieniach. Piekły ją oczy. Wszędzie walały się szczątki i kawałki poszarpanego metalu, w wielu miejscach płonął ogień. „Wszystko w porządku”, pomyślała. „To takie proste. Wejdę do wody, znajdę Elsie i Edwarda i wyciągnę ich na brzeg”.
Olivia obeszła budynek i przez chwilę spoglądała w stronę otwartego morza, na przystań pełną jachtów, błękitne niebo. Później obejrzała się na OceansApart i miała wrażenie, że przełączyła w telewizji kanał z programem wakacyjnym na film katastroficzny. Stojąca pionowo część statku gwałtownie tonęła, wprawiając wodę wokół we wrzenie. W kadłubie drugiej, niebezpiecznie przechylonej połowy zionęła gigantyczna poczerniała dziura. Wciąż dobywały się z niej płomienie i dym. Wśród pokrywających powierzchnię kanału płomieni unosiły się szczątki. Olivia z przerażeniem wpatrywała się w rozgrywającą się na jej oczach surrealistyczną scenę jatki, gdzie zmasakrowane ludzkie ciała mieszały się z porozrywanymi trupami rekinów i barrakud. Strażacy zaczęli zlewać płomienie i unoszące się pomiędzy nimi ciała pianą.
Nadjechali sanitariusze i zajęli się rozstawianiem punktu opatrunkowego. Nagle w wodzie niedaleko brzegu Olivia dostrzegła mężczyznę. Wystawała mu tylko głowa i widać było szeroko otwarte usta. Przerażony spoglądał ku brzegowi i nagle poszedł pod wodę. Olivia zrzuciła trampki i spodnie od dresu i weszła do wody. Poczuła, jak jej palce zanurzają się w gorącym mule. Woda także była gorąca, brudna i gęsta. Zbliżała się do miejsca, w którym zniknął mężczyzna, wzięła głęboki wdech i zanurkowała. Nic nie widziała, musiała więc szukać po omacku. Po zdającej się trwać wieki chwili wyczuła ciało mężczyzny. Był prawie nieprzytomny, na dodatek do ułomków nie należał. Objęła go w pasie ramionami i zaczęła ciągnąć w górę, aż znalazł się na powierzchni. Wtedy puściła go na chwilę, by samej zaczerpnąć powietrza, po czym złapała go za głowę. Zatkała mu nos i zaczęła robić sztuczne oddychanie. Z trudem jej to przychodziło, tym bardziej że niełatwo było utrzymać go na powierzchni. Obróciła się w stronę brzegu i pomachała, a potem reanimowała go dalej. Zachłysnął się powietrzem, zakaszlał, wypluwając fontannę wody, i zwymiotował. Odepchnęła od siebie plwociny, objęła go ramieniem za szyję, jak ją uczono, i zaczęła holować do brzegu. Na spotkanie wyszli sanitariusze i przejęli go od niej.
Spojrzała na kanał. Chyba coraz więcej ciał wydostawało się z wraku. Na brzegu zjawiła się grupa nurków. Podeszła do nich chwiejnym krokiem. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Poprosiła o maskę, płetwy i kamizelkę ratunkową. Facet, do którego się zwróciła, spojrzał na nią przelotnie.
– Nic ci nie jest?
– Nie. Potrafię nurkować.
– No i co?
– Chcę wam pomóc.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, oboje o krok od wywołanego przerażeniem ataku histerii.
– Masz uprawnienia?
– Tak, ale wolałabym pracować na powierzchni. Ale gdybyście potrzebowali dodatkowego nurka, możecie mnie wezwać.
– OK. Proszę – powiedział i podał jej płetwy oraz kamizelkę uzbrojoną w rurki i gwizdek. – Gdybyś potrzebowała pomocy, gwizdnij.
Wróciła na brzeg i włożyła kamizelkę, przez rurkę nadmuchując ją powietrzem. Gdy poczuła, że kamizelka przywiera jej ściśle do ciała, spuściła powietrze. Przez chwilę czuła podchodzące do gardła mdłości. Pomyślała, że na pewno odnajdzie Elsie i Edwarda, bo przecież ich balkon był od strony brzegu. Choć dopiero co ich poznała, czuła się przy nich spokojnie i bezpiecznie, jak w domu. Niejasno zdała sobie sprawę, że podejmując tę próbę uratowania ich, chce uleczyć przeszłość
– jeśli ich znajdzie i ocali, jakimś cudem uraz z przeszłości straci na swojej intensywności i wszystko znowu będzie dobrze.
Olivii udało się wyciągnąć na brzeg wielu ludzi, choć nie potrafiła powiedzieć, ilu dokładnie. Miała wrażenie, że działa jak automat; wszystko wydawało jej się nierealne. Jednej kobiety nie zdołała uratować; ujrzała, jak znika pod wodą, wypływa i znowu się zanurza. Gdy Olivia wyciągnęła ją na powierzchnię, twarz miała posiniałą, a wokół ust i nosa pojawiła się piana. Olivia nadmuchała kamizelkę, otarła pianę z nosa i posiniałych warg kobiety i zaczęła robić jej sztuczne oddychanie. Kobieta wciąż miała zawieszone na szyi przeciwsłoneczne okulary i biało-czerwony top frotte z kapturem. Po trzecim oddechu zakaszlała i zdawało się, że z tego wyjdzie; kiedy jednak Olivia holowała ją do brzegu, poczuła, jak umiera. Było to prawie niezauważalne, po prostu ciałem kobiety wstrząsnął dreszcz i na tym koniec. Sanitariusze zabrali ją na reanimację, Olivia jednak wiedziała, że starali się na próżno.
Nagle śmiertelnie znużona usiadła pod drzewem. Jeden z sanitariuszy przyniósł jej wodę, kazał jej włożyć spodnie, otulił ramiona ręcznikiem i rozmasował dłonie. Powiedział, że powinna pójść do punktu medycznego, i pomógł jej wstać. Gdy szli, w kieszeni jej spodni rozdzwonił się telefon.
– Hej, Olivio. Słuchaj, Oceans Apart…
– Cześć, Barry – powiedziała znużonym głosem. – Mówisz o OceansApart rozerwanym na strzępy.
– Słuchaj, jesteś tam? Co masz dla nas?
Przekazała mu wszystko, co wiedziała: to, co usłyszała od sanitariuszy, nurków i policji, fragmenty opowieści ludzi, których wyciągała na brzeg. Barry nieustannie wchodził jej w słowo.
"Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules" друзьям в соцсетях.