– Dobrze, wyjeżdżam najwcześniej za kilka dni.

– W takim razie kolacja? Może już dzisiaj?

– E, tak, ja…

– Świetnie. Mieszkasz w tym hotelu? Zadzwonię do ciebie i umówimy się dokładnie. Do zobaczenia. Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Idę już… idę – zwrócił się do chłopca, który z przepraszającą miną podał mu dokumenty.

Olivia przyglądała się, jak wstaje, studiując jednocześnie papiery, i kieruje się w stronę przyszłych wielkich gwiazd.

– Tak, wydaje mi się, że do czwartej się wyrobimy. – Oddał asystentowi papiery. – Shukran. Wtedy załatwimy wszystkie telefony.

Shukran. Olivia spuściła wzrok, z trudem starając się niczym nie zdradzić. Shukran po arabsku znaczy „dziękuję”.

13

– Wracaj do domu – powiedziała Kate z Londynu. – Wracaj do domu natychmiast. Zadzwoń do FBI i łap pierwszy samolot.

Rozdygotana Olivia siedziała na srebrzystym pufie, z całej siły dociśniętym do drzwi.

– Ale w czasie ostatniej rozmowy sama mi mówiłaś, że wyciągam zbyt pochopne wnioski.

– Bo wtedy umiałaś mi tylko powiedzieć, że on jest „ospały”. Jakoś dziwnie zapomniałaś wspomnieć, że na dzień przed wybuchem OceansApart starał się ciebie przekonać, żebyś tam nie szła.

– Wtedy nie zwróciłam na to uwagi. Myślałam po prostu, że chce mnie zbajerować, żebym zgodziła się zjeść z nim śniadanie. No wiesz, w stylu: „Mam do ciebie zadzwonić czy też przyjść od razu?”

– Słowo daję, jesteś niesamowita. Słuchaj. Okłamał cię. Powiedział ci, że jest Francuzem, a potem ni stąd, ni zowąd zaczyna gadać po arabsku.

– Nie przesadzaj. Powiedział raptem jedno słowo. A zresztą nawet jeżeli jest Arabem, wcale nie znaczy, że musi być od razu terrorystą. Może po prostu nie chciał, żebym się do niego uprzedziła. Piszę artykuł. „Elan” pokrywa moje koszty.

– Na pewno zrozumieją. Zawsze możesz im wszystko zwrócić. Wracaj do domu.

– Ludzie z Al-Kaidy nie piją szampana i nie otaczają się pięknymi, na wpół nagimi kobietami. Łażą w kraciastych koszulach i gnieżdżą się w ponurych mieszkaniach w Hamburgu.

– Nie wierzę własnym uszom. Zamknij się i słuchaj. Oślepłaś, bo on cię kręci, i marzysz, żeby cię przeleciał. Wsiadaj do pierwszego samolotu. Ja zadzwonię do FBI. I do MI6.

– Kate – powiedziała Olivia cicho. – To moja historia. Ja ją znalazłam.

Na sekundę zapadła cisza.

– O Jezu – jęknęła w końcu Kate. – Więc o to chodzi. To sprawka Barry'ego. On zdecydował, że autorstwo będzie wspólne. Kiedy zobaczyłam, co zrobił, zaraz do niego zadzwoniłam i powiedziałam mu, co o tym myślę.

„A do mnie dlaczego nie zadzwoniłaś?”

– Powiedział mi, że zdjął twoje nazwisko z powodu braku miejsca. Nie jesteś u nas na etacie. Naprawdę nie chcę ci ukraść historii, uwierz mi. Po prostu wracaj do domu. Chcę, żebyś była bezpieczna.

– Muszę kończyć – powiedziała Olivia. – Powinnam iść na przesłuchania.

Starając się chwilowo nie myśleć o rozmowie z Kate, z zapałem wzięła się do układania nowej listy, dzieląc ją na dwie części:

1. Powody, dla których przypuszczam, że Pierre Ferramo jest terrorystą z Al-Kaidy i chce wysadzić LA.

2. Powody, dla których sądzę, iż kieruje mną uprzedzenie, wybujała wyobraźnia i w ogóle mylę się, przypuszczając, że Pierre Ferramo jest terrorystą z Al-Kaidy i chce wysadzić LA.

Zamyśliła się, ssąc długopis. Uważała się za liberalnie egalitarną humanistkę. Poza tym, jak zresztą powiedziała Kate, Ferramo w niczym nie przypominał prawdziwego żołnierza dżihadu, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę upodobanie do luksusowego szampana, pięknych kobiet i kosztownych strojów.

Uśmiechnęła się ponuro, przypomniawszy sobie pewnego znajomego, który spotykał się zjedna z sióstr Bin Ladena, jeszcze zanim jego imię zaczęto wiązać z potwornościami terroryzmu. Bin Ladenowie byli wielką, bogatą, kulturalną rodziną o wspaniałych międzynarodowych powiązaniach, siostra zaś była prawdziwie elegancka. Znajomy zapytał ją kiedyś o brata, słynącego z reputacji czarnej owcy w rodzinie.

– Och, doprawdy – odparła siostra. – Najgorsze, co o Osamie można powiedzieć, to że jest nieco trudny towarzysko.

14

– I cóż z tego, że pochodzisz z rzęsiście oświetlonego LA, kiedy dopiero tutaj, na pustyni, dowiadujesz się, kim jesteś naprawdę i co się dla ciebie liczy… liczy.

– OK. Zaczekaj, zaczekaj chwilę.

Olivia szczerze współczuła reżyserom. Nigdy w życiu by nie wpadła, co powiedzieć aktorce, która właśnie schrzaniła kwestię. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to: „Czy nie mogłabyś się postarać… bardziej?” Jednak temu reżyserowi najwyraźniej nawet to nie przyszło do głowy. Zrozpaczony popatrzył na Alfonso, którego rola nie do końca była wiadoma, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, zamknął je, po czym mruknął tylko:

– Hm.

Olivia speszona spojrzała na reżysera. Nazywał się Nicholas Kronkheit. Z tego, co się orientowała, nie miał na swoim koncie żadnych osiągnięć, z wyjątkiem kilku muzycznych klipów nakręconych z udziałem studentów na Malibu University. Dlaczego wybór padł właśnie na niego?

– OK – włączył się Alfonso nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Zacznij jeszcze raz, kochanie, od początku.

Scenariusz autorstwa Travisa Brancato był – delikatnie rzecz ujmując – niepokojący. Nosił tytuł Granice Arizony. Była to opowieść o hollywoodzkim gwiazdorze, który nagle zdaje sobie sprawę, że Hollywood nie ma mu nic do zaoferowania i wyjeżdża na pustynię, gdzie zakochuje się w dziewczynie z plemienia Navajo, znajdując szczęście i spełniając się dzięki wytwarzaniu pokrytych ornamentami talizmanów.

Gdy Kimberley – w czarnej peruce z warkoczami, która miała maksymalnie podkreślić jej urodę Czirokezki – szykowała się, by po raz kolejny wygłosić kwestię, Olivia wymknę ła się z pokoju dziwnie posuwisto-pełzającym krokiem, którym nigdy wcześniej nie zdarzyło się jej chodzić. Być może w ten sposób dawała spontaniczny wyraz podświadomemu poczuciu winy i wstydu, że całe przedsięwzięcie zakrawało na gigantyczną klapę.

Usiadła w barze i ssąc przez rurkę mrożoną kawę, rozważała wszelkie możliwości, z których jednak żadna nie zdawała się usprawiedliwiać powodu, dla którego Ferramo wziął się do produkcji Granic Arizony. Czy chciał sfinansować wszystko z własnej kieszeni? Jeżeli tak, jak należy tłumaczyć wybór takiej miernoty na reżysera? Jeżeli natomiast pieniądze miały pochodzić z innych źródeł, to czemu zatrudnił reżysera i rozpoczął casting, zanim dogadał się ze studiem? Na koniec pojąć nie mogła, że nie zauważył, jakim beznadziejnym dysponował scenariuszem.

– Cześć!

Impet ataku Melissy sprawił, że Olivia podskoczyła gwałtownie i zakrztusiła się swoją kawą.

– Podobały ci się przesłuchania? Jak ci poszedł wywiad z Nicholasem?

Całe szczęście, że kiedy Melissa mówiła, nie oczekiwała, by rozmówca udzielał jakichkolwiek odpowiedzi.

– Popatrz, idą nasi surfingowcy. Śliczni są, prawda? Całe przedpołudnie ćwiczyli na plaży, teraz będą ćwiczyć tekst. Pójdziesz popatrzyć? Na pewno ci się przyda.

Grupka utlenionych na jasny blond młodzieńców gapiła się na siedzącą w szklanej klatce za recepcją dziewczynę w bieliźnie.

– Och, a oto Carol, nasza nauczycielka dykcji. Poznałaś ją już?

Kobieta wyglądała na interesującą i chyba sympatyczną. Twarz miała pokrytą zmarszczkami, co w Standard Hotel zdawało się kompletnie niestosowne. Jakby nagle w pokoju pełnym ludzi w nienagannie odprasowanych strojach pojawił się ktoś w starej wymiętoszonej koszuli. Oczami wyobraźni ujrzała przerażoną konsjerżkę, która z krzykiem podbiega: „Och. Mój. Booooże. Proszę mi to dać. Natychmiast to wyprasujemy!”

– Miło mi – powiedziała pomarszczona.

– Jesteś Angielką! – wykrzyknęła zdumiona Olivia.

– Tak jak i ty. Północny wschód? Nottingham? Na północ od Nottingham?

– Worksop. Dobra jesteś.

– Tak – przerwała im Melissa. – Jutro jesz kolację z Pierre'em. Dzisiaj po południu porozmawiasz z surfingowcami, a potem umówię cię na drinka z innymi chłopcami.

– Przepraszam, panno Joules. – Tym razem była to konsjerżka. – Chciałam tylko poinformować panią, że jutro o trzeciej piętnaście jest pani umówiona w Alia Klum na zabieg kosmetyczny z Michaelem Monteroso. Ponieważ wizytę można odwołać najpóźniej na dwadzieścia cztery godziny przed ustalonym terminem, muszę im podać numer pani karty kredytowej. Koszt zabiegu wynosi czterysta piętnaście dolarów.

– Czterysta piętnaście dolarów? – powtórzyła Olivia.

– Och, jestem pewna, że dostaniesz od Michaela zniżkę – uspokoiła ją Melissa. – A Kimberley i dziewczęta spotkają się tu z tobą o ósmej. Pokażą ci swoje ulubione miejsca.

– Nie, nie, nie ma o czym mówić, gratisów nie przyjmuję – powiedziała Olivia. – Ale co do dzisiejszego wieczoru, to chyba za drinki podziękuję. Czeka mnie kilka ważnych telefonów.

Melissa przechylając głowę na bok, przyglądała się jej z paskudną, niby to zdziwioną miną.

– No przecież nie mogę pisać tylko o tym jednym filmie! – zaczęła się tłumaczyć Olivia donośnym głosem. – Tyle tu się dzieje innych, równie interesujących rzeczy, nie sądzisz?

15

– Proszę podać miejscowość – rozległo się z drugiego końca linii.

– Los Angeles – powiedziała Olivia, bębniąc w biurko ołówkiem.

– Nazwisko lub nazwa abonenta?

– FBI.

– Słucham?

– FBI.

– Niczego takiego tu nie mam. To numer prywatny czy służbowy?

Olivia złamała ołówek na pół. Za piętnaście minut umówiona była z Kimberley na wieczorne wyjście, a jeszcze się nawet nie umalowała.

– Nie, chodzi o FBI. Federalne Biuro Śledcze. No, wie pani: gliny, detektywi, archiwum X, wrogowie CIA?

Zadzwonił telefon na drugiej linii. Zignorowała go.

– Ach tak. – Telefonistka się zaśmiała. – Teraz rozumiem. Podaję numer.