– Sokół, też mi coś – szepnął jej do ucha Scott Rich, obejmując ją mocno w pasie, gdy wynurzyli się z wody. -Bardziej przypominasz żabkę.
Nagle Feramo, niczym wieloryb w programie przyrodniczym BBC, z rykiem wyskoczył nad wodę i rzucił się ku nim z wymierzonym sztyletem.
– Popływaj sobie chwilkę, kochanie – rzekł Scott, w żelaznym uchwycie unieruchamiając nadgarstek Feramo i powalając go jednym celnym ciosem.
Olivia wychylała się nerwowo z Black Hawka. Scott Rich wciąż jeszcze tkwił w wodzie, gdzie próbował związać Feramo, bezwładnego w koszu wyciągarki, lecz podmuch wzbudzany przez rotor spychał go co chwilę w bok.
– Zostaw go! – wrzasnęła Olivia przez radio. – Wracaj na górę. On i tak jest nieprzytomny.
– Ty też tak myślałaś ostatnim razem – zabrzmiała odpowiedź Scotta.
Olivia przytrzymała się krawędzi otwartych drzwi, bacznie wypatrując, czy w kręgu światła rzucanym na wodę nie dojrzy drapieżników.
– Niech pani to weźmie! – krzyknął Dan, pilot, i podał jej pistolet. – Jak pani zobaczy rekina, niech pani strzela, tylko proszę spróbować nie trafić agenta specjalnego Richa.
– Dzięki za dobrą radę – mruknęła do mikrofonu.
Nagle od strony brzegu rozległ się głuchy łoskot i niemal w tej samej chwili na panelu sterowniczym zawyła syrena.
– Jezu! Wyciągajmy go, wyciągajmy, do góry! – wrzasnął Dan, gdy niebo wokół nich rozbłysło smugami nadlatujących pocisków.
– Scott! – darła się Olivia.
Morze przed nią eksplodowało wielką kulą ognia, a gwałtowny podmuch powietrza zatrząsł helikopterem.
Olivia z trudem łapała powietrze, lecz dosłownie kilka sekund później nad krawędzią włazu pojawiła wykrzywiona ze złości twarz Scotta. Śmigłowiec skoczył w górę, uciekając przed płonącym morzem.
Wracali na lotniskowiec. Było gorąco i parno. Ociekający wodą Scott i Olivia nie mieli odwagi na siebie spojrzeć. Olivia miała na sobie jedynie bieliznę i T-shirt Marynarki Stanów Zjednoczonych, który rzucił jej pilot. Wiedziała, że jeśli wtuli policzek w ciepłą skórę szyi Scotta albo poczuje dotyk jego szorstkiej, silnej dłoni na swoim udzie, nie będzie w stanie nad sobą zapanować.
Rozległy się strzały i w kadłub helikoptera zagrzechotała seria gwałtownych uderzeń.
– Trzymaj się, dziecinko – powiedział Scott. – Oberwaliśmy. Trzymaj się mocno.
Trafiony śmigłowiec zadygotał i wydawało się, że stanął w miejscu. Po chwili zanurkował przerażająco, prosto w dół, rzucając ich na podłogę. Dał się słyszeć głośny metaliczny stuk i poczuli gwałtowny wstrząs. Scott podczołgał się do niej i chwycił z całej siły. Silnik wył jak oszalały, podczas gdy pilot starał się odzyskać panowanie nad maszyną. Olivia ujrzała, jak z ogromną prędkością zbliża się ku nim woda, po chwili zobaczyła jaśniejsze nieco niebo i znowu wodę. Pilot wrzeszczał coś i przeklinał.
– Musimy się wzbić, musimy się wzbić!
Scott trzymał ją mocno, z całej siły tuląc do piersi jej głowę. Robił, co mógł, by dociągnąć siebie i Olivię z powrotem na siedzenia. Przekrzykując hałas, darł się przez radio do pilota:
– Spokojnie, Dan, trzymaj się! Nic nam się nie stało, staraj się go podnieść, wszystko będzie w porządku! – Po czym do Olivii: – Trzymaj się, kochanie. Obojętnie, co się stanie, trzymaj się mnie najmocniej jak potrafisz.
Od wody dzieliło ich już zaledwie kilka metrów, gdy nagle jakimś cudem Dan zapanował nad maszyną. Przez chwilę na wszelki wypadek unosili się nieruchomo, po czym pilot poderwał śmigłowiec w górę.
– Uf, przepraszam za to małe zamieszanie – powiedział.
Oddychając z ulgą, Olivia uniosła głowę i ujrzała szare oczy Scotta wpatrujące się w nią z niezmierną czułością. Przez moment zdawało jej się, że dostrzega łzę, lecz on przytulił ją do siebie namiętnie. Ich usta się odnalazły, a jego dłonie wślizgnęły się pod T-shirt Marynarki Stanów Zjednoczonych.
– Pięćset metrów przed nami USS Condor, sir – zameldował Dan. – Mam podchodzić do lądowania?
– Możesz go oblecieć jeszcze raz? – mruknął Scott przez radio.
Gdy Olivia – przesłuchana, nakarmiona i wykąpana – stała na olbrzymim pokładzie lotniskowca, po raz ostatni spoglądając na spokojną wodę i rozgwieżdżone niebo, z cienia wyłonił się Scott Rich.
– Znaleźli kawałek nogi Feramo – powiedział. – Rekiny go dopadły.
Olivia bez słowa spoglądała w stronę wybrzeża Suakin.
– Przykro mi, kochanie – powiedział szorstko, pozostawiając ją jej mieszanym uczuciom. Po dłuższej chwili dodał: – Chociaż nie tak bardzo jak szefostwu. Ale tak naprawdę to żałuję, że sam nie mogłem gołymi rękami, albo i zębami, wydobyć z oślizgłego drania każdej najdrobniejszej informacji, i to tak, żeby się porządnie nacierpiał.
– Scott! – obruszyła się Olivia. – Przecież to też była istota ludzka.
– Któregoś dnia dokładnie ci opowiem, jaka to z niego była istota ludzka i co by ci zrobił, gdyby mu się udało…
– Mi zrobił? Co ty pleciesz? Myślisz, że bym mu pozwoliła?
Scott pokręcił tylko głową.
– Chcą, żebyś wracała do LA. Wiedziałaś o tym? Musisz im pomóc przyjrzeć się jego świcie.
Skinęła głową.
– Pojedziesz czy masz już dosyć?
– Jasne, że pojadę – powiedziała, po czym dodała, jakby po namyśle: – A ty?
55
Samotny jastrząb, szybujący w ciszy nad Hollywood – ponad Kodak Theatre oplecionym kablami i otoczonym telewizyjnymi wozami transmisyjnymi; ponad Sunset rozbrzmiewającym rykiem klaksonów; ponad poprzedzającymi ceremonię rozdania Oscarów przyjęciami odbywającymi się wokół podświetlonych turkusowo basenów w hotelach Standard, Mondrian, Chateau Marmont – ku ciemności i żałosnym nawoływaniom kojotów na wzgórzach, być może wysoko na wzniesieniu wypatrzyłby jedno oświetlone okno. W pokoju, wypełnionym jedynie blaskiem płonącego na kominku ognia i poświatą z ekranu telewizora ustawionego na CNN, w zmiętej i skotłowanej pościeli leżeli spleceni w objęciach szczupła jasnowłosa dziewczyna i krótko ostrzyżony mężczyzna.
– Ciii – powiedział Scott Rich, zasłaniając dłonią usta Olivii i sięgając po pilota. Nie uszło jego uwadze, że za jej przytłumionymi odgłosami protestu kryło się rozbawienie. Ustawił telewizor głośniej.
– Te śmiertelnie niebezpieczne, trzymane w najgłębszej tajemnicy zamierzenia sparaliżowałyby cały świat. W dniu dzisiejszym Biały Dom ujawnił plany ataków Al-Kaidy – recytowała spikerka o wyglądzie modelki prezentującej kostiumy kąpielowe. – CIA natrafiła na ślad planowanych operacji i uniemożliwiła je.
Olivia usiadła na łóżku.
– To nie była żadna CIA. To byłam ja! – wykrzyknęła z oburzeniem.
Na ekranie pojawił się rzecznik Białego Domu, pokazujący coś na mapie niewielkim wskaźnikiem.
– Były to daleko zaawansowane plany jednoczesnych ataków na kluczowe mosty na Manhattanie, w Waszyngtonie, San Francisco, Londynie, Sydney, Madrycie i Barcelonie. W chwili, gdy wysadzenie w powietrze mostów wywołałoby panikę w głównych miastach cywilizowanego świata, miały nastąpić kolejne zamachy w najważniejszych węzłach komunikacyjnych.
Miejsce człowieka z mapą zajął zdenerwowany naukowiec – napis na dole ekranu wyjaśnił, iż był to KIEROWNIK DZIAŁU BADAŃ NAD TERRORYZMEM Z UNIVERSITY OF MARYLAND.
– Plany były bardzo proste w zamyśle, o tendencjach lewicujących, co nieomylnie świadczy, iż stało za nimi najwyższe dowództwo Al-Kaidy. Gdy tylko międzynarodowe serwisy prasowe doniosłyby o ich zrealizowaniu, wybuchłaby panika i kierowcy w i tak już całkowicie zakorkowanych miastach zaczęliby porzucać swoje samochody i uciekać z ulic oraz z dróg, doprowadzając do niespotykanej dotąd blokady na skalę globalną: blokady z porzuconych pojazdów, z logistycznego punktu widzenia właściwie niemożliwej do zlikwidowania.
Pojawił się prezydent.
– Godzina po godzinie, minuta po minucie, kobiety i mężczyźni z naszych służb wywiadowczych krok po kroku wygrywają wojnę z terrorem. Niechaj mają się na baczności…
Tu przerwał z tym dziwacznym błyskiem w oku, który Olivii niezmiennie przywodził na myśl zdenerwowanego komika, czekającego na wybuch śmiechu widzów.
– …siły zła, które w swoich norach knują przeciwko potężnemu cywilizowanemu światu – albowiem ich klęska jest nieunikniona.
– Och, zamknij się, do ciężkiej cholery! – wrzasnęła Olivia do ekranu.
– Hej, dziecinko, po co te nerwy? – uspokajał ją Scott. – Oni wiedzą, że to twoja zasługa. Ale gdyby pokazali w Wiadomościach twoje zdjęcie, mielibyśmy dżihad przeciwko Olivii Joules. I co by nam to dało?
– Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że ilekroć on mówi „cywilizowany świat”, kolejne pięć tysięcy ludzi przyłącza się do dżihadu przeciwko arogancji. Nie rozumiesz, jakie to niebezpieczne? Jeśli…
– Wiem, kochanie, wiem. Gdyby tylko chcieli cię wysłuchać. Gdyby więcej kobiet stało na czele zachodnich i arabskich nacji, do czegoś podobnego w ogóle by nie dochodziło, a na świecie panowałby pokój, wolność i radość. Trzeba było pojmać Bin Ladena w tej jaskini. Dostałabyś dwadzieścia pięć milionów i mogłabyś rozpocząć własnąkampa nię prezydencką.
– Wiem, że mi nie wierzysz – powiedziała Olivia ponuro. – Ale Osama Bin Laden naprawdę był w tej jaskini. Przekonasz się sam, jak tylko osuszą aparat.
– Na pewno dostaniesz coś za Feramo i resztę. Nie będzie to cała działka, bo pracowałaś jako agentka. Ale myślę, że będziesz mogła sobie kupić tyle niewyobrażalnie niewygodnych butów, ile tylko będziesz chciała.
Olivia naciągnęła na siebie prześcieradło i zapatrzyła się na połyskujące w dole światła miasta.
– Scott?
– Słucham cię, mój sokole, moja ty pustynna żabko.
– Zamknij się. Wciąż nie daje mi spokoju, że oni planowali coś jeszcze. Mam przeczucie, że zrobią coś w Los Angeles. I to niedługo.
– Wiem, ale na pewno nie dowiesz się tego, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń. Musisz się przespać. Oprzyj tu swoją główkę, a do całej sprawy wrócimy jutro. Co ty na to?
"Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rozbuchana Wyobraźnia Olivii Joules" друзьям в соцсетях.