Spojrzałam na zegarek. Dwadzieścia cennych minut minęło.
– Nie jedź. Jemu jest obojętne, co zrobisz. Nawet nie zadzwonił.
– I tak się nie mam w co ubrać.
– i bardzo dobrze, będzie ci łatwiej nie jechać. – Agnieszka zamilkła.
– To może nie pojadę – zabrzmiało w słuchawce. – No to pa, zdzwonimy się.
Wyjęłam wtyczkę telefonu ze ściany i wróciłam do Adama z pustym kieliszkiem w ręku. Leżał rozwalony w poprzek łóżka. W nogach spał Borys na dopiero co zmienionym prześcieradle. Świeczka skwierczała, knot zanurzył się w wosku. Do połowy pełny kieliszek stał na podłodze. Siadłam na łóżku i delikatnie dotknęłam ramienia Niebieskiego.
– Chodź, chodź, czekam przecież… – głos Adama był senny.
Zdmuchnęłam świeczkę i położyłam się obok niego. Przerzucił przeze mnie ramię, ułożył sobie wygodnie moją pierś w zgięciu łokcia i zasapał mi w obojczyk przytulnym ciepłem. Przez sen. Leżałam nieruchomo i zastanawiałam się, dlaczego kiedyś, dawno, dawno temu, bardzo pragnęłam mieć telefon. Cóż za bezsensowne pragnienie. A potem pomyślałam sobie, że mam nadzieję, że Tosia tak właśnie spędza wieczory. A potem zasnęłam.
Dlaczego, gdy byłam młodą kobietą dwudziestoletnią, nie chciałam się kochać rano, skoro to jest takie przyjemne? Nie wiem. Coraz częściej nie znajduję odpowiedzi na te i inne pytania, a przecież płacą mi za odpowiedzi. Może powinnam sama do siebie napisać?
Pojechałam do redakcji i zapukałam do Naczelnego.
– Kolega był na sesji “Playboya” – powiedział z niesmakiem. – Wie pani, że im, tym modelkom, podklejają pośladki skoczem?
– Po co? – zapytałam inteligentnie, bo przecież żaden skocz na świecie nie utrzyma pośladków w pozycji pionowej.
– Nie wiem. Podobno obrzydliwie to wygląda.- Naczelny był naprawdę zniesmaczony. – Tak, tak, życie rozwiewa złudzenia. A pani w jakiej sprawie, pani Judyto?
Wytłumaczyłam mu pokrótce swoje problemy finansowe i to, jak beznadziejnie wpłynęły na moją psychikę, mocno kajając się za poprzednie zachowanie i pogróżki, że zmienię pracę, i poprosiłam o jakieś dodatkowe zlecenia.
– Może by pani napisała coś o seksie? – ożywił się Naczelny, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, machnął ręką. – Nie, w tej sytuacji to bez sensu…
– Chętnie napiszę – wyjąkałam. Człowiek, który ma dług do spłacenia, może pisać nawet o seksie, choć byłabym tysiąc dwieście piętnastą osobą, która pisze o seksie. Gdyby wszyscy, którzy piszą, zajęli się teorią, nie praktyką… Aż przyjemnie pomyśleć.
– No to niech pani napisze. Chociaż właściwie byłbym za powrotem do stałych wartości w zmiennych kolejach losu – westchnął Naczelny. – Jak uratować związek, jak porozumieć się z partnerem… Teraz są takie książki… Niech pani napisze, okres urlopów, nikt nie pracuje – westchnął Naczelny i popatrzył w okno.
– Ja też muszę jechać na urlop. Co zrobić, takie życie. – Nie wydawał się zachwycony.
Podziękowałam i cichutko się wycofałam za drzwi. Oczywiście, że napiszę! Napiszę, będę pisać i pisać, muszę pracować, bo nie jestem w stanie żyć spokojnie z takim długiem. Po drodze do domu wstąpiłam do księgarni i kupiłam mnóstwo pożytecznych książek, które na pewno kupiłaby Brigdet Jones, gdyby była na moim miejscu. I tak wolę Adaśka niż Hugh Granta.
Jak go uwieść.
Jak go zostawić.
Jak go zanęcić.
Jak go zniechęcić.
Mizoginista i kobieta, która kocha.
Porozum się z partnerem.
Porozum się z mężem.
Porozum się z kochankiem.
Zrozum, co on mówi.
Zrozum, co on czuje.
Zrozum, czego on nie mówi i tak dalej.
Do tych książeczek pani na stoisku dodała mi dwie: Znaki zodiaku, jak się łączyć, by żyć długo i szczęśliwie, co mi się wydało pozycją najciekawszą. I jeszcze jedną książkę o seksie. Wydałam sto sześćdziesiąt cztery złote, bo zakupy zrobiłam w stoisku z tanią książką.
Napiszę cykl artykułów. Naczelny się zachwyci i poprosi mnie o stałą rubrykę. Przed oczyma duszy tańczyła mi w dużym lejaucie moja własna rubryka: “Judyta radzi”. Nie, beznadziejne, jak ktoś komuś coś radzi, to na pewno ludzie tego nie czytają. Judyta rozumie. Nikt w to nie uwierzy.
Judyta i ty.
Ty i Judyta.
Judyta, która nie radzi.
Judyta, która nie radzi nigdy nic nikomu.
Judyta, która sobie nie radzi.
Judyta cię zrozumie.
Ty, on i Judyta. Kochane trójkąty.
Ty w trójkącie z Judytą.
Twój partner i Judyta.
Miłość Judyty.
Adam i Judyta.
Judyta i Adam Niebiescy.
Ciekawe, jak by wyglądała nasza wspólna tabliczka z nazwiskiem na drzwiach? Nigdy bym oczywiście nie zmieniła nazwiska, a tym bardziej na nazwisko Adama, bo przecież Tosia nosi moje, to znaczy Tego od Joli, i mogłaby czuć się trochę obco, gdybym ja przypadkiem nosiła nazwisko Adama. Bo Tosia chyba tak szybko nie zmieni nazwiska. A ja też nie. Ponieważ nigdy za niego nie wyjdę, bo nie chcę. Nie będę nosiła żadnego głupiego nazwiska po jakimkolwiek facecie, nawet gdyby to miał być mój Adaśko!
Zdenerwowałam się trochę. Wszystko na mojej głowie. Adam miał podjechać na róg Marszałkowskiej i Jerozolimskich o piątej i wcale go nie ma. A tu nie można parkować. Nie będę się więcej z nim umawiać. A jeszcze tak niedawno mogłam na niego liczyć i był punktualny. I przecież wcale nie wzięliśmy żadnego głupiego ślubu, po którym mężczyźni zaczynają się spóźniać, rzucać skarpetki byle gdzie i nie naprawiać uszczelki pod zlewem, co Adaśko robi z zapałem i znawstwem socjologa, a czego nigdy nie umiał zrobić Ten od Joli.
Stoję na tym rogu jak głupia i naprawdę czuję się jak porzucona kobieta. Książki mi ciążą i na pewno wszyscy na mnie patrzą i myślą sobie: o, następna porzucona, naiwna baba. Nie będę z siebie robić pośmiewiska. Poczekam jeszcze dwie, trzy minuty i idę do kolejki. Oto jak poranny seks wpływa na mężczyzn. Patrzę na zegarek – jest siedemnasta czterdzieści. Uuuu, niedobrze. Ale trochę mógł na mnie poczekać. Kiedyś czekał. Ciekawa jestem, jak długo tu stoję? Z pięć minut? Właściwie nie mam po co stać dalej. Pojechał.
– Dzidziu słodka, czy ty masz zegarek?
Odwracam się i widzę mojego kochanego Niebieskiego.
Wcale mu nie zrobię awantury, że się spóźniłam.
Rozkładam bezradnie ręce z dwoma ciężkimi reklamówkami z napisem “Tania książka”.
– Musiałem zaparkować przed Smykiem. Chodź – bierze ode mnie torbę z książkami i zagląda do środka. Na samym wierzchu Seks i wszystko, co o nim powinnaś wiedzieć.
Niebieski uśmiecha się, socjolog jeden!
– Trzeba było zapytać rano, a nie literaturę na ten temat kupować. Liczy się empiria. – Jak chce mi podokuczać, to mówi takie rzeczy.
– Empiria – zaczynam – to doświadczenie, więc…
Stukam go przyjaźnie w ramię i wcale nie wypominam, jak to wczoraj na mnie miał czekać z tym winem, bo Adam jest bardzo, ale to bardzo dobry. W ogóle nie wiem czasami, jak się przy nim zachować, bo nawet nie mogę się z nim pokłócić, w czym byłam niezła, jeśli chodzi o Tego od Joli.
Przyjeżdżamy do domu prawie wieczorem. Na zachodzie niebo rozlewa się w pomarańczową strugę. Siedzimy pod wierzbą i gryziemy kurczaczki z jakiejś jadłodajni, popijając sokiem pomarańczowym. Adam pije resztkę wczorajszego wina.
– Juta, czy ty serio mówiłaś, że nie chcesz nigdzie jechać na urlop? Będziemy sobie siedzieć w domu?
No i jednak człowiek spokojnie nie może zjeść, bo mu wypominają coś, co powiedział w chwili słabości. A może mu to na rękę, że nie chciałam jechać na tę Kretę?
– A ty chcesz jechać? – pytam ostrożnie.
– Pojechałbym… Ale…
Martwieję. Zaraz mi powie, że nie ze mną albo że chciałby z samym Szymonem, albo z byłą żoną, bo się za nią stęsknił.
– Szymon pilnie potrzebuje komputera. Pomyślałem, że jeśli naprawdę wolisz zostać, to byłoby na komputer dla niego z tych pieniędzy, co odłożyliśmy na wakacje, a my może byśmy skoczyli w zimie, tak jak chciałaś? Wziąłem stałe zlecenie w radiu, to szybko ten wydatek się zwróci… Co ty na to?
Co ja na to? Nic. Nie mogę mu powiedzieć, że jestem winna Ali pieniądze, i przyszło mi do głowy, żeby nakłamać, że Moja Matka albo Mój Ojciec pilnie chcą pożyczyć pieniędzy i czy możemy im… Nakłamię później.
– Jasne – mówię spokojnie – zróbmy tak. Teraz jest za gorąco w ciepłych krajach.
– Fajnie. Szymon się ucieszy. Zresztą myślałem, że Tosi też by się przydał własny sprzęt. Przecież ona już od roku ma zajęcia z informatyki, a ty jej nie pozwalasz korzystać ze swojego.
– Pozwalam – oburzam się. – Oczywiście, że pozwalam, ale w granicach normy.
– No tak – Adam łapie mnie za nogę. – Tylko norma u ciebie taka niewielka.
– Adam, to jest moja praca, a nie przyrząd do zabawy. Ile może być komputerów w domu? Twój, mój i jeszcze Tosi?
– No – potakuje Adam. – Stary komputer Szymona, gdyby mu powiększyć pamięć i twardy dysk, byłby całkiem niezły za całkiem niewielkie pieniądze. Jakieś tysiąc, tysiąc dwieście.
To tyle, ile miesięcznie będę spłacać przez następne dwa lata, jeśli dostanę tę cholerną pożyczkę w banku, żeby oddać Ali pieniądze. Boże drogi, co ja narobiłam?
Furtka skrzypnęła i wśród dalii pojawił się Krzyś. Machnął ręką w kierunku nieba.
– Chodźcie na małego grilla – powiedział. – Uczcimy ten zachód. I uczciliśmy.
Uniezależniam się
– Naprawdę nie chcecie nigdzie jechać? – głos Konrada był tak donośny, że aż Ula pochylona nad roślinkami w swoim obejściu podniosła głowę znad swoich roślinek.
Konrad z żoną wpadli do nas sobotnim popołudniem. Było jasne, że uzależniam się od Adama i postanowiłam wszystko naprawić. Teraz nasz dom będzie pełen gości.
“Jeśli przestajesz się spotykać z przyjaciółmi, bo on staje się najważniejszy…”
– Wcale im się nie dziwię – powiedziała żona Konrada, rozglądając się po naszym ogrodzie. Który, co prawda, nie jest jeszcze całkiem zrobiony, ale różności już zakwitły, a dynia posadzona w kącie ogrodu wypuszcza w stronę domu sześciometrowe wąsy z pięknymi białożółtawymi kwiatami.
"Serce na temblaku" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce na temblaku". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce na temblaku" друзьям в соцсетях.