Pokręcił przecząco głową.
– Nie będę musiał. Jestem pewien, że już przestałaś być niewinną dziewicą, Bernadette.
Gorący rumieniec oblał jej policzki, gdy usłyszała te aluzje do ich pierwszego dawnego spotkania.
– I co z tego, że przestałam? – przyznała – Nie…
– Więc przestań ze mną walczyć.
– Seks niczego nie rozwiązuje! – wyrzuciła gwałtownie. – Niczego nie rozwiązuje!
– Czy jesteś pewna? – zakpił.
– Tak, jestem pewna. Mam już to doświadczenie za sobą. A wszystko dzieje się w imię miłości – wykrzykiwała z goryczą, mając w pamięci mężczyznę, któremu nieopatrznie uwierzyła… na krótko.
Maska obojętności opadła z twarzy Dantona. Jego rysy skurczyły się, w oczach zalśnił głęboki, dziki gniew.
– Jakiś przeklęty idiota! To błąd żyć przeszłością Bernadette. W najlepszym wypadku, to brak rozwoju… stanie w miejscu… a życie polega na dążeniu do przodu, bez oglądania się za siebie, tak jak ty to robisz.
Podniósł rękę i lekko ścisnął jej ramię, podczas gdy jego spojrzenie zagłębiało się w jej oczach z pełną napięcia siłą.
– To nie jest złudzenie. Pragniesz mnie, tak jak ja pragnę ciebie. Powiedziałem: „I wierna sobie pozostań", Bernadette. Trzymaj się swoich zasad. Nie oszukuj sama siebie. Powiedz mi, co naprawdę czujesz… nawet teraz przenika cię pożądanie… chęć poznania i odczucia tego, co może być między nami.
Jego ramię otoczyło jej talię. Nieskrywany i gwałtowny głód zalśnił w jego oczach i zanim Bernadette zdążyła otrzeźwieć po tym gwałtownym wybuchu namiętności, przygarnął jej ciało blisko swego.
Rozpaczliwie wparła dłonie w jego piersi, by go odepchnąć, ale on trzymał ją niemiłosiernie blisko.
– Nie potrzebuję cię! – protestowała rozpaczliwie. – Nie potrzebuję nikogo!
– Na pewno? – zapytał łagodnie i kusząco.
– Proszę… – przenikało ją drżenie, gdy czuła siłę jego bioder lgnących do jej bioder, a jego napięta męskość wprawiała ją w stan dziwnej i zatrważającej słabości. Nawet jej głos brzmiał niepewnie, gdy próbowała opierać się temu, co z nią robił. – Proszę, odejdź… zostaw mnie samą!
Jego uścisk rozluźnił się nieco i Bernadette, korzystając z chwilowego osłabienia jego arogancji i pewności siebie, wyrwała mu się natychmiast.
– Nie chcę cię, Dantonie!
To był błąd! Jego wzrok stwardniał w niezłomnym postanowieniu, twarz stężała i jej rysy wyrażały nieugięte dążenie do celu.
– Twoje usta, Bernadette, ciągle wyrzucają słowa pozbawione znaczenia, podczas gdy powinny robić coś nieporównanie bardziej cudownego.
Spróbowała uchylić głowę, ale ręka jego zacisnęła się wokół niej, uniemożliwiając ucieczkę. Wbiła paznokcie w jego ramiona, ale on nie zwracał na to uwagi. Jego usta zamknęły się wokół jej warg z gwałtownością nie liczącą się z żadnym oporem. Zmuszona była poddać się pulsującej żądzy jego warg i bezwiedne, szalone podniecenie wzburzyło jej krew, pozbawiając jej tej odrobiny samokontroli, jaka jeszcze jej pozostała.
Całował ją, dopóki zapomniała, że powinna z nim walczyć. Rozchyliła wargi pod jego agresywną, twardą żądzą gwałcącą jej intymność i zatracając się w swych rozkołysanych zmysłach. Jej dłonie prześlizgnęły się bezwiednie po jego ramionach, wokół szyi i zanurzyły się w jego gęstych, kręconych, niesfornych włosach. Przycisnęła swoje piersi do podniecającego ciepła jego nagiej klatki piersiowej. I kiedy w końcu z zachwytem poddała się doznaniom, jakie w niej wzbudził, Danton odsunął się.
Bernadette otworzyła oczy w najwyższym zdumieniu. Głowę odchylił do tyłu i oddychał ciężko. Spojrzał na nią twardo lśniącymi oczyma.
– Teraz mi powiedz, że mnie wcale nie pragniesz!
Zaprzecz swoim zmysłom… i uświadom sobie, że kłamiesz, Bernadette!
Spojrzała na niego, zbyt wstrząśnięta, by coś powiedzieć, nienawidząc go, że doprowadził ją do takiego stanu, a następnie na zimno i z premedytacją wykorzystał jej nieświadome reakcje jako broń przeciwko niej.
– To się na tym nie skończy, Bernadette. Przygotuj się na to, co się wydarzy w ciągu następnych trzydziestu dni. Nie przyjmę odmowy jako odpowiedzi. Będę cię całował, dokąd się nie poddasz, więc wcześniej czy później będziesz musiała spojrzeć prawdzie w oczy.
Puścił ją i Bernadette straciwszy oparcie zachwiała się.
– Zostawię cię teraz… byś mogła posmakować tej samej męczarni, jaką ja odczuwam – powiedział w drodze do drzwi. Zatrzymał się, by rzucić na nią surowe spojrzenie. – Kiedy będziesz gotowa na lunch, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
– Zostanę tutaj! – rzuciła, rozwścieczona tą zabawą w kotka i myszkę.
– W porządku – powiedział obojętnie. – Przyślę ci jedzenie. Ale nie wyobrażaj sobie, że możesz się chować cały miesiąc, Bernadette. Przede mną, czy… przed samą sobą.
Rzuciwszy to na pożegnanie zostawił ją samą, żeby mogła zastanowić się nad sytuacją bez żadnych złudzeń, że ma nad czymkolwiek kontrolę.
„Najniebezpieczniejszy człowiek, jakiego znam" powiedział jej ojciec i Bernadette żałowała, że nie wzięła tych słów bardziej na serio. Upadła na łóżko czując się całkowicie pokonana. Nie było sensu się okłamywać. Bez względu na to, jak go nienawidziła, i bez względu na to, jak zdecydowanie odmawiała mu nad sobą władzy, Danton Fayette był siłą, z którą musiała się liczyć.
Pozostawało pytanie, jakie postępowanie ma teraz przyjąć, ponieważ co do jednego miał rację: wcześniej czy później będzie musiała stawić mu czoła.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Poszukując ukojenia w swoim bezsilnym gniewie, Bernadette zrzuciła ubranie i przeszła korytarzem do łazienki. Prysznic był wystarczająco duży, by pomieścić swobodnie dwie osoby. To wygodne, pomyślała kwaśno, zastanawiając się, czy podda się Dantonowi, by oszczędzić sobie walki z własnymi, zdradzieckimi instynktami.
Pokusa była silna – pod względem fizycznym nikt nie wzbudzał w niej aż takiego pożądania – ale umysł jej z całą zaciętością bronił się przed myślą, że miałaby zająć pozycję najnowszej kochanki w życiu Dantona Fayette. Nie chciała dać mu satysfakcji dopisania jej imienia na tej liście.
Jeszcze godzinę potem, kiedy młoda polinezyjska dziewczyna zjawiła się na werandzie z tacą jedzenia, Bernadette czuła się utwierdzona w swej dumie. Dziewczyna powiedziała, że ma na imię Tanoa i wyjaśniła, że ona oraz jej matka opiekują się Dantonem i jego gośćmi. Bernadette cynicznie zastanawiała się, co wchodziło w zakres tej „opieki".
Pareu Tanoy miało węzeł na biodrze, pozostawiając na widoku jej smukłe nogi, by nie wspomnieć o nagiej górnej części ciała, której mogłaby jej pozazdrościć każda kobieta. Wyglądała na około siedemnaście lat i była tak urocza, jak tylko może być młoda dziewczyna: wielkie, aksamitne oczy, nos, który tylko leciutko się rozszerzał, pełne, zmysłowe usta, wspaniała zasłona czarnych włosów sięgających do pasa, gładka, lśniąca jak jedwab, złocistobrązowa skóra. Miała na szyi wieniec z kwiatów hibiskusa, który pasował do wzoru na jej przepasce, i naszyjnik zrobiony ze sznurków małych białych muszelek, za którym prawie
– ale nie całkowicie – chowały się jej piękne nagie piersi.
Bernadette nie mogła wyobrazić sobie mężczyzny, który by nie pożądał tej dziewczyny. Czy Tanoa dzieliła łóżko z Dantonem? Prawdopodobnie tak, pomyślała. Pewnie każda kobieta, którą o to prosił, wyrażała zgodę, dodała w myśli, czując lekką panikę, gdy sobie uświadomiła, że i ona sama była beznadziejnie bezradna wobec tego pożądania. I, co gorsza, odczuwała w stosunku do Tanoy coś w rodzaju zazdrości.
Tłumiąc te nieprzyjemne myśli, Bernadette próbowała porozmawiać z dziewczyną, gdy ta nakrywała do stołu. Na lunch składały się sałatka z kurczęcia, plastry melona i ananas oraz dzbanek lodowatego soku owocowego. Tanoa wydawała się szalenie nieśmiała. Bernadette z trudem wyciągnęła od niej parę słów, ale dziewczyna przyglądała jej się w sposób, który wprawiał Bernadette w zakłopotanie.
Po kąpieli założyła prostą, zwyczajną spódnicę i bluzkę bez rękawów, a włosy, żeby jej było chłodniej, upięła na czubku głowy. Wiele ubrań, które przywiozła, było zupełnie nieodpowiednich do sytuacji, w jakiej się znalazła, więc ich nawet nie rozpakowywała, ale z całą pewnością ta spódnica i bluzka nie miały w sobie nic niewłaściwego.
– Dlaczego tak mi się przyglądasz, Tanoa? – zapytała w końcu rozzłoszczona. – Czy jest we mnie coś dziwnego?
– Jest pani tak piękna, że nie mogę się powstrzymać – odparła niewinnie dziewczyna.
– Myślisz że ja jestem piękna? – Bernadette wyszeptała z niedowierzaniem.
Dziewczyna pokiwała głową z głębokim przekonaniem.
– Pani oczy są niebieskie jak niebo. A pani włosy są jak promienie słońca rankiem. Ja mam szczęście, że moja skóra nie jest tak ciemna jak innych, ale mieć taką jasną skórę jak pani… – Westchnęła z zazdrością.
– Tutejsi ludzie bardzo to cenią. Ale nawet ci, co rozjaśniają swoją skórę, nie mogą mieć tak jasnej jak pani.
Bernadette pokiwała głową całkiem oniemiała ze zdumienia. A potem roześmiała się, gdy uderzyła ją dziwaczność tej sytuacji.
– Większość kobiet, które znam, oddałaby wszystko, żeby wyglądać tak jak ty, Tanoa – powiedziała, a następnie nie mogła powstrzymać się od pytania:
– Czy Danton nie powiedział ci nigdy, jaka ty jesteś śliczna?
Dziewczyna jakby nie zrozumiała.
– Pan Fayette nie mówi ze mną o takich sprawach.
Bernadette skrzywiła usta.
– To wielkie zaniedbanie z jego strony.
– Jest bardzo zajęty pisaniem – wytłumaczyła Tanoa. Chyba nie ma aż tyle korespondencji do załatwienia, pomyślała kwaśno Bernadette.
– Nawet wieczorami? – zapytała z powątpiewaniem.
– Nie wiem. Mama i ja idziemy do domu po podaniu wieczornego posiłku – brzmiała niewinna odpowiedź.
Bernadette to zawstydziło. Widocznie Danton nie był aż tak rozpustny, jak to sobie wyobrażała, a przynajmniej nie na Te Enata, bo w przeciwnym razie Tanoa na pewno zrobiłaby na ten temat jakąś uwagę.
"Siła i namiętność" отзывы
Отзывы читателей о книге "Siła i namiętność". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Siła i namiętność" друзьям в соцсетях.