– Co się stało? – spytał gwałtownie Carlo.
– Myślę, że powinienieś wezwać lekarza – powiedziała Serena, przykładając dłoń do rozpalonego czoła Louisy.
Carlo dotknął policzka córki, zaklął cicho i błyskawicznie znalazł się przy telefonie, wydając szereg szybkich poleceń. Kiedy skończył, wziął na ręce Louisę i ruszył do jej sypialni. Serena zaś podążyła za nim.
Doktor Maria Vini zjawiła się w ciągu kilku minut. Wysoka, elegancka kobieta, wniosła ze sobą atmosferę spokoju i bezpieczeństwa. Zmierzyła Louisie gorączkę i osłuchała klatkę piersiową. Zauważyła, że Louisa w czasie badania nie chciała puścić dłoni Sereny.
– To kuzynka mojej zmarłej żony – wyjaśnił Carlo.
– Składa nam właśnie krótką wizytę.
Na słowo „krótką" Serena poczuła, jak palce Louisy zaciskają się konwulsyjnie na jej dłoni. Twarz lekarki pozostawała bez wyrazu, lecz Serena miała wrażenie, że ta kobieta wiele dostrzega i rozumie.
– Chciałabym zamienić z państwem kilka słów – oznajmiła cicho.
Kiedy przeszli do gabinetu, Carlo spytał z niepokojem:
– Na miłość boską, co jej jest?
– Nie sądzę, aby w ogóle była chora – przynajmniej w sensie fizycznym – wyjaśniła doktor Vini. – To bardzo znerwicowane, nieszczęśliwe dziecko, które straciło matkę. Niektóre dzieci tak właśnie reagują na stres. Wydaje mi się, ze dostatecznie jasno wyraziła, czego pragnie – spojrzała wprost na Serenę. – Pani.
Carlo drgnął.
– Ma jeszcze ojca – zaprotestował.
– Ale brakuje jej matki – zauważyła lekarka. – I signorina ją jej zastępuje. Dlatego potrzebuje właśnie pani. Oto moje lekarstwo.
– A zatem zostanę – postanowiła natychmiast Serena. – Ale czy jest pani pewna, że to nic poważnego?
– Tak. Wrócę tu jutro i myślę, że jej temperatura wróci do normy – zaczęła zbierać swoje rzeczy.
– Odprowadzę panią – zaproponował niepewnie Carlo.
Korzystając z okazji, Serena pobiegła szybko na górę do pokoju Louisy.
– Czy chciałabyś, abym została na dłużej? – spytała, przysiadając na brzeżku łóżka.
Odpowiedzią był promienny uśmiech, pierwszy tego wieczoru i radosny uścisk. Serena odwzajemniła go z całą serdecznością. W głębi ducha była wdzięczna losowi. Mogła walczyć dalej.
Rozdział 6
Serena spędziła tę noc w pokoju Louisy. Carlo kilka razy zaglądał do nich i przykładał dłoń do czoła dziecka. Rano okazało się, że lekarka miała rację. Gorączka gwałtownie spadła i Louisa obudziła się świeża i radosna.
– Potrzebuje twojej pomocy, by przetrwać najgorszy okres po śmierci matki – powiedział Carlo, gdy byli sami. – Powinnaś z nią zostać. Ale co z twoją pracą?
– Julia, moja asystentka, poradzi sobie przez jakiś czas beze mnie. Zadzwonię do niej i uzgodnię kilka spraw.
– Czy nie powinnaś najpierw trochę się przespać?
Wyglądasz na zmęczoną.
– Później. Najpierw chciałabym się przenieść do pokoju obok Louisy.
Przeprowadzka nastąpiła tuż po śniadaniu. Nowy pokój Sereny był znacznie mniejszy od gościnnego, lecz mniej imponujący. Otworzyła szafę, aby powiesić w niej swoje ubrania i zastygła na widok licznych strojów, wiszących na wszystkich wieszakach. Pospiesznie sprawdziła inne szafy i odkryła mnóstwo kosztownych sukien od znanych krawców, płaszczy, swetrów, spodni, szali i butów. Wyjęła suknię wieczorową i obejrzała ją dokładnie. Głęboki dekolt, wysokie rozcięcia po bokach. To była wulgarna kreacja, obliczona na podniecanie wszystkich mężczyzn, bez wyjątku. A rozmiar wskazywał, że należała do Dawn.
– Wszystkie te rzeczy zostały po pani Valetti – wyjaśniła Valeria. – W jej pokoju są jedynie cztery szafy, więc część strojów trzymała tutaj.
Kiedy Valeria odeszła, Serena obejrzała kolekcję ubrań, czując dziwny niepokój. Być może Dawn kupowała niepotrzebne rzeczy, aby zapomnieć, jak bardzo była nieszczęśliwa. Choć jednak argument ów mógł wydawać się prawdopodobny, Serena miała zbyt wiele rozsądku, aby go przyjąć. Na nieskazitelnym obrazie ukochanej kuzynki pojawiła się pierwsza skaza.
Życie pod jednym dachem z Carlem okazało się nie tak trudne, jak początkowo przewidywała. Stopniowo ustalił się nowy rozkład zajęć. Kiedy Louisa szła do szkoły, Serena dzwoniła do Julii i dowiadywała się, co słychać w biurze. Potem była wolna, postanowiła więc towarzyszyć szoferowi Carla, który odbierał Louisę ze szkoły. Nagrodą za ten pomysł był dla niej radosny uśmiech Louisy.
Kolację jadały zazwyczaj w towarzystwie Carla i Serena uświadomiła sobie z niechęcią, że więź łącząca ojca i córkę jest mocniejsza, niż sądziła. Milczenie Louisy podczas pierwszej kolacji było najwyraźniej efektem gorączki, nie strachu przed ojcem. W dniu, w którym pierwszy raz pojechała po Louisę do szkoły, zaproponowała przy kolacji:
– Jeśli chcesz, będę codziennie odbierać cię ze szkoły. Zupełnie jak kiedyś twoja mama. – Natychmiast przestraszyła się, że popełniła niezręczność, bowiem Louisa nagle przestała się uśmiechać i wkrótce potem zapytała, czy może odejść od stołu.
– Przepraszam – powiedziała Serena, kiedy zostali z Carlem sami. – Nie powinnam była przypominać jej o Dawn.
– To nie dlatego tak się zmartwiła – poinformował ją Carlo. – Przypomniałaś jej, że matka nigdy nie odbierała jej ze szkoły.
– Nie wierzę.
Wzruszył ramionami.
– Wobec tego spytaj Louisę. Jej zapewne uwierzysz.
– Nie mam zamiaru jeszcze bardziej jej denerwować – ucięła.
Jak dotąd Serena nie zwiedziła jeszcze Rzymu. Szansa nadarzyła się, kiedy pewnego dnia Louisa oznajmiła, że została zaproszona na przyjęcie do koleżanki. Zabawa miała odbyć się po lekcjach, dzięki czemu Serena zyskała cały wolny dzień. Zaraz też wybuchnęła kolejna sprzeczka z Carlem, który chciał, aby pojechała zwiedzać Rzym z Antoniem, jego szoferem. Gdy powiedziała, że woli wynająć samochód i sama prowadzić, Carlo stwierdził sucho:
– Masz zamiar jeździć sama autem po rzymskich uliczkach? Chyba oszalałaś. Kusi mnie, aby ci na to pozwolić. Z pewnością będziesz miała kłopoty.
– W takim razie – odparła stanowczo – wezwę taksówkę.
– Nie przyjmiesz ode mnie nawet tej drobnej przysługi? Czy nie moglibyśmy ogłosić rozejmu i zachowywać się jak ludzie cywilizowani?
– Nie chcę rozejmu. Wezmę taksówkę.
– Posłuchaj – zaczął, lecz zanim zdołał dokończyć zdanie, zadzwonił telefon i Carlo podniósł słuchawkę.
Serena usłyszała jedynie kobiecy głos, mówiący: „Ciao, caro" i natychmiast jego rozdrażniona twarz rozjaśniła się uśmiechem. Ona tymczasem wymknęła się z pokoju i odnalazła Valerie, która wezwała dla niej taksówkę.
Żadna siła nie zmusiłaby Sereny do przyznania się do tego głośno, lecz gdy tylko znalazła się w centrum Rzymu i zobaczyła, co tam się dzieje, zrozumiała, że Carlo miał rację nie pozwalając jej samej prowadzić samochodu. Jej kierowca wiózł ją szaleńczym pędem wzdłuż wąziutkich uliczek. Katastrofa wydawała się nieunikniona, a jednak nigdy nie nastąpiła. I nagle znów wydostawali się na główne arterie miasta, pędząc Via Della Conciliazione do Bazyliki Świętego Piotra, której kopuła, większa niż Serena sobie wyobrażała, rysowała się wyraźnie na tle nieprawdopodobnie błękitnego nieba.
– Czy zawsze jest tu taki ruch? – spytała taksówkarza, kiedy po raz setny niemal otarli się o inny samochód.
Giuseppe uśmiechnął się do niej promiennie. Wolałaby, aby tak często nie oglądał się podczas jazdy.
– Obawiam się, że nie, signorina. Nieczęsto miewamy tak spokojne dni.
Serena zachichotała. Zaczynała nieźle się bawić. Zmęczenie i głód dały jednak znać o sobie, toteż zwolniła taksówkę na godzinę i usiadła przy jednym z wystawionych na dwór stolików najbliższej restauracji. Było to urocze miejsce, a każdy stolik oddzielały od innych parawany, by goście mogli siedzieć na świeżym powietrzu, jednocześnie zachowując prywatność. Ceny nieco ją speszyły, postanowiła jednak zostać i w nagrodę otrzymała jeden z najdoskonalej przyrządzonych posiłków, jakie jadła w życiu. Kiedy piła kawę, poczuła, jak ogarnia ją słodkie lenistwo. Sącząc ostatnie krople aromatycznego napoju zerknęła za parawan i ku swemu zdumieniu ujrzała Carla. Właśnie przeglądał menu. Zastanawiała się, czy do niego nie zagadnąć, kiedy przy jego stoliku pojawiła się jakaś para. Carlo powitał swych gości ciepłym uśmiechem.
Serena patrzyła, niezdolna oderwać oczu od rozgrywającej się obok sceny. Carlo wstał i serdecznie ucałował niezwykle piękną kobietę. Następnie odwrócił się do jej towarzysza, młodego chłopca, liczącego sobie nie więcej niż dwanaście lat. Serena zamarła, a jej serce zaczęło niespokojnie bić. Chłopiec był ogromnie podobny do Carla – te same ciemne włosy, błyszczące oczy i szerokie, pięknie wykrojone usta. Obaj wyglądali na niezwykle uradowanych ze spotkania i ściskali się bez śladu zakłopotania.
Muszę wydostać się stąd niepostrzeżenie, myślała gorączkowo Serena. Zapłaciła rachunek i cicho wyśliznęła się zza stolika. Giuseppe już czekał, więc z westchnieniem ulgi wsiadła do taksówki.
– Dokąd teraz? – spytał kierowca.
– Gdziekolwiek – odparła nieuważnie.
– A zatem pojedziemy do Koloseum, gdzie rzucano chrześcijan lwom na pożarcie.
Wędrowała wokół ruin areny, nie słuchając bezustannej gadaniny przewodnika. W jej głowie kłębiły się myśli, dotyczące dzisiejszego odkrycia. Ten chłopiec był synem Carla. Niesłychane wręcz podobieństwo wykluczało wszelkie wątpliwości. Musiał urodzić się, gdy Carlo był jeszcze bardzo młody, chyba przed jego ślubem z Dawn. A ta piękna kobieta to jego matka. Dużo starsza od Carla, prawdopodobnie była jego pierwszą miłością. Kiedy zadzwoniła do niego dziś rano, rzucił wszystko, aby się z nią spotkać.
Wielki korek uliczny sprawił, że wróciła do domu później, niż planowała. Valeria poinformowała ją, że Carlo pojechał już po Louisę. Serena obserwowała, jak wrócili razem, uśmiechając się do siebie. Uderzył ją wyraz szczęścia malujący się na twarzy Louisy. Pewnego dnia Carlo dowie się prawdy. Co wtedy uczyni ów arogancki, zaborczy człowiek, który miał już przecież niemal, dorosłego syna? Jak postąpi? Cokolwiek się stanie, z pewnością zrani Louisę.
"Sprawa honoru" отзывы
Отзывы читателей о книге "Sprawa honoru". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Sprawa honoru" друзьям в соцсетях.