– Szybko! – zawołała. – To Louisa. Coś jest z nią nie w porządku.
Zanim zdążyła dokończyć, Carlo był już na korytarzu. W sypialni dziecka z przerażeniem spojrzał na skuloną córkę, po czym ukląkł obok jej łóżka i spróbował ją przytulić. Ona jednak zwinęła się w kłębek, umykając przed jego dotknięciem.
– Piccina - powiedział łagodnie. – Chodź do tatusia.
– Nie, nie – szlochała. Zaczęła szybko mówić coś po włosku. Serena nie zrozumiała ani słowa, lecz Carlo wzdrygnął się.
Przycisnął Louisę do siebie, ona zaś, nie mogąc bronić się dłużej, poddała się jego uściskowi, szepcząc coś przez łzy.
Wreszcie Carlo uniósł dłoń i powiedział:
– Louisa podsłuchała dziś wieczorem rozmowę dwóch mechaników i wpadła na szalony pomysł, że nie jestem jej ojcem. Oczywiście to tylko nieporozumienie – ponad ramieniem dziecka wpatrywał się w twarz Sereny, jego oczy patrzyły groźnie. – To nieporozumienie, prawda? – powtórzył z naciskiem. Serena usłyszała, jak odpowiada:
– Oczywiście.
– Nie, nie – płakała Louisa. – Powiedzieli…
– Cokolwiek powiedzieli, mylili się – przerwał stanowczo Carlo. – Jesteś moja, piccina. Zawsze byłaś i będziesz moja. Zostaniemy razem i będziemy się kochać na zawsze.
Louisa jednak uparcie potrząsała głową.
– Oni słyszeli, jak rozmawialiście z Sereną. Powiedziałeś, że zawsze wiedziałeś, że nie jesteś moim prawdziwym tatą…
– Nic podobnego – wtrącił natychmiast Carlo.
– Powiedziałem, że nigdy nie mogłem uwierzyć w to, że mogę być twoim ojcem, ponieważ taka córka jak ty to zbyt wielkie szczęście. Jesteś moim największym skarbem, piccina. Codziennie dziękuję za ciebie Bogu, bo jesteś słodka i kochająca, ale przede wszystkim za to, że należysz do mnie.
Louisa zesztywniała. Dwójka dorosłych wstrzymała oddech czując, jak w duszy dziecka słowa ojca zmagają się z okropnym podejrzeniem.
– To prawda, kochanie – dodała Serena.
Dziewczynka uniosła głowę znad ramienia ojca i spojrzała przez łzy na Serenę.
– Naprawdę? – szepnęła.
– Tak – Serena usiadła na łóżku obok tamtych dwojga. Dokładnie wiedziała, co musi zrobić. – To jest twój ojciec, który kocha cię bardziej niż kogokolwiek na świecie. Nic nie może tego zmienić.
– Przysięgasz, że to, co powiedziałaś, jest prawdą? – spytała Louisa – Dasz mi słowo honoru?
– Daję słowo honoru, że mówię prawdę.
Louisa westchnęła radośnie i mocno objęła szyję Carla, wyraźnie zyskawszy pewność, której jej brakowało. Ojciec przytulił ją swymi mocnymi ramionami i oboje trwali tak w milczeniu. Serena wymknęła się do swojego pokoju. Czuła, jak coś ściskają w gardle. Miłość Carla do dziecka objawiła jej się wreszcie w całej pełni, przysłaniając wszelkie inne aspekty tej strasznej historii.
W końcu usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je i cofnęła się, wpuszczając Carla do środka.
– Czy mała dobrze się czuje?
Zanim odpowiedział, dokładnie zamknął okno.
– Nie będę ryzykował, że znowu usłyszy coś, co nie jest przeznaczone dla jej uszu – oznajmił. – Kiedy wychodziłem, spała. Chyba uspokoiła się już – spojrzał na Serenę. – Uspokoiła się dzięki tobie. Wierzy, że mówię prawdę, ponieważ ty potwierdziłaś moje słowa – dodał zdumionym, gniewnym głosem.
– Nie potrafię tego wyjaśnić. Może wierzy mi dlatego, że potrafimy znaleźć wspólny język.
– W przeciwieństwie do mnie?
– Nie, nie chciałam…
– Wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia – przerwał jej, jego oczy płonęły. – Louisa jest moją córką w każdym znaczeniu tego słowa. Do diabła z Primem Viareggim. To ja nauczyłem ją chodzić, ja uspokajałem ją, kiedy miała koszmarne sny, ja rozmawiałem z jej nauczycielami i organizowałem przyjęcia urodzinowe. Ja. Nie jej matka, która zazwyczaj była gdzieś daleko, tylko ja. Dlatego jest moja. Dlatego walczyłem z tobą wszelką dostępną mi bronią, bez żadnych skrupułów.
– Wiem o tym – odparła, bardzo blada. – Już cię nawet o nic nie winię. Nie miałam pojęcia, że Louisa tak bardzo cię kocha. Gdybym wiedziała, nie próbowałabym ci jej odebrać.
– Lecz uczyniłaś to dzięki czemuś, czego nie potrafię zrozumieć. Ledwie cię zna, a jednak tobie ufa najbardziej. Dlaczego?
– Może dlatego, że jestem kobietą, a dziewczynki potrzebują matki. Jesteś dla niej wspaniałym ojcem, ale Louisa potrzebuje czegoś więcej.
– I to jest największy paradoks! Gdyby tylko wiedziała. Bo to ty sprawiłaś jej największy ból.
Zraniłaś ją, wyciągając na światło dzienne coś, czego nawet nie podejrzewała. Bądź przeklęta za swoje wścibstwo!
– Carlo, przykro mi, naprawdę. Gdybyś tylko…
– Nie proś, abym ci wybaczył. To niemożliwe – odparł beznamiętnie. – Nigdy nie wybaczam tym, którzy skrzywdzili moje dziecko.
Przetarła dłonią oczy.
– Rozumiem, co czujesz. Uwierz mi jednak, zrobiłabym wszystko, by to naprawić.
Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
– Mówisz serio?
– Oczywiście. Czegokolwiek by potrzebowała.
Dam jej to, jeśli tylko będzie to leżało w mojej mocy.
– Wiesz przecież, czego jej trzeba – stwierdził, nadal nie spuszczając z niej wzroku. – Sama to powiedziałaś.
Louisa potrzebuje matki.
– Ale…
– A ty jesteś matką, którą sobie wybrała. To bardzo proste. Im szybciej się pobierzemy, tym lepiej.
– Pobierzemy się? Zwariowałeś zupełnie?
– Bynajmniej. Robię po prostu to, co według mnie jest konieczne dla zapewnienia szczęścia mojej córce.
– Ale ty mnie nienawidzisz – zauważyła sucho.
Uśmiechnął się.
– Cóż, zdaje się, że podzielasz to uczucie. Oboje o tym wiemy. Ale muszę cię tu zatrzymać, ponieważ jesteś niebezpieczna. Znasz moją tajemnicę, więc chcę mieć na ciebie oko. Louisa cię kocha. Bóg jeden wie, dlaczego, ale tak jest. Straciła już prawdziwą matkę I zamierzam uczynić wszystko, by nie utraciła tej, którą pragnie za matkę uważać. W ten sposób mogę zyskać pewność, że zachowasz milczenie. Jeśli spróbujesz jakichś sztuczek, uciszę cię, choćby siłą.
– Nie strasz mnie – warknęła Serena.
– Groźby to jedyny język, jaki rozumie twoja rodzina. Już się o tym przekonałem. Byłem miły dla Dawn, a ona odpłaciła mi nienawiścią. Teraz czas czułych słówek minął. Nie proszę cię, rozkazuję ci – pobierzmy się.
– Chyba oszalałeś.
– Tak – zgodził się bez wahania. – Jestem szalony.
Tak jak ty.
Zanim zorientowała się, o co mu chodzi, pochwycił ją w ramiona i zaczął namiętnie całować. Jego wargi były twarde i gorące, a obejmujące ją ręce przypominały stalowe sztaby. Nie miał dla niej nawet odrobiny czułości i jej dusza zbuntowała się natychmiast.
– Czy w ten sposób chcesz mnie przekonać? – krzyknęła.
– Nie przekonuję cię – wyszeptał. – Decyzja została już podjęta. Nie wiesz jeszcze, jaki potrafię być uparty i nie zmuszaj mnie, bym ci to udowodnił. Uwierz mi na słowo. Zostaniesz moją żoną – w łagodnym świetle jego oczy lśniły dziwnym blaskiem. – To nie musi być złe małżeństwo, Sereno. W końcu coś nas jednak łączy, prawda?
Znów pochylił głowę i począł zadawać jej słodkie tortury. Jęknęła, oszołomiona. Nadal była wściekła, lecz żadna furia nie potrafiła zagłuszyć przyjemności, jaką sprawiały jej delikatne pieszczoty jego języka.
– Prawda? – nalegał schrypniętym głosem.
– Tak… tak… – szepnęła w zachwycie.
Jej umysł krzyczał, że popełnia szaleństwo. A jednak porwała ją fala pożądania, zagłuszająca rozsądek. Logika podpowiadała, że przyjęcie jego propozycji byłoby szaleństwem, lecz logika nie liczyła się wcale w wirze ogarniających ją uczuć. Kiedy dźwignął ją w ramionach i zaniósł na łóżko, instynktownie objęła jego szyję, a gdy położył się obok, była już gotowa. Zaledwie kilka godzin temu już raz leżeli obok siebie, lecz Carlo był tak rozpalony i gwałtowny, jakby minęły od tej chwili miesiące. Odpłaciła mu ogniem za ogień, a kiedy nadszedł szczyt, przez moment uwierzyła, że to wystarczy, by mogli szczęśliwie spędzić razem wiele lat.
Kiedy jednak cudowna chwila minęła, Carlo wstał i wyszedł, a Serena zrozumiała, że to, co ich łączy, nie może dać jej szczęścia. Dziś odkryła nowe oblicze Carla, lecz ukazał je nie jej, a małej dziewczynce, którą kochał. Tylko Louisie okazywał całą czułość i opiekuńczość, do jakiej był zdolny. Leżąc samotnie w ciemności Serena wiedziała, że musi zdobyć serce ukochanego mężczyzny. I że nie spocznie, póki nie zrealizuje tego zamiaru.
Rozdział 10
Ślub miał się odbyć za miesiąc, bez rozgłosu, o ile, oczywiście, było to możliwe. Najbardziej cieszyła się z tego Louisa. Zawsze pragnęła, żeby Serena została z nią już na zawsze. Kiedy zaś Serena obiecała jej, że będzie druhną na jej ślubie, dziewczynka wydała z siebie tak przeszywający okrzyk, że Carlo zasłonił uszy. Lecz jego oczy śmiały się.
– Dziękuję ci – powiedział później do Sereny. Jeśli mieli jakiś wspólny cel, to było nim szczęście Louisy.
Niełatwo przyszło jej wybrać suknię ślubną. Pamiętała swą poprzednią kreację i minę Carla, kiedy ją w niej ujrzał. Nie miała pojęcia, co by mu odpowiadało, a nie miała odwagi, by go o to zapytać.
Pewnego dnia wróciła do domu, po kolejnej nieudanej wyprawie do sklepów i kiedy weszła do ogrodu, usłyszała głos, który wzbudził w niej nagły lęk. Był to zmysłowy głos pięknej kobiety, którą kiedyś widziała w towarzystwie Carla. Nie zaprosił chyba jej na ich ślub? Gdy podeszła bliżej, natychmiast ją poznała. Kobieta siedziała na tarasie. Miała szczupłą figurę nastolatki i twarz, która wyglądała niemal młodzieńczo. Lecz niezależnie od wieku, była oszałamiająco piękna.
Chłopiec, który tak bardzo przypominał Carla, był tu również. Kobieta położyła dłoń na jego ramieniu. Oboje śmiali się radośnie, a Carlo uśmiechał się do nich. Cała trójka stanowiła idealny obraz szczęśliwej rodziny.
I wtedy Carlo podniósł wzrok.
– Sereno, chodź tu i poznaj moją matkę – powiedział.
"Sprawa honoru" отзывы
Отзывы читателей о книге "Sprawa honoru". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Sprawa honoru" друзьям в соцсетях.