Niech to licho! Czyżby Harley był ślepy i głuchy jak pień? Co takiego widzi w Claire Holland, czego sto razy więcej nie byłoby w Kendall?

– Ale ja ciebie kocham – mówiła Kendall, bezskutecznie powstrzymując łzy. Włosy miała potargane, a spódnicę poplamioną trawą.

Paige zesztywniała z wrażenia i poczuła dziwny dreszcz w dołku, kiedy uświadomiła sobie, co właśnie wyszło na jaw. Kendall i Harley to zrobili! Mimo jego zapewnień, że kocha Claire.

– Zawsze cię kochałam.

– Przestań – burknął.

– Ale ty mnie też kochasz.

– Zamknij się! – warknął, aż Kendall zaparło dech. – Chryste, przepraszam… nie chciałem… – Urwał, zamknął oczy i przechylił głowę do tyłu, jakby chciał jednocześnie rozprostować kręgosłup i znaleźć w swoim tępym łbie odpowiednie słowa. – To koniec, Kendall. I musisz się z tym pogodzić.

– Nie mogę. Nie mogę, bo wiem, że mnie kochasz. – Kendall głośno pociągnęła nosem i uniosła podbródek. Paige często ćwiczyła przed lustrem ten ruch.

– Nie kocham cię!

– To znaczy, że mnie wykorzystałeś?

– Uwiodłaś mnie.

– A ty nie mogłeś się powstrzymać – rzekła z nutą triumfu w głosie, która jednak zaraz znikła. – A jeśli zaszłam w ciążę?

Co?! – Paige dostała gęsiej skórki. – W ciąży? Kendall? Jako grubaska z ogromnymi, obwisłymi cyckami? Fuj! Harley zbladł.

– Nie zaszłaś. Nie mogłaś zajść…

– To możemy sprawdzić dopiero za kilka tygodni, prawda? Harley opadł na balustradę, zaciskając na niej pięści… Jak jakiś wymoczek!

– Wtedy musiałabyś ją usunąć. Pomogę. Mam pieniądze…

– Jeśli mówisz o usunięciu dziecka, naszego dziecka, Harley, to nie licz na to. Nigdy nie zrobię czegoś takiego.

– Ale ja nie mogę… My… nie możemy…

Smutno westchnęła i powoli pokręciła głową, jakby nagle odkryła jaki z niego zimny drań.

– Wszystko się ułoży, kochany – pocieszyła go. Ona jego, zamiast on ją! Coś takiego! Kendall objęła Harleya ramieniem i położyła głowę na jego piersi. Nawet nie drgnął. – Zobaczysz.

Paige po cichu odeszła od okna. Usiadła na podłodze, rozprostowując grube białe nogi i opierając plecy o łóżko.

– Kendall, na litość boską! Nie możemy do tego dopuścić!

W głosie Harleya słychać było napięcie, jakby się czegoś bał. Co za tchórz! Nie jest wart takiej dziewczyny jak Kendall! Paige znów sięgnęła na stolik nocny po notes i ołówek, jednak palce natrafiły na splot drutów. Był to aparat ortodontyczny, który miał skorygować jej zgryz. Nienawidziła go. Nosząc ten sprzęt, czuła się jak przybysz z obcej planety. Odmawiała chodzenia w tym do szkoły. Ręka jej zastygła, bo znów rozległ się głos Kendall.

– Słuchaj, Harley. Jak ja mogę w tym stanie spotkać się z Paige? Idź do niej i powiedz, że musiałam już iść… Że byłam z kimś umówiona albo coś w tym rodzaju.

– Ty jej to powiedz.

– Nie mogę teraz się z nią zobaczyć. Proszę, Harley – nalegała Kendall. Paige odczuła to jako bolesny cios. Machinalnie chwyciła notes z ołówkiem i położyła go na podołku. – Przecież to tak niewielka przysługa. Nie chcę ranić jej uczuć.

– Dlaczego?

– Bo to fajny dzieciak. Jest narwana, ale miła. Paige trochę się rozpogodziła. Kendall wciąż ją lubiła.

– To dziwaczka. Kendall zaśmiała się.

– Wszyscy Taggertowie to dziwacy. Dlatego jesteście tacy kochani. Paige poczuła, że serce jej podchodzi do gardła.

– Kocham cię – powtórzyła Kendall.

Paige tak mocno ścisnęła ołówek, że aż kostki jej zbielały.

– Tylko nie bądź w ciąży.

Słowa Harleya zawisły w dusznym powietrzu. Kroki Kendall było słychać coraz słabiej. Wystające zęby Paige wpiły się w wargę. Zaczęła pisać, niezdarnymi kulfonami, ćwicząc podpis Kendall. Już wyobrażała sobie Kendall w roli sławnej modelki. Oczami duszy widziała, jak z gracją paraduje po wybiegach, kołysząc biodrami i rzucając pełne seksapilu spojrzenia kamerom, które chwytają jej uwodzicielski uśmiech i grę świateł na sukni wielkiego projektanta.

„Nie mogę się teraz z nią zobaczyć”. O co jej chodziło?

„To dziwaczka”. Przecież Harley tak naprawdę jej nie zna.

„Wszyscy Taggertowie to dziwacy. Dlatego jesteście tacy kochani”.

Czy Kendall naprawdę tak myśli? Czy wszyscy o nich tak myślą?

Paige wyjrzała przez okno i zobaczyła przygarbionego Harleya rękami wczepionego w balustradę. Ponurym wzrokiem spoglądał w dół, w głąb wąwozu. Twarz miał tak bladą, jakby właśnie miał zwymiotować.

– Wystraszyłeś kolejną? – Głos Westona podziałał na Paige jak rozgrzany olej na ogień.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – Harley odwrócił głowę. Był wyraźnie rozzłoszczony.

– Kendall o mało mnie nie przejechała, gdy ruszyła. – Weston wyszedł z ukrycia. Był wyższy od Harleya i w powszechnym mniemaniu atrakcyjniejszy. Podciągnął się i usiadł na barierce. Jedno małe pchnięcie i znalazłby się w rzece, około dziesięciu metrów niżej. Chyba się tym nie przejmował, bo jego uśmiech zdradzał tę samą co zawsze, niezachwianą pewność siebie. – Ty to masz sposoby na kobiety, braciszku!

Harley nie odpowiedział, tylko patrzył na brata spode łba, w zamyśleniu przygryzając dolną wargę.

– Chyba trudno ci dokonać wyboru pomiędzy Kendall i tą małą Holland?

– Na imię ma Claire.

Uśmiech Westona stał się nieco krzywy.

– Coś ci powiem: nie wiem, co ty w niej widzisz.

– Tobie się nie podoba.

– Jest nawet ładna, ale nie ma takiej pupci ani takich cycków jak jej siostry. Nie warta tego, żeby dla niej rzucać Kendall Forsythe. Bo Kendall jest całkiem, całkiem… – Lekko się nachylił do brata. – Słyszałem, że jej szparka jest jak miód: lepka, słodka i wilgotna.

Paige o mało się nie zakrztusiła.

– Ale byle kogo nie dopuszcza do swoich majtek, więc możesz zaliczyć się do szczęśliwych wybrańców.

– Stul pysk, Wes.

– Oddałbym połowę swojego kapitału, żeby sprawdzić, czy to prawda. Ale nie po to cię szukałem, żeby rozprawiać o twoich sprawach sercowych.

– To dobrze.

– Rano tata idzie do swego adwokata, żeby zmienić zapis w testamencie.

– I co z tego?

– Nie cieszy się z tego, że, jak by tu rzec, zadajesz się z naszym wrogiem. To cię może drogo kosztować.

– Niech sobie idzie, gdzie chce. Choćby i do diabła. Weston pokręcił głową.

– Nie kapujesz? Możesz stracić miliony przez swego świra na punkcie Claire Holland.

Na skraju twarzy Harleya drgnął mięsień. Tak, przyzwoitość nakazywała przynajmniej okazać żal! Dobrze. Zasłużył na to, by czuć się gorzej niż zbity pies pod płotem.

– Wiesz, rozumiem twoje dążenie do tego, by zostać buntownikiem i romansować z córką wroga naszego ojca, ale lepiej się zastanów, co robisz. Pakujesz się w niezłe bagno. Mówię ci, tata cię wydziedziczy.

– I co? Martwi cię to?

– Mnie? – Weston zamyślił się, wysuwając dolną wargę. Odgarnął z oczu pasemko lśniących włosów. – Mnie tam zwisa i powiewa to, co ty robisz.

– To po co tu przyszedłeś?

– Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to nie podoba mi się, gdy ktokolwiek z nas daje się wystrychnąć na dudka przez Hollandów.

– Mnie nikt nie wystrychnął na dudka.

– Claire Holland tak ściśle owinęła cię wokół swego palca, że jest fioletowy i za chwilę jej odpadnie.

– Pieprzysz.

– Pójdź po rozum do głowy, Harley. Nikomu z nas nie przyniesie sławy, jeśli będziesz wyglądał jak zakochany po uszy, przerobiony na marmoladę głupek.

– A jak jest z tobą i Crystal?

Crystal Songbird? Ta Indianka, która pracuje u Hollandów? Weston się z nią umawia?

– Crystal jest bezpieczna.

– Dlaczego?

– Bo wie, że mnie interesuje tylko łóżko. Nic więcej. Ma ochotę i mi to daje.

– A co dostaje w zamian?

– Oprócz najlepszego seksu, jaki kiedykolwiek będzie miała, świecidełka.

– Świecidełka?

– Pamiętasz te wisiorki, które kiedyś kupowaliśmy na Manhattanie? Kupuję jej kolczyki i ubrania. Co tylko zechce.

– Jest twoją dziwką. – W głosie Harleya słychać było obrzydzenie.

– Lepiej, żeby sienie dowiedziała, że masz o niej takie zdanie. Wiesz, należy do bardzo dumnego narodu.

– Tak dumnego, że jej stary prawdopodobnie najpierw by ci obciął jaja, a potem cię oskalpował. Jesteś nienormalny, Weston.

– Mylisz się, Harley. Tylko sprytny. Crystal to dobry wybór. Nie dlatego, że jej dziadek był wodzem plemienia, ale dlatego, że jest biedna.

Przekonasz się, że kobiety bez pieniędzy gotowe są zrobić dla ciebie wszystko tylko za kilka miłych słów i podarunków. Biedne kobiety są mało skomplikowane.

– Boże, West, to jest obrzydliwe.

– Taki już jest ten świat.

– Mówię ci, jesteś nienormalny.

– Nie wszyscy są monogamistami, Harley. Tylko nieliczna część ludzkości to ludzie, którzy dążą do takiej doskonałości. Najwyraźniej ty do nich należysz… Mam rację? – Weston zrobił przewrotnie niewinną minę i wiadomo było, że znów na własny sposób znęca się nad młodszym bratem. – Jesteś szczery wobec Kendall… przepraszam, chciałem powiedzieć Claire?

Paige nadąsała się.

Harley najwyraźniej miał już dość rad brata – tych dobrych i tych złych. Odwrócił się, zaczerwieniony, ale Weston złapał go za ramię.

– Poczekaj chwilę. Nie chciałem się obrazić, naprawdę. Nawet rozumiem twoją fascynację panienkami Holland, w końcu zakazany owoc najlepiej smakuje. A kiedy już stary zmieni ostatnią wolę i będę wiedział, że mój spadek jest pewny, sam może się skuszę na szparkę którejś z nich.

Harley wyrwał ramię z uścisku brata.

– Trzymaj się z dala od Claire.

Weston potarł dłonią policzek i zmrużył oczy.

– A co powiesz na zakład?

– Chcesz się założyć?

– Mm-hm. Że zaciągnę jedną z panienek Holland do łóżka do końca tego lata.

– Zostaw je w spokoju.

– Wszystkie? – Weston nieznacznie uniósł brwi. – Nie mów mi, że wszystkie trzy zarezerwowałeś dla siebie.

Harley rzucił się na brata i chciał chwycić go za gardło, ale Weston zrobił unik, złapał go za ramię i wykręcił mu rękę. Harley skrzywił się z bólu.