– Nie bądź skąpy, Harl. Cipek Holland jest aż nadto dla nas obu.
– Perwersyjny gnój z ciebie.
– Być może. Możliwe, że to u nas rodzinne. Ale przynajmniej nie przysięgam Claire dozgonnej miłości, jednocześnie pieprząc się w lasku z Kendall. – Odepchnął Harleya, który upadł na balustradę. Korony drzew przysłoniły jego twarz nierównym cieniem.
Paige czuła, że żołądek jej się przewraca. Biedna Kendall.
– Będziesz miał za swoje – ostrzegł Harley. Weston roześmiał się.
– Mam nadzieję. A ty za swoje. Ależ to musi być satysfakcja: móc powiedzieć, że się zaliczyło wszystkie trzy dupy Holland! Zastanawiam się, co by na to powiedział stary Dutch.
Na twarzy Harleya malowało się obrzydzenie i pogarda. Przeszedł pod dach werandy, znikając z pola widzenia Paige.
– Miej się na baczności, Wes.
Paige usłyszała cichy odgłos rozsuwania drzwi, a zaraz potem trzask ich suwania tak głośny, że dom zatrząsł się w posadach. Co za oferma! Powinien był sprać Wesa na kwaśne jabłko za te wszystkie docinki na temat Kendall. Weston należał do tych maniaków na punkcie własnego ja, którzy – jak mawiała Kendall – myśleli kroczem, a nie głową. Powoli podniósł głowę, mrużąc oczy przed słońcem i wzrokiem dosięgną! Paige, zanim zdążyła się schować w głębi pokoju.
– Nasłuchałaś się do woli? – spytał. Cmoknął i pokręcił głową. Na jego twarzy malował się szeroki kąśliwy uśmiech. – Cudze gacie są znacznie ciekawsze niż własne, co, mała?
Paige chciała go posłać do diabła, ale rozmyśliła się, bo wiedziała, czym pachnie gniew Westona. Od dzieciństwa tłukł Harleya, nęcił wiewiórki orzechami, by potem do nich strzelać z procy, i tylko liczył, ile kotów, szopów i oposów zabił swoim samochodem. Weston miał w duszy głęboko ukrytą skłonność do okrucieństwa, która zawsze przerażała Paige. Wolała więc nie narażać mu się jeszcze bardziej i nie kłócić się z nim. Czerwona jak burak ześlizgnęła się z okna. Od początku wiedział, że podsłuchuje, a mimo to ośmieszał Harleya. Jej palce zacisnęły się na listwie przypodłogowej – Wiesz, Paige, że podsłuchiwanie może sprowadzić na ciebie kłopoty? Chyba tylko na to czekasz, prawda? Trochę kłopotów mogłoby ożywić twój nudny żywot.
Tłumiła płacz. Ileż to razy poniżał ją, gdy była jeszcze małą dziewczynką, która uważała swoich starszych braci za bogów? Cóż, teraz już nie miała złudzeń. Weston był okrutnym draniem, a Harley chorągiewką na wietrze.
Słyszała śmiech Westona wymierzony prosto w nią i skurczyła się w sobie. Wiedziała, że często ją wyśmiewał przy kolegach. Widziała, jak próbują ukryć uśmieszki, kiedy szeptał coś na jej temat. Odwracali głowy i patrzyli na nią. Uświadamiała sobie wtedy, że wystawia ją na drwiny. Kilka tygodni temu nawet powiedział tak, żeby usłyszała, że prawdopodobnie przez nią ich ojciec zszedł na złą drogę. Neal tylko spojrzał na córkę i zdecydował, że nie będzie miał więcej dzieci z Mikki. Zaczął się więc rozglądać za innymi kobietami. Pewnego razu koledzy Westona ze studiów, którzy wcześniej należeli wraz z nim do szkolnej drużyny piłkarskiej, grali w bilard w sali rekreacyjnej w piwnicy. Nie wiedzieli, że Paige stoi na schodach i słyszy. Bawili się jej kosztem, a jeden z nich stwierdził, że żaden facet nie będzie mógł jej przelecieć, jeśli wcześniej nie założy jej worka na twarz.
Paige po cichu weszła na górę i płakała przez godzinę. Jej jedyną zemstą była kradzież filmu porno, który Weston schował na dnie torby treningowej, pod butami do gry w piłkę nożną. Paige zwinęła stamtąd kasetę i położyła ją w miejscu, gdzie mama z łatwością mogła ją znaleźć. Ale mu się dostało! Mikki zgniotła kasetę ulubionym kijem do golfa Westona. Na dokładkę połamała kij do baseballu.
Można powiedzieć, że Paige na swój sposób odniosła triumf. Przez te wszystkie lata nauczyła się postępować ze swoim zdemoralizowanym bratem, ale nigdy wcześniej jego jad nie dosięgnął Kendall. Teraz, kiedy Weston wziął ją na cel, sytuacja się zmieniła.
A niewykluczone, że Kendall jest w ciąży.
Żując dolną wargę, Paige czmychnęła w głąb pokoju, gdzie na półkach we wnękach ściennych stała cała menażeria. Największym z wypchanych zwierząt była panda, którą posadzono na krzesełku. Paige wsunęła rękę za plecy misia, do małej dziurki w szwie nad czarną nogą, gdzie w głębi pakuł wyczuła chłodną, twardą lufę małego pistoletu, który ukradła z pokoju matki przed kilkoma tygodniami.
Myszkowała w komódce Mikki Taggert i znalazła broń palną, wciśniętą pomiędzy pudełka z chusteczkami higienicznymi, perfumy, pliki starych mdłych listów miłosnych i dwie pary okularów do czytania. Wtedy jeszcze nie wiedziała, dlaczego chce trzymać u siebie broń, o której jej matka najwyraźniej zapomniała, choć była naładowana.
Dotyk chłodnego metalu przyprawił ją o dreszczyk. Było to niepowtarzalne uczucie siły, nigdy wcześniej tego nie doświadczyła. Od tej chwili wiedziała, że pistolet musi należeć do niej. W swoim życiu ukradła już wiele przedmiotów: Nanie pierścionek, kiedy ta jeszcze żyła, wiele rzeczy w pobliskim sklepie, żeby sprawdzić, czy jest w tym dobra, latarkę Harleyowi, Kendall szminkę, ale nigdy broni. To było co innego. Przez sekundę potrzymała palce na lufie, oblizała dolną wargę i znów oparła pandę o siedzenie krzesełka.
Nie potrzebowała broni. Nie miała okazji jej użyć. Nie było powodu trzymać u siebie pistoletu, a jednak słuchając szumu rzeki w wąwozie i wdychając duszącą woń papierosa Westona, zdecydowała, że za nic w świecie z niego nie zrezygnuje.
Po raz pierwszy w swoim żałosnym życiu Paige Taggert poczuła, że ma przewagę.
2.
Gdyby miał choć trochę oleju w głowie, dałby sobie z nią spokój. Hollandowie zawsze stanowili źródło problemów dla tych, którzy mieli z nimi do czynienia, i dowodów na to Kane nie musiał daleko szukać. Wystarczył przykład jego własnego ojca. Kane postawił klocek sosnowy na pniu do rąbania drew, uniósł siekierę, z całych sił walnął nią w polano i rozszczepił je na dwa, które potoczyły się na ziemię.
Pot ściekał mu po plecach, a ramiona zaczynały boleć, ale chwycił kolejne okrągłe polano i postawił na pieńku. Oskar, pies taty, zajadle zaszczekał, gdy z ganku dojrzał półciężarówkę pocztową, która powoli się zbliżała do domu.
– Biegnij, przynieś pocztę! – Hampton, nieogolony, z siwymi włosami do ramion, podjechał wózkiem na ganek i posłał starego ogara za ogrodzenie. Chwycił za laskę leżącą przy drzwiach i zaczął nią stukać o starą podłogę z desek.
Ostatnim uderzeniem siekiery Kane rozłupał sękaty kawał jodły i skierował się w stronę głównej drogi. Dziś piąty dzień miesiąca. Pora, żeby w skrzynce pocztowej znalazł się anonimowy czek. Czuł na sobie gniewne i bezlitosne spojrzenie ojca przeszywające jego nagie plecy, a z tyłu słyszał artretyczne człapanie psa. Hampton nie skrywał, że zazdrości synowi.
– Masz dwie zdrowe nogi – mawiał często, siedząc na wózku inwalidzkim i patrząc spode łba na Kane’a czerwonymi z przepicia oczami. – Przynieś mi jeszcze jedną butelkę. – Albo docinał mu: – Gdybym wciąż miał nogi, tobym dwa razy więcej zrobił od ciebie, guzdrało. – Często też się roztkliwiał: – Wiesz, kochałem ją, znaczy twoją matkę. Kochałem ją o wiele bardziej niż jakikolwiek mężczyzna ma prawo kochać kobietę. Ale to jej nie wystarczyło. Nie chciała mnie z tymi nogami. Nieee, nie mogła znieść tego, że jest żoną kaleki. Wolała zostać dziwką bogatego gacha.
Kane za każdym razem zaciskał zęby i znosił obraźliwe epitety ojca, bo żal mu było starego, który nie mógł się pogodzić z tym, że wypadek zmienił bieg jego życia.
– No wiesz, to wina Dutcha Hollanda. Kabel zaczepił o moją linę zabezpieczającą, kiedy pracowałem na południowym grzbiecie. Jeśli chcesz znać moje zdanie, to wyposażenie było wadliwe. A to liche odszkodowanie to tylko kropla w morzu tego, co mi się należy. – Hampton wpatrywał się w przeciwległy brzeg jeziora, w dom Hollanda, zawsze tak oświetlony jak przeklęta choinka w Boże Narodzenie. – On i ta jego forsa. Żona jak z obrazka i trzy smarkule. A co ja mam z tego, że wypruwałem sobie flaki, pracując dla niego? Połamany kręgosłup, kawałek kiepskiego gruntu i to! – Zaczął uderzać bezużyteczną laską o metalową ramę wózka inwalidzkiego. – Mam nadzieję, że Benedict Holland będzie się smażyć w piekle.
I tak bez końca, pomyślał Kane. Otwierając skrzynkę pocztową, przeszkodził w pracy olbrzymiemu pająkowi, który usiłował utkać sieć w cieniu pomiędzy podstawą skrzynki i jej pokrywą.
Koperta tam była – cienka i płaska, wciśnięta pomiędzy plik rachunków, które prawdopodobnie pozostaną nie zapłacone przez kolejne czterdzieści pięć dni. Ale dziś wieczorem Hampton Moran zatańczy z Black Velvet, a jutro rozweseli go Jack Daniel’s. Do środy przeprosi się z tanimi sikaczami, którymi będzie musiał się zadowolić aż do piątego sierpnia.
Kane wyjął pocztę ze skrzynki, a ogar od razu ją obwąchał. Czas opuścić Chinook i niewdzięcznego ojca. Przyłożył kopertę do nosa w nadziei, że poczuje zapach perfum albo dymu papierosowego, cokolwiek, co mogłoby mu przypomnieć matkę. Jednak papier nie pachniał niczym. Skrzywił się i ruszył w stronę ganku, wiedząc doskonale, że dzisiaj będzie musiał pomóc tacie położyć się do łóżka.
– Chodź, Oscar. – Zagwizdał na psa i pomyślał, że co do jednego Pop się nie mylił: Benedict Holland był żałosnym sukinsynem. A jednak traf chciał, że ten drań spłodził najbardziej interesującą dziewczynę, jaką kiedykolwiek Kane spotkał.
W powietrzu coś wisiało. Claire wyczuwała to instynktownie. Słyszała to w słowach, których Harley nie wypowiedział. Warując przy telefonie w korytarzu, czuła pustkę w trzewiach i zastanawiała się, nie pierwszy raz, czy przypadkiem ojciec i siostry nie mieli racji, ostrzegając ją przed nim.
– Kłopoty w raju? – spytała Tessa, biegnąc po schodach w górę. W ręku trzymała dietetyczną colę. Skórę miała opaloną i nasmarowaną oliwką po kilkugodzinnym opalaniu się przy basenie.
"Szept" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szept". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szept" друзьям в соцсетях.