Czterdzieści koni mechanicznych przygotowało się dojazdy. Za kilka minut opony będą piszczały na asfalcie, a Harley stanie się panem własnego losu i kowalem swego szczęścia.

A potem, niech to licho, trzeba będzie się spotkać z Kendall.

3.

Boże, pomóż mi – mruknęła Kendall. Przechadzała się po tarasie daczy domu na plaży, własności ojca, trzymając się za brzuch. Dlaczego po prostu nie pozwoli Harleyowi odejść? Skąd ta obsesja na jego punkcie? Paige miała rację, Kendall Forsythe może mieć każdego chłopaka, którego zapragnie. Ale jedynym godnym jej pragnień jest Harley Taggert.

Chodzi nie tylko o jego nazwisko, ale przede wszystkim o to, że jest miły i słodki… Cóż, przynajmniej taki był. Dopóki nie spotkał Claire Holland, tej bezwartościowej szarej myszki. Cóż on takiego w niej zobaczył?

Kiedy Kendall się dowiedziała, że ma zamiar z nią zerwać, postawiła wszystko na jedną kartę. Zapragnęła wyjść za Harleya Taggerta i nie dopuszczała do siebie myśli, że może jej się to nie udać.

Brzuch ją rozbolał, a łzy cisnęły się pod powieki. Obiema rękami chwyciła się barierki i przyglądała się ruchomym wydmom pokrytym kępami trawy, które przesuwały się ku coraz ciemniejszym wodom Pacyfiku. Widok rozpostartego aż po horyzont oceanu zawsze działał na nią uspokajająco, pomagał jej spojrzeć na życie z odpowiedniej perspektywy Ale nie tego wieczoru, kiedy wszystko wymknęło się spod kontroli. Jakaś para przeszła po plaży, trzymając się za ręce, śmiejąc się i zostawiając ślady bosych stóp na mokrym piasku. Spienione fale tańczyły wokół ich kostek. Rasowy seter irlandzki hasał w płytkiej wodzie, goniąc za patykami, które rzucał mężczyzna i z powrotem przynosząc mu je w zębach.

Kochankowie wydawali się tacy szczęśliwi. Tak jak kiedyś ona i Harley. Zanim pojawiła się Claire. Gardło Kendall się ścisnęło i z trudem tłumiła płacz. Nigdy w życiu nie czuła się taka bezradna i nigdy niczego aż tak rozpaczliwie nie pragnęła.

Usłyszała, że przed domek zajechał jakiś samochód, i kiedy otworzyła rozsuwane drzwi, usłyszała kroki na schodach. Serce jej podskoczyło. Przyjechał! Nadal mu zależy na niej!

– Harley! – krzyknęła, ale ledwie wypowiedziała to imię, na horyzoncie pojawił się Weston, wysoki do nieba przystojniak szczerzący zęby w luzackim uśmiechu. – Ooo – nie kryła głębokiego rozczarowania.

– Pomyślałem sobie, że pewnie tu jesteś.

– Czy… czy to Harley cię tu przysłał?

Usta Westona wykrzywił ten sam uśmiech, którym skruszył o wiele więcej kobiecych serc, niż na to zasługiwał.

– Nie. Przyjechałem tu z własnej woli.

– Ale skąd wiedziałeś, że…

Oparł się biodrami o balustradę i skrzyżował ręce na piersi.

– Kiedy zostawiasz wiadomość w biurze, wieść się roznosi.

– Nie zostawiałam…

– Nieważne. – Machnął ręką. – Wpadłem tylko, żeby ci dać dobrą radę.

Nastroszyła się.

– Nie przypominam sobie, żebym cię o nią prosiła.

– Wierz mi, potrzebujesz jej – westchnął i spojrzał jej w oczy. – Wiesz, Kendall, jestem zaskoczony twoim postępowaniem. Zawsze myślałem, że z ciebie rozsądna dziewczyna, która wie, czego chce, i umie podjąć odpowiednie kroki, żeby to osiągnąć.

– Jeśli chodzi o Harleya, nie potrafię tego.

– Dlaczego?

– To nie takie proste.

– Proste jak dwa razy dwa. Drżącymi palcami przygładziła włosy.

– Jak?

– Cóż, wykorzystaj fakt, że nie jest aż tak bystry… I nie sprzeczaj się ze mną o ten drobiazg, dobrze? – Chciała zaprzeczyć, ale podniósł rękę w geście protestu. – Oboje znamy jego ograniczenia. – Na jego ustach pojawił się cyniczny uśmiech.

– To jaka jest twoja rada?

– Wpadnij.

– Co takiego? Czy się nie przesłyszałam?

– Zajdź w ciążę.

W zamyśleniu zmarszczyła usta.

– Nigdy bym nie mogła…

– Ależ oczywiście, że mogłabyś – uciął ze znużoną miną. – Przypadkiem usłyszałem twoją ostatnią z nim rozmowę. Założyłaś mu pętlę, a teraz dokończ dzieła. – Usiadł na poręczy tyłem do oceanu i wpatrywał się w nią. – Nie mów mi, że nie masz śmiałości, Kendall, bo w to nie uwierzę. Jesteś kobietą, która wie, czego chce, i potrafi to osiągnąć.

Przygryzła wargę i zastanawiała się.

– A jeśli… Jeśli nie jestem w ciąży?

– No to bądź.

Nigdy nie uważała Westona za idiotę, ale zachowywał się tak, jakby jej radził użyć czarodziejskiej różdżki i…

– Nie mogę tak po prostu udawać.

– Nie powiedziałem „udawaj”, tylko „bądź w ciąży”.

– Podejrzewam, że do tego będę potrzebować Harleya.

Weston przyglądał jej się tak, jakby ją uznał za wyjątkowo mało rozgarniętą osobę.

– Daj spokój, Kendall. Harley to mięczak, wszyscy to wiedzą. Musisz go tylko uwieść.

– Uwieść go? Tak po prostu?

– Wierz mi. Nie będzie w stanie odmówić.

Rozważyła jego sugestię. Musiała przyznać, że była w niej jakaś logika, ale nie chciała korzystać z rad Westona. Nigdy niczego nie robił bezinteresownie. Musiał mieć w tym jakiś osobisty cel. Zmierzyła go wzrokiem i poprawiła parasol nad stolikiem balkonowym.

– Dlaczego ci na tym tak zależy? – spytała.

Przez ramię zerknął na ocean, jak gdyby ważył słowa.

– Przypuszczam, że nie uwierzyłabyś mi, gdybym powiedział, że robię to, mając na względzie dobro brata?

– Bo nie wierzę. Wymyśl coś lepszego. A najlepiej powiedz, jaki ty masz w tym interes.

– No dobrze. Harley to ciemięga. Teraz zamarzyła mu się Claire Holland, plecie o ślubie z nią…

Kendall poczuła ostre ukłucie w sercu. Harley ani razu jej o tym nie wspomniał.

– A to by była katastrofa – ciągnął Weston.

– Dla ciebie?

– Zgadza się. Dla całej rodziny. Tata jest tak zapracowany, że ledwie zipie. Staruszek doigra się zawału serca albo wylewu. Paige jest zdenerwowana. Zresztą dam głowę, że Dutcha to nie zachwyca bardziej niż nas wszystkich. Odnowią się dawne waśnie i mój stary pewnie tego nie przeżyje.

Zabrzmiało to mało przekonująco. Weston nigdy zbytnio się nie troszczył o nikogo z rodziny. Zawsze uznawał się za numer jeden i nigdy nie było w jego życiu numeru dwa ani trzy.

– Tu chodzi o coś jeszcze, prawda? I to coś bardziej dotyczy ciebie. Na mocnej męskiej twarzy zadrgał mięsień.

– Harley nie może mieć tej Holland.

– Dlaczego nie?

Przymrużył oczy i spojrzał jej w twarz.

– Bo nie zasługuje na żadną z nich, nawet na Claire.

– Ale na mnie, owszem! – Czy tu po to przyjechał, żeby ją obrażać?

– Słuchaj, sugeruję ci tylko sposób na uzyskanie tego, czego pragniesz.

– Po to, żeby Harley nie ożenił się z Claire i nie pokrzyżował twoich planów?

– Mniej więcej.

– A jeśli on nie da się uwieść?

– Zdobądź sfałszowany wynik testu ciążowego, weź z nim ślub, a w noc poślubną zajdź w ciążę. Pomyśl, Kendall, to nie jest tak skomplikowane jak operacja mózgu.

Przygryzła wargę.

– A jeśli zajdę w ciążę dopiero po trzech, czterech miesiącach od dnia ślubu? Będzie wiedział, że…

Weston zaklął po cichu. Zmierzył ją jeszcze bardziej przenikliwym spojrzeniem.

– Chcesz, żeby dziecko zaklepało układ?

– Myślę, że… tak.

– To ja ci je zrobię.

– Co takiego? – W ustach jej zaschło. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.

– Sprawię, że będziesz w ciąży. – Zeskoczył na podłogę i podszedł do niej. Mimo że nim pogardzała, po plecach przebiegł jej dreszcz.

– Ty?

– Mam ten sam garnitur genów co Harley. Tę samą grupę krwi. Nie będzie mógł się wyprzeć ojcostwa.

– O Boże! – Serce jej biło jak oszalałe, gdy przeszywał ją wzrokiem. – A co… ty byś z tego miał? – Jednym spojrzeniem omiótł całe jej ciało i znów popatrzył w oczy.

– Twoją dozgonną wdzięczność i przywiązanie.

– Nie sądzę, że mogłabym…

– Nawet po to, by zostać żoną Harleya? – Ujął jej rękę, podniósł ją do swoich ust i pocałował wewnętrzną część dłoni.

Kolana się pod nią ugięły, ale wyrwała mu dłoń, jak by ten pocałunek poparzył jej skórę.

– To obłęd. Nie ma mowy…

– Pomyśl. Będziesz panią Harleyową.

– Z naszym dzieckiem?

– Mogłabyś poronić…

O mało nie zwymiotowała. Szybko zasłoniła dłonią usta.

– Jesteś tak zdemoralizowany, że to przechodzi ludzkie pojęcie.

– Po prostu usiłuję ci pomóc. – Odwróciła się, ale był od niej szybszy. Porwał ją w ramiona i objął w pół tak, że jej piersi spoczęły na jego przedramionach. – Przemyśl to, Kendall – szepnął jej do ucha.

Za wydmami szumiał ocean, a gorące lipcowe słońce powoli zaczynało zniżać się ku horyzontowi.

– Moglibyśmy trochę pofiglować, apotem… Bingo! Harley jest twój! Nikogo by to nie zraniło…

– Wszystkich by zraniło! – powiedziała oburzona, choć jego dotyk przejął ją dreszczem. – Wszystko byś zniszczył.

Roześmiał się jej do ucha.

– Nie myśl tak, skarbie. Sama już wiele zrobiłaś w tym kierunku. – Puścił ją i ruszył w stronę schodów. Zanim minął zakręt, zdążył krzyknąć przez ramię. – Ale jeśli Harley wyślizgnie się z twoich rąk i ożeni z Claire Holland, to mnie za to nie obwiniaj. Nie, malutka. Wtedy będziesz mogła winić wyłącznie siebie.

W głosie Harleya dało się wyczuć zdenerwowanie.

– Przepraszam, Claire. Zadzwonię do ciebie później, ale coś mi wypadło. Sprawy zawodowe. Tato chce, żebym w nich uczestniczył.

Claire zamknęła oczy i zaczęła się nerwowo bawić kablem telefonicznym. Chciało jej się wyć. Działo się coś złego, wiedziała to na pewno i wszystkie wątpliwości, które próbowała od siebie odgonić, coraz bardziej ją osaczały, zaciskając niewidzialną pętlę na jej szyi.

– Po prostu robi wszystko, żeby nas rozdzielić.

– Wiem, ale dzisiaj nie mogę przyjść. Spotkamy się już niedługo, wierz mi.

– To już trwa ponad tydzień.

– Wiem, wiem – odrzekł, a Claire odniosła wrażenie, że słyszy koła zębate obracające się w jego głowie. Kłamie? Unika jej? Dlaczego po prostu nie zerwie z nią? Ogarnęła ją czarna rozpacz. Kochała Harleya, uwielbiała go, a jednak…