I znów trzymała strzykawkę w pogotowiu.
No, no, już mu stwardniał.
Przed zakrętem przyhamował, samochód zatańczył i na chwilę wymknął się spod kontroli. Weston usiłował przestać myśleć o Tessie. Nie pora się rozpraszać. Miał ważniejsze sprawy na głowie, które wymagały uwagi. Wjechał na wniesienie i rzucił okiem na Stone Illahee. Odczuł skurcz żołądka, kiedy zobaczył buldożery w akcji. Maszyny poruszające się na olbrzymich gąsienicach zrównywały grunt, usuwając z jego powierzchni gruzy, krzewy i małe drzewka. Wkopywały się coraz głębiej. Znajdowały rzeczy, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
– Wiesz, myślę, że nasza rodzina jest trochę jak podrzędna kapela, która pojawia się na scenie przed występem wielkiej gwiazdy – powiedziała Tessa, odrywając jedno winogrono z kiści na półmisku. Siedziały z Claire w kuchni. Claire nalała jej i sobie po szklance mrożonej herbaty. Sam chlapała się w basenie, a Sean wypłynął łódką na jezioro. Było leniwe popołudnie. Claire właśnie skończyła wypełniać formularze podań o pracę do miejscowych szkół w nadziei, że może w nadchodzącym roku szkolnym trafi się jej jakieś zastępstwo.
– Jaki występ masz na myśli?
– Tata przygotowuje własny potężny show. My będziemy kapelą towarzyszącą. Możesz to sobie wyobrazić? Gubernator stanu od siedmiu boleści. – Podrzuciła jagodę w górę i złapała ją ustami. – Dutch Holland z taką władzą w ręku. To przerażające.
– Jeszcze go nie wybrano. Nawet nie został zgłoszony przez własną partię.
– Dobrze mówisz. – Tessa usiadła na wysokim taborecie przy ladzie i obróciła się dookoła. – Wiesz, znów dzwoniłam do Westona.
Claire zamarła z wrażenia.
– Dzwoniłaś do niego? Po co?
– No wiesz, po prostu chciałam go sprowokować. Gadałam o pipie i takich tam rzeczach.
– Oszalałaś? On nie należy do facetów, których można bezkarnie zaczepiać.
– Dlaczego nie? Uważam, że powinien trochę się spocić.
– Trochę się spocić? Po co? Nie rozumiem? – Claire wpadła w panikę, choć w gruncie rzeczy nie rozumiała własnej reakcji. Weston nie mógł zranić żadnej z nich. A może mógł?
– Zaufaj mi, nic nie musisz rozumieć. Westonowi po prostu trzeba dać nauczkę. Zbyt długo rozstawia wszystkich po kątach.
– I właśnie ty zamierzasz wyprostować mu kręgosłup moralny? – Claire roześmiała się, choć w głębi duszy czuła niepokój, a przez jej plecy przebiegł dreszcz lęku, taki jaki odczuwała tuż przed uderzeniem pioruna.
– Westona już nie da się naprawić. Ja tylko mam zamiar go zadręczyć.
Claire pokręciła głową.
– Zostaw go w spokoju. Nie jest wart kłopotów.
Tessa przymrużyła oczy i spojrzała przez ramię Claire na coś, co tylko ona mogła zobaczyć. Jej twarz boleśnie się wykrzywiła, a w oczach pojawiły się autentyczne gorzkie łzy.
– A czym on zasłużył na takie doskonałe ciepełko rodzinne, co? Chyba nie jest uosobieniem rycerskiej szlachetności, prawda?
– Życie jest na ogół niesprawiedliwe.
– Wiem, wiem, ale do szału mnie doprowadza to, że ma tę swoją… pieprzoną sielankę… wiesz, spełnienie amerykańskiego snu. Jest wiernym, kochającym mężem Kendall Forsythe, rozpuszczonej, zepsutej pannicy, takiego czystej rasy pudla z kokardką. – Tessa pociągnęła nosem i odchrząknęła. – Rzygać mi się chce, kiedy o tym pomyślę.
– A co tobie do tego?
Tessa zatrzepotała powiekami, powstrzymując przeklęte łzy, które pojawiały się w najmniej pożądanych momentach. Bębniąc palcami o ladę, podjęła mocne postanowienie, że już nie będzie kłócić się z Claire. To się na nic nie zda.
– Może i masz rację, ale mnie to cholernie dręczy.
– Zostaw go w spokoju.
Powinna. Claire mówiła do rzeczy, ale Tessa za nic nie mogła pogodzić się z faktem, że Weston należy do elity miejskiej, że jest uważany za ważną personę, pieprzoną figurę, przed którą mężczyźni i kobiety padają na twarz. Ten człowiek to uosobienie zła. Jakże by chciała odsłonić przed światem prawdziwe oblicze Westona Taggerta. Poza tym – choć nikt prócz niej o tym nie wiedział – bez mrugnięcia oka zrujnował jej życie.
Może nadeszła pora, żeby zająć się jego życiem.
Claire kłamała. Kane to wyczuwał. Leżał przy niej w domku przy basenie i jedną ręką pieścił jej nagi pośladek, a drugą gładził kręgosłup. Usiłował zgadnąć, co przed nim ukrywa.
Wiedział, że jej wersja wydarzeń tej nocy, kiedy zginął Taggert, nie trzyma się kupy. To go przerażało. A jeśli niechcący zabiła Harleya? Jeśli tak, to swoją publikacją posłałby ją do więzienia. Serce mu się krajało. Westchnęła sennie na starym łóżku, gdzie przed chwilą się kochali. Przez otwarte okno powiał zapach chloru z basenu. Wiatr czesał korony drzew, szeleszcząc igłami jodeł i liśćmi dębu.
Claire nie wpuściłaby go do sypialni. Nie wtedy, kiedy w domu były dzieci. Więc spotkali się tu – jak nastolatki szukające odosobnionego miejsca schadzki – w domku przy basenie, gdzie Claire była dość blisko dzieci, żeby wiedzieć, że są bezpieczne, a jednocześnie mieli zapewnioną prywatność. Tu mogli wtopić się w siebie wzajemnie.
I wtopił się w nią. Żadna inna kobieta nigdy go nie dotykała tak jak Claire Holland St. John. Miała już swoje sposoby, żeby go doprowadzić do obłędu. Uczucia, jakimi ją darzył, były tak bliskie miłości, że aż go to przerażało. Dla niej gotów był zakwestionować wszystko, w co wierzył i co planował przez całe życie. Tak go pochłonęła sprawa zdemaskowania Dutcha Hollanda i żądza zemsty, że to przysłoniło mu wszystkie inne sprawy.
Westchnęła przez sen. Pocałował jej skórę pomiędzy łopatkami.
– Kane – szepnęła, wciąż śpiąc, lecz wyciągając rękę w jego stronę. Jego serce wezbrało czułością. Była taka piękna. Światło księżyca prześwitywało przez żaluzje i rzucało srebrzyste pręgi na jej nagie ciało, wąską talię, żebra, a gdy przewróciła się na bok, odsłaniając piersi, jego męskość znów zaczynała się budzić. Nigdy nie mógł nią się nasycić ani zbyt długo odpoczywać po akcie miłosnym. Miała miękkie, okrągłe sutki, ale gdy leżał blisko, pieszcząc je oddechem, napięły się. Nawet przez sen reagowała.
– Prześliczna księżniczka – powiedział z żalem, że tak się ułożyły ich losy. Nie chciał jej wykorzystać do osobistej zemsty. Wolałby przychodzić do niej z czystymi zamiarami i szczerym sercem. A jednak kierowały nim ukryte pobudki.
Poczucie winy nie dawało mu spokoju. Mimo to wziął ją w ramiona i pocałował. Westchnęła, otworzyła oczy i obdarowała go tym seksownym, dziewczęcym uśmiechem, który zawsze go rozbrajał.
– Znowu? – spytała, ziewając. Burza włosów rozsypała się na jego ramieniu.
Jej usta idealnie przylgnęły do jego ust. Jej brodawki i za kilka sekund ospałe ciało znów było pełne życia, a jej krew tak gorąca jak jego.
Objęła go za szyję, a on schował głowę pomiędzy jej piersi. Kolanami rozłożył jej nogi i wtargnął w nią tak gwałtownie i pożądliwie jak rozbudzony dziewiętnastolatek.
– Kane – szepnęła mu na ucho, gdy zaczął dyszeć. Na jej skórze pojawiły się drobniutkie kropelki potu. Wyginając ciało, niecierpliwie wychodziła naprzeciw jego pchnięciom. Poruszał się coraz szybciej, tuląc ją do siebie. Mocno zacisnął powieki. Sumienie nie dawało mu spokoju. Nie powinien tego robić, nie może jej zdradzić, nie może kochać jej aż do bólu i jednocześnie niszczyć jej rodzinę.
Osiągnęli szczyt. Zwarł się z nią w ostatnim uderzeniu, pożądliwie krzycząc. Jego ciało wtopiło się w nią, stworzyli odwieczną jedność przeklętą przez wszystkie demony piekieł.
Wycieńczony pocałował ją w czoło, poczuł słony smak potu. Jeszcze drżała.
– Nie chcę cię zranić. Nigdy – powiedział, muskając ustami jej twarz.
– Nie zranisz – odparła, ufnie patrząc mu w oczy i uśmiechając się. Znów ją pocałował długim namiętnym pocałunkiem. Wiedział, że nie ma wyboru. Pomimo wszystkich przysiąg, które składał samemu sobie, przeznaczone mu było ją zdradzić. Bez względu na to, co się stanie, znienawidzi go na całe życie.
5.
Przestań. Doprowadzasz mnie do szału. Co ci jest? – spytała Paige, patrząc z ukosa na Westona. Podniosła głowę znad kart. Nabrała garść mieszanki orzechów i włożyła do ust migdał.
– Nic mi nie jest – skłamał Weston i w duchu zganił siebie za okazywanie emocji. Znów krążył tam i z powrotem po kuchni i wnęce do gier, gdzie Kendall, Stephanie, Paige i jego ojciec grali w karty. Wózek inwalidzki Neala stał na swoim miejscu i staruszek, chociaż nie mógł chodzić i od wylewu miał prawie bezwładną prawą stronę, był w stanie rozmawiać i na tyle sprawnie władać lewą ręką, żeby poradzić sobie z cotygodniową partyjką brydża.
– Coś niedobrego się dzieje – powiedział Neal, jednym okiem patrząc na syna. – Zawsze jesteś niespokojny, kiedy coś cię gnębi.
– Tatusiowi nic nie jest – wtrąciła Stephanie. Westonowi zrobiło się ciepło na duszy. Zawsze była po jego stronie i broniła go przed światem. Pszeniczne blond włosy i błyszczące niebieskie oczy świadczyły o tym, że odziedziczyła idealną kombinację genów, która czyniła z niej piękność. – Zostaw go w spokoju. Mamo, twoja kolej.
Córeczka tatusia. Jednak inni się nie mylili. Wychodził z siebie.
Paige nadal miała nadwagę i wiecznie dzwoniła tą irytującą bransoletką. Doprowadzała go do rozstroju nerwowego. Czasem uśmiechała się do niego tak tajemniczo, jakby miała na niego haka – coś, co mogło mu śmiertelnie zagrozić. To coś powstrzymywało go przed zniszczeniem jej. I dawała mu to do zrozumienia.
– Lepiej będzie, jeśli nie zginę w wypadku ani nie przydarzy mi się coś gorszego, Wes, bo to nie wypali. Jeśli nieoczekiwanie umrę w młodym wieku, policja przyjdzie po ciebie. – Domagał się wyjaśnień, ale ona tylko posyłała mu ten swój uśmiech, który przyprawiał go o dreszcz i dodawała: – Nie blefuję.
– Przez ciebie nie mogę się skupić. – Paige przeszyła go wrogim spojrzeniem i znów skoncentrowała się na kartach. – Albo usiądź, albo wyjdź.
"Szept" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szept". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szept" друзьям в соцсетях.