We wczesnych godzinach rannych gorączkowo zajmowała się pakowaniem. Pudła z książkami i jej rzeczy osobiste pojadą wraz z nią kombi Griffa. Ze znalezieniem chętnych na mieszkanie nie było żadnego problemu. Siostra chłopaka kuzynki Katy wzięła je z pocałowaniem ręki i miała płacić miesięcznie o sto dolarów więcej, niż wynosił czynsz. Przyda się dodatkowa setka na urządzanie domu! – cieszyła się w duchu Dory. Później za te sto dolarów będzie mogła co miesiąc kupować sobie, co zechce. Pantofle, nową bluzkę, koronkową bieliznę. Wszystko.

Dotychczas Dory rzadko zajmowała się gotowaniem; teraz jednak z góry planowała, że będzie robić pożywne posiłki, podawane na odpowiednich talerzach, z efektownymi podstawkami i tradycyjnymi, prawdziwymi serwetkami stołowymi, które trzeba prasować. Nie zapomni o dekoracji stołu i o pysznych deserach! Będą jej potrzebne książki kucharskie Katy z pewnością je dla niej zdobędzie, zatelefonuje do znajomych z różnych wydawnictw. Dory widziała już oczyma duszy siebie, jak, siedząc przy kominku, pochyla się nad książką kucharską, gdy tymczasem Griff przegląda czasopisma medyczne. Będą razem. Jakie to cudowne! Po jedzeniu Griff będzie wzdychał z rozkoszą i patrzył na nią z równym podziwem jak na Lily Dayton! Prowadzenie domu może sprawiać wiele satysfakcji. Kolacje powinni zawsze jadać przy świecach. Musi zadbać o romantyczną atmosferę w domu, żeby Griff nigdy nie pożałował, że go wynajęli. Wiosną posadzi się w ogródku bratki i tulipany. Griff kochał kwiaty i żywe kolory. Musi być wiele roślin doniczkowych. Może kilka pelargonii? A co dopiero, gdy przyjdzie wiosna… W marcu, kwietniu. Za sześć miesięcy. Tylko tyle urlopu dostała od Lizzie. Pół roku powinno wystarczyć, żeby jej się odechciało zabawy w dom – tak to ujęła Lizzie. Ale Dory może wybrać inne rozwiązanie: ustatkować się, wyjść za Griffa i ukończyć studia. Miała też otwartą drogę powrotu do „Soiree” – i wszystkie związane z tym kłopoty, włącznie z osobą Davida Harlowa. Zresztą sześć miesięcy to bardzo dużo czasu. Na razie nie będzie wybiegać myślami dalej niż Święto Dziękczynienia czy Boże Narodzenie. Postara się, żeby to były dla nich niezapomniane dni! Jej pierwsza Gwiazdka z Griffem. Z jakim zapałem będzie dekorować mieszkanie na święta! W ubiegłym roku zamieszczono na łamach „Soiree” obszerny wywiad z pewną kobietą, która zbiła majątek na ręcznie wykonanych ozdobach bożonarodzeniowych, z powodzeniem sprzedawanych na Piątej Alei. Ozdoby były przepiękne, ceny horrendalne. Gdzieś w budynku redakcji stały całe pudła tych cacek: sama Dory starannie je zapakowała i tam położyła. Producentka ofiarowała jej te ozdoby w podzięce za wspaniały artykuł. Dory czuła się głupio, ponieważ wszystkie dziewczęta z redakcji miały na nie chrapkę. Spakowała więc ozdoby i zupełnie o nich zapomniała. Teraz przewiezie te pudła do Wirginii.

Nalała sobie kawy i podeszła do okna. Miała nadzieję, że gdy już dotrze do Wirginii, skończą się jej kłopoty ze snem. Ostatnio sypiała zaledwie po trzy, cztery godziny na dobę i czuła się coraz bardziej podenerwowana. Chciała się już stąd wynieść, być z Griffem w ich nowym domu. W ich nowym domu! Jak to wspaniale brzmi. Szczęśliwy dom. Urocze, ciepłe, przytulne, bezpieczne schronienie – ich własne. Sama je urządzi dla Griffa, z wielką miłością. Na pewno mu się spodoba! I będą tacy szczęśliwi!

Ciężkie zasłony rozsunęły się z szelestem. Na wschodzie niebo pojaśniało. Na horyzoncie ukazała się pomarańczowo-złota smuga, przecinająca jak nożem dwie nierozerwalnie ze sobą złączone części: zadymione niebo i brudne miasto.

Telefon zadzwonił, gdy Dory nalewała sobie drugi kubek kawy. Chwyciła go jedną ręką, a drugą podniosła do ucha słuchawkę. Ucieszyła się bardzo, gdy poznała, kto dzwoni. Szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Ostrożnie odstawiła kawę na stół pod ścianą.

– Pixie! To chyba telepatia? Właśnie myślałam o tobie! Jak leci?

– Wolisz prawdę czy efektowne łgarstwo?

– Prawdę. Co tam słychać w Dakocie, wśród śmietanki towarzyskiej?

– Nudy! Tyle że wczoraj spotkałam w windzie Yoo Hoo. Wiesz, tę co to wiecznie nosi ciemne okulary i wyszła za rockowego wokalistę. Wyobraź sobie, że na mój widok zdjęła swoje gogle!

– Pewnie ją olśniła twoja kreacja. Co miałaś na sobie i z dodatkiem ilu brylantów? A tak w ogóle, skąd dzwonisz?

– Z kawiarni na dole. Pomyślałam sobie, że wpadnę do ciebie na kilka minut. Znajdziesz dla mnie czas?

– Dla ciebie zawsze! Jadłaś już śniadanie?

– Śniadanie?! Boże, to by mnie wykończyło! Ale mam ochotę na kawę po irlandzku z obwarzankami. Możesz mi to zorganizować?

– Jak najbardziej. Będą na ciebie już czekać, kiedy tu dotrzesz.

Na dźwięk dzwonka Dory otwarła drzwi. Cofnęła się, by lepiej obejrzeć swą podstarzałą ciocię. Nie wiadomo czemu jej widok zawsze kojarzył się Dory z tęczą. Uściskały się mocno, chichocząc jak nastolatki.

– Boże, ale jestem skonana – westchnęła Pixie, opadając na kanapę. – Przecież to istna dżungla.

– Nie zbłądziłaś w niej? Ja muszę się co rano przedzierać przez te liany. I czemu jesteś na nogach o tej porze? Myślałam, że zawsze śpisz do trzeciej.

Pixie prychnęła, popijając kawę.

– Gdyby mi twoja matka nie zaczęła znów reformować życia, mogłabym spać do trzeciej! Dziesięć dni celibatu to wszystko, co jestem w stanie znieść!

– Mama znowu w akcji, co? – zaśmiała się Dory.

– Nie uwierzysz: wynajęła prywatnego detektywa, żeby mnie śledził! Ale chyba mu się dzisiaj wymknęłam. Powiedziała, że musi się za mnie wiecznie rumienić i że nie zamierza dłużej tego tolerować. Wyobrażasz sobie?! – Pixie znowu prychnęła i poprawiła perukę z kaskadą srebrzystych loków. – Chyba dodałaś do tego za dużo kawy. Coś takiego twoja matka podaje pastorowi, kiedy wpada, by ją podnieść na duchu po moich „wybrykach”, jak to ona określa. I jak tu z kimś takim wytrzymać? Wiem, że to moja siostra i twoja matka, ale życie jej dosłownie przecieka przez palce! Spędza co najmniej dwadzieścia jeden godzin na dobę, zamartwiając się, z czym znowu wyskoczę.

– A z czym masz zamiar wyskoczyć? – zachichotała Dory.

– Już się stało – odparła Pixie, nalewając sobie trzecią porcję kawy. – Oddałam się w ręce najlepszego chirurga plastycznego w Stanach i powiedziałam mu, że cena nie gra roli. Rezultat widzisz przed sobą.

Dory zmarszczyła brwi.

– Co ci poprawił? – Bardzo jej było przykro zadać to pytanie, ale musiała się dowiedzieć. Co chwila ktoś wpada w ręce oszusta. Ale nie Pixie! Przecież Pixie nigdy by… A może jednak?

– Wiedziałam, że o to spytasz! Zoperowali mi cycki i tyłek. Doktor Torian (nawiasem mówiąc, cholerny z niego przystojniak i nielichy aktor!) oświadczył, że jest niezłym chirurgiem, ale nie cudotwórcą. Mam teraz w dupci silikonowy implant. To fantastyczne, mówię ci! Mogę podskakiwać jak piłka! Cycki trochę mnie rozczarowały. Miałam nadzieję, że będą jak nowe, ale doktor powiedział, że nic więcej nie da się zrobić. Musiałam pogodzić się z losem. Zauważyłam jednak – dodała, wymachując kościstym palcem przed nosem Dory – że jak idę szybkim krokiem, to mi się chyboczą. Warto było się zoperować! – uśmiechnęła się radośnie i wysiorbała resztkę kawy.

– Jestem pod wrażeniem – powiedziała Dory.

– Na twojej matce też to zrobiło wrażenie. Właśnie dlatego napuściła na mnie tego detektywa. Podobno zależy jej na tym, żebym się godnie zachowywała. Wyobrażasz sobie?! Co ją obchodzi to, co robię z własnym tyłkiem?!

Dory z najwyższym zdumieniem zobaczyła, jak Pixie podskakuje na kanapie.

– Widzisz, mówiłam ci, że jestem jak piłka!

– Znasz mamę. Ona… ona jest…

– Zimna jak głaz. Wiesz, że ją kocham, ale doprowadza mnie do szału! Teraz jestem taka napalona, że chce mi się wyć! Anie mogę sobie ulżyć przez tego kretyna, którego wynajęła! Miała czelność powiedzieć mi, że z seksem należy skończyć po pięćdziesiątce. Po pięćdziesiątce!!! – zapiszczała rozdzierająco. – Nie wierzyłam własnym uszom! Po pięćdziesiątce! Wysłałam twojemu ojcu kartę z kondolencjami! – Dory omal nie udławiła się kawą, obserwując, jak Pixie dumnie paraduje po pokoju. – Odmawiam, absolutnie odmawiam zaliczenia mnie do antyków! Powinniście zamieścić artykuł na ten temat w waszym piśmie!

Dory zastanowiła się.

– Pixie, miałabyś odwagę stawić czoło mamie i udzielić nam wywiadu? Całkowicie obnażyć… duszę? – dodała pospiesznie, widząc szelmowski błysk w oku ciotki.

– Myślałam, że już nigdy mi tego nie zaproponujesz! – powiedziała Pixie, rzucając się na kanapę i podskakując na niej. – Jasne, że się zgadzam! Tylko czy to będzie w dobrym guście? Zresztą, mam to w nosie.

– Posłuchaj, Pix. Jeśli mówisz poważnie, pogadam o tym z Katy. Pixie podskoczyła jeszcze raz i obciągnęła wełniany sweterek.

– Może jeszcze seria wywiadów w radiu i telewizji, wstawki reklamowe i cała reszta? Załapię się na to wszystko?

– Wcale bym się nie zdziwiła. Kto powie o tym mamie?

– Ten tam – odparła Pixie, wskazując w dół na ulicę, gdzie jakiś człowiek kręcił się koło samochodu. – Nie zamierzam być świadkiem kolejnego ataku nerwowego twojej matki. Czy ty się aby nie spóźnisz do pracy?

– Właśnie muszę już iść. Zostań i napij się jeszcze kawy. Wychodząc, zatrzaśnij drzwi.

– Czy nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli zostanę trochę dłużej? Chciałabym tu zaprosić znajomego…

Dory odwróciła się, by ukryć uśmiech.

Cykl wywiadów w radiu i telewizji!… Do licha, to mógł być dobry temat! Z pewnością wiele starszych pań ma podobne problemy jak Pixie. Co wtedy robią? Jak sobie radzą? Mózg Dory zaczął pracować na pełnych obrotach. Już sobie wyobrażała układ całości i zdjęcia Pixie w prowokacyjnych pozach. Boże, to mogła być prawdziwa bomba! Według ostatnich sondaży dwadzieścia procent czytelniczek „Soiree” miało ponad pięćdziesiąt pięć lat.