– Jak mogłabym poślubić kogoś takiego? pytała sama siebie z rozpaczą.

Pomyślała o miłości, jaka łączyła jej rodziców, o szczęściu jakie, niby światło, emanowało z ich dusz.

To było jej pragnienie i na pewno nie zaznałaby takiej miłości z sir Stephenem Hortonem.

– Muszę przekonać hrabiego – pomyślała.

Długo siedziała na krześle, po czym wstała i przejrzała się w lustrze.

Nie mogła uwierzyć, że wyglądała tak zwyczajnie, gdy duszę jej owładnęło nieopisane przerażenie.

A jeśli hrabia nie zechce jej wysłuchać?

Nie mogła opanować drżenia.

Potem, bezradna, jęła szukać pociechy w modlitwie.

– Mamo, pomóż mi, pomóż! – błagała. -

Jak mogłabym wyjść za mąż bez miłości?

Zrozumiała po raz pierwszy, że uczucie, którego tak pragnęła, było tą samą miłością, którą kuzynka Caroline czuła do D'Arcy Fairburna.

Może ona także była rozczarowana, może i ona czuła do hrabiego wstręt.

Może dlatego zdobyła się na odwagę, by uciec z mężczyzną, którego nawet nie mogła poślubić.

To było złe i grzeszne, ale równie źle jest poślubić kogoś, kogo się nie kocha, czyj dotyk przyprawia o dreszcz wstrętu.

– Hrabia musi mnie zrozumieć – powiedziała głośno.

Zastanawiała się, co się tam dzieje na dole, czy sir Stephen już doniósł hrabiemu o jej zachowaniu.

– Może po tym już nie zechce mnie poślubić?

– pomyślała z optymizmem.

Potem jednak przypomniała sobie wyraz oczu sir Stephena. Nigdy dotąd tak na nią nie patrzył. Ponieważ zawsze był taki oschły i pompatyczny, Noella nie sądziła, że mógł mieć jakieś uczucia.

Lecz kiedy ścisnął jej dłoń, a potem próbował ją wziąć w ramiona, Noella zrozumiała, że podoba mu się jako kobieta.

– Jak ja to zniosę? – spytała przerażonym głosem.

W końcu, po godzinie, poprawiła fryzurę i z bijącym sercem wolno zeszła po schodach.

Była już prawie w hallu, kiedy idący jej naprzeciw służący wykrzyknął:

– Właśnie szedłem po jaśnie panienkę. Jaśnie pan hrabia pragnie z panienką rozmawiać.

– Jest… sam? – spytała Noella.

– Tak, jaśnie panienko. Sir Stephen wyszedł przed chwilą.

Powoli, jak gdyby każdy krok był dla niej olbrzymim wysiłkiem, Noella szła szerokim korytarzem prowadzącym do biblioteki. Stojące po obu stronach figury wydawały się więziennymi strażnikami, dybiącymi na jej wolność.

Pomyślała, że Cerera z niej drwi, odmówiła bowiem przyjęcia Rogu Obfitości, zaoferowanego jej przez bogatego mężczyznę.

– Wolałabym żebraka albo zamiatacza ulic – powiedziała Noella do siebie.

Kiedy kamerdyner otworzył przed nią drzwi biblioteki, uniosła głowę do góry i weszła do środka.

Hrabia stał przy oknie, spoglądając na ogród. Kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, odwrócił się i spojrzał w ich stronę, ale nie powiedział ani słowa do Noelli, ani ona do niego.

Dopiero kiedy podeszła bliżej, rzekł:

– Jak już wiesz, sir Stephen Horton poprosił mnie o twoją rękę i otrzymał moją zgodę.

Noella chciała się odezwać, ale nie dał jej dojść do głosu.

– Powinienem cię wcześniej poinformować, że Stephen Horton jest jednym z najbogatszych ludzi w hrabstwie, właścicielem wspaniałego domu. Był już co prawda żonaty, ale owdowiał ponad dziesięć lat temu.

– Był… żonaty? – wyjąkała z trudem Noella.

– Przypuszczam, że nie było to szczęśliwe małżeństwo. Ciebie to jednak nie powinno interesować. Uważam to za wielkie szczęście, że zainteresował się tobą mężczyzna tak majętny i z doskonałego rodu.

– Ale ja… nie mogę wyjść za niego.

– A to dlaczego?

Gniewne pytanie hrabiego ugodziło ją jak kula pistoletu.

– Ponieważ… nie kocham go.

– Powiedziałem ci już, że miłość, o której ciągle mówisz, to rzecz bez najmniejszego znaczenia, ale typowe dla dziewcząt w twoim wieku romantyczne nonsensy i marzenia.

Mówił coraz głośniej i gniewniej:

– Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Powiem więcej, to mrzonki wymyślone przez pisarzy dla pieniędzy. Tylko głupiec może je poważnie traktować.

– To… nieprawda – odparła Noella. – Miłość… jest podstawą… szczęśliwego małżeństwa.

Przypomniała sobie swoich rodziców i starannie dobierając słowa powiedziała:

– Znam ludzi, którzy byli nadzwyczajnie szczęśliwi…

ponieważ się kochali… chociaż nie mieli pieniędzy.

– No to zdarzył się cud – zadrwił hrabia. -

Ja jednak zrobię wszystko, żeby cię ustrzec przed łowcami posagów albo karierowiczami, których celem jest wejście do arystokratycznej rodziny.

– Jeśli o mnie chodzi… to chyba trudno mnie nazwać… łakomym kąskiem… dla łowcy posagów.

– I tu się mylisz – powiedział książę. – Nasz ojciec zapisał ci znaczną sumę pieniędzy, którą będziesz mogła podjąć, kiedy wrócisz do domu jako jego prawowita córka.

Noella była szczerze zdziwiona. Wpatrywała się w hrabiego szeroko otwartymi oczami.

– Czy to znaczy… czy to znaczy, że mam… własne pieniądze?

– Zapomniałem ci o tym powiedzieć pierwszego dnia po twoim przyjeździe. Dopiero Stephen Horton, którego nasz ojciec darzył olbrzymim zaufaniem, właśnie przed chwilą przypomniał mi o tym zapisie.

Noella była tak zdziwiona tymi wieściami, że nie była w stanie się odezwać.

– Naturalnie w jego przypadku nie ma to większego znaczenia – kontynuował hrabia ponieważ, jak już powiedziałem, Horton jest bardzo majętny.

– Nawet gdyby był bogaty jak Krezus… nie wyszłabym za niego.

– Znowu się mylisz- odparł książę. -Jako twój opiekun mam prawo wybrać kandydata na męża, a ty musisz zaakceptować mój wybór. Dowiedz się więc, że moim zdaniem sir Stephen Horton jest właściwym kandydatem na twojego męża.

– Nie zamierzam… wyjść za niego – powiedziała Noella. – Jest nie tylko nudny… ale też… zupełnie mi się nie podoba.

– Co za nonsens! – wykrzyknął rozgniewany hrabia. – To, że jest od ciebie starszy, pozwoli mu należycie się tobą zaopiekować i ustrzec cię od takich pomyłek jak…

Nie dokończył zdania, ale Noella wiedziała, co miał na myśli.

Przez chwilę zamierzała mu powiedzieć, że cokolwiek spotkało jego matkę po śmierci Fairburna, to jednak szczerze kochała człowieka, z którym uciekła. Przypomniała sobie relacje matki z rozmów z Caroline, która twierdziła, że gdyby jeszcze raz przyszło jej wybierać miedzy hrabią a Fairburnem, nie wahałaby się nawet przez chwilę.

Przypomniała sobie, że matka była szczerze zdziwiona siłą uczucia Caroline, ale rozumiała jej determinację, ponieważ sama bardzo kochała swojego męża.

Wspomnienie matki obudziło w niej odwagę i śmiałość:

– To do niczego nie prowadzi… cokolwiek powiesz… nie zmusisz mnie do tego małżeństwa.

– Wyjdziesz za niego, nawet gdybym miał cię siłą zaprowadzić do ołtarza! – krzyczał hrabia. – Przez idiotyczny, dziecinny opór nie jesteś w stanie zrozumieć, że robię to dla twojego dobra. Twoje dotychczasowe życie, miejsca, w których spędziłaś szesnaście lat, skutecznie odstraszą innych konkurentów. Jeśli będą inni. Już nigdy możesz nie mieć tak dobrej propozycji.

– Nie chcę tej… ani innych dobrych… propozycji! – krzyknęła Noella. – Po co ten pośpiech?

Jeśli w ogóle wyjdę za mąż… to za mężczyznę, którego… pokocham!

– Wyjdziesz za tego, kogo ja ci wskażę! – wybuchnął hrabia.

– Nigdy… a ty nie możesz… mnie zmuszać… jeśli spróbujesz… ucieknę!

Kiedy wykrzyknęła ostatnie słowo, hrabia niemal stracił panowanie nad sobą. Ku jej przerażeniu, chwycił ją za ramiona i potrząsając nią, wrzasnął wściekle:

– Jak śmiesz mi się sprzeciwiać? Jesteś taka jak twoja matka! Nie zamierzam tego tolerować! Zmuszę cię do posłuszeństwa, nawet jeśli będę musiał użyć siły!

Była przerażona jego atakiem. Przez chwilę nie mogła zebrać myśli, ale wiedziała, że nie może się poddać.

– Nienawidzę go! Nigdy za niego nie wyjdę!

– szeptała do momentu, kiedy zaczęło jej brakować sił. Wtedy dopiero hrabia przestał nią potrząsać. Spojrzał na nią z wściekłością.

Włosy opadły jej na ramiona. Stała przed nim w milczeniu, nie mogąc złapać tchu.

Wpatrywała się w niego pociemniałymi oczami, w których determinacja mieszała się ze strachem.

Drżącymi rękami odpychała go słabo w odruchu obrony.

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, które przerwał hrabia:

– Do diabła! Zrobisz, co ci każę albo, przysięgam, siłą cię do tego zmuszę!

Wykrzyknął to podniesionym z furii głosem, a słowa wydawały się odbijać echem bez końca, aż Noella poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Nie mogła się powstrzymać od szlochu.

Dopiero wtedy ją uwolnił i szybko wyszedł z biblioteki, hałaśliwie zatrzaskując drzwi.

Siły opuściły Noellę. Powoli osunęła się na podłogę.

ROZDZIAŁ 6

Z trudem powstrzymując się od płaczu, wyszła z biblioteki. Po powrocie do sypialni usiadła na krześle. Ze wszystkich sił próbowała pozbierać myśli i odzyskać panowanie nad sobą.

Nie mogła uwierzyć, że hrabia, tak uroczy i miły tego ranka, nagle się zmienił w zupełnie innego człowieka, okrutnego i bezwzględnego.

Jak może zmuszać ją do małżeństwa z mężczyzną, którego wprost nie znosiła? Dlaczego zaatakował ją fizycznie? Dlaczego straszył ją, że przemocą zmusi ją do posłuszeństwa?

Było to tak do niego niepodobne. Noella znów poczuła łzy na policzkach.

Tak bardzo chciałaby teraz być w domu.

Porozmawiać z rodzicami, którzy by ją pocieszyli, Cofnąć się o wiele lat i poszukać sposobu, żeby uciec od przyszłości.

– Nie wyjdę za niego… Nigdy… nigdy! wyszeptała z determinacją.

Poczuła się jak więzień, któremu uświadomiono, że już nigdy nie opuści lochu.

Po godzinie do sypialni weszła niania.

– Myślałam, że jesteś na dole. Tam też szuka cię służba.

Noella wstała z krzesła i podeszła do stolika, żeby niania nie zauważyła jej zapłakanych oczu.

– Czego chcą? – zapytała.