_ Dostaniemy – obiecał Ty. Sięgnął do górnej szuflady komody i wyciągnął pistolet.
Sam zesztywniała.
– Pistolet? Masz broń?
_ Przecież byłem policjantem, zapomniałaś? Nie martw się, mam pozwolenie. Wszystko jest legalne. – Włożył magazynek, zabezpieczył broń i wsunął pistolet do kabury pod pachą, zapiął paski i założył mary¬narkę. – Na wszelki wypadek.
– Nie lubię broni.
– A ja nie lubię facetów, którzy zabijają kobiety. Jeśli ktoś spróbuje cię skrzywdzić, pożałuje. – Sam pomyślała, że Ty tylko żartuje, by ją rozbawić, ale zobaczyła jego zacięty wzrok i wiedziała, że mówi poważ¬nie. Śmiertelnie poważnie.
Skoro to jest ts:n jedyny facet, jak mówiłaś Sam, dlaczego tak cię unika? – zastanawiała się Melanie, kiedy leżąc w wannie, wykręcała nu¬mer swojego chłopaka. Był środek nocy. Dlaczego nie odbiera? Może wyłączył komórkę, żeby nikt go nie budził o tej porze?
Może jest z inną kobietą?
Ta myśl była jak nóż wbity w serce. Boże, Mel, mylisz się.
Popatrzyła na kroplę wody zwisającą z kranu. Czekała i wiedziała, że nie odbierze, więc będzie musiała zostawić mu trzecią wiadomość w poczcie głosowej. Co w nim było takiego, że nie mogła mu się oprzeć? – Zostaw wiadomość – powiedział nagrany głos.
– Cześć, to znowu Melanie. Zastanawiałam się, co knujesz? – Starała się mówić swobodnie, ale czuła się jak idiotka. Uganiała się za nim, jak za tuzinem innych przystojnych facetów, którzy zawsze źle ją trakto¬wali. Coś było z nią nie tak – nie musiała studiować psychologii, żeby dostrzec, że zawsze wiąże się z nieodpowiednimi mężczyznami – ale mimo to nie potrafiła inaczej. To jakieś uzależnienie, pomyślała i za¬mknęła oczy. Jesteś niewolnicą miłości. Tak jak twoja matka i siostra. Wszystkie kobiety w jej rodzinie trafiały na beznadziejnych facetów. Matka miała sześciu mężów i nigdy nie była szczęśliwa, a siostra nadal była żoną dupka, który bił ją za każdym razem, kiedy się upijał, a Mela¬nie, najbardziej niezależna z nich, uganiała się za wysokimi ciemnowło¬symi i niebezpiecznymi typami.
Niedługo będzie lepiej. Jutro znowu zadzwoni do Trish LaBelle w WNAB. Nie podda się. Nie zrezygnuje ani z chłopaka, ani z poszuki¬wania lepszej pracy – albo w WSLJ, albo w konkurencyjnej stacji.
Trzeba pomyśleć o tym, jak zrobić karierę. Uśmiechnęła się. Wy¬obraziła sobie siebie przy mikrofonie, prowadzącą Nocne wyznania. Te dwa tygodnie, kiedy Samanta była w Meksyku, były najlepsze w życiu Melanie… wcielała się w doktor Sam i nawet spędzała wieczory w jej domu. Poznała swojego nowego chłopaka tydzień wcześniej, ale dopie¬ro wtedy między nimi zaiskrzyło… pamiętała,jak kochał się z nią w wiel¬kim łóżku Sam. Nawet teraz zadrżała na samo wspomnienie.
Tak, pomyślała, powoli namydlając ciało, wszystko zmieni się na lepsze. Już ona się o to postara.
Rick Bentz patrzył przez zabrudzoną mal1wymi owadami szybę, jak Montoya przekraczał dozwoloną prędkość i pędził autostradą.
– Nie wydaje ci się dziwne, że zaginęło trzech facetów? – zapytał Bentz, stukając palcami w podłokietnik. Samochód był nagrzany i śmier¬dział papierosami. – Wszyscy trzej mają związek z Annie Seger albo z Sa¬mantą Leeds i wszyscy mieszkali w Houston, kiedy umarła Annie.
– Wszystko w tej cholernej sprawie jest dziwne. – Montoya znowu palił. Wyrzucił niedopałek przez okno i zamknął szybę, dając klimatyza¬cji szansę na ochłodzenie rozgrzanego jak piec•wnętrza cywilnego sa¬mochodu.
Wracali z White Castle, gdzie rozmawiali z panią Zimmerman, py_ skatąkobietą, która nie miała nic dobrego do powiedzenia na temat męża.
– Powinnam słuchać rodziców i nigdy za niego nie wychodzić¬powiedziała ze złością. – Ten facet to nic.dobrego. Nie wiem, co ja sobie myślałam. A teraz jeszcze stracił pracę. Po prostu nie poszedł tam pew¬nego dnia, czy to odpowiedzialne?
Siedziała w salonie otoczona pudłami. Najwidoczniej albo ona się wyprowadzała, albo wyrzucała Ryana.
– Dlaczego o niego pytacie?
Kiedy Montoya wyjaśnił jej, że policja się nim interesuje w związku z zabójstwem Leanne Jaquillard, kobieta natychmiast zmieniła ton.
_ Ryan nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Owszem, jest duży i sil¬ny, ale nie jest mordercą – upierała się•
Montoya wyjaśnił cierpliwie, że chcieli tylko zjej mężem porozma¬wiać. W końcu zebrała się w sobie i wyprosiła ich. Powiedziała, że jeśli jeszcze raz będą chcieli z nią porozmawiać, to w obecności adwokata.
_ Więc Zimmerman zniknął. Nie ma adresu ani pracy – komento¬wał Montoya. Bentz sięgnął do kieszeni koszuli po nieistniejącą paczkę papierosów. Musiała mu wystarczyć resztka nikotyny w ostatnim kawałku gumy do żucia. Montoya założył okulary przeciwsłoneczne. – Kent Se¬ger też wyparował. Wyjechał i nie wiadomo z czego żyje.
– Tak. – Bentz skrzywił się, a Montoya zaczął wyprzedzać samo¬chód z małym staruszkiem za kierownicą. Jego siwa żona była tak drob¬na, że prawie nie było jej widać. Odbite od czegoś słońce oślepiło Mon¬toyę tak, że musiał opuścić daszek.
– Jest jeszcze brat Samanty Leeds – mówił dalej Montoya. – Znik¬nął i nie kontaktował się z rodziną, ale pracował we wszystkich mia¬stach, w których jego siostra prowadziła programy radiowe. Tylko żejak dla mnie to za łatwe wytłumaczenie. Może coś jest w tej teorii Wheele¬ra, że Annie Seger została zamordowana?
Bentz musiał przyznać, że istotnie było w tym' coś, ale zapomniał, o czym rozmawiali, kiedy Montoya wyprzedził duże auto i Bentz rozpo¬znał to, co go oślepiało. Na lusterku w samochodzie wisiał różaniec, a błyszczące paciorki odbijały intensywne słoneczne światło.
– Niech mnie diabli – powiedział, kiedy Montoya przejechał pas, żeby zjechać z autostrady. – Widziałeś to?
– Co? Taurusa?
– Nie. To, co miał w środku. Ci staruszkowie mieli różaniec zawieszony na wstecznym lusterku.
– No i co? Pewnie mieli też plastikowego Jezusa. – Montoya zaha¬mował przed znakiem stopu. Nie zgadywał jeszcze, o co chodzi.
– Różaniec – powtórzył Bentz. – Z paciorkami umocowanymi w charakterystyczny sposób.
– O czym ty mówisz? Paciorki takie do modlitwy, tak wiem… ¬Zamilkł i spojrzał na Bentza z niedowierzaniem. – Chyba nie sądzisz, że nasz facet do duszenia użył różańca?
– Myślę, że warto to sprawdzić.
– Co to znaczy… facet jest jakimś duchownym? – Montoya przepuścił ciężarówkę.
– Chyba nie. Różaniec można kupić wszędzie, może nawet przez Internet.
– W organizacji Katolicy To My?
– Może jest adres www.różaniec.com?
Zmieniły się światła.
– Cholera- mruknął Montoya i nacisnął pedał gazu. Samochód sko¬czył do przodu. – To jest naprawdę chore.
Amen, pomyślał Bentz.
Rozdział 31
– Wiesz, że nie mogę ujawniać informacji o pacjentach, Samanto _ powi~działa Dania Erickson, głosem osoby, która wie lepiej, i któ¬ry Sam pamiętałajeszcze z czasów, gdy chodziły razem na wykłady z psy¬chologii na Tulane. Sam wreszcie nawiązała kontakt ze starą rywalką. Pani doktor w końcu wróciła do pracy w Szpitalu Miłosierdzia Matki Bożej w Kalifornii, ale nie była zadowolona, że ktoś zawraca jej głowę.
Trudno, pomyślała Sam, kiedy podniosła słuchawkę biurowego tele¬fonu, w pokoju, który dzieliła z innymi prezenterami. Przytrzymała ją przy uchu i patrzyła na pamięciowy portret mordercy, rysunek faceta, który spoglądał na nią zza ciemnych okularów. Przez głośniki sączyła się delikatna jazzowa muzyka z wcześniej nagranego programu, a przez otwarte drzwi obiegał ją szmer rozmowy.
Dania zawsze musiała mieć ostatnie słowo i zawsze starała się być blisko profesorów, w tym Jeremy'ego Leedsa, który potem został mꬿem Sam. Sam podejrzewała, że jej małżeństwo zawsze drażniło Danię i teraz mogła się wreszcie odegrać. Sam i Da:nia od tygodnia bawiły się w telefonicznego kotka i myszkę i wreszcie udało im się porozmawiać, ale to nie była miła rozmowa.
– Wszystko, co wiem, to poufne informacje.
– Tak, ale w Nowym Orleanie grasuje seryjny morderca i policja wiąże go z Annie Seger, siostrą Kenta. On może być tym mordercą.
– To niczego nie zmienia, dobrze wiesz. Leczyłam go wiele lat temu, po śmierci siostry, ale tylko tyle, więcej ci nie powiem. Mogłabym stracić pracę.
– Mówimy ożyciu kobiet.
– Przykro mi, Samanto. Naprawdę nie mogę ci pomóc. – Rozłączyła się•
– Wspaniale – mruknęła. Był czwartkowy wieczór i za niecałe pół godziny miała wziąć udział w spotkaniu personelu stacji. Wszyscy w ra¬diu byli podminowani. Policja zainstalowała urządzenia do rejestracji po¬łączeń i ostrzegła, żeby nie mówili ani słowa o związku między Nocnymi wyznaniami doktor Sam a seryjnym mordercą. Jednak w jakiś sposób do¬szło do wycieku informacji. Jakby ktoś otworzył puszkę Pandory, w mieś¬cie zapanował chaos. Winiono Sam za to, że na ulicach szaleje potwór.
Telefony w WSLJ dzwoniły bez przerwy. Prasa domagała się wy¬wiadów, a słuchacze żądali informacji.
George Hannah był zachwycony. Ilość słuchaczy Nocnych łvyznań wzrosła niewyobrażalnie w ciągu jednej nocy. Wszyscy rozmawiali o au¬dycji w kawiarniach nad kawą z mlekiem i ciasteczkami, przy drinkach w barach na Bourbon, dyskutowali w porze wieczornych wiadomości i w czasie rozmów w dzielnicy biurowej. Kierowcy taksówek, pracow¬nicy stacji benzynowych, barmani, księgowi i studenci – wszyscy inte¬resowali się Nocnymi wyznaniami. Samanta Leeds, znana jako doktor Sam, stała się sławna, choć niekoniecznie był to ten rodzaj sławy, jakie¬go pragnęła. George Hannah wychodził z siebie a plotki o tym, że ma sprzedać stację za ogromne pieniądze krążyły po całej rozgłośni.
Eleanor była chora ze zmartwienia i chciała odwołać program. Po¬pularność bardzo ją ucieszyła, ale to, co się działo, przekroczyło wszel¬kie granice.
Melba nie dawała sobie rady z telefonami. Gator był ponury, za to Ramblin' Rob tryskał radością.
– Dałaś niezły pokaz, moja mała – powiedział do Sam na początku tygodnia i poklepał ją po plecach, śmiejąc się tak, że na koniec dostał ataku kaszlu i sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz wypluć płuca.
"W afekcie" отзывы
Отзывы читателей о книге "W afekcie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "W afekcie" друзьям в соцсетях.