„Gdybym siedziała na jej miejscu – pomyślała Ilonka – to właśnie ja zginęłabym razem z tą aktorką, a Hanna żyłaby nadal”.
Nikt nie potrafi odmienić przeszłości. Za nieszczęścia można jedynie obciążać winą zły los lub jakąś inną, przerastającą ludzkie pojęcie siłę, dla której trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie.
Ilonka próbowała się skoncentrować na szczerej modlitwie za duszę pokojówki, za to, by Hanna znalazła spokój i wiekuiste szczęście w niebie.
D'Arcy Archer stał zgarbiony tuż obok. Zdaniem Ilonki wyglądał wyjątkowo smutno i staro. Zupełnie jakby śmierć młodziutkiej londyńskiej aktorki odebrała mu nie tylko ambicje i nadzieje na przyszłość, lecz także, być może, ostatnie wspomnienia dawnych lat. Dziewczyna szybko przywołała siebie do porządku. Nie powinna sobie wyobrażać niestworzonych historii, lecz skupić się na udziale w mszy żałobnej, śledzić ją słowo po słowie i odmawiać modlitwy poświęcone duszom dwóch kobiet, które opuściły ten świat.
Po uroczystości podziękowała duchownemu za uprzejmość i gościnność, a jego gospodyni dała tak ogromny napiwek, że kobieta ledwie wierzyła własnym oczom.
Ilonka była szczęśliwa, że zbliża się chwila wyjazdu.
Ostatnie wydarzenia stanowiły w jej życiu straszny epizod, o którym chciała jak najszybciej zapomnieć. Szczególnie przerażający był moment, gdy patrzyła na przewracający się powóz znikający za skrajem zapadniętej drogi.
Od pastora dowiedziała się, że jeden z koni połamał przy upadku nogi, więc czekała go pewna śmierć. Drugi był tak przerażony, że potrzebował przynajmniej kilku dni przerwy w pracy.
„Choć to jedno dobre, że biedne zwierzę będzie mogło trochę odpocząć” – pomyślała dziewczyna.
Właściciel powozu na pewno zechce go znowu umieścić na trasie jak najszybciej.
Zaraz po zejściu na śniadanie usłyszała że D'Arcy Archer posłał umyślnego do najbliższej gospody, w której wynajmowano powóz z rozstawnymi końmi.
– Niedługo powinien być z powrotem – oznajmił aktor. – Nie śmiałbym proponować pani dalszej podróży dyliżansem pocztowym, nawet gdybyśmy mogli zdążyć na ten, który zatrzymał się w miasteczku o ósmej rano.
– Rzeczywiście, wolałabym już nie jechać dyliżansem – przyznała Ilonka.
– I… jeszcze jedno – podjął D'Arcy Archer z niejakim zakłopotaniem. – Nie jest pani biedną aktorką żyjącą z własnych zarobków… czy wolno mi sądzić, że nie będzie się pani spodziewała równie… wysokiego wynagrodzenia, jakiego zażądała Lucille?
Przez dłuższą chwilę Ilonka nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
– Mam nadzieję – rzekła w końcu – że zechce mnie pan właściwie zrozumieć, panie Archer.
Zgodziłam się spełnić pańską prośbę wyłącznie dlatego, że chcę panu pomóc. W żadnym wypadku nie przyjmę zapłaty za to, co sam pan nazwał aktem miłosierdzia.
Uśmiech na wargach pana Archera i promienność spojrzenia starego aktora powiedziały jej, że właśnie taką odpowiedź miał nadzieję usłyszeć.
Był wdzięczny i uszczęśliwiony, że całą wypłatę może zatrzymać dla siebie.
– Pozostaje jedynie mieć nadzieję – ciągnęła Ilonka – że odniosę dziś wieczorem sukces i w konsekwencji hrabia Lavenham, a może także jego przyjaciele zechcą zaangażować pana na inne przyjęcia, na których będzie już pan mógł zastąpić pannę Ganymede inną, równie utalentowaną aktorką.
– Może pewnego dnia zdołam pani wynagrodzić jej dobre serce. – rzekł D'Arcy Archer cicho.
– Teraz trudno mi nawet wyrazić słowami, co czuję.
– Wobec tego proszę, skończmy tę rozmowę.
Skoro tylko wyruszyli w drogę, wygodnie ulokowani w wynajętym powozie, w D'Arcym Archerze obudziła się dusza profesjonalisty. Pogrążył się w szczegółowych wyjaśnieniach, czego dokładnie spodziewał się po dziewczynie nadchodzącego wieczoru.
– Zazwyczaj przy takich okazjach – zaczął aktorzy występują na zaimprowizowanej scenie w jadalni. Dżentelmeni w tym czasie popijają porto, jeszcze przy stole.
Ilonka była zdziwiona.
– Spodziewałam się, że ktoś tak bogaty jak hrabia Lavenham dysponuje prywatnym teatrem albo przynajmniej specjalną salą do takich wystawień.
– Jestem przekonany, iż w pałacu hrabiego są takie pomieszczenia- odparł D'Arcy Archer lecz nasz występ będzie raczej nieoficjalny. Właściwie ma to być arystokratyczna i bardzo de luxe wersja zwykłej tawerny, takiej w jakich ostatnio występowałem.
Znać było, że nie wspomina tych czasów ze szczególną przyjemnością, więc Ilonka szybko zmieniła temat pytając o przewidywany program.
– Najpierw zagram coś żywego…
– Jest pan pianistą? – przerwała mu Ilonka.
– Zaczynałem od gry w orkiestrze w Italian Opera House, lecz szybko zdałem sobie sprawę, że lepiej się odnajduję jako solista niż członek zespołu.
– Czym się pan zajmował?
– Imałem się wszystkiego – rzekł D'Arcy. -
Grałem role w sztukach Szekspira, podróżowałem po całym kraju, śpiewałem, tańczyłem, a od czasu do czasu akompaniowałem doskonałym śpiewakom.
– Prowadził pan szalenie interesujące życie.
– To prawda. Niestety, zestarzałem się, a nikt nie chce zatrudniać starych ludzi. – Mówił tak smutnym głosem, że Ilonka ponownie odczuła serdeczny żal.
Aktor jednak, jak gdyby chciał odegnać przygnębienie dziewczyny, zaraz wrócił do kwestii planowania występu.
– Wprawię słuchaczy w dobry humor opowiadając dowcipy i śpiewając przy akompaniamencie pianina swobodne kuplety. Lepiej, żeby ich pani nie słuchała.
Dostrzegł zdziwioną minę Ilonki.
– To będzie przyjęcie dla panów – wyjaśnił – nie sądzę, żeby zaproszono na nie jakieś damy. – W jego głosie dało się wyczuć powątpiewanie.
Wiedział, że hrabia Lavenham podejmował u siebie kobiety różnego autoramentu, również te, które z całą pewnością przyprawiłyby o poważny wstrząs osobę tak młodą i niedoświadczoną jak i Ilonka. Starał się zapomnieć o obawach.
– Miejsce, do którego się udajemy – powiedział – to wiejski dwór, odwieczna siedziba znamienitego rodu Hamptonów, znanego jak Anglia długa i szeroka. – Wypowiadając te słowa nabrał pewności, że bez względu na to, jak hrabia Lavenham zachowuje się w Londynie, nie będzie przecież sprowadzał kobiet wątpliwej konduity do swojego rodowego gniazda.
Umilkł zamyślony.
– A co po kupletach? – zapytała Ilonka.
– Nastąpi pani kolej. Zaanonsuję panią jako osobę wyjątkowo utalentowaną oraz w niespotykanym stopniu oryginalną. Wyjdzie pani i zaśpiewa piosenkę.
– Jaką?
– Zdecydujemy o tym na próbie, zaraz po przyjeździe na miejsce. – Przerwał na chwilę. – Wspomniała pani, że śpiewała „Gdzie jest mój luby”, utwór, który tak zachwycająco wykonywała madame Vestris, lecz nie jestem pewien, czy będzie on dla pani odpowiedni. Proszę mi zdradzić, jakie zna pani inne popularne piosenki.
– Myślałam o tym wczoraj wieczór – odparła Ilonka. – Znam „Pannę z gór”, „Miesiąc maj” i słynną balladę z „Opery żebraczej”.
– Tak więc mamy całkiem niemały wybór – rzekł D'Arcy Archer z uśmiechem. – Zdecydujemy się na ten utwór, w którym będzie pani mogła najpełniej zabłysnąć talentem.
– Dziękuję panu. – Ilonka skłoniła głowę.
– Następnie chciałbym, by pani zatańczyła – ciągnął. – Jaki rodzaj muzyki najbardziej by pani odpowiadał? Nie widziałem pani na scenie, panno Compton, lecz i bez tego mam pewność, że jest pani pełną wdzięku tancerką.
– Mam taką nadzieję – odparła Ilonka – ale proszę pamiętać, że jestem zupełną amatorką.
– To sprawa bez znaczenia.
– Jeśli więc do mnie należy wybór… Najbardziej lubię tańczyć przy muzyce cygańskiej. Nie wiem, czy zna pan takie utwory… W moich żyłach płynie węgierska krew i najlżejsze dźwięki podobnej muzyki, zwłaszcza wydobywane ze skrzypiec, wyzwalają we mnie nieprzepartą ochotę do tańca, jakby u nóg wyrastały mi skrzydła.
Archer był najwyraźniej uszczęśliwiony taką odpowiedzią.
Zaczął nucić fragmenty różnych melodyjnych utworów, aż Ilonka zyskała pewność, że nie będą mieli kłopotu z wyborem melodii inspirującej do takiego tańca, jaki by zachwycił jej ojca.
Podczas zmiany koni pokrzepili się szklaneczką jabłecznika w gospodzie. Wkrótce powóz ruszył w dalszą drogę.
– W tym tempie dotrzemy na miejsce nawet przed czwartą- orzekł D'Arcy Archer. – Mam nadzieję, panno Compton, że nie będzie pani mocno zmęczona i zechce po przyjeździe zaśpiewać na próbę, a także wybrać muzykę do tańca?
– Zupełnie nie czuję zmęczenia – odparła Ilonka. – Chociaż, szczerze mówiąc, wczoraj długo nie mogłam zasnąć. Wciąż wracał do mnie wizerunek biednej Hanny.
– Proszę, niech pani spróbuje o niej nie myśleć.
Przeżyliśmy straszną przygodę, jestem pewien, że już nigdy nie spotka nas podobne doświadczenie.
– Mam nadzieję – westchnęła dziewczyna.
W rzeczywistości ciążyła jej nie tyle świadomość śmierci Hanny, lecz tego, że jechała z obcym, przygodnie poznanym człowiekiem do nieznanego domu, do którego nikt jej nie zapraszał. Z drugiej strony, jeśli miała do wyboru tłuc się sama, w ślimaczym tempie dyliżansu pocztowego do domu ciotki Agaty w Bedfordshire, wolała już obecną sytuację.
„Poza tym, kiedy już tam dotrę – powiedziała sobie – będę miała o czym myśleć i co wspominać.
W ten sposób nastrój tego posępnego zamku nie będzie mi się wydawał aż tak przygnębiający”.
Mimo wszelkich tłumaczeń doskonale zdawała sobie sprawę, że zachowuje się w sposób wysoce naganny. Gdyby pani Adolphus kiedykolwiek się dowiedziała o jej wyprawie, z pewnością przypłaciłaby to przynajmniej atakiem serca.
„Tylko tata mógłby zrozumieć moje pragnienie przeżycia przygody” – myślała Ilonka.
Oczywiście rozumiała doskonale, że myśląc w ten sposób jedynie szuka usprawiedliwienia dla własnych nieodpowiednich uczynków.
Spojrzała na pana Archera. Tak, był już rzeczywiście starym człowiekiem. Gdyby nie promienny uśmiech oraz pogodny wyraz twarzy, jego oblicze przypominałoby maskę. Zmarszczki wokół oczu oraz bruzdy ciągnące się od nosa do ust były na tyle głębokie i wyraziste, że dziewczyna zrozumiała, dlaczego tak trudno jest mu dostać rolę na scenie.
"Węgierska Tancerka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Węgierska Tancerka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Węgierska Tancerka" друзьям в соцсетях.