– Jest pan bardzo szczodry w komplementowaniu, ale szczerze mówiąc, choć zapewne trudno będzie panu w to uwierzyć, nie zależy mi, by mnie ktokolwiek odkrywał. Jestem bez tego zupełnie szczęśliwa.

– Chce pani powiedzieć – upewnił się, kiedy szli w stronę schodów – że nie jest pani zaślepiona pracą aktorki ani nie ma obsesji na punkcie sceny, choć wybrała ją pani jako drogę swojej kariery.

– Nie marzę o niczym w szczególności, chcę tylko być sobą i wyrażać siebie na swój własny sposób.

– Ilonka uznała z dumą, że zręcznie wybrnęła z kłopotliwej sytuacji. Powiedziała prawdę, a jeśli zostanie opacznie zrozumiana, to już nie jej wina.

Stanęli u podnóża schodów. Hrabia Lavenham przyglądał się jej przenikliwie, jak gdyby podejrzewał nieszczerość lub obłudę i był zdecydowany wyjaśnić powody.

Wyciągnęła do niego rękę i dygnęła.

– Dobrej nocy, panie hrabio.

Nie odpowiedział, lecz ujął jej dłoń i przytrzymał przez chwilę. Spojrzenie szarych oczu paliło twarz dziewczyny.

Podniosła na niego wzrok i wszystkie czcze, błahe słowa zamarły jej na jej ustach. Mogła tylko patrzeć na hrabiego i milczeć. Chciał jej powiedzieć coś ważnego, ale co?

Ktoś ponownie otworzył drzwi salonu. Usłyszała za sobą rozbawione głosy i śmiech. Wyswobodziła dłoń z uścisku i bez słowa pośpieszyła po schodach na górę. Nie obejrzała się za siebie, choć wiedziała, że hrabia Lavenham nie ruszył się z miejsca.

„Niepokoję go – pomyślała. – Nie może się zbyt dużo o mnie dowiedzieć, ale dobrze mu zrobi, jeśli będzie miał świadomość, że nie zdoła mnie zaszufladkować i jednocześnie nie pojmie dlaczego”.

Na piętrze chciała z klatki schodowej skręcić w lewo, w stronę pokoju, który oddano jej do dyspozycji, ale wówczas ukazała się przed nią jakaś starsza pokojówka.

– Proszę wybaczyć- powiedziała- lecz musiałam przeprowadzić panią do innego pokoju.

– Przeprowadzić? Co się stało?

– Pan hrabia uważał, że nie jest pani dość wygodnie – odparła gładko pokojówka. – Pozwoli pani za mną, zaprowadzę ją do nowej sypialni.

Ilonka uznała to wszystko za dziwne, ponieważ pokój, w którym zamieszkała na początku, był przecież całkiem odpowiedni.

Niemniej ruszyła za pokojówką. Dosyć długo trwało, nim przeszły do innej części pałacu. Służąca otworzyła jakieś drzwi i wprowadziła Ilonkę do prawdziwej komnaty. Tak właśnie dziewczyna wyobrażała sobie prywatne pokoje w starym gregoriańskim domu.

Na suficie zobaczyła malowane sceny rodzajowe, ściany wyłożone były drewnem, długie okna obramowane storami w uchwytach o kształcie palmowych liści. Piękne łoże wspierały cztery rzeźbione i złocone kolumny, od baldachimu spływały jedwabne zasłony haftowane tak gęsto i kunsztownie, że wzbudziłyby zachwyt nawet matki Ilonki.

Dwie służące wieszały już jej suknie, nie tak dawno wypakowane; kufry także przeniesiono tutaj.

Dziewczyna zrezygnowała z dalszych pytań.

– Byłabym wdzięczna – rzekła tylko do pokojówki – gdyby pomogła mi pani rozpiąć sukienkę.

Jestem bardzo zmęczona i z pewnością natychmiast zasnę.

– Należy mieć taką nadzieję, proszę pani – powiedziała kobieta głosem, który zabrzmiał w uszach Ilonki jak echo głosu Hanny.

Wspomnienie o starej pokojowej przywiodło ją na myśl jak żywą. Ilonka niemal fizycznie odczuła jej obecność. Jaka byłaby pełna dezaprobaty z powodu nagannych postępków skromnie wychowanej panienki, a nawet zgorszona, ponieważ dziewczyna zgodziła się powtórzyć ten sam karygodny akt następnego wieczoru.

– Biedna, kochana Hanna – szepnęła Ilonka do siebie, kiedy służąca pomagała jej rozpiąć guziki i wieszała suknię w garderobie.

Druga służąca pokazała jej, że bezpośrednio z sypialni można przejść do łazienki z wpuszczoną w posadzkę wanną. Ilonka podobne widywała na rysunkach przedstawiających rzymskie łaźnie.

– Cudownie! Taka łazienka w gregoriańskim domu! – wykrzyknęła.

– Pan hrabia kazał ją wybudować w miejsce dawnej gotowalni – wyjaśniła pokojówka z nutą jakby urazy w głosie – ale większość pań i tak woli brać kąpiel normalnie, w sypialni.

Ilonka miała ochotę się roześmiać. Najwyraźniej tutejsza służba, jak każda inna, nie znosiła nowości.

Postanowiła korzystać podczas pobytu u hrabiego z wszelkich nowoczesnych wynalazków, na jakie natrafi.

Służące dygnęły i wyszły z pokoju, a Ilonka zamknęła za nimi drzwi na klucz.

Ostatnie słowa matki, jakie usłyszała przed wyjazdem do Bedfordshire, brzmiały:

– Mam nadzieję, kochanie, że w gospodach, w których będziecie stawać na noc, nie zaznasz niewygód.

Nigdy nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz, a jeśli będą wyglądały słabo i niepewnie, podstaw krzesło pod klamkę.

Ilonka się wówczas uśmiechnęła.

– Będę pamiętała, mamusiu, ale mało prawdopodobne, żeby ktoś chciał mnie okraść.

– Nie tylko złodzieje mogą cię niepokoić, kochanie- odparła lady Armstrong- więc przyrzeknij mi, że zrobisz to, o co cię proszę.

– Przyrzekam, mamusiu, n i e martw się o mnie.

Zamknę drzwi na klucz, zmówię pacierz i nie zapomnę umyć zębów. – Ilonka roześmiała się wesoło.

Lady Armstrong objęła córkę i rzekła cicho, jak gdyby do siebie:

– Jesteś o wiele za ładna, moja najdroższa, by podróżować przez cały kraj dyliżansem pocztowym.

Powinnaś jechać prywatnym powozem, z dwoma lokajczykami na skrzyni.

– Nic mi nie będzie – odparła Ilonka. – Chyba nawet najgłupszy chłopak z farmy zauważy, że nie nadaję się na żonę dla niego, więc nikt mnie nie będzie nagabywał, szczególnie w obecności Hanny.

– To prawda, kochanie- zgodziła się lady Armstrong z uśmiechem. – Jednak proszę, byś pamiętała, co ci powiedziałam.

Ilonka ucałowała matkę na pożegnanie. Siedząc już w powozie uznała, że dobre rady zapewne wcale się nie przydadzą. Doprawdy, trudno było sobie wyobrazić, że w podróży z Hanną czeka ją coś niecodziennego, jak napad rozbójników czy złodziei.

Takiej przygody, jaką właśnie przeżywała, nie była w stanie przewidzieć.

– Nigdy nie myślałam, że zdarzy mi się spać w podobnym pokoju – rzekła na głos.

Umyła się w łazience, gdzie prócz wanny zainstalowano elegancką umywalnię z gorącą wodą w błyszczącej miedzianej bańce otulonej – dla utrzymania ciepła – pikowaną narzutką.

Zgasiła wszystkie świece prócz dwóch stojących przy łóżku i uklękła do pacierza.

Modliła się za Hannę i za biedną aktorkę, dziękowała Bogu za ten ekscytujący wieczór i prosiła, by hrabia Lavenham zechciał zrobić coś dla pana Archera, gdy już opuszczą pałac. Dla siebie prosiła o przebaczenie kłamstw i uczynków, których matka z pewnością by nie zaaprobowała.

– Choć przecież także by uznała, iż trzeba pomóc panu Archerowi – powiedziała cicho.

Raz jeszcze obejrzała pokój i wsunęła się pod kołdrę. Materac był bardzo miękki i wygodny, poduszki wypchane najprzedniejszym puchem, a prześcieradła z najgładszego lnu.

„Hrabia Lavenham wiedzie naprawdę komfortowe życie” – pomyślała.

Jeszcze przez chwilę nie gasiła świec. Chciała się przyjrzeć pięknemu wnętrzu, wyobrażała sobie arystokratki, które sypiały tutaj w dawnych latach.

Zaciekawiło ją, czy może królowa Adelajda gościła kiedyś u hrabiego – komnata miała wystrój iście królewski.

W pewnej chwili głęboką ciszę przerwało leciutkie stukanie do drzwi. Nie była pewna, czy się nie przesłyszała, dopóki nie zabrzmiało jeszcze raz.

Czyżby wróciła któraś z pokojówek?

Zanim zdecydowała, czy spytać, kto stoi za drzwiami, usłyszała głos:

– Wpuść mnie, śliczna panienko, chcę z tobą porozmawiać.

Ilonka usiadła na łóżku sztywno wyprostowana.

Lord Marlowe! Bez najmniejszej wątpliwości rozpoznała jego dudniący głos. Teraz brzmiał on jedynie bardziej bełkotliwie.

– Wpuść mnie! – nalegał intruz. – Muszę z tobą porozmawiać! No, otwórz!

Nagle dziewczynę opanował strach. Nigdy nie bała się bardziej.

Wyskoczyła z łóżka. Cicho podbiegła do drzwi.

Jednym spojrzeniem oszacowała zamek. Był duży, więc zapewne mocny.

W tej samej chwili poruszyła się klamka. Lord Marlowe napierał. Dziewczynę ogarnęła panika.

A co będzie, jeśli zamek w drzwiach się podda?

Gorączkowo rozejrzała się wokół. Wzrok jej padł na ciężkie krzesło z białego drewna inkrustowanego złotem, z siedzeniem ozdobionym brokatową tapicerką. Z niemałym trudem przyciągnęła je do drzwi i zablokowała oparciem klamkę, tak jak radziła matka.

Serce tłukł o się jej w piersi jak oszalałe. A jeśli lord Marlowe będzie próbował się włamać? Miała ochotę krzyczeć ze strachu, lecz wiedziała, że na nic się to nie zda. Pokój, w którym nocował pan Archer, był daleko, a ona nie miała pojęcia, czy jej krzyki w ogóle kogokolwiek zainteresują.

Zerknęła na fotel, stojący obok łóżka. Był ciężki, ale zebrawszy wszystkie siły, zdołała go przepchnąć aż do drzwi.

Lord Marlowe żądał coraz głośniej:

– Wpuść mnie! Otwieraj!

Nie miała w podobnej materii najmniejszego doświadczenia, ale intuicja podpowiadała jej, iż intruz jest zbyt pijany, by się zorientować, że nie ma żadnych szans, a przy tym zbyt zamroczony, by odejść.

Ustawiła fotel ciaśniej pod drzwiami.

Gorączkowo myślała, co jeszcze mogłaby zrobić, gdy nagle obok kominka otworzyły się ukryte drzwi.

Zaskoczona odwróciła głowę i ujrzała hrabiego Lavenhama. Drżące serce powiedziało jej, że nadszedł na ratunek.

– Proszę, niech mi pan pomoże! – zawołała, nim zdążył się odezwać. – Jeśli zamek pęknie… lord Marlowe zdoła… wejść do mojej sypialni!

Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co mówi, wiedziała jedynie, że hrabia pojawił się w ostatniej chwili, jak anioł wybawienia.

– Zaraz się z łajdakiem rozprawię! – powiedział z grymasem wściekłości i opuścił pokój tymi samymi drzwiami, którymi wszedł.

ROZDZIAŁ 5

Ilonka stała na środku pokoju. Dłonie przycisnęła do piersi.