– Byłbym niezmiernie rad i serdecznie wdzięczny.
I nagle, jakby jakaś niespodziewana myśl zaświtała mu w głowie, spojrzał na Ilonkę uważniej.
Oszacował wzrokiem jej piękną twarz i wdzięczną szczupłą kibić, drobne stopy wyzierające spod rąbka podróżnej sukni.
Poprawił się w krześle, nachylił ku dziewczynie.
– Proszę mi zdradzić, panno Compton, czy umie pani śpiewać? – zapytał.
– W domu często śpiewałam, a mama akompaniowała mi na fortepianie – odparła Ilonka. – Och, i właśnie sobie przypomniałam, że jedna z moich ulubionych melodii została rozsławiona przez madame Vestris. To piosenka bawarskich dziewcząt pod tytułem „Gdzie jest mój luby”.
D'Arcy Archer wstrzymał oddech i zacisnął nerwowo dłonie.
– Jestem przekonany, nieomal całkowicie pewien, że potrafi pani także tańczyć – rzekł drżącym głosem.
Ilonka uśmiechnęła się do niego.
– Skłamałabym, gdybym powiedziała „nie”.
Ludzie często powtarzają mi, że ładnie tańczę.
Prawdę mówiąc, kocham taniec!
Nastąpiła krótka chwila ciszy.
– Domyśla się pani zapewne- odezwał się dziwnie zmienionym głosem D'Arcy Archer – o co chcę panią prosić… nie, nie prosić… raczej upraszać, błagać, zaklinać… czy rozumie pani, o co skamlę, o co się do pani modlę?
Ilonka spojrzała na niego zdziwiona.
– Co też pan mówi?
– Błagam, by zechciała mnie pani uratować, by mi pani ofiarowała szansę, którą właśnie utraciłem za sprawą złego losu czy nawet samego diabła!
– Nie całkiem… niezupełnie rozumiem.
– To takie proste! Czy zechce pani w miłosierdziu swego serca uratować biednego starego człowieka od śmierci głodowej?
– Prosi mnie pan… o pieniądze?- spytała Ilonka niepewnie.
Czuła się zakłopotana tak żarliwym błaganiem o wsparcie. Jednak po tym, co do tej pory usłyszała, zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób, nie obrażając uczuć pana Archera, mogłaby mu dać może jakieś pięć funtów z pieniędzy przeznaczonych na wydatki podróżne.
– Nie chodzi o pieniądze – rzekł szybko. – Chciałbym, żeby pani zajęła miejsce Lucille. Jeśli się pani zgodzi to uczynić, panno Compton, wówczas w przenośni i dosłownie uratuje mi pani życie.
Ilonka odniosła wrażenie, że nie do końca zrozumiała prośbę przygodnego znajomego z podróży.
Gdy wypytywał ją o znajomość śpiewu i tańca, sądziła, że z prostej uprzejmości interesuje się jej talentami. Nie przyszło jej na myśl, iż będzie ją zaklinał, by zajęła miejsce aktorki i pojechała z nim wypełnić zobowiązanie, które zaciągnął wobec hrabiego Lavenhama.
Teraz jednak ujął to w słowa, nie pozostawiając najmniejszych wątpliwości.
W pierwszym odruchu zamierzała kategorycznie odmówić. Coś podobnego było absolutnie niemożliwe. Lecz już w następnej chwili jakiś podstępny głos szepnął jej do ucha: „A dlaczego nie?”
Z pewnością wyświadczyłaby panu Archerowi ogromną przysługę. Cała jego historia nie była na jotę przesadzona ani rozpacz po stracie Lucille udawana.
Z drugiej strony uświadomiła sobie, jak zgorszona byłaby matka, gdyby się dowiedziała o podobnej propozycji uczynionej jej córce.
Jednocześnie ujrzała oczyma wyobraźni ponury obraz zimnego brzydkiego zamku w Bedfordshire.
W myślach już słyszała ostry głos pani Adolphus.
Wiedziała, że będzie się tam czuła jak zamknięta w więzieniu na długie tygodnie, a może nawet miesiące, jeżeli Muriel nie otrzyma szybko propozycji małżeństwa od lorda Dentona.
W tej jednej chwili raz jeszcze sobie uświadomiła, jak opuszczona i samotna będzie bez Hanny.
Stara pokojówka zawsze była lojalna w stosunku do pani pułkownikowej i na swój szorstki sposób chroniła Ilonkę przed oschłością i złymi humorami siostry ojczyma.
„Jeżeli spełnię prośbę pana Archera – myślała dziewczyna – spóźnię się do Chmurnego Zamku najwyżej jeden dzień. To niewiele i nie powinno spowodować żadnych kłopotów, a o cały dzień mniej spędzę w towarzystwie ciotki Agaty. U cioci Alicji – jeśli zechce mnie zaprosić – nie zatrzymam się długo, nie stać jej na podejmowanie gości.
W ten sposób i tak zbyt szybko będę musiała wrócić do Chmurnego Zamku”.
Targały nią sprzeczne uczucia, nie potrafiła podjąć decyzji.
„Nie mogę bez Hanny jechać do domu hrabiego Lavenhama” – pomyślała nagle.
D'Arcy Archer nie odrywał wzroku od jej twarzy.
Ręce złożył jak do modlitwy, wzrok miał błagalny niczym wierny pies patrzący ufnie na swego pana.
– Myślę…- zaczęła dziewczyna- wydaje mi się… mogłam przesadzić, kiedy rozmawialiśmy o moich… uzdolnieniach- ciągnęła niezdecydowanie.
– Z pewnością nie potrafię naprawdę dobrze śpiewać ani tańczyć… Daleko mi do zawodowej wprawy, której by pan oczekiwał…
– Będę z panią szczery. Muszę przyznać, że choć Lucille zupełnie dobrze tańczyła i miała ładny kontralt – inaczej przecież nie mogłaby dublować madame Vestris – jednak nie wyróżniała się silną osobowością, no i z pewnością nie dorównywała pani urodą.
Po krótkiej przerwie dodał z naciskiem.
– Nie chcę pani schlebiać, panno Compton. Zaledwie mówię prawdę, kiedy twierdzę, że moim zdaniem jest pani najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem.
– Dziękuję – powiedziała Ilonka odruchowo.
– Proszę mi wierzyć, że chciałabym panu pomóc, lecz musi pan zdać sobie sprawę, iż wszystko, co się wiąże z zawodem aktora, także to jedno szczególne wystawienie, które miałoby miejsce w prywatnym salonie, wydałoby się szokujące mojej mamie.
– Sądzę, że każda matka panny z dobrego domu traktuje scenę nieco podejrzliwie – zauważył D'Arcy Archer. – Jednak mogę pani przyrzec, panno Compton, że będę się panią sumiennie opiekował i dbał, by wszyscy traktowali panią z szacunkiem.
Zamilkł na chwilę.
– Przypadkiem wiem, że hrabia Lavenham jest akurat zainteresowany pewną utalentowaną młodziutką aktoreczką występującą w teatrze na Drury Lane, a w dodatku może wprost przebierać pośród piękności, za których zdrowie wznosi się toasty od jednego końca ulicy Saint James po drugi!
– Chce pan przez to powiedzieć, panie Archer, że w żadnym wypadku nie zaistnieje możliwość, by hrabia Lavenham zainteresował się moją osobą? – rzekła Ilonka.
– Próbuję panią upewnić, panno Compton, że pani wizyta w tym domu nie będzie miała skutków w postaci niepożądanej dla pani znajomości z gospodarzem ani, mam nadzieję, z żadnym z jego przyjaciół.
Szczerze mówiąc, powiedziano mi, że hrabia Lavenham jest bardzo wybredny w kwestii kobiet, które podejmuje.
– Niemało pan o nim wie – zauważyła Ilonka.
D'Arcy Archer roześmiał się niewesoło.
– Opieram się na tym, co zasłyszałem tu i ówdzie… jedno słówko rzucone w teatralnej garderobie, tam znów plotka obiegająca towarzystwo, kiedy panowie spotkają się na dyskusji o wyścigach i czworonożnych faworytach…
– Jestem pewna, że powinnam była słyszeć o hrabim jako hodowcy koni i bywalcu wyścigów – oznajmiła Ilonka. – Mój ojciec zawsze interesował się zwycięstwami na torze. Nie mogę jednak przypomnieć sobie hrabiego Lavenhama, który wygrałby derby lub wyścig w Ascot.
– Trzy lata temu, kiedy jego koń wygrał derby, hrabia przedstawiał się jako Hampton – wyjaśnił D'Arcy Archer.
– Och, ależ oczywiście! – wykrzyknęła Ilonka.
– Teraz już wiem, o kim pan mówi. Wygrał dzięki koniowi o imieniu Apollo, którego mój ojciec nazwał najpiękniejszym zwierzęciem świata.
– Jestem pewien, że hrabia Lavenham chętnie to od pani usłyszy- rzekł DArcy Archer.
Ilonka spojrzała na niego mocno zaskoczona.
– Nie powiedziałam jeszcze, że przystaję na pana dziwną i bardzo nieodpowiednią propozycję.
– Ale zrobi to pani, prawda? Jak mam przekonywać, panno Compton, ile dla mnie znaczy pani zgoda? Jeśli wierzy pani w siłę modlitwy, to zanoszę żarliwe modły, by nie przeszła pani na drugą stronę ulicy, podobnie jak faryzeusz, lecz by była pani dla mnie miłosierną samarytanką i zechciała przynieść ratunek.
Ilonka wstała.
– Robi pan wszystko, bym nie mogła odmówić, choć przecież powinnam.
– Gdybyśmy zawsze robili dokładnie to, co powinniśmy, świat byłby niemożliwie nudny – odparł DArcy Archer. – Proszę, panno Compton, niech pani potraktuje tę wycieczkę jako wspaniałą przygodę, wydarzenie, do którego będzie pani wracała wspomnieniami i myślała wówczas, że choć postępek był dość śmiały, miał jednak w sobie wiele z aktu odwagi, a z pewnością stanowił najwspanialszy gest chrześcijańskiego miłosierdzia.
Ilonka spoglądała przez okno. Rozciągał się za nim zaniedbany, źle utrzymany ogród, lecz dziewczyna nie widziała długich cieni ani gasnącego słońca za odległym horyzontem.
Przed oczyma miała płaskie pola Bedfordshire rozciągające się aż do szarego widnokręgu i słyszała głos pani Adolphus, ostry jak zgrzyt metalu po szkle, raniący każdym słowem niby zabójczym sztyletem.
„Przygoda! – myślała. – Doznam czegoś ekscytującego, nowego, niepowtarzalnego. W dodatku pomogę człowiekowi, który nie ze swej winy utracił życiową szansę”.
Czy miała serce z kamienia? Czy potrafiłaby odmówić bliźniemu pomocy w potrzebie, dać kilka funtów i zapomnieć o cudzym nieszczęściu?
Odwróciła się od okna.
– Zgadzam się, nie odmówię panu w potrzebie – powiedziała cicho.
ROZDZIAŁ 3
D'Arcy Archer nie bez trudu zdołał wynająć szybki powóz z rozstawnymi końmi, który okazał się znacznie wygodniejszy niż dyliżans pocztowy.
Stary aktor musiał zdobyć się na ten niemały wydatek, ponieważ liniowy dyliżans przejeżdżał przez miasteczko wczesnym rankiem, a wówczas wraz z Ilonką oczekiwali jeszcze na pogrzeb Hanny oraz Lucille Ganymede.
Kiedy stali nad otwartymi grobami na niewielkim przykościelnym cmentarzu, gdzie wiele płyt nagrobnych liczyło sobie po kilkaset lat, Ilonka z najwyższym trudem przyzwyczajała się do myśli, że wczorajszy tragiczny wypadek to nie koszmarny sen, lecz straszna rzeczywistość. Tak niedawno przecież opuściła dom pod nieco uciążliwą i nie bardzo miłą, lecz zawsze troskliwą opieką Hanny, a teraz służąca nie żyła. Trudno się było pogodzić z tym faktem.
"Węgierska Tancerka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Węgierska Tancerka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Węgierska Tancerka" друзьям в соцсетях.