Wlał whisky z powrotem do butelki, wiedząc, że w trunku nie znajdzie odpowiedzi. Sen również nie przyniesie ulgi.

Uderzył pięścią w stół, pojmując, że nie ma żadnego wyjścia. Nie było go od chwili, gdy poznał młodą damę, która kazała mu się wypchać. Podziwiał ją, bawiła go, ponieważ jednak zaplanował sobie starokawalerskie życie, nie zauważył niebezpieczeństwa i wręcz namawiał Heather do poślubienia brata.

Zagrożenie dostrzegł dopiero tuż przed ślubem, a honor nie pozwalał mu niczego przedsięwziąć. No cóż, ta kobieta zawładnęła jego sercem i to dziwne uczucie wytrąciło go z równowagi. Zmieszany, zaoferował jej braterską pomoc i w ten sposób ostatecznie miał związane ręce.

W katedrze wydawało się, że Lorenzo rozwiązał problem. Sęk w tym, że w jego uszach wciąż brzmiało wyznanie miłości, które Heather złożyła narzeczonemu w noc przed ślubem: „Po prostu chciałam ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham".

Kobiety zawsze kochały się w Lorenzo i nie przestawały nawet wtedy, gdy traciły nadzieję. Nie chodziło wcale o wygląd czy usposobienie. To był tajemniczy dar, magiczne zaklęcie. Renato nigdy przedtem nie zazdrościł bratu tego daru.

Nagle przypomniał sobie przerażoną twarz matki, gdy oprzytomniał po wypadku motocyklowym. Potem twarz Heather, kiedy czytała list w katedrze. Jej miłość umarła, życie legło w gruzach. Znów twarz matki, gdy robiło się jej słabo. Wreszcie Lorenzo, blady i zażenowany tym, co zrobił.

Cierpieli przez niego, bo niszczył wszystko, czego tylko się tknął.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Nadszedł czas wyjazdu. Angie została kilka dni dłużej, by podtrzymać na duchu przyjaciółkę, ale teraz musiała już wracać do Anglii, czekała bowiem na nią praca. Jednak Heather była przekonana, że z powodu Bernarda Angie szybko wróci na Sycylię.

To nie był przelotny romans, rozgrywał się jednak w wielkiej dyskrecji. Dni mijały, tamci milczeli, a wczoraj gdzieś przepadli. Heather była pewna, że coś planują i przed wyjazdem Angie ogłosi swoje zaręczyny.

Jednak kiedy weszła do pokoju, zobaczyła, że coś nie gra. Przyjaciółka nerwowo pakowała walizkę, z trudem powstrzymując się od płaczu, co przypomniało Heather jej własne przykre przejścia.

– Co ci jest, kochanie? – spytała, obejmując Angie. – Czy pokłóciłaś się z Bernardem?

– Ależ nie, wcale się nie pokłóciliśmy – odparła z goryczą. – Po prostu wyjaśnił mi, dlaczego raczej skona, niż się ze mną ożeni.

– Ależ on cię uwielbia. Co może stać na przeszkodzie, skoro się kochacie?

– Też tak myślałam, ale miłość to nie wszystko. Powiedział, że mnie kocha i nie pokocha innej, ale nie możemy się pobrać.

– Jak to?

Łamiącym się głosem Angie opowiedziała, dlaczego obdarzający się miłością ludzie muszą się rozstać. Szło jej to kiepsko, bo była zupełnie wytrącona z równowagi. Na próżno usiłowała zrozumieć decyzję Bernarda, która – bez żadnych wątpliwości obojgu łamała serce. Ale ani jej miłość, ani żadne argumenty i błagania nie zdołały zachwiać jego żelaznym postanowieniem. Będzie cierpiał aż po grób, lecz się z nią nie ożeni.

– Nie pojmuję – powiedziała wreszcie Heather. – Jak takie coś może stanowić przeszkodę? I to w dzisiejszych czasach!

– Bernardo jako Sycylijczyk – odparła z rozdrażnieniem Angie -jest niedzisiejszy. Sęk w tym, że dla niego najważniejsza jest duma, a ja się nie liczę. Dlatego wyjeżdżam. Proszę cię, nie mówmy o tym więcej, bo nie wytrzymam.

Heather bez słowa przytuliła przyjaciółkę.

– Może pojedziesz ze mną? – spytała wzruszona Angie.

– Nie mogę, dopóki Baptista nie poczuje się lepiej. Ale wkrótce wrócę do domu.

– Zatrzymam dla ciebie pokój – uśmiechnęła się blado. -Obu nam nie wyszło z Sycylijczykami, co?

Heather chciała pojechać z nią na lotnisko, ale odwoził ją Bernardo, więc postanowiła nie zakłócać im ostatnich wspólnych chwil, mając nadzieję, że uparciuch zmieni zdanie. Może nawet przywiezie Angie z powrotem.

Później próbowała z nim porozmawiać, lecz było jasne, że zamknął się w milczeniu. Pozostał tylko, by zamienić parę słów z Baptista, a potem zaszył się w swoim domu w górach.

– Co się z nim dzieje? – spytała Renata. – Wszystko było na najlepszej drodze.

– Jestem zaskoczony tak samo jak ty. Zaledwie kilka dni temu sam mówił mi, że chce się z nią żenić, potem jednak wszystko się odmieniło.

– Porozmawiaj z nim!

– Nie mam wpływu na Bernarda, bo mieliśmy różne matki. Na Sycylii mówi się, że dla mężczyzny duszą jest jego matka, a raz utraconej duszy nie można już odzyskać. Bernardo ubrdał sobie, iż gdy ożeni się z Angie, straci swoją duszę, bowiem inna kobieta stanie się dla niego najważniejsza.

– Więc jest głupi – rozzłościła się Heather.

– Wszyscy głupiejemy przez kobiety, które kochamy.

– Skąd wiesz? – spytała złośliwie. – Żadna kobieta aż tyle dla ciebie nie znaczyła.

– Racja, i cieszę się z tego, gdy patrzę na moich nieszczęsnych braci.

– Bronisz się, by ktoś cię nie skrzywdził. – Westchnęła. -Cóż, to niegłupie. Muszę się tego od ciebie nauczyć.

– Nie rób tego – zaprotestował gorąco. – Nie wolno ci! I tak sobie poradzisz. W ostatnich dniach byłaś silniejsza od nas wszystkich.

– Bo przestałam cokolwiek czuć. – Wzruszyła ramionami. – Dzięki temu było mi dużo łatwiej. Sam zresztą wiesz, jak to ułatwia życie. Mamy szczęście, Renato, bo nie cierpimy jak Angie i Bernardo. Inni tak, ale nas to nie dotyczy.

Wziął ją za rękę i odwrócił twarzą do siebie.

– Rób, co chcesz, ale nie bądź taka jak ja.

Kiedy jego palce zetknęły się z jej skórą, poczuła dziwny wstrząs. Jak na ironię przypomniała sobie pożądanie, które w niej budził, co męczyło ją przed ślubem. Teraz wszystko minęło. Ruiny i zgliszcza. Zupełnie jak jej serce.

– Tobie to nie przeszkadza. Zazdroszczę ci.

– Braku uczuć? – Mocniej ujął jej dłoń. – Mylisz się. Czasem chciałbym…

Poczuła, jak drży. Puścił jej rękę.

– Mniejsza z tym – rzucił. – Pogadam z Bernardem, ale nic z tego nie wyniknie.

Następnego dnia po powrocie ze szpitala Baptista, niczym królowa wzywająca na audiencję, poleciła, by Renato i Heather stawili się u niej.

Heather poszła niechętnie. Była w dziwnym nastroju. Po kilku źle przespanych nocach otaczający ją pancerz spokoju zaczął się kruszyć. Przez pęknięcia wdzierały się gniew i żal, uczucia, które łatwo mogły nią zawładnąć.

Co gorsza, chwilami wszystko widziała w tragikomicznych barwach. Gdyby to z kolei wzięło górę, wybuchłaby histerycznym śmiechem. Do tego nie mogła jednak dopuścić, więc zacięła się jeszcze bardziej i miała nadzieję, że wszystko się ułoży.

Baptista wstała z łóżka i ulokowała się na sofie w wielkim salonie. Obserwowała, jak Heather i Renato zajmują miejsca z dala od siebie.

– Nie można tego tak zostawić – oznajmiła. – Wszystko zostało załatwione bardzo nieudolnie.

– Może poprosić tu Lorenza – podsunął Renato.

– Lorenzo to już przeszłość, a mnie interesuje przyszłość.

– Wiem, co powinnam zrobić – powiedziała Heather. -Zwrócę pani Bella Rosaria.

– Wstrzymaj się. Jeśli oddasz mi ją w tym samym roku podatkowym, w którym ci ją podarowałam, narobisz poważnych komplikacji. Jeszcze nie omówiliśmy tego, co stało się w katedrze.

Heather gwałtownie wciągnęła powietrze.

– Co tu jest jeszcze do omawiania? To koniec.

– Koniec? Kiedy spotkała cię taka zniewaga z naszej strony?

– Zniewaga to staroświeckie pojęcie – zaprotestowała.

– Sycylia jest staroświecka. Gdyby mnie spotkało coś podobnego, mój ojciec zastrzeliłby delikwenta i nawet nie byłoby procesu.

– Nie zamierzam do nikogo strzelać – oznajmiła Heather. Usiłowała rozładować napiętą atmosferę, lecz nie mogła powstrzymać się, by nie dodać: – Nawet do Lorenza.

– Współczuję ci, moja córko.

Mówiąc to, Baptista obrzuciła Renata spojrzeniem, które zmroziłoby mniej odważnego mężczyznę, on zaś zrobił minę wyrażającą miłość i szacunek. Heather z rozbawieniem stwierdziła, że Renato, tak bezceremonialnie traktujący innych, wobec matki jest niezwykle uległy.

– Lorenzo widział się ze mną i zawarliśmy rozejm – powiedziała.

– Cieszę się, ale na tym sprawa się nie kończy. Zostałaś skrzywdzona przez moją rodzinę i nie pozwolę, byś cierpiała.

– Jeśli Renato użyje swych wpływów w „Gossways", bym mogła wrócić na szkolenie, zbytnio nie ucierpię.

– O taką rekompensatę ci chodzi? – nastroszył się Renato.

– Jeśli pomożesz mi wrócić tam, gdzie byłam, zanim bez pytania o zgodę wkroczyłeś w moje życie – rzekła stanowczo – będę mogła udawać, że wcale cię nie było. I jest to idealne rozwiązanie.

– Dziękuję! – parsknął.

– Nie ma za co.

– To nie wystarczy – zaprotestowała Baptista. – Pozostała kwestia zniewagi.

– Przecież mówiłam, że Lorenzo nie był w stanie mnie znieważyć.

– Za to obraził całą rodzinę – odparła z furią Baptista. -Wszyscy będziemy okryci hańbą, dopóki nie otrzymasz zadośćuczynienia.

– Nie wyjdę za niego.

– Oczywiście, że nie. Ale mam drugiego syna. Przyznaję, że się niezbyt popisał, ale Renato jest za wszystko odpowiedzialny i musi to naprawić. – Baptista mówiła wręcz królewskim tonem.

– Wasz ślub odbędzie się bezzwłocznie.

Zapadła martwa cisza. Heather chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Opanowanie wymknęło się jej spod kontroli i wyzwoliło szalony śmiech, który z trudem tłumiła. Zakrztusiła się i szybko odwróciła, zasłaniając usta. Nadaremnie. Narastał wewnątrz niej, napierał coraz mocniej, aż wreszcie rozległ się w całym domu. Co za szalony pomysł! Mógł zrodzić się jedynie w tej dziwnej społeczności, która rządziła się własnymi prawami.

– Przepraszam – wysapała wreszcie – ale to najśmieszniejsza rzecz, jaką słyszałam. Ja miałabym wyjść za Renata? Za człowieka, którego wprost nie cierpię? O Boże! – Chwycił ją kolejny paroksyzm śmiechu.