Francesca spojrzała na zdjęcie przemiłej starszej pani. Jak mogła tak ją potraktować? Najeżyła się.
– A skąd to wiesz? Od Debby?
– Nie wymądrzaj się! – zaskrzeczała staruszka. – W kółko puszczacie piosenki o seksie, a jak raz trafi się coś ładnego, musisz się z tego nabijać, co? Jak ktoś nie lubi tej piosenki, grzeszy przeciwko Bogu.
Francesca łypnęła groźnie na siwowłosą staruszkę na zdjęciu.
– Bardzo ograniczone pojęcie!
Kobieta odłożyła słuchawkę, co zabrzmiało jak wystrzał. Francesca trochę za późno przypomniała sobie, że powinna być miła dla słuchaczy. Uśmiechnęła się do zdjęcia młodej matki.
– Przepraszam. Może nie powinnam tego mówić, ale ona była okropna, chyba się ze mną zgodzicie?
Kątem oka widziała, jak Clare ociera pot z czoła. Poprawiła się szybko.
– Cóż, jeszcze nie tak dawno temu też byłam bardzo ograniczona, więc nie powinnam nikogo krytykować… – Kolejny telefon. – Tu Francesca. Słucham?
– No… ja… Tu Sam. Dzwonię z knajpy dla kierowców ciężarówek Diamond, na dziewięćdziesiątce. Słuchaj, ja… cieszę się, że powiedziałaś to o tej piosence.
– Też ci się nie podoba, Sam?
– Nie, uważam, że to syfiasta, pedalska muzyka i…
Francesca w ostatniej chwili włączyła guzik opóźniający.
– Sam, brzydko się wyrażasz. Nie rozmawiam z tobą- wysapała i szybko się rozłączyła.
Ten incydent wyprowadził ją z równowagi. W tej chwili zadzwoniła następna słuchaczka, przedstawiła się jako Sylwia.
– Skoro uważasz, że ta piosenka jest kiepska, po co jąpuszczasz? – zapytała.
Francesca zdecydowała, że ma tylko jedno wyjście: być sobą, na dobre i na złe. Spojrzała na kosmetyczkę.
– Wiesz, Sylwio, na początku ją nawet lubiłam, ale tyle razy ją puszczaliśmy, że mam jej dosyć. A musiałam ją zagrać, bo inaczej wylecę z pracy. Szczerze mówiąc, szefowa i tak mnie nie lubi.
Clare otworzyła usta w niemej wściekłości.
– Wiem, co masz na myśli – odparła Sylwia. A potem, ku zdumieniu Franceski, wyznała, że jej szefowa też jej utrudnia życie. Francesca zadała kilka pytań i Sylwia, najwyraźniej gadatliwa, odpowiadała bardzo szczerze. Francesca wpadła na pewien pomysł. Zrozumiała, że niechcący dotknęła czułego punktu. Poprosiła, by i inni dzwonili i podzielili się doświadczeniami o przełożonych.
Telefony nie ustawały przez większą część audycji.
Po programie wyszła ze studia spocona jak mysz, ale nabuzowana adrenaliną. Katie wskazała drzwi do gabinetu Clare.
Francesca weszła tam z dumnie podniesionągłową. Clare rozmawiała przez telefon.
– Tak, rozumiem pana. Oczywiście. I dziękuję za telefon. Oczywiście, że z nią porozmawiam. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała groźnie na France-scę, już nie taką szczęśliwą.
– To był twój ostatni rozmówca z anteny – wyjaśniła Clare. Ten, który, jak to ujęłaś, mówi jak koleś, który najpierw się upija, a potem tłucze żonę i dzieci, a jeszcze później wysyła je po piwo.
Clare założyła ramiona na wątłym biuście.
– Problem polega na tym, że to jeden z naszych głównych sponsorów. Doniedawna.
Francesce zrobiło się niedobrze. Posunęła się za daleko. Tak bardzo skupiła się na rozmowie z fotografiami, że jąponiosło i zapomniała się, mówiąc o kilka słów za dużo. Czy ostatnio niczego się nie nauczyła? Czy zawsze musi sama wszystko zepsuć swoją głupotą? Pomyślała o dziecku i instynktownie nakryła brzuch dłonią.
– Przepraszam, Clare. Nie chciałam… Poniosło mnie. – Odwróciła się, chciała uciec jak najszybciej, żeby w spokoju wylizać rany, ale nie zdążyła.
– Dokąd się wybierasz?
– Do… do łazienki.
– Jezu, byle kłopot i gwiazdka gaśnie. Francesca odwróciła się na pięcie.
– Do cholery, Clare!
– Tak jest, do cholery! Ostrzegłam cię, że mówisz za szybko, prawda? Jutro masz zwolnić!
– Za szybko? – Francesca nie wierzyła własnym uszom. Przez nią KDSC straciło sponsora, a Clare się na nią drze, bo mówi za szybko? I wtedy dotarło do niej, co usłyszała.
– Jutro?
– Pewnie.
Francesca gapiła się na nią z niedowierzaniem.
– Ale sponsor? Przecież dzwonił?
– Pieprzyć go. Siadaj, mała. Zrobimy z tego niezły program.
I zrobiły. Rozmowy Franceski ze słuchaczami były największym hitem, jaki się trafił w małej, lokalnej stacji. Słuchacze ją uwielbiali: za akcent, za dowcip i przede wszystkim za to, że była taka jak oni i nie ukrywała oburzenia, obrzydzenia czy radości.
Clare wpadła na genialny pomysł – wysyłała ją w teren – do więzienia, na festyn, na pokazy samochodowe… a Francesca relacjonowała to wszystko, z przejęciem i zapałem, który przykuwał słuchaczy do odbiorników.
Pod koniec ciąży mogła być z siebie zadowolona – ma pracę, po raz pierwszy wżyciu założyła sobie konto w banku, kupiła używany samochód… Rozmyślała o tym pewnego dnia, wychodząc ze studia. Nagle z zamyślenia wyrwał ją znajomy przeciągły głos:
– Ja nie mogę… ten idiota zrobił ci dziecko!
Rozdział 19
Dobry humor Franceski prysł bez śladu. Holly Grace oparła dłonie na białych obcisłych spodniach. Miała paznokcie pomalowane na fioletowo.
– Jezu, ten facet w ogóle nie zmądrzał, odkąd za niego wyszłam.
Francesca skrzywiła się boleśnie. Wszyscy przyglądali się im ciekawie.
Czuła, że się rumieni. Miała ochotę zakryć brzuch dłońmi.
– Dziewczyny, chcecie pogadać w moim gabinecie? – Clare stanęła w progu. Najwyraźniej rozkoszowała się dramatem rozgrywającym się na jej oczach.
Holly Grace szybko wyczuła, że ona tu rządzi, i odparła stanowczo:
– Nie, dziewczyny wyskoczą teraz na drinka. Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu.
– Proszę bardzo. – Clare wskazała drzwi. – Francesco, mam nadzieję, że jutro opowiesz o tym słuchaczom. Na pewno będą zachwyceni.
Francesca trzymała się kilka kroków za Holly Grace, gdy szły przez parking do eleganckiego srebrzystego mercedesa. Nie miała ochoty iść nigdzie w towarzystwie akurat tej kobiety, ale jeszcze mniej uśmiechała jej się myśl o tej rozmowie na oczach wścibskich współpracowników. Starała się rozluźnić spięte ramiona. Nie może pozwolić, by Holly Grace tak szybko zbiła jązpantałyku.
Wnętrze mercedesa, wyłożone jasnoszarą skórzaną tapicerką, pachniało świeżymi pieniędzmi. Holly Grace usiadła za kierownicą, poklepała ją czule i wyjęła okulary przeciwsłoneczne z torebki, którą bezbłędne oko Franceski od razu zidentyfikowało jako dzieło Hermesa. Francesca chłonęła wzrokiem najdrobniejsze szczegóły stroju Holly Grace, poczynając od turkusowej koszulki bez pleców, przez obcisłe, szyte na miarę białe spodnie, po skórzane sandałki od Ferragamo i chromowaną bransoletę od Perettiego. Reklamy Iskry były wszędzie, Francesca wiedziała więc, że Holly Grace świetnie sobie radzi.
Z całą nonszalancją, na jaką było ją stać, zakryła plamę z kawy na żółtej sukience ciążowej.
W milczeniu jechały do Sulphur City. Robiło jej się niedobrze ze strachu. Teraz, gdy Holly Grace wiedziała o dziecku Franceski, na pewno powie wszystko Dalliemu. A jeśli on zacznie stawiać jakieś żądania wobec dziecka? Co wtedy? Patrzyła niewidzącym wzrokiem w przestrzeń. Nie będzie teraz o tym myśleć.
Na przedmieściach Sulphur City Holly Grace zwolniła, gdy mijały dwa przydrożne bary, przyjrzała się im uważnie i jechała dalej. Przy trzecim, najbardziej obskurnym, uśmiechnęła się z satysfakcją.
– Tu chyba dobrze nas nakarmią. Zobacz, trzy ciężarówki i sześć harleyów. Co ty na to?
Na samą myśl o jedzeniu Francesce zbierało się na mdłości; chciała jak najszybciej mieć z głowy tę rozmowę:
– Wszystko mi jedno. Nie jestem głodna.
Holly Grace stukała palcami w kierownicę.
– Ciężarówki to dobry znak, ale z harleyowcami nigdy nie wiadomo. Niektórzy są tak naćpani, że wszystko im jedno, co jedzą. – Akurat wtedy czwarta ciężarówka skręciła na podjazd. To rozwiało wątpliwości Holly Grace.
Kilka minut później usiadły przy stoliku w rogu knajpy. Francesca niezdarnie, uderzając brzuchem o blat stołu, Holly Grace z wdziękiem modelki. Nad ich głowami straszyły bycze rogi i skóra grzechotnika, udrapowana między starymi tablicami rejestracyjnymi. Holly Grace przesunęła okulary przeciwsłoneczne na tył głowy i wskazała butelkę sosu tabasco na stole.
– Dobrze tu karmią.
Podeszła kelnerka. Holly Grace zamówiła półmisek dań meksykańskich, Francesca – mrożoną herbatę. Holly Grace nie skomentowała jej braku apetytu. Usiadła wygodnie, przeczesała palcami długie włosy i pod nosem wtórowała piosence, która leciała z szafy grającej. Francesce ta sytuacja wydawała się dziwnie znajoma, jakby nieraz przesiadywała z Holly Grace w knajpach. Zdawało jej się, że już gdzieś widziała tę nonszalancką postawę, grę światła w jasnych włosach… Nagle zrozumiała: Holly Grace przypomina jej Dalliego.
Cisza się przeciągała. Francesca nie mogła tego dłużej wytrzymać. Atak to jej jedyna linia obrony, stwierdziła.
– To nie jest dziecko Dalliego – oznajmiła. Holly Grace spojrzała na nią sceptycznie.
– Umiem liczyć.
– Naprawdę. – W jej wzroku pojawił się chłód. – Nie komplikuj mi życia. To nie twój interes.
Holly Grace bawiła się bransoletką od Perettiego.
– Jechałam do Hondo dziewięćdziesiątką i usłyszałam cię w radiu. Nie wierzyłam własnym uszom. Ba, mało brakowało, a wylądowałabym na poboczu! Masz świetny program. – Podniosła na nią jasne, niebieskie oczy. – Dallie bardzo się zdenerwował, kiedy tak zniknęłaś bez słowa.
Co prawda nie dziwię ci się, że się wkurzyłaś, kiedy się o mnie dowiedziałaś, ale i tak nie powinnaś była znikać, nie rozmawiając z nim. To wrażliwy facet.
Francesca rozważała wiele odpowiedzi, ale nie zdecydowała się na żadną z nich. Dziecko kopnęło ją w żebro.
– Wiesz, Francie, mieliśmy z Dalliem synka, ale umarł. – Żadnych emocji w jej głosie.
Po prostu stwierdzała fakt.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.