– Bardzo cię kocham – powiedziała.
– Ja ciebie też.
– Będziesz dzisiaj wyjątkowo miły dla Holly Grace? Pewnie tego nie rozumiesz, ale bardzo się denerwuje po spotkaniach z Gerrym.
– Nie wiem, czemu. Gerry jest super.
Francesca uznała, że nie ma sensu tłumaczyć zawiłości stosunków dam-sko-męskich dziesięciolatkowi, który, uważa, że wszystkie dziewczynki są do bani.
– Bądź dla niej miły, dobrze?
Odłożyła słuchawkę i zastanawiała się, w co się ubrać na randkę z księciem Stefanem Markiem Brancuzim. Weszła do łazienki. Na ogromnej wannie leżała kostka jej ukochanego mydła i amerykański szampon. W hotelu Connaught robili wszystko, by goście mieli ulubione kosmetyki i gazety pod ręką. Wiedzieli także, że Teddy zbiera kapsle od butelek, i zawsze, kiedy się wymełdowywała, dostawała pokaźną kolekcję europejskich kapsli od piwa. Nie miała serca im powiedzieć, że w przypadku Teddy'ego ilość Uczyła się bardziej niż jakość. Obecnie coca-cola biła pepsi o trzysta dziewięćdziesiąt cztery kapsle.
Weszła do wanny i zamknęła oczy. Umiera ze zmęczenia. Odda wszystko za urlop. Coraz częściej zastanawiała się, jak długo jeszcze ma zamiar to ciągnąć? Czy Naomi i Holly Grace będą nadal spędzać z jej dzieckiem więcej czasu niż ona?
Holly Grace. Wspomnienie przyjaciółki sprawiło, że wróciła myślami do Dallasa Beaudine'a.
Ich romans wydarzył się tak dawno, że wydawało się, iż to tylko przypadek, że akurat on jest ojcem Teddy'ego. Nie on go rodził, nie on obchodził się bez kosmetyków, byle mieć pieniądze na ortopedyczne buty, nie on nie spał po nocach, martwiąc się, jak wychować dziecko znacznie inteligentniejsze niż ona. To Francesca sprawiła, że Teddy jest taki, a nie inny. Holly Grace nalegała bezustannie, ale Francesca nie chciała Dalliego wpuścić na nawet na margines swojego życia.
– Daj spokój, Francie, to już dziesięć lat – jęknęła Holly Grace ostatnio. – Niedługo przyjedzie do Nowego Jorku na rozmowy z szefami stacji telewizyjnej, chcą, żeby został komentatorem zawodów. Pozwól mi zabrać Teddy'ego na spotkanie z nim. Obaj słyszą o sobie od lat, czas, żeby się poznali.
– Nie! – Użyła jedynego argumentu, który zdawał się trafiać do Holly Grace. – Tamten czas z Dalliem to najgorsze, najbardziej poniżające chwile w moim życiu. Nie chcą do tego wracać. Nie chcę się z nim kontaktować i nie chcę, żeby Teddy miał z nim cokolwiek wspólnego. Wiesz, co o tym myślę, Holly Grace, i obiecałaś, że dasz mi spokój. Holly Grace powoli traciła cierpliwość.
– Francie, mały wyrośnie na pedała, jeśli nie będzie częściej przebywał z mężczyznami.
– Jesteś dla niego idealnym ojcem – ucięła Francesca, zdenerwowana i zarazem wzruszona. Holly Grace niewzruszenie trwała przy jej boku od lat.
Holly Grace postanowiła potraktować jej słowa poważnie.
– No, atlety z niego nie zrobiłam. – Spochmurniała. – Szczerze mówiąc, Francie, on jest jeszcze gorszy w sporcie niż ty.
– No i co z tego. Pamiętasz, rzucałam mu piłki!
– No, niech mnie, to dopiero były przełomowe chwile historii w bejsbolu, ślepy łapie, kaleka rzuca. W życiu nie widziałam…
– Tobie poszło niewiele lepiej. Spadł z konia, kiedy go zabrałaś do stadniny, i złamał sobie palec, kiedy uczyłaś go grać w rugby.
– I dlatego chcę, żeby poznał Dalliego. Może on będzie wiedział, co z nim zrobić. – W zadumie żuła łodygę selera. – Sama nie wiem… to pewnie przez to, że Teddy ma cudzoziemską krew. Przecież gdyby Dallie był jego ojcem, nie miałybyśmy tego problemu. Każdy Beaudine ma sport we krwi.
Co ty wiesz! Francesca wróciła do rzeczywistości. Woda w wannie stygła nieprzyjemnie i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że zostało jej niecałe dwadzieścia minut do przyjścia Stefana. Zaprosił ją na swój jacht, na kolację. Choć zmęczona, cieszyła się na ten wieczór. Po wielu miesiącach długich rozmów telefonicznych czuła, że nadszedł czas, by ich związek wszedł w inną, bardziej intymną fazę.
Musnęła gąbką piersi i poczuła przyjemny dreszcz – najlepszy znak, że czas zakończyć roczny celibat. Nie planowała tego, po prostu nie umiałaby zmieniać partnerów jak rękawiczki, jak robiła to kiedyś Holly Grace. Nieważne, czego domagało się ciało – Francescę brzydziła myśl o seksie bez emocji.
Dwa lata temu była o krok od poślubienia młodego charyzmatycznego kongresmana z Kalifornii. Był przystojny, dobry w łóżku i odnosił sukcesy. Jednak nie bawiły go jej dowcipy, a nastoletnie uciekinierki doprowadzały do szału, zerwała więc z nim. Książę Stefan Marco Brancuzi to pierwszy mężczyzna, z którym od roku miała ochotę iść do łóżka.
Wyszła z wanny, przed lustrem zrobiła sobie makijaż. Malowała się szybko i fachowo, bo w jej zawodzie trzeba dobrze wyglądać, ale nie przyglądała się swoim zielonym oczom, nie zachwycała się kasztanowymi włosami. Już dawno nauczyła się, że piękność bywa przekleństwem, nie błogosławieństwem, a siła woli bierze się z ciężkiej pracy, nie dają jej piękne rzęsy.
Ale ciuchy to już inna sprawa.
Po namyśle zdecydowała się na prostą czarną kreację od Gianniego Versace. Suknia odsłaniała plecy, podkreślała talię i opadała miękko do pół łydki. Zanim wyszła, spojrzała na futro. Po chwili wahania narzuciła je na ramiona. Nie chciała go przyjąć, ale Stefan nalegał. Drażniła ją myśl, ile małych istotek musiało zginąć, żeby ona miała modny płaszcz.
Nie. Odłożyła futro i sięgnęła po fioletowy szal, i po raz pierwszy tego wieczoru uważnie przyjrzała się swojemu odbiciu. Suknia od Versace, brylanty w uszach, włoskie szpilki – wszystko to kupiła sobie sama. Z uśmiechem szła do windy.
Boże, błogosław Amerykę.
Rozdział 22
Sprzedajesz się, ot co. Mów, co chcesz, owijaj to w bawełnę, jasne, nowe perspektywy i poszerzanie horyzontów, ale obaj wiemy, że się poddajesz i tyle.
Skeet i Dallie siedzieli w taksówce, w korku na Piątej Alei.
– Jestem realistą. – Dallie się zirytował. – Gdybyś nie był tak uparty, zrozumiałbyś, że taka okazja nie zdarza się dwukrotnie. – Dallie zawsze się złościł, gdy nie on siedział za kierownicą, ale jeśli na dodatek samochodem jest taksówka w sercu Manhattanu, a kierowca prawie nie mówi po angielsku, to groziło wybuchem.
Przed chwilą wyszli ze Skeetem z bardzo eleganckiej restauracji, gdzie szefowie stacji telewizyjnej przez dwie godziny nakłaniali go, by został ich komentatorem golfowym.
W zeszłym roku komentował kilka turniejów, gdy nie grał z powodu złamanego nadgarstka, i entuzjastyczna reakcja widzów podsunęła stacji pomysł, by zatrudnić go na stałe.
Dallie poświęcił się i z tej okazji wbił w elegancki garnitur. Skeet nie był tak wielkoduszny – wystąpił w sztruksowej marynarce z supermarketu i krawacie z 1973 roku, który wygrał w rzutki.
– Sprzedajesz się – powtarzał Skeet uparcie.
Dallie odwrócił się gniewnie w jego stronę.
– Straszny z ciebie hipokryta! Odkąd pamiętam, nasyłasz na mnie agentów z Hollywood i namawiasz, żebym pozował do zdjęć w samych majtkach, za to kiedy oferują mi godną pracę, pieprzysz, że się sprzedaję.
Tamte oferty nie przeszkadzałyby ci grać w golfa. Do cholery, Dallie, nic by się nie stało, gdybyś gościnnie wystąpił w jednym czy drugim serialu, ale tu chodzi o co innego. Cały sezon. Masz przez cały sezon siedzieć na tyłku i wypowiadać idiotyczne uwagi o różowych koszulkach Grega Normana, tymczasem Norman przejdzie do historii golfa. To koniec twojej kariery! Nie przypominam sobie, żeby ci goście ze stacji mówili, żebyś komentował czasami, kiedy się nie zakwalifikujesz, jak Nicklaus. Nie, chcą cię na stałe.
Dallie nie pamiętał, by Skeet kiedykolwiek wygłosił równie długą mowę, i to sprawiło, że na chwilę się uspokoił. Wtedy jednak Skeet dodał coś pod nosem i Dallie wkurzył się na nowo. Nie nawrzeszczał na niego tylko dlatego, że wiedział, że Skeet bardzo przeżywał ostatnie sezony.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy wyszedł z baru po kilku piwach i omal nie zabił dzieciaka na rowerze. Na szczęście nic się nie stało, dzieciak wyszedł z tego ze złamanym żebrem, a gliniarze potraktowali Dalliego o wiele łagodniej, niż na to zasłużył, ale wtedy przejrzał na oczy. Dobra, niech alkohol psuje mu golfa, ale nie chciał przecież nikogo zabić. Postanowił przestać pić. Nie było łatwo, co świadczyło, że wbrew temu, co twierdził, miał poważny problem z alkoholem, ale się udało.
Ku jego zdumieniu niemal od razu zaczął lepiej grać. Miesiąc później zajął trzecie miejsce w turnieju Bob Hope. Skeet miał łzy w oczach. Dallie słyszał, jak mówi do Holly Grace przez telefon:
– Wiedziałem, że tak będzie! Poczekaj tylko, Holly Grace. Zostanie jednym z wielkich. Nasz chłopak wreszcie pokazał, co potrafi.
Ale tak się nie stało, nie do końca. Co sezon zajmował drugie, trzecie, czwarte miejsce w jednym z ważnych turniejów, ale w końcu wszyscy zrozumieli, że teraz, w wieku trzydziestu siedmiu lat, zbliża się do końca kariery i nigdy nie wygra wielkiego turnieju.
– Masz odpowiednie umiejętności – mówił Skeet, wpatrzony w ponure miasto za oknem taksówki. – I masz talent, ale coś ci nie pozwala wygrać. Szkoda, że nie wiem, co to jest.
Dallie wiedział, ale milczał.
– Posłuchaj mnie, Skeet. Wiadomo, że golf w telewizji jest nudny jak flaki z olejem. Proponują mi niezłe pieniądze, żebym nieco ożywił transmisje. Nie rozumiem, co widzisz złego w przyjęciu ich oferty.
– A od kiedy tak się przejmujesz pieniędzmi? – zdziwił się Skeet.
– Odkąd spojrzałem w kalendarz i zobaczyłem, że mam trzydzieści siedem lat, od wtedy – burknął Dallie i zastukał w szybę dzielącą pasażerów do taksówkarza. – Ej, tu mnie wypuść!.
– A ty dokąd?
– Do Holly Grace. Sam.
– I tak usłyszysz od niej to samo, co ode mnie.
Dallie wysiadł. Taksówka odjechała. Zrobił jeden krok i wlazł w psiąkupę. Bomba. Dobrze mu tak, skoro zjadł lunch wart więcej niż budżet niejednego kraju w Trzecim Świecie.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.