– Boże, czy ty i Naomi razem chodzicie na lekcje upierdliwości? – Gwałtownie odepchnął od siebie szklankę. – Chodźmy do Roustabout.

Było to ostatnie miejsce, na które miała ochotę.

– Nie uważam, żeby…

– Na pewno znajdziemy tam naszych ślicznych. Wejdziemy, udamy, że ich nie widzimy, a potem będziemy się kochać na stole. Co ty na to?

– Nie.

– No chodź, boska. Strasznie nam dali w kość. Odpłacimy im pięknym za nadobne.

Gerry jak zwykle nie zwracał uwagi na jej protesty i kwadrans później weszli do knajpy. Niewiele się tu zmieniło, jeśli nie liczyć reklam piwa i faktu, że w kącie pojawiły się automaty do gry, a poza tym reszta była taka jak dawniej. Przede wszystkim – ludzie.

– No coś takiego, kogo diabli przynieśli – rozległ się gardłowy, przeciągły kobiecy głos, ledwie stanęli w drzwiach. – Ja nie mogę, królowa Anglii, a z nią – król bolszewików we własnej osobie. – Holly Grace sączyła piwo z butelki. Dallie, obok niej, zadowolił się wodą mineralną. Francesca znowu poczuła dziwne ciepło, gdy przyglądał się jej znad krawędzi szklanki.

– Nie, pomyliłam się, to nie królowa Anglii. – Holly Grace zmierzyła wzrokiem jasną sukienkę od Galanos i czerwony żakiet Franceski. – To ta zapaśniczka w błocie, która występowała w Medina.

Francesca chwyciła Gerry'ego za ramię.

– Chodźmy stąd.

Jego usta zaciskały się w coraz węższą kreskę, ale nie drgnął ani na krok. Holly Grace przesunęła kowbojski kapelusz na czubek głowy i ignorowała go wytrwale, cały czas mówiła do Franceski.

– Coś takiego, Galanos w Roustabout. Kurde, zaraz nas stąd wywalą. Czy ty naprawdę zawsze musisz być w centrum uwagi?

Francesca nie myślała już o Gerrym czy Dalliem; niepokoiła się o Holly Grace. Zachowuje się paskudnie. Puściła ramię Gerry'ego, podeszła do niej i usiadła obok.

– Wszystko w porządku? – zapytała.

Holly Grace łypnęła na nią gniewnie. Milczała.

– Chodźmy do łazienki, pogadamy – szepnęła Francesca. Holly Grace nie reagowała, dodała więc stanowczo: -I to już.

Holly Grace posłała jej gniewne spojrzenie. Wyglądała jak Teddy w ataku złości.

– Nigdzie z tobą nie idę. Jestem na ciebie wściekła, bo mi nie powiedziałaś prawdy o Teddym. – Spojrzała na Dalliego.

– Zatańcz ze mną, skarbie.

Dallie przyglądał się im z wielkim zainteresowaniem. Wstał i otoczył Holly Grace ramieniem.

– Jasne, złotko.

Chcieli odejść, ale Gerry zagrodził im drogę.

– Ciekawe, czemu nadal się tak obejmują – zaczął. – W życiu nie widziałem równie obłudnej…

– Idź, Holly Grace, tańcz do woli – powiedziała Francesca cicho. – Ale pamiętaj, że może ja potrzebuję cię tak samo, jak Dallie.

Holly Grace zawahała się, ale poszła na parkiet.

W tym momencie jeden z gości Roustabout podszedł do Franceski z prośbą o autograf, za nim ruszyli inni i po chwili fani otaczali ją ciasnym wianuszkiem. Rozmawiała z nimi, choć w głębi duszy bardzo się denerwowała. Kątem oka widziała, jak Gerry rozmawia z młodą piersiastą barmanką. Holly Grace tańczyła z Dalliem; poruszali się jak jedno ciało, z gracją i wdziękiem, które narodziły się w ciągu wieloletniej bliskości. Policzki bolały Francescę od ciągłych uśmiechów. Podpisywała się i odpowiadała na pytania, ale fani nie dawali jej spokoju. Przywykli, że gwiazda serialu China Colt jest jedną z nich, ale piękna Francesca Day to coś zupełnie innego. Po chwili zobaczyła, jak Holly Grace wymyka się tylnymi drzwiami, i poczuła rękę na ramieniu.

– Przykro mi, przyjaciele, ale Francie już dawno obiecała mi ten taniec.

Po chwili wahania wtuliła się w objęcia Dalliego. Przyciągnął ją do siebie i nagle wydało jej się, że czas się cofnął o dziesięć lat, do czasów, gdy ten mężczyzna stanowił centrum jej świata.

– Dziwnie się tańczy z kobietą w sukience – mruknął. – Masz poduszki w żakiecie?

Mówił miękko, rozbawiony. Jak dobrze jest być w jego ramionach. Zdecydowanie za dobrze.

– Nie pozwól, żeby Holly Grace cię zraniła – szepnął. – Daj jej więcej czasu.

Zaskoczyła ją ta rada, zwłaszcza w tych okolicznościach.

– Jest dla mnie bardzo ważna – odparła z trudem.

– Moim zdaniem najbardziej ją wkurza to, jak ją wykorzystywał ten jej komunistyczny kochaś.

Zrozumiała, że Dallie nie ma pojęcia, na czym naprawdę polega problem w związku Holly Grace i Gerry'ego, i uznała, że nie ona powinna otworzyć mu oczy.

– Prędzej czy później odzyska rozum – ciągnął. – Będzie szczęśliwa, jeśli do tego czasu jej nie skreślisz. A teraz już nie przejmuj się Holly Grace, tylko słuchaj muzyki i tańcz jak trzeba.

Starała się, ale jego bliskość tak na nią działała, że o tańczeniu jak trzeba nie było mowy.

Po chwili rozbrzmiała wolna, romantyczna ballada. Poczuła jego podbródek na głowie.

– Ślicznie dzisiaj wyglądasz, Francie.

Jego głos nagle ochrypły wyprowadzał Francescę z równowagi. Dallie przyciągnął ją jeszcze bliżej.

– Jesteś taka malutka… już zapomniałem, jaka z ciebie drobinka.

Nie czaruj, błagała w myślach, czując ciepło jego ciała. Nie pozwól, żebym się rozmarzyła i zapomniała o wszystkim, co nas dzieli. Miała dziwne uczucie, że dźwięki dokoła nich tracą na sile, muzyka cichnie, głosy milkną, tak że liczyli się tylko oni.

Objął ją mocniej. To już nie był taniec, lecz pieszczota. Czuła jego ciepło i z całych sił starała się nie ulec jego urokowi.

– Usiądźmy.

– Dobrze.

Ale zamiast wypuścić ją z ramion, wziął jąza rękę i wsunął dłoń pod żakiet, tak że tylko cienki jedwab sukienki dzielił ją od niego. Nie wiedziała, jakim cudem oparła policzek na jego ramieniu. Przytuliła się do niego, jakby wreszcie trafiła do domu.

– Francie – szepnął jej do ucha. – Musimy coś z tym zrobić.

Zastanawiała się, czy nie udać, że nie wie, o co mu chodzi, ale nie miała na to siły.

– To tylko chemia. Zniknie z czasem. Przyciągnął ją bliżej.

– Na pewno?

– Na pewno. – Oby nie słyszał drżenia w jej głosie. Nagle się przeraziła. – Boże, Dallie, zdarzało mi się to już setki razy – paplała. – Tysiące. Tobie na pewno też.

– Jasne – mruknął. – Tysiące. – Zatrzymał się nagle i opuścił ramię. – Słuchaj, Francie, jeśli się nie pogniewasz, nie mam ochoty na tańce.

– Jasne. – Błysnęła zębami w sztucznym uśmiechu i poprawiła żakiet. -Nie ma sprawy.

– Do zobaczenia później. – Odwrócił się.

– Tak. – Odprowadzała wzrokiem jego plecy.

– Rozstali się bez wrogości, bez krzyków i ostrzeżeń, ale gdy patrzyła, jak wychodzi, miała wrażenie, że szykowali się od nowej, innej bitwy.

Rozdział 26

Dallie usiłował co prawda naprawić stosunki łączące go z Teddym, ale nie angażował się w to specjalnie i panowie nadal unikali się jak ognia. W obecności ojca Teddy wpadał na wszystkie meble, tłukł naczynia i chodził pochmurny. Dallie od razu go krytykował i z każdym spotkaniem ich animozje rosły. Francesca próbowała mediacji, ale od tamtego wieczoru w Roustabout napięcie między nią a Dalliem wzrosło do tego stopnia, że jedynym efektem jej mediacji był jego atak furii.

Po południu trzeciego i ostatniego dnia jej wizyty w Wynette podeszła do Dalliego w piwnicy. Teddy zdążył już uciec do kuchni.

– Czy nie możesz z nim usiąść? Poczytać? Ułożyć puzzle? – zapytała. – Niby skąd ci przyszło do głowy, że nauczy się grać w bilard, jeśli będziesz ciągle na niego wrzeszczał?

Dallie łypnął na podarte zielone sukno na stole bilardowym.

– Nie wrzeszczałem. Nie wtrącaj się. Jutro wyjeżdżasz, zostało mi więc niewiele czasu, żeby nadrobić dziewięć straconych lat, kiedy był poddany kobiecym wpływom.

– Nie tylko kobiecym – syknęła. – Nie zapominaj, że Holly Grace spędza z nim mnóstwo czasu.

Zmrużył oczy.

– A co niby chcesz przez to powiedzieć?

– Lepszy z niej ojciec niż z ciebie.

Dallie odszedł, urażony, ale zaraz wrócił.

– I jeszcze jedno. Wydawało mi się, że miałaś z nim porozmawiać, wytłumaczyć, że jestem jego ojcem.

– Nie ma ochoty na wyjaśnienia. To mądry dzieciak. Sam sobie wszystko poukłada.

Obrzucił ją złośliwym spojrzeniem.

– Wiesz, co jest z tobą nie tak? Nadal jesteś zagubioną rozpuszczoną dziewczynką, która nie przywykła, by.coś układało się nie po jej myśli!

Odpowiedziała równie wrogo:

– A ty jesteś durniem, który bez kija golfowego w dłoni nic nie jest wart.

Ciskali w siebie ostrymi słowami, ale choć coraz bardziej podnosili głosy,

Francesca miała wrażenie, że żaden z pocisków nie trafiał do celu. Kłótnia była tylko żałosną próbą ukrycia faktu, że powietrze między nimi aż iskrzy od tłumionego pożądania.

– Nic dziwnego, że nigdy nie wyszłaś za mąż. W życiu nie znałem równie chłodnej kobiety.

– Wielu mężczyzn jest innego zdania. Prawdziwych mężczyzn, a nie chłopaczków w obcisłych dżinsach, aż człowiek się zastanawia, co i komu chcą w ten sposób udowodnić.

– Od razu widać, gdzie patrzysz.

– Od razu widać, jak się nudzę. – Słowa przecinały powietrze jak pociski i drażniły już nie tylko ich.

W końcu Skeet Cooper miał tego dosyć.

– Mam dla was niespodziankę – powiedział, zaglądając do piwnicy. – Chodźcie na górę.

Nie patrząc na siebie, wbiegli po schodach do kuchni.

Skeet czekał przy drzwiach kuchennych. Miał ze sobą ich kurtki.

– Panna Sybil zabierze Doralee do biblioteki, a wy idziecie ze mną.

– Dokąd? – zapytała Francesca.

– Nie mam ochoty – burknął Dallie.

Skeet wcisnął mu w rękę czerwoną wiatrówkę.

– Nic mnie to nie obchodzi, ale gwarantuję ci, że stracisz pomocnika, jeśli za pół minuty nie będzie cię w moim samochodzie.

Mrucząc coś wściekle pod nosem, Dallie poszedł do sfatygowanego forda.

– Do tyłu – polecił mu Skeet. – Francie usiądzie koło mnie. – Dallie mruknął coś znowu, ale się nie sprzeciwiał. Francesca robiła, co w jej mocy, by jeszcze bardziej zdenerwować Dalliego – przez całą drogę prowadziła ze Skeetem przyjacielską rozmowę, a na niego nie zwracała najmniejszej uwagi.