– Tak bardzo boisz się przegranej, że nie walczysz o nic, na czym ci zależy?
O zwycięstwo? O syna? O mnie? O to chodzi? Tak bardzo boisz się klęski, że nie zaryzykujesz walki?
– Nie wiem, o co ci chodzi. – Chciał wyrwać ręce, ale nie puszczała.
– Nie wyruszyłeś z bloków startowych, prawda, Dallie? Grasz, póki nie musisz dać z siebie wszystkiego, póki nikt nie pomyśli, że naprawdę ci zależy.
– To najgłupsze…
– Tylko że tobie zależy, prawda? Tak bardzo chcesz wygrać… już czujesz smak zwycięstwa. Syna też pragniesz, ale trzymasz się z dala, bo a nuż Teddy cię nie zechce. Mój cudowny Teddy, który kocha cały świat i odda wszystko za ojca, który go szanuje.
Dallie pobladł gwałtownie. Poczuła, jak jego skóra pokryła się potem.
– Szanuję go – wyszeptał. – Nigdy nie zapomnę, kiedy się na mnie rzucił, bo myślał, że chcę cię skrzywdzić…
– Jesteś frajerem, Dallie, ale robisz to z klasą i nikt tego nie zauważa. -Puściła go. – Ale twój czas się kończy. Wkrótce będziesz za stary, by uroda i wdzięk wystarczyły.
– A co ty o tym wiesz? – szepnął ochryple.
– Wszystko, bo zaczynałam z tej samej pozycji. Ale ja dorosłam i kopałam życie w tyłek tak długo, aż dostałam to, czego chciałam.
– Może tobie było łatwiej – powiedział. – Kiedy miałem piętnaście lat, byłem zdany na siebie. Ty chodziłaś z nianią do Hyde Parku, a ja unikałem pięści ojca. Wiesz, co ze mną robił, kiedy się upił, a ja byłem malutki? Trzymał mnie za nogi i wsadzał głową do kibla, do muszli klozetowej, pod wodę.
Nie złagodniała nawet na chwilę.
– Straszne.
Widziała, że jej opanowanie go denerwuje, ale nie uległa. Współczucie mu nie pomoże.
W którymś momencie trzeba się pozbierać po urazach dzieciństwa albo do końca życia lizać stare rany.
– Chcesz się zabawić w takie gierki? Świetnie, ale beze mnie, bo przejrzałam cię na wylot. – Wstała, patrzyła na niego z góry. Jej głos ociekał drwiną. – Wyjdę za ciebie.
– Nie ma mowy – odparł zimno. – Nie chcę cię. Nie chcę cię nawet pod choinkę.
Och, chcesz mnie, a jakże. I nie tylko z powodu Teddy'ego. Pragniesz mnie tak, że siła tego pragnienia cię przeraża, ale boisz się walczyć. Boisz się zaryzykować z obawy, że znowu wsadzą ci głowę do kibla. – Pochyliła się lekko, oparła dłonie na stole. – Postanowiłam, że za ciebie wyjdę. – Posłała mu długie, taksujące spojrzenie. – Wyjdę za ciebie, gdy wygrasz turniej US Classic.
– To najgłupsze…
– Ale musisz wygrać, draniu – syknęła. – Nie interesuje mnie czwarte, trzecie czy drugie miejsce.
Roześmiał się z trudem.
– Oszalałaś.
– Chcę wiedzieć, jaki jesteś naprawdę – odparła. – Chcę wiedzieć, czy jesteś wystarczająco dobry dla mnie. I dla Teddy'ego. Nigdy nie zadowalałam się byle czym i tego nie zmienię.
– Masz o sobie wysokie mniemanie.
Cisnęła w niego serwetką.
– A żebyś wiedział. Jeśli mnie chcesz, musisz mnie zdobyć. A to nie jest łatwe.
– Francie…
– Złożysz mi puchar u stóp albo nie chcę cię więcej widzieć!
Porwała torebkę, minęła zdumionych ludzi przy sąsiednim stoliku i pobiegła do drzwi. Na dworze zrobiło się zimno, ale gniew rozgrzewał ją do tego stopnia, że nie czuła chłodu. Dodawał jej sił. Oczy jąpiekły, rozpłakała się. Dlaczego się w nim zakochała? Jak mogła do tego dopuścić? Szczękała zębami. W ciągu minionych jedenastu lat darzyła kilku mężczyzn sympatią, a teraz, kiedy jej życie wreszcie się ułożyło, ten podrzędny golfista znowu złamał jej serce.
Przez cały tydzień miała wrażenie, że z jej życia zniknęło coś wspaniałego. Co ona narobiła? Czemu rzuciła mu tak okrutne wyzwanie? Czemu uznała, że całe ciastko jest lepsze niż okruchy? Wiedziała jednak, że nie zadowoliłaby się resztkami, zresztą nie chciała, żeby Teddy cieszył się byle czym. Dallie musi się nauczyć ryzykować, inaczej jest im niepotrzebny. Nie będą mogli na niego liczyć.
W poniedziałek rano nalała Teddy'emu soku pomarańczowego do szklanki, zanim wyszedł do szkoły, i pocieszała się myślą, że Dallie jest równie nieszczęśliwy jak ona. Jednak trudno jej było wyobrazić sobie, by człowiek, który tak starannie ukrywa swoje uczucia, pozwolił się boleśnie zranić.
Teddy dopił sok i wepchnął książkę do tornistra.
– Zapomniałem ci powiedzieć. Wczoraj dzwoniła Holly Grace, mówiła, że Dallie jutro zagra w turnieju US Classic.
Francesca gwałtownie podniosła głowę.
– Tak powiedziała?
– Tak. Nie wiem, o co tyle szumu. Znowu przegra. Aha, mamo, jakbyś dostała list od panny Pearson, nie przejmuj się, dobrze?
Dzbanek z sokiem zawisł w powietrzu, gdy znieruchomiała i usiłowała skupić się na jego słowach.
– Jaki list?
Tedy uporczywie mocował się z zapięciem tornistra, byle nie patrzeć jej w oczy.
– No, że nie w pełni realizuję mój potencjał…
– Teddy!
– Ale się nie przejmuj. W przyszłym tygodniu mamy oddać projekt z wychowania obywatelskiego. Zaplanowałem coś takiego, że panna Pearson da mi milion piątek z plusem i będzie mnie błagała, żebym został w tej klasie. Gerry twierdzi…
– Och, Teddy. Musimy o tym porozmawiać. Zarzucił sobie tornister na plecy.
– Lecę, bo się spóźnię.
Nie zdążyła go zatrzymać, wybiegł już z kuchni i po chwili usłyszała trzaśniecie drzwi. Najchętniej wróciłaby do łóżka, żeby to wszystko przemyśleć, niestety, za godzinę miała umówione spotkanie. Teddy musi poczekać, ale jeśli się pospieszy, zdąży pogadać z Holly Grace. Pojedzie do studia, na plan serialu China Colt. Może Teddy coś przekręcił? Czy Dallie naprawdę zagra w US Classic?
Holly Grace miała już za sobą pierwsze sceny nakręcone tego dnia. W rozcięciu sukni widniała krwawa szrama, na czole pysznił się sztuczny siniak.
– Ciężki dzień? – zapytała Francesca.
Holly Grace podniosła głowę znad scenariusza.
– Zaatakowała mnie szalona prostytutka, która w rzeczywistości jest świrniętym transwestytą. Na koniec walnę mu dwie kule w silikonowe cycki.
Francesca niemal jej nie słyszała.
– Holly Grace, czy to prawda, że Dallie zagra w US Classic?
– Tak, i szczerze mówiąc, jestem na ciebie wściekła. – Odłożyła scenariusz. – Dallie nie chciał mi nic powiedzieć, ale wywnioskowałam, że z nim zerwałaś.
– No, można tak powiedzieć – przyznała Francesca ostrożnie.
Holly Grace się skrzywiła.
– Nie mogłaś wybrać gorszej chwili, wiesz? Nie mogłaś zrobić tego po turnieju? Nawet gdybyś się starała, nie potraktowałabyś go gorzej.
Francesca już chciała się wytłumaczyć, ale nagle do niej dotarło, że zna Dalliego lepiej niż Holly Grace. Tak ją to zdumiało, że rzuciła tylko kilka banałów, mając świadomość, że Holly Grace i tak nigdy tego nie zrozumie. A potem zerknęła na zegarek i wybiegła ze studia.
Miała zamęt w głowie. Holly Grace i Dallie… pierwsi kochankowie, najlepsi przyjaciele, tak do siebie podobni, że nie dostrzegali własnych wad. Ilekroć przegrywał, Holly Grace go usprawiedliwiała i tłumaczyła, współczuła mu i traktowała jak dziecko. Znała go, ale nie wiedziała, dlaczego wiecznie przegrywa.
Rozdział 30
Odkąd US Classic rozegrano po raz pierwszy w 1935 roku, prestiż turnieju rósł coraz bardziej, aż w końcu zaczęto go zaliczać do wielkiej piątki turniejów golfowych, oprócz Masters, US Open PGA i British Open. Pole golfowe, na którym był rozgrywany, otaczały legendy. Zawodowcy ochrzcili je mianem Starego Testamentu. Było to jedno z najpiękniejszych pól na południu, porośnięte sosnami i krzewami magnolii. Z wiekowych dębów zwisała oplątwa, piasek mienił się perłowo, idealnie przystrzyżone trawniki kusiły szmaragdową miękkością, ale piękno tego pola było podstępne i zwodnicze. Bo Stary Testament nie wybaczał grzechów. Jeden błąd i świetna piłka lądowała zupełnie gdzie indziej, niż powinna.
Golfiści przeklinali je i przysięgali, że więcej tu nie zagrają, a jednak najlepsi zawsze wracali, bo właśnie te osiemnaście dołków obiecywało coś, czego nie sposób znaleźć w prawdziwym życiu – sprawiedliwość. Dobry strzał spotykał się z nagrodą, zły – z karą. Tu nikt nie dostawał drugiej szansy, nie było czasu na przepychanki z przysięgłymi i ugody z prokuraturą. Stary Testament niszczył słabych, a silnym błogosławił sławą i chwałą.
Dallie nienawidził tego turnieju. Dawniej, póki nie przestał pić, zdarzało się, że nawet się kwalifikował do finału, a od kilku lat zawsze był w ostatecznej rozgrywce. Zazwyczaj żałował, że nie został w domu. Stary Testament to pole dla perfekcjonistów, a on był zbyt kiepski, by się mierzyć z takim wyzwaniem. Powtarzał sobie, że US Classic to po prostu kolejny turniej, lecz myśl o klęsce tutaj wydawała mu się najgorszym upokorzeniem.
Był wściekły, że Francesca wybrała akurat ten turniej. Nie wziął sobie jej słów do serca. Jej zachowanie sprawiło, że wszystko między nimi skończone.
A jednak w kabinie komentatora siedział ktoś inny, gdy Dallie brał zamach, by uderzyć pierwszą piłkę. Skontaktował się z przedstawicielami sieci i powiedział, że musząjeszcze trochę poczekać. Oddał im niepodpisany kontrakt. Nie mógł tu nie zagrać. Nie w tym roku. Nie po tym, co usłyszał od Franceski.
Francesca minęła sekretarkę, zadzwoniła do znajomego w dziale sportowym, już po raz czwarty tego dnia.
– Jak mu idzie? – zapytała.
– Przykro mi, znowu schrzanił siedemnasty dołek. To dopiero pierwsza runda, więc… jeśli przetrwa, ma jeszcze trzy szanse, ale to nie najlepszy początek. Poza tym US Classic to nie jego teren, wiesz o tym. Zbyt wysoka stawka, napięcie… Jack Nicklaus ten to umie tu grać…
Nie słuchała dłużej. Przypomniała sobie słowa Dalliego: Nicklaus to jedyny golfista w historii, który regularnie ciska Stary Testament na kolana. Rok w rok, w latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych, zmiatał rywali z powierzchni ziemi i…
Dalliemu szło coraz gorzej. Francesca umierała ze strachu. Co ona mu zrobiła? Dlaczego wymyśliła akurat ten turniej? W domu, w nocy, usiłowała czytać, ale litery tańczyły jej przed oczami. Zabrała się do sprzątania szafy, ale nie mogła się skupić. O dziesiątej zadzwoniła na lotnisko. A później obudziła Teddy'ego i powiedziała, że jadą na wycieczkę.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.