Zaczęła się rozglądać dokoła szukając sandałów i butów Kyle’a.
– Na ogół nie mam ochoty rozmawiać o moim małżeństwie.
– Nie musisz – rzekła wyciągając rękę w stronę sporego głazu. – Widzisz, tam są nasze buty…
– Maren!
– Nie chcę cię zmuszać do wyznań. To, że się kochaliśmy, niczego nie zmienia.
– Chciałbym jednak, żebyś wiedziała o pewnych sprawach…
– Nie teraz…
Chłodny wiatr owiewał jej plecy. Skurczyła się, ale Kyle nie zwracał na to uwagi. Był za bardzo pochłonięty swoimi myślami. Dlaczego pozwoliła, żeby to się stało?
Chciał ją objąć, ale wyśliznęła się z jego ramion.
– Dlaczego uciekasz, Maren? Czego się boisz?
Odwróciła się do niego i podniosła wysoko brodę.
– Nie uciekam, ale… jestem trochę… zaskoczona. – Jej oczy nabrały wyrazu niepewności. – Nie wiem, czy powinnam teraz… – zawahała się.
– Z powodu byłego męża? – spytał z powagą.
Chciała skłamać i powiedzieć, że Brandon nie liczy się w jej życiu, jednak w porę powstrzymała się. Wyznała tylko zgodnie z prawdą:
– Już go nie kocham… Jeśli o to ci chodzi.
Kyle spojrzał na nią sceptycznie. Czuła, że jej nie wierzy.
– Więc dlaczego tak się zachowujesz? Chcesz być ze mną, a potem mnie odtrącasz. Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć…
– Po prostu nie wiem, co zrobić z naszym związkiem – westchnęła. – Nic nie wiem… Może powinnam teraz odjechać. Zostawić cię, żebyśmy mogli wszystko przemyśleć.
Kyle był już na schodach. Odwrócił się Jednak i spojrzał na nią z góry.
– Musisz zostać.
Po chwili znów trzymał ją w ramionach. Nie potrafiła się oprzeć.
– Zostań, proszę… – szepnął i pocałował ją.
Poczuła, że znów budzi się w niej tęsknota… Zupełnie zapomniała, że chciała wyjechać. W tej chwili pragnęła jedynie stać tak całą noc tuląc się do Kyle’a.
Odepchnęła go jednak delikatnie.
– Pójdę po teczkę.
Kyle zesztywniał i Maren z łatwością uwolniła się z jego objęć. Podbiegła do schodów i zaczęła się wspinać w górę, ku tarasowi. Łzy płynęły jej ciurkiem po policzkach.
Znalazł ją dopiero w swoim gabinecie. Stała nieruchomo, przyciskając do piersi swą gładką, skórzaną teczkę.
– Powiadomię cię o decyzji dotyczącej sprzedaży Festival Productions po rozmowie z prawnikiem.
Skinął chłodno głową. Twarz miał spokojną. Zachowywał się tak, jakby znajdował się na zebraniu pracowników. Schylił się po piaskowy żakiet i wyciągnął go w jej stronę. Ich palce zetknęły się na chwilę.
– Mam nadzieję, że zabierzesz się szybko do nowego albumu Mirage – powiedział oficjalnym tonem.
– Oczywiście – mruknęła wygładzając sukienkę. – Będziesz go miał na czas.
– Cała ty… Interesy, interesy, interesy…
– Wolisz, żebym tego nie robiła?
Kyle spojrzał na nią złym wzrokiem. Nic jednak nie powiedział.
– Dobranoc, Kyle – rzuciła wychodząc.
Poszedł za nią. Zatrzymał się jednak przy głównym wejściu.
Maren wśliznęła się do samochodu. Przez chwilę się wahała. Pomyślała jednak, że nie ma już wyboru i włożyła kluczyki do stacyjki. Ruszyła. W bocznym lusterku mignęła jej jeszcze sylwetka Kyle’a. Jasno oświetlony dom pozostał w tyle.
Łykała łzy. Za nią pozostawała najpiękniejsza przygoda jej życia i najbardziej interesujący mężczyzna, jakiego znała. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie włączyć ogrzewania, żeby wysuszyć sukienkę. Zrezygnowała jednak. Było jej duszno i gorąco.
Resztę weekendu próbowała wypełnić jakimiś drobnymi zajęciami. Miała nadzieję, że Kyle zadzwoni, ale się zawiodła. Ciągłe patrzenie na telefon nie miało sensu. Zabrała się nawet do pracy nad nagraniami Mirage, ale zbyt mocno kojarzyły się one z Kyle’em.
Po nie przespanej nocy z ulgą powitała poniedziałkowy ranek. Czuła się fatalnie. Wzięła zimny prysznic i wypiła mocną kawę. Kiedy przekroczyła drzwi biura, natychmiast pochłonął ją wir pracy. Stare problemy czekały na rozwiązanie. Poza tym wciąż niepokoiła ją kwestia pirackich kopii. Czy rzeczywiście udało się jej wszystko załatwić? Wiedziała, że Kyle nie rzuca słów na wiatr. Jeśli wyciągnął sprawę nielegalnych kopii, z pewnością miał do tego jakieś powody.
Zmarszczyła nos i sięgnęła do torebki. Chciała zapomnieć o problemach związanych z prowadzeniem firmy i nareszcie zabrać się do pracy. Zwłaszcza że powoli zaczynała „czuć” muzykę Mirage. W jej głowie pojawiły się pierwsze obrazy związane z piosenką „Wczorajsza miłość”. Włączyła magnetofon. Usadowiła się wygodnie w fotelu i zamknęła oczy. Mimo wysiłków nie mogła zapomnieć o Kyle’u. Czyżby miał się zachować tak jak mężczyzna z piosenki?
Z drugiej strony, czy ktoś z jego reputacją i pieniędzmi był w stanie kochać tak mocno jak ona? Zakryła dłońmi zmęczoną twarz i potrząsnęła głową. Gdyby sprzedała firmę, stałaby się podwładną Kyle’a. Podzieliłaby los tylu sekretarek i asystentek… Nowy szef pewnie szybko by się znudził zabawką… Czy umiałaby się wówczas pozbierać jak bohater „Wczorajszej miłości”?
Te myśli nie dawały jej spokoju aż do ostatnich taktów utworu. Potem wyłączyła magnetofon i przewinęła kasetę. Jej mózg pracował Jak maszyna. Nareszcie znalazła to, o co chodziło. Miała pomysł na teledysk! Zaczęła szybko notować. Długopis migał po papierze. Skończyła wraz z ostatnią skargą bohatera. Jednocześnie w jej pokoju pojawiła się Jane, niosąc tacę z dwiema filiżankami parującej kawy.
– Przepraszam, pukałam, ale nie słyszałaś – powiedziała stawiając kawę na biurku. – Mirage?
Maren skinęła głową i sięgnęła po filiżankę. Nawet nie musiała pytać Jane o samopoczucie. Cienie pod oczami świadczyły same za siebie.
– Tak. Piosenka pod tytułem „Wczorajsza miłość”. Ma wyjść na singlu jako zapowiedź ich nowego albumu.
Sekretarka wyciągnęła rękę.
– Lepiej się wstrzymaj. Z tego, co wiem, nikt ze Sterling Recordings nie podpisał z nami umowy.
Maren uśmiechnęła się tajemniczo i otworzyła usta. Jane ubiegła ją.
– Nic nie mów! Sama zgadnę… Kyle Sterling padł ci do stóp, przyznał się do winy i poprosił o rękę!
Obie spojrzały sobie w oczy i roześmiały się głośno.
– No. może niezupełnie… W każdym razie nie musimy się martwić o umowy.
– Twoja słynna sztuka perswazji – skomentowała Jane.
– Raczej racjonalny kompromis – westchnęła Maren. – Na szczęście nie narzekamy jeszcze na brak pracy.
Jane wyjęła z kieszeni paczkę papierosów.
– Mam nadzieję, że Joey Righteous jest pierwszy na liście – mruknęła wyciągając pierwszego papierosa. – Ten dzieciak po prostu szaleje.
Na jej twarzy pojawił się wyraz oczekiwania. Powoli wydmuchiwała dym w stronę szumiącego wentylatora. Wiedziała, że Maren nie lubi dymu.
– Niestety. Joey będzie musiał trochę poczekać. Zaczynamy od nowych piosenek Mirage – wyjaśniła patrząc z niepokojem na Jane.
– Joey zwariuje…
– Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Dziewczyna zachichotała i potrząsnęła jasną grzywką.
– Tak, masz rację.
Maren dopiła kawę i odstawiła filiżankę. W jej dłoni znowu pojawił się długopis. Czekała ją jeszcze osobista rozmowa z Jane. Mimo że uważała ją za przyjaciółkę, ich stosunki zmieniły się nieco, od kiedy przejęła Festival Productions. Teraz zastanawiała się, czy załatwić całą sprawę teraz, czy też odłożyć ją na później.
– Czy pojawił się już ktoś z produkcji?
Sekretarka pokręciła głową, wypuszczając kłąb szarego dymu.
– Jeszcze nie. Dzwonił Ted. Mówił, że pomaga przy ostatnim teledysku Mitzi Danner. W tytule jest załamanie, nerwica, albo coś równie optymistycznego.
– „Złamane serce” – podsunęła Maren.
– O, właśnie!
– Czyżby pojawiły się jakieś problemy? Myślałam, że to dawno skończone.
Skrzywiła się. Nie miała ochoty na kontakty z Mitzi Danner, powszechnie znanej z nieprzyjemnego sposobu bycia i ostrego języka.
– Było skończone…
– Więc co się u licha stało?
Jane uśmiechnęła się blado.
– A jak myślisz?
Przez głowę Maren zaczęty przewijać się ponure myśli: zła synchronizacja, prześwietlony film, a może problemy z ekspozycją biustu piosenkarki?
– Nie mam najmniejszego pojęcia. Może raczysz mnie oświecić.
Sekretarka machnęła ręką, jakby chciała zbagatelizować problem.
– Och, to nic wielkiego… Nie wiem, czy pamiętasz, że ostatnie sceny miały być kręcone na tle zachodzącego słońca?
Maren skinęła głową.
– Mitzi oczywiście się spóźniła i zdjęcia wyszły za ciemne. Kiedy Ted to zobaczył, zaproponował nakręcenie ich na nowo.
– Współczuję mu.
– Twierdził, że Mitzi nareszcie była przekonująca jako gniewna kochanka.
Wymieniły porozumiewawcze uśmiechy.
– Dobre i to – westchnęła Maren. – Mam nadzieję, że tym razem wszystko jest w porządku. Inaczej w następnych poprawkach Mitzi będzie jak prawdziwa tygrysica.
– Ted właśnie to sprawdza – wyjaśniła Jane. – Przyznaj się, że nigdy jej nie lubiłaś – dodała po chwili.
Maren przypomniała sobie piosenkarkę w długiej wieczorowej sukni przy basenie w jej posiadłości. Któż wtedy przy niej stał? Kyle?
– No cóż, to wspaniała artystka.
– Nie o tym mówimy.
– Jest dobrą klientką. Bardzo dobrze pracuje mi się z jej nagraniami.
– Ale nie z nią.
– Jest może trochę obcesowa…
– I ma niewyparzoną gębę – dodała Jane.
Zdusiła niedopałek papierosa w popielniczce i usiłowała wstać, ale nagle pobladła i opadła bez sił na krzesło.
– Dobrze się czujesz?
Twarz Jane wykrzywiła się w bolesnym grymasie.
– Lekarz mówił, że to przejdzie.
– A co… z…
Sekretarka uśmiechnęła się z trudem.
– Tak jak było do przewidzenia.
– To znaczy?
– Dziecko urodzi się na początku listopada – wyznała w końcu.
– Ależ to cudownie! – Maren klasnęła w dłonie. – Mówiłaś Jacobowi?
Jane wzięła głęboki oddech.
– Nie – powiedziała. – Ale pogadam z nim… dzisiaj albo jutro. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. Muszę zaczekać na odpowiedni moment.
"Złoty Interes" отзывы
Отзывы читателей о книге "Złoty Interes". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Złoty Interes" друзьям в соцсетях.