– Zobaczysz, że dobrze to przyjmie.
– Wątpię.
Jane zacisnęła usta. Przez moment walczyła ze łzami. Jej naprężone plecy lekko drżały. Po chwili jednak uspokoiła się na tyle, żeby kontynuować rozmowę.
– Powiedz lepiej, jak ci poszło ze Sterlingiem.
– Cóż, musiałam użyć mojej słynnej sztuki perswazji – zażartowała Maren.
Na wargach Jane pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.
– Negocjacje? – spytała.
– Można tak powiedzieć. Wszystko wskazuje na to, że firma Sterling Recordings chce być samowystarczalna. Kyle zaproponował, że wykupi Festival Productions. Oczywiście, zostałabym tu szefem i utrzymałabym całą starą ekipę – dodała uspokajająco.
Dziewczyna wyglądała na wstrząśniętą. Z jej twarzy zniknął uśmiech.
– Chyba nie myślisz o tym poważnie?
– Sama nie wiem. – Maren potarła w zamyśleniu czoło. – To rozwiązałoby wiele naszych problemów.
Dlaczego sekretarka tak pobladła? Co się stało? Maren zauważyła, że dziewczynie drżą dłonie, a jasne oczy patrzą z przerażeniem.
– Ale przecież tyle pracowałaś, żeby to wszystko było twoje! Czy chcesz zrezygnować z tej swobody, którą daje prowadzenie własnej firmy?
– Muszę się nad tym zastanowić – powiedziała spokojnie Maren próbując dociec, co tak bardzo wzburzyło sekretarkę.
– Ale… dlaczego?
– Po pierwsze, wcale nie musiałabym się wyrzekać swobody. Umowa dawałaby mi olbrzymie kompetencje. Po drugie czuję, że wszyscy potrzebujemy głębszego oddechu. Nie można tak funkcjonować, od jednego teledysku do drugiego… To nas zabija.
Jane machnęła ręką.
– Przecież dopiero zaczynamy stawać na nogi. Wiem, że J. D. Price nie będzie pracował z nikim innym. Nawet Joey Righteous twierdzi, że jesteś naprawdę super.
– Co? – Maren omal się nie roześmiała.
– No… w porządku. To wielki komplement w ustach kogoś, kto nie uznaje żadnych autorytetów… poza sobą – dodała Jane po chwili wahania.
Maren chciała uspokoić rozgorączkowaną dziewczynę. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, że tak jej zależy na firmie.
– Posłuchaj, tak naprawdę niewiele się zmieni. W dalszym ciągu będziemy kręcić teledyski. Tyle że dostaniemy więcej pieniędzy, a Kyle Sterling będzie się czul bardziej bezpieczny.
Jane zesztywniała.
– Dlaczego? – szepnęła.
– Teledyski to w tej chwili dobry interes. Kyle Sterling boi się nieuczciwej konkurencji. Tak czy owak zamierza kręcić je u siebie. Mamy więc szczęście, że w ogóle chce z nami współpracować. Mógłby przecież po prostu wyeliminować nas z gry.
Jane oparła się o ścianę. Na jej czole pojawiły się krople potu.
– Czy nie wydaje ci się, że Sterling właśnie to chce zrobić?
Maren uśmiechnęła się. Nie chciała zdradzać własnych wątpliwości.
– Nie. Myślę, że jest uczciwy.
– Ale nie podpisał wszystkich umów, prawda? – spytała Jane, wyciągając dłoń w stronę stojącej przy biurku teczki.
– Rzeczywiście, na razie nie podpisał.
Twarz sekretarki stężała.
– Nie poznaję cię, Maren. Nigdy w ten Sposób nie prowadziłaś interesów. Nie dałaś się dotąd owinąć wokół palca żadnemu mężczyźnie.
Maren poczuła, że się rumieni. Musiała jednak zdobyć się na jakąś odpowiedź:
– Kyle nie chce… owinąć mnie… – Nie mogła dokończyć zdania.
– Kyle? Chyba nie zakochałaś się w tym facecie?
W pokoju zaległa cisza. Jane spojrzała na Maren, a następnie wzniosła oczy ku górze.
– Bądź ostrożna, Maren. Kyle Sterling to zalany uwodziciel. Poza tym wszyscy mówią, że zrobił karierę tylko dzięki kobietom. Nie pamiętasz już jego rozwodu z Rose? Nawet Mitzi Danner nie uszła cało. Tak przynajmniej twierdzi prasa.
– Daj spokój. – Maren miała ochotę jak najszybciej skończyć ten temat. – Na razie czekam na jego propozycję na piśmie. Jeśli ją złoży, wtedy się nad nią zastanowię.
– Mówisz tak, jakbyś już podjęła decyzję – zauważyła cierpko Jane.
– Na razie nic się nie zmienia – zapewniła ją Maren. – Nie chciałam cię martwić. Możesz być pewna, że nie stracisz pracy.
– Skąd wiesz? – natarła Jane. – Podobno Kyle Sterling to prawdziwy potwór… Zniszczy każdego, kto mu stanie na drodze.
Maren uniosła nieco głowę i spojrzała w oczy dziewczyny. Nie mogła dać się zastraszyć.
– Słyszałam o tym – powiedziała. – I nie boję się. Rozmawiałam z Kyle’em Sterlingiem i uważam, że jest uczciwy.
– Nie możesz jednak być tego pewna! – zawołała Jane. – Pamiętaj, że trzymasz w ręku losy nas wszystkich. Całej firmy.
– Nic wam nie będzie – zapewniła Maren. – Jeśli mnie nie wierzysz, możesz przynajmniej zaufać talentowi Elise Conrad. Ona na pewno nie da sobie dmuchać w kaszę i wykłóci się o każdy punkt umowy. Nie przejmuj się.
Uśmiechnęła się ciepło, choć sekretarka nadal wyglądała na wstrząśniętą.
– Od kiedy to stałaś się taką optymistką? Czy nie od spotkania z zabójczym Kyle’em? Co się tak naprawdę stało? – spytała z wypiekami na policzkach.
– Nic takiego – odrzekła Maren czując, że rumieniec na jej twarzy nabrał intensywniejszej barwy, – Rozmawialiśmy o Interesach. Przy okazji mogliśmy się trochę lepiej poznać…
Jane nawet nie musiała na nią patrzeć. Stała przy drzwiach zastanawiając się, czy nie lepiej by było, gdyby od razu wyszła.
– Nie powinnam się wtrącać do twojego osobistego życia – zaczęła – ale… powinnaś uważać. Nie rób niczego, czego mogłabyś później żałować. Inaczej twój skalp dołączy do innych w kolekcji pana Sterlinga…
Maren próbowała się uśmiechnąć, ale z mizernym rezultatem.
– Czy chodzi ci o romans?
– Nie – Jane pokręciła głową. – Poważny związek. Wiem, że nie potrafiłabyś sypiać z kimś bez głębszego uczuciowego zaangażowania.
Maren spuściła wzrok. Wiedziała dokładnie, co kryje się za tymi mądrymi słowami. Jane wyszła. Czyżby jej rady wynikały z doświadczeń z Jacobem? Ale skąd ta nienawiść do Kyle’a? A może była to po prostu nienawiść do wszystkich mężczyzn na kierowniczych stanowiskach? Chyba Jacob Green bardzo dał się jej we znaki. Niestety, Jane była, według jej własnych słów, „zaangażowana uczuciowo”. Ta prosta koncepcja nie wyjaśniała jednak wszystkiego…
Maren ponownie próbowała skoncentrować się na pracy nad piosenką Mirage. Niestety, wciąż prześladował ją obraz Kyle’a, a słowa Jane rozbrzmiewały w uszach. Nie mogła się skupić. Dopiero po trzykrotnym przesłuchaniu piosenki i przeczytaniu wszystkich notatek przypomniała sobie, jaki miała pomysł na ten film.
Około pierwszej spotkała się z szefem ekipy filmowej, Tedem Bensenem, i omówiła z nim wstępną koncepcję teledysku. Ted miał zorientować się w kosztach.
Dokładnie za pięć piąta zadzwonił telefon.
– Kyle Sterling na drugiej linii – usłyszała niechętny głos Jane.
Sekretarka odłożyła słuchawkę. Maren wcisnęła odpowiedni guzik.
– Maren? – usłyszała znajomy głos.
Przypomniał jej się wieczór spędzony na plaży, dotyk dłoni, smak słonych, nadmorskich pocałunków. Kyle krzyczał z radości, powtarzał jej imię: Maren, Maren, Maren…
– Maren?
– Tak, przy telefonie – zdobyła się na lekki ton. – Już myślałam, że nie zadzwonisz…
Cały czas zastanawiała się, czy Kyle rzeczywiście jest potworem.
– Byłem zajęty – powiedział oschle. – Rozmawiałem jednak z moim prawnikiem. Obiecał, że w ciągu tygodnia przygotuje pisemną ofertę.
– Chciałbyś pewnie, żebym od razu podjęła decyzję?
– W każdym razie jak najszybciej – Kyle zawahał się na moment. – Możesz łapać mnie tutaj. Przez parę tygodni nie będzie mnie w Los Angeles.
– A co z innymi umowami?
– Możesz wziąć wszystko.
Maren przez chwilę nie wierzyła własnym uszom.
– Chcesz, żebym przyjechała do La Jolla?
– Jeśli zależy ci na moim podpisie…
Zupełnie nie wiedziała, co o tym sądzić. Głos Kyle’a nie zdradzał żadnych emocji. Takim tonem zamawiał w restauracji stolik, albo śniadanie do biura.
– Będę się musiała skontaktować z Elise… to znaczy z moim prawnikiem – dodała nieco zbita z tropu.
– Oczywiście. Zadzwoń, kiedy podejmiesz decyzję.
Nie żegnając się odłożył słuchawkę. Zrobił wszystko, żeby upodobnić się do demonicznego mężczyzny z opowiadań Jane.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Minął jeden tydzień, potem drugi. Maren nie miała ani chwili wytchnienia. Miotała się organizując spotkania z artystami i posiedzenia pracowników. Cudem udawało jej się utrzymać w porządku wszystkie papiery. W domu zajmowała się scenariuszami teledysków. Na sen zostawało jej zaledwie kilka godzin.
J. D. Price, któremu pokazała gotowe scenariusze, był z nich bardzo zadowolony. Zaproponował jedynie kilka nieistotnych zmian, związanych z obsadą aktorską. Znał kolegów z zespołu lepiej i wiedział, na co każdego stać. Teraz musiała tylko uzyskać aprobatę Kyle’a, który, jak się dowiedziała, wciąż przebywał w La Jolla.
W środę poszła spać nieco wcześniej. Niestety, nie mogła zasnąć. Wciąż zastanawiała się, czy jechać do La Jolla, czy też poczekać, aż Kyle zjawi się w Los Angeles. Powracała myślami do plaży, skał i księżycowego światła ścielącego się na powierzchni oceanu.
Obudził ją gwałtowny dzwonek telefonu. Sięgnęła na oślep, próbując znaleźć słuchawkę. Wciąż słyszała, jak Kyle, ten ze snu, powtarza łagodnie jej imię: Maren, Maren, Maren…
– Maren? Przepraszam, jest chyba dosyć wcześnie…
Powstrzymała ziewnięcie.
– Kyle? Co się stało? Która godzina?
Po drugiej strome zaległo kłopotliwe milczenie. Spojrzała na zegarek. Dobry Boże! Dopiero szósta! Maren przetarła oczy.
– Chyba zwariowałeś! Nikt o zdrowych zmysłach nie dzwoni o tej porze!
– Nie miałem wyboru. Przyjeżdżam dzisiaj do Los Angeles. Chciałem się z tobą umówić.
Maren westchnęła. Powoli zaczęła dochodzić do siebie.
– Musimy się spotkać w sprawie teledysków dla Mirage – ciągnął. – Poza tym, jest jeszcze kwestia mojej oferty. Mam nadzieję, że podjęłaś już decyzję.
"Złoty Interes" отзывы
Отзывы читателей о книге "Złoty Interes". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Złoty Interes" друзьям в соцсетях.