Cios nadszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony.
– Ja już widziałam ten film – usłyszała drżący głos Holly. – Wczoraj, u Jill… Razem z innymi teledyskami. Tylko zakończenie było trochę inne…
Maren poczuła, że nogi się pod nią uginają.
– Jesteś pewna? – spytał Kyle biorąc córkę za rękę.
Holly skinęła głową.
J. D. Price zmarszczył brwi.
– Co się tu dzieje? – spytał podnosząc głos. – Mówiliście, że tego jeszcze nie ma na rynku.
– Bo nie ma – powiedział Kyle zimnym głosem. – To piracka kopia.
Cały czas szukał oczami Maren. Teraz spróbował się do niej uśmiechnąć. Maren skurczyła się. Miała wrażenie, jakby cały świat zwalił się Jej na głowę.
– Wytoczę wam proces! – krzyknął J. D. Price. – Zobaczycie! Nie pozbieracie się!
Rozwścieczeni członkowie Mirage otoczyli Kyle’a, który bronił się jak mógł. Maren nie miała nawet odwagi spojrzeć w jego kierunku. Więc przez cały czas miał rację! A ona, głupia, nie chciała mu wierzyć!
Wybiegła na pokład. Miała potworne mdłości. Była pewna, że straciła Kyle’a na zawsze. Chciała tylko odejść z godnością…
Nie miała pojęcia, jak udało jej się dotrzeć do parkingu położonego nie opodal przystani. Potem, W drodze do biura, cudem uniknęła kilku wypadków. Cały czas powstrzymywała się od płaczu.
Festival Productions znajdowało się jeszcze w tym samym budynku. Nocny portier przepuścił ją bez słowa. Wjechała na piętro i otworzyła drzwi biura. Dopiero wtedy zaczęła głośno szlochać.
Cały czas zastanawiała się, kto mógł ukraść taśmy, a potem znowu je podrzucić. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy. Dopiero po kwadransie udało jej się opanować i zebrać myśli. Przypomniała sobie, że Ted zostawił w środę w jej biurze kasetę z roboczą wersją „Wczorajszej miłości”. Coś mu w niej nie odpowiadało. Prosił więc, żeby obejrzała końcówkę i zdecydowała, czy ma tak pozostać. To właśnie tę wersję musiała widzieć Holly.
Maren potarła czoło. Wciąż nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto skopiował kasetę w środę po południu i jak udało mu się to zrobić?
Usłyszała kroki na korytarzu. Pomyślała, że to na pewno złodziej. Chciała się gdzieś schować, ale nie mogła ruszyć się z miejsca.
Po chwili w drzwiach ukazała się znajoma sylwetka.
– Tak myślałem, że właśnie tutaj cię znajdę…
Maren zacisnęła dłonie na poręczach fotela. Chciała podbiec i przytulić się do Kyle’a. Powiedzieć mu, jak bardzo go kocha…
Zapalił światło i podszedł do niej. Maren potrząsnęła głową. Wiedziała, że przyszedł, żeby ją oskarżyć. Nie miała nic na swoją obronę.
– Chodźmy już – powiedział kładąc dłoń na jej ramieniu. – Twoja sekretarka jest w szpitalu.
Maren uniosła głowę.
– Przecież… przecież była na jachcie – wyjąkała.
– Zemdlała zaraz po twoim wyjściu. Dostała krwotoku – wyjaśnił.
Maren załamała ręce. Zbyt wiele nieszczęść spadło na nią tego wieczoru.
– Co będzie z dzieckiem? – jęknęła.
Kyle zmarszczył czoło.
– Nie miałem pojęcia, że jest w ciąży.
Spojrzeli na siebie wymownie. W samochodzie też milczeli. Po niecałych dwudziestu minutach dotarli do szpitala.
– Dziennikarze są już na miejscu – ostrzegł Kyle.
Weszli do budynku. Powitały ich błyski fleszy i mikrofony skierowane w ich stronę niczym dzioby sępów.
– Czy może nam pani coś powiedzieć o pirackich kopiach w Festival Productions?
Maren zacisnęła usta.
– Bez komentarzy! – huknął Kyle.
Z trudem udało im się przebić przez tłum. Kiedy w końcu znaleźli się na korytarzu, Maren odetchnęła z ulgą.
– Dziękuję za zaufanie – szepnęła.
Kyle machnął ręką.
– Daj spokój. Od początku wiedziałem, że nie mogłabyś tego robić.
Poczuła delikatne muśnięcie warg na policzku. Przerwała im pielęgniarka.
– Pani McClure? – Maren skinęła głową. – Jane Sommers czeka na panią w pokoju dziesiątym.
Maren bez słowa skierowała się do wskazanej sali. Tuż przed wejściem zatrzymał ją krótkowzroczny młodzieniec w lekarskim kitlu.
– Doktor Nay – przedstawił się krótko. – Pani Sommers chciała się koniecznie z panią widzieć. Proszę uważać. Jest bardzo słaba. Dałem jej środek uspokajający. Powinna zasnąć za jakiś kwadrans.
Maren chwyciła lekarza za rękę.
– A dziecko?…
Jego mina powiedziała jej wszystko, co chciała wiedzieć.
– Przykro mi… – szepnął.
Skinęła głową i bez słowa weszła do środka. Jane leżała tuż przy oknie. Oświetlała ją tylko niewielka, szpitalna lampka. Mimo to Maren zauważyła, że dziewczyna wygląda bardzo źle.
– Jestem – powiedziała siląc się na wesoły ton. – Cieszę się, że już ci lepiej. Świetnie wyglądasz…
Jane poruszyła się na poduszce.
– Maren? Poroniłam.
– Cicho, wiem. Powinnaś teraz odpocząć.
Jane zaczęta płakać.
– To on… To wszystko przez niego.
Maren natychmiast domyśliła się, o kogo chodzi. Poczuła, że jest jej niedobrze. Jane chwyciła ją za rękę.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła szeptać gorączkowo. – Te pirackie taśmy… Mitzi Danner i Mirage… To ja… Wszystko ja…
Zaczęła głośno szlochać. Maren patrzyła na przyjaciółkę z niemym zdumieniem.
– Ale… dlaczego? – wydusiła w końcu.
Palce dziewczyny jeszcze mocniej zacisnęły się na jej ręce. Nawet gdyby chciała, nie mogłaby się wyrwać.
– Dla Jake’a…
– Ależ Jane! – zawołała Maren.
– Musiałam. Naprawdę musiałam. – Dziewczyna patrzyła na nią rozgorączkowanym wzrokiem. – Na początku nie chciałam, ale Jake zagroził, że zniszczy mnie i dziecko… Pobił mnie… Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze krwawienia…
– Dlaczego nie poszłaś na policję?
Jane westchnęła głucho.
– Bałam się. Zrobiłam to wszystko, bo miałam nadzieję, że zmieni się, gdy dziecko się urodzi. – Jane zawahała się. – Byłam strasznie głupia. Potem mówił, że wyda mnie policji, że to ja pójdę do więzienia. Na koniec chciał zabić dziecko…
Jane zaniosła się płaczem. Maren zaczęła ją gładzić po głowie.
– Nie wiem, czy zdołasz mi wybaczyć…
– Daj spokój, Jane. Tu nie ma nic do wybaczania. Jutro rano zadzwonię do Elise. Zobaczymy, co się da dla ciebie zrobić.
– Wszystko mi jedno – jęknęła dziewczyna. – Nie mam już dziecka. Chcę tylko, żeby Jake zapłacił za wszystko.
Maren pokiwała uspokajająco głową.
– Już ja się o to zatroszczę – przyrzekła. – Nie wiesz, gdzie mogę go znaleźć?
– Myślę, że znajdziesz go w jego starym mieszkaniu. – Głos jej się załamał. – Sprowadził tam sobie jakąś…
Maren zacisnęła zęby.
– Nie przejmuj się teraz. Zaśnij.
Jane patrzyła na nią zamglonymi oczami. Powoli zaczynała zapadać w sen.
Kyle czekał na nią na korytarzu.
– Nic ci nie jest? – spytał patrząc uważnie na Jej białą jak kreda twarz.
Pokręciła głową.
– Muszę zadzwonić na policję.
Tego wieczoru długo nie mogła zasnąć. Dopiero kiedy koło pierwszej odebrała telefon, uspokoiła się trochę. Jacob Green został aresztowany. Przyznał się zarówno do kradzieży kaset, jak i bicia oraz szantażowania Jane. Wszystko wskazywało na to, że długo nie będzie mógł wyjść z więzienia.
Zasnęła w ramionach Kyle’a, w jego garsonierze na ostatnim piętrze budynku Sterling Recordings. Spała długo. Nie obudziła się nawet, kiedy Kyle wyszedł, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Dopiero gdy wrócił, otworzyła zaspane oczy.
– Która godzina? – spytała.
– Późna.
– Gdzie byłeś?
Usiadła starając się przykryć kołdrą. Kyle uśmiechnął się na widok jej nagiego uda.
– W wielu miejscach – powiedział. – I sporo załatwiłem – dodał po chwili.
Maren przeciągnęła się leniwie.
– Opowiedz wszystko po kolei.
Kyle usiadł tuż przy niej na materacu. Przez chwilę czuła, że wcale nie ma ochoty na opowieści, ale na coś zupełnie innego…
– Przede wszystkim ucieszy cię pewnie to, że twoja sekretarka nie stanie nawet przed sądem.
Maren odetchnęła z ulgą.
– Jacob Green przyznał się do wszystkiego. Policja uznała, że dziewczyna była jego ofiarą.
– Bo była! – Maren zacisnęła pięści.
Kyle wziął ją za rękę.
– Pewnie masz rację – powiedział. – Czy wiesz, że to Green sabotował „Wczorajszą miłość”? Przyznał się nawet do przygotowania wybuchu i kradzieży kostiumów.
Maren pokręciła z niedowierzaniem głową. Przypomniały jej się słowa Teda.
– A co z Mirage? – spytała po chwili.
– Wszystko w porządku – uśmiechnął się – J. D. Price nie wytoczy nam w końcu procesu. Zaproponowałem mu… nowe warunki.
Maren przytuliła się do niego. Cienka kołdra zsunęła się z jej piersi.
– Jesteś wspaniały – szepnęła.
Kyle objął ją i spojrzał pożądliwym wzrokiem na miejsce, gdzie kończył się materiał.
– Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość.
Maren nadstawiła uszu.
– Lydia obiecała, że zajmie się Holly przez cały przyszły tydzień. Będziemy mogli popłynąć razem. To będzie nasza podróż poślubna.
– Poślubna? – spytała ze zdziwieniem.
– Właśnie – odparł. – Nie mam zamiaru czekać do września. Pobierzemy się jutro lub pojutrze.
– I ty to nazywasz dobrą wiadomością?! Chcesz Jak najszybciej zrobić ze mnie kurę domową?
Pocałował ją delikatnie. Początkowo opierała się, ale po chwili rozchyliła wargi. Czuła cudowny smak pocałunku i siłę jego ramion. Pragnęła tak trwać, nie licząc godzin i dni…
– No, może jest to jednak dobra wiadomość – szepnęła w końcu i zarzuciła mu ręce na szyję. – Kocham cię, Kyle…
Spojrzał w jej niebieskie oczy.
– Ja ciebie też. Już na zawsze.
Lisa Jackson
"Złoty Interes" отзывы
Отзывы читателей о книге "Złoty Interes". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Złoty Interes" друзьям в соцсетях.