– Kusząca propozycja – powiedziała wreszcie. – Obawiam się jednak, że nie poradzę sobie do końca maja… Mam sporo zamówień, między innymi ze Sterling Recordings…

Kyle skrzywił się. Był przekonany, że Maren od razu zaakceptuje jego propozycję.

– Odmawiasz?

– Nie, Kyle. Staram się być szczera – uśmiechnęła się blado. – Naprawdę bardzo chciałabym przyjąć twoją propozycję, ale… w ten sposób postąpiłabym nieuczciwie. I to nie tylko wobec ciebie, ale i artystów, z którymi mam podpisane umowy.

Kyle potarł dłonią brodę i przymknął na chwilę oczy. Powróciło zmęczenie ostatnich dni.

– O kogo chodzi?

– Przede wszystkim o Joeya Righteousa. Obiecałam mu, że jego teledysk będzie gotowy przed koncertami w Japonii. I mam zamiar dotrzymać słowa.

Spojrzeli sobie w oczy.

– Co już zrobiłaś?

Maren westchnęła ciężko.

– Mam już cały scenariusz. Moglibyśmy zacząć w przyszłym tygodniu, gdyby nie jeden mały problem.

Kyle skrzywił się.

– Co znowu za problem?

Wyprostowała się i zmarszczyła czoło. Po raz pierwszy tego wieczora była naprawdę poważna. Po raz pierwszy też powiało od niej chłodem.

– Całkowity brak współpracy ze strony Sterling Recordings! Jak mogę przedstawić scenariusz do akceptacji, skoro nawet nie mam umowy na zrobienie tego i paru innych teledysków?!

Kyle zacisnął usta.

– Załatwię to jak najszybciej.

– Świetnie. Tak się składa, że mam umowy przy sobie. – Kyle spojrzał na nią z niekłamanym podziwem. – Niestety, to nie załatwia wszystkiego…

– Chcesz więcej czasu?

Potrząsnęła głową.

– Nie, nie. To przecież niemożliwe. Ile mi możesz dać? Tydzień? Dwa tygodnie?

Kyle niemal zazgrzytał zębami. Więc to właśnie przed tym ostrzegał go Ryan Woods. Maren McClure miała rzadki dar wygrywania w każdej sytuacji. Był przekonany, że przyjmie jego ofertę z pocałowaniem ręki. Ona jednak odmówiła, domyślając się, a może tylko przeczuwając, że ma coś w zanadrzu…

– Dobrze, Maren. Myślę, że możemy już przestać udawać – szepnął.

Uśmiechnęła się do niego znad kieliszka.

– Znakomicie. Myślałam, że tak już będzie do końca spotkania.

Czy nie posunęła się za daleko? Nie mogła sobie pozwolić na obrażanie szefa Sterling Recordings. Zbyt wielka stawka wchodziła w grę. Serce zaczęło jej bić w przyśpieszonym rytmie. Mimo to bez strachu spojrzała w oczy Kyle’a.

– J. D. Price uważa, że Mirage tobie zawdzięcza popularność – powiedział nie komentując jej ostatniej uwagi.

– Zgadzam się z nim. „Śmiertelny grzech” bez teledysku nigdy nie pojawiłby się na listach przebojów.

– Przesadzasz. To była dobra piosenka.

– Nie tak dobra jak teledysk. Dopiero kiedy zaczęto go pokazywać w telewizji kablowej, ludzie dowiedzieli się o Mirage.

Maren uśmiechnęła się na wspomnienie tego teledysku. Pracowali w brudnym studiu, na sprzęcie, który pamiętał pewnie pierwsze filmy Chaplina… Wciąż brakowało im pieniędzy… Ale jakoś się udało.

– Mieliśmy szczęście – mruknęła.

– Być może. Ale przy okazji zrobiliście kawał solidnej roboty. I zyskałaś stałych klientów. Chłopcy z Mirage nie pozwolą, żeby ktoś inny nakręcił teledysk do ich nowej płyty.

– Naprawdę? – spytała z uśmiechem.

– A Jak uważasz?

– Dobrze. Ale muszę mieć więcej czasu. Inaczej stracę, jak to powiedziałeś… stałych klientów.

Kyle poczuł, że jest marionetką w rękach tej kobiety. Mimo to uśmiechnął się.

– Stawiasz twarde warunki – jęknął.

– Poczekaj. Przecież jeszcze nie rozmawialiśmy o pieniądzach!

Oboje nagle spoważnieli.

– Właśnie miałem zamiar do tego przejść.

Maren sięgnęła po kieliszek. Teraz mogła jedynie słuchać. Instynktownie czuła, że spotkanie zmierza już ku końcowi.

– Pieniądze w zasadzie nie są żadnym problemem – zaczął. – Chodzi o to, że chciałbym mieć większą kontrolę nad produkcją teledysków.

– Większa kontrolę? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Co to znaczy?

– Chcielibyśmy je kręcić w Sterling Recordings.

Na twarzy Maren pojawił się wymuszony uśmiech.

– Nie rozumiem. Przecież przed chwilą zaproponowałeś, żebym zrobiła…

– Chciałem, żeby moja oferta wydała ci się bardziej atrakcyjna – przerwał jej.

– Jaka oferta? – wydusiła z trudem.

Czuła, że cały świat wali jej się na głowę. Nie miała nawet siły, żeby spojrzeć w oczy temu, który był za to odpowiedzialny.

– Chcę kupić Festival Productions.

Tylko największym wysiłkiem woli powstrzymała się, by nie wydać jęku.

– Dlaczego? – spytała ze ściśniętym gardłem.

Kyle natychmiast zorientował się, w jakim stanie jest Maren. Nie wymagało to zbyt wielkiej przenikliwości.

– Nie przejmuj się. Dalej będziesz kierować całym zespołem. Poza tym postaram się, żebyś nie skarżyła się na pensję.

– Ale mogłabym pracować tylko z twoimi piosenkarzami i grupami.

Zmarszczył brwi.

– Tak, ale ze wszystkimi… Z tego, co wiem, poza Sterling Recordings nie macie zbyt wielu zamówień.

To był ostatni gwóźdź do trumny. Kyle doskonale orientował się w finansach jej firmy. Wiedział, że od niego zależy przetrwanie Festival Productions. Być może za kilka miesięcy wcale nie zależałoby jej na współpracy. Ale teraz była to sprawa życia i śmierci.

– Powiem szczerze, co myślę. Nigdy nie chciałam sprzedać mojej firmy. Lubię pracować na własny rachunek – powiedziała stanowczo.

– I martwić się, czy uda ci się utrzymać jeszcze miesiąc na rynku?

Maren skinęła głową.

– Na tym polega cała zabawa. Gdyby nie było ryzyka, praca stałaby się mało ciekawa.

– Zapewniam, że i tak będzie ciekawie. Jeśli sobie nie poradzisz, oboje prędzej czy później wylądujemy na bruku.

Maren uśmiechnęła się.

– Tak a propos, co z moimi ludźmi?

– Mówiłem już, będziesz mogła utrzymać cały zespół. Oczywiście, w rozsądnych granicach.

Maren westchnęła ciężko.

– Ciekawe, kto będzie ustalał granice? – powiedziała patrząc na niego przeszywającym wzrokiem.

Kyle rozsiadł się wygodnie na krześle.

– Będę starał się jak najmniej ingerować w twoją pracę. Zachowam dla siebie tylko najważniejsze decyzje.

Przez chwilę oboje milczeli.

– Jeżeli – zaczęła – nie pójdę na taki układ… co stanie się z umowami?

– Prawdopodobnie ich nie podpiszę. Cała sprawa jest dla mnie zbyt ważna. Będę musiał zwrócić się do kogoś innego. Zacząłem jednak od ciebie.

– Z powodu J. D. Price’a?

– I paru innych.

Zagryzła wargi.

– Nie podoba mi się ten pomysł.

– Rozumiem. Postawiłem cię w trudnej sytuacji.

– Tak… trudnej… – uśmiechnęła się gorzko.

Kyle poruszył się niespokojnie na krześle. Podniósł kieliszek do ust i wypił wino jednym haustem.

– Czy muszę dać ci dzisiaj odpowiedź?

– To bardzo uprościłoby sprawę.

Czuła się jak Syzyf, któremu kamień znów stoczył się ze zbocza. Oto znowu nie udało jej się spełnić marzeń. A przecież była tak blisko szczytu!

– Muszę się zastanowić – szepnęła. – Poza tym chciałabym mieć wszystko na papierze. Warunki, płace, propozycje budżetowe i tak dalej…

Kyle patrzył na nią z podziwem. Maren pozbierała się niezwykle szybko po szoku, jakim musiała być dla niej jego propozycja.

– Jest jeszcze coś… Chciałabym, żeby część należności stanowiły akcje Sterling Recordings.

Kyle podniósł brwi i skrzywił się, jakby jadł cytrynę.

– Po co ci akcje?

– Chcę przecież mieć jakiś wpływ na to, co się dzieje w firmie.

– Myślisz, że to dobry sposób?

– Zobaczymy. Wszystko przed nami.

Bała się, że Kyle się wycofa. Właściwie bez przerwy blefowała. Nie miała mu nic do zaoferowania. Życzenia piosenkarzy? Cóż, tacy ludzie szybko zapominają o dawnych sympatiach.

Kyle patrzył na nią przez chwilę, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. W końcu wybuchnął szczerym, gromkim śmiechem. Maren odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że mogłaby polubić tego mężczyznę.

– Czuję się tak, jakby mnie obrabowano w biały dzień – powiedział wreszcie.

– Ja też – westchnęła Maren i natychmiast uświadomiła sobie, jak boleśnie prawdziwe są te słowa.

Kyle podniósł kieliszek w górę.

– Rozchmurz się. Zapewniam, że nie będziesz się ze mną nudzić.

Maren uśmiechnęła się i spojrzała w stalowoniebieskie oczy nowego szefa. Pomyślała, że Kyle Sterling rzeczywiście nie wygląda na mężczyznę, z którym można się nudzić.

ROZDZIAŁ TRZECI

Minęło pół godziny, a oni wciąż rozmawiali o Interesach. Maren nie czuła już goryczy. Opadło z niej całe napięcie. Towarzystwo Kyle’a sprawiało jej przyjemność. Siedziała na balkonie restauracji, wpatrując się w migotliwy płomień świecy.

Po jakimś czasie pojawił się kelner z aromatyczną kawą cappuccino. Maren miała ochotę powiedzieć, że wcale nie musi się spieszyć, że jest jeszcze czas, że…

Światło księżyca odbijało się w falach przypływu. Na plaży było spokojnie jak nigdy. Miała wrażenie, że zna Kyle’a od dawna. W pewnym sensie miała rację. Ten tajemniczy mężczyzna od dwudziestu lat cieszył się powszechnym zainteresowaniem w kraju, a także za granicą. Jeszcze jako studentka czytywała długie artykuły na temat jego burzliwego małżeństwa, urodzin córki, rozwodu… Ale czy można ufać prasie? W pogoni za sensacją dziennikarze często przeinaczają fakty. Wiedziała o tym z doświadczenia.

Spojrzała ponownie na Kyle’a i pomyślała, że ufa mu bezgranicznie. Jednocześnie czuła, że on traktuje ją z pewną rezerwą. Nic dziwnego. Przecież po raz pierwszy mają okazję ze sobą pogadać…

– Gdzie mam clę zawieźć? – spytał wstając od stolika.

Zawahała się. Pytanie wydało jej się na tyle prowokacyjne, że się zaczerwieniła. Ciekawe, co by powiedział, gdyby odrzekła, że może ją zabrać gdziekolwiek. Rumieńce na jej policzkach nabrały głębszego odcienia. Ugryzła się w język. Co się z nią dzieje? Czyżby powróciły młodzieńcze tęsknoty? Czyżby wciąż przypominała egzaltowaną nastolatkę, której serce topnieje Jak wosk na widok gwiazdora?