Delikatny uśmiech pojawił się na pięknie wykrojonych wargach Phoebe. Puściwszy dłoń Marka, podeszła ponownie do ojca i spojrzała mu prosto w oczy.
– Obiecujesz, że nie będziesz mnie krytykował?
– Czy ja kiedykolwiek…? Dobrze, dobrze, obiecuję.
– I nie będziesz na mnie czekał, gdy zdarzy mi się długo nie wracać?
– Tego ci nie mogę obiecać, ale nie będę robił ci z tego powodu wyrzutów.
– I żadnego przesłuchiwania?
– Żadnego – obiecał solennie. – Ale chyba mogę zadawać ci pytania, jeśli będę czegoś ciekaw?
– Naturalnie, tylko bez naciskania.
– Zgoda. Wierzę, że jesteś na tyle rozsądna, by nie przyjmować zleceń, które są trochę…
– Trochę jakie?
– No… wiesz… chodzi mi o pozowanie w bieliźnie.
– Nigdy w życiu – zapewniła.
– To dobrze, córeczko – ucieszył się. – Widzę, że masz poczucie przyzwoitości…
– Brenda mówi, że pozowanie w bieliźnie to śmiertelny cios dla kariery każdej modelki – przerwała mu. – Chcę zajść na sam szczyt, tato, a nie dostanę się tam, pozując w skąpych koszulkach i koronkowych majteczkach.
Daniel westchnął cicho, ale nie buntował się, co oznaczało, że zaczyna wreszcie uczyć się trudnej sztuki kompromisu.
– Postaram się na przyszłość zachowywać moje opinie dla siebie. – Uśmiechnął się krzywo. – Poza tym, skoro masz zarobić fortunę, lepiej, żebym żył z tobą w zgodzie, na wypadek gdybym któregoś dnia potrzebował pożyczki.
Phoebe roześmiała się wesoło i z całej siły przytuliła się do ojca. W swej radości nie spostrzegła nawet, jak wiele smutku i bólu kryło się w oczach Daniela.
Trzeba przyznać, że Brenda Mulroy zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby pomóc Lee wybrnąć z tarapatów, związanych z początkiem kariery Phoebe. Na początek zaprosiła Daniela do swego biura i odbyła z nim długą rozmowę o przyszłości jego jedynaczki. Nakreśliła realistyczną wizję możliwości, jakie otwierały się przed Phoebe, wspominając przy tym, że paru renomowanych fotografików oglądało już jej zdjęcia i wszyscy byli zachwyceni. Starała się, jak mogła zapewnić w ten sposób stroskanego ojca, iż jego córka jest w dobrych rękach, ale każde jej słowo przygnębiało Daniela jeszcze bardziej. Dobre wrażenie wywarł na nim natomiast wygląd Brendy, która była pulchną, pogodną kobietą po pięćdziesiątce. Niestety, nie wpłynęło to znacząco na poprawę jego nastroju.
– Co to za kurs, który zaczęła Phoebe? – zapytał tego wieczoru, marszcząc brwi z niezadowolenia.
– Ma ją nauczyć sztuczek, stosowanych w tym zawodzie – wyjaśniła cierpliwie Lee. – Dowie się, jak robić makijaż, jak pielęgnować włosy, co jeść, jakie kosmetyki są odpowiednie do jej typu cery i tak dalej.
– Pewnie jest bardzo drogi – mruknął.
– Kosztuje z parę tysięcy.
– Wiedziałem! – wykrzyknął. – Chodzi im tylko, by wyciągnąć od młodych, naiwnych dziewczyn wszystkie ich oszczędności.
– Nonsens. Phoebe zapłaci za ten kurs ze swych przyszłych zarobków, a zapewniam cię, że jej wynagrodzenie będzie dużo wyższe niż kilka tysięcy. Proszę, przestań węszyć wszędzie oszustwo.
Sama Phoebe była natomiast w siódmym niebie. Z zacięciem studiowała jakieś wykresy i zestawy kolorystyczne, testowała nowe kosmetyki, poznawała techniki ich nakładania. Tego dnia wróciła do domu o godzinę wcześniej niż zwykle, powitała ojca i Lee radośnie, po czym szybko pobiegła do swego pokoju. Kiedy Daniel zawołał ją na kolację, wkroczyła do kuchni z twarzą pokrytą wściekle zielonym mazidłem.
– To jest maseczka – wyjaśniła zdębiałemu ojcu. – Muszę ją potrzymać na twarzy przez kilka godzin.
– Phoebe, czy nie miałaś dzisiaj… – zaczęła Lee, ale przerwał jej dźwięk dzwonka do drzwi.
Daniel poszedł otworzyć, po czym wraz z elegancko ubranym Markiem stanął w progu kuchni.
– Czy Phoebe jest już gotowa? – zapytał młodzieniec i w tym momencie spostrzegł swą ukochaną.
– Och, zupełnie zapomniałam… – jęknęła z przerażeniem.
– Zapomniałaś? Po tym wszystkim, co zrobiłem, żeby zdobyć te bilety? – oburzył się. – Ale nie przejmuj się, jak się pośpieszysz, to jeszcze zdążymy.
– Ale ja nie mogę tego teraz zmyć, dopiero co nałożyłam – zaprotestowała.
– Nie możesz zrobić tego jeszcze raz po powrocie do domu?
– Nie, miałam tylko jedno opakowanie, a jutro mam opowiedzieć instruktorowi, jakie efekty zauważyłam.
– Przedstawienie zaczyna się za godzinę. Idziesz czy nie?
– zirytował się.
– Przecież nie mogę tak pójść!
– Po co w ogóle się tym wysmarowałaś? – warknął.
– Wybacz mi, zupełnie wyleciało mi z głowy, że idziemy dziś do teatru – tłumaczyła się drżącym głosem Phoebe.
– Pięknie! Więc mogę sobie iść sam, tak?
– Możesz też zostać u nas na kolacji – Daniel zaproponował wielkodusznie.
– Dziękuję, ale nie – odmówił Mark niezbyt uprzejmie. – Nie będę się pchał tam, gdzie nie jestem mile widziany.
– Ależ jesteś mile widziany. Przecież właśnie cię zaproszono, byś został – zauważyła Lee.
– Ale pewne osoby mnie nie chcą – oznajmił, posyłając Phoebe pełne wyrzutu spojrzenie. – Najpierw każą mi stać w kilometrowej kolejce po bilety na najlepsze przedstawienie w mieście, a potem zupełnie o tym zapominają. Zapewne ucieszą się więc, gdy zobaczą, że odchodzę. Życzę wszystkim dobrej nocy.
– Zostań na kolację – Lee powtórzyła zaproszenie Daniela.
– Nie musisz się o mnie martwić – oświadczył grobowym głosem. – W domu zjem sobie kanapkę.
Wyszedł, unosząc dumnie głowę. Lee musiała z całych sił powstrzymywać się, by nie parsknąć śmiechem, Daniel zaś cały poczerwieniał, tłumiąc w sobie wybuch wesołości. Jedna tylko Phoebe miała nieszczęśliwą minę.
– Nie przejmuj się tak bardzo – pocieszała ją Lee. – Dobrze. mu to zrobi, gdy przekona się, że nie jest pępkiem świata.
– Ale nie mogę pozwolić mu tak odejść – rozpaczała dziewczyna. – Jak ja mogłam zapomnieć o dzisiejszej randce!
– Ponieważ miałaś ważniejsze rzeczy na głowie – wtrącił Daniel. – Widzisz, córciu, wielu mężczyzn nie może się pogodzić z tym, że kobiety odnoszą większe sukcesy niż oni sami. Auu! To moja kostka! – jęknął.
– Dobrze ci tak – syknęła Lee. – Powinieneś się wstydzić. Jak można tak wykorzystywać sytuację?
– Wcale nie wykorzystuję, po prostu chciałem uświadomić Phoebe, co się dzieje. Pozwól mu odejść – zwrócił się do swej jedynaczki. – Bądź silna, pamiętaj, czyją jesteś córką.
– Jesteś okrutny, tato! – zawołała Phoebe i wybiegła z kuchni. Chwilę później usłyszeli, jak stojąc w drzwiach domu, zrozpaczonym głosem woła Marka.
– Cudownie, teraz nasi sąsiedzi będą mieli o czym rozprawiać co najmniej przez tydzień – jęknął Daniel.
Lee nie słyszała go, pogrążona we wspomnieniach. Przypomniała sobie, jak sama wiele razy biegła za Jimmym, błagając go, by wrócił. Teraz już wiedziała, że był to jej największy błąd, że w ten sposób sama się prosiła o złe traktowanie.
– Coś się stało? – spytał zaniepokojony Daniel.
– Nie, nie – zaprzeczyła szybko, przywołując na twarz uśmiech. – Wszystko w porządku.
Phoebe i Mark wrócili parę minut później, pozornie pogodzeni, jednak atmosfera podczas kolacji nie należała do szczególnie przyjemnych, zwłaszcza że dziewczyna co jakiś czas wspominała w rozmowie o tym, co powiedział jej instruktor. Lee nie dziwiła się zatem, że Mark od czasu do czasu zgrzytał zębami. Nastrój Daniela tymczasem polepszał się z minuty na minutę, bowiem brat Lee nigdy nie był jego ulubieńcem, zwłaszcza od owego wieczora, kiedy Phoebe ujęła jego dłoń w geście buntu przeciw ojcu. Dla Daniela Mark był więc symbolem oddalania się od niego jego córki.
– Co cię tak bawi? – zainteresowała się Lee, gdy razem zmywali naczynia po kolacji.
– Przyszło mi właśnie do głowy, że może jednak ta sytuacja ma swoje dobre strony, których wcześniej nie dostrzegłem – wyjaśnił. – Pomyśl o tych wszystkich młodych ludziach, których Phoebe będzie teraz spotykać. Na pewno będą ją wozić dobrymi samochodami, a nie rzężącą kupą złomu. Poza tym, z pewnością będą wiedzieli, jak należy adorować młodą, atrakcyjną dziewczynę.
– Uważam, że Mark miał prawo czuć się urażony. Bądź co bądź, długo zabiegał, aby zdobyć te bilety, a ona tak po prostu zapomniała.
– Może i tak, ale nie powinien był obnosić się z tą nieszczęśliwą miną.
– A ciekawe, jak ty byś się zachował na jego miejscu?
– Zniósłbym to z godnością. Wyrzuciłbym bilety do śmieci, skoro dama mojego serca nie ma ochoty z nich skorzystać.
– Ach tak. I właśnie tak postępowałeś w podobnych sytuacjach, gdy byłeś w jego wieku? – W głosie Lee słychać było powątpiewanie.
– Cóż, dziewczyny, z którymi się spotykałem, miały trochę lepszą pamięć – przyznał. – Ale gdyby tak się stało, na pewno zachowałbym się bardziej po męsku. Może by tak zwrócić uwagę Phoebe, jak bardzo żałośnie wyglądał jej wielbiciel dziś wieczorem?
– Jesteś niepoprawny – roześmiała się. – Znowu układasz jej życie zgodnie z twymi zapatrywaniami.
– Zabraniam ci tak mówić! Jestem tylko bezradną ofiarą wydarzeń. Ale jeśli kariera mojej córki może zakończyć ten niefortunny romans, nie będę specjalnie rozpaczał.
To powiedziawszy, zerknął na drzwi i szybko cmoknął Lee w usta.
– Musisz być dziś wcześnie w domu? – zapytał szeptem.
– Sonya będzie nocowała u koleżanki.
– Wspaniale!
– Ale pójdę już sobie. Wiem, że Phoebe ma nowoczesne poglądy, ale… – westchnęła.
– Rozumiem cię. Jest w takim razie tylko jedno rozwiązanie. Wyjdź za mnie.
– Musimy najpierw uporać się z paroma problemami – odparła cicho.
Daniel zajrzał jej głęboko w oczy i wyczytał w nich wszystko to, czego nie potrafiła wypowiedzieć głośno. Od czasu owej kłótni oddalili się trochę od siebie, a pod powłoką serdeczności i czułości czaiła się obawa, że nigdy już nie zdołają odzyskać tego, co wtedy stracili.
Gdy Lee weszła do domu, Mark siedział w kuchni, wpatrując się tępym spojrzeniem w filiżankę kakao. Było jej naprawdę żal brata, więc poklepała go po ramieniu, by dodać mu otuchy.
"Zaślubiny w Gretna Green" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zaślubiny w Gretna Green". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zaślubiny w Gretna Green" друзьям в соцсетях.