– Sprytne. – Uśmiechnął się szeroko. – Bardzo sprytne.

– Kupiłam ci ją dziś po południu. Pomyślałam, że właśnie tego potrzebujesz, by ponownie zaskarbić sobie łaski Phoebe. Poproś ją, żeby dała ci kopię zaleceń dietetyka, dowiesz się wtedy, co powinna jeść. Potem wyszukaj odpowiednie przepisy w książce – poinstruowała. – Ach, jeszcze jedno. Liczy się odpowiednia prezentacja. Te przepisy wymagają precyzyjnego odmierzania składników, więc pokaż jej, że wszystko starannie ważysz. I pod żadnym pozorem nie wolno ci powiedzieć, że to był mój pomysł. To ty na niego wpadłeś i obszedłeś wszystkie okoliczne księgarnie, żeby kupić tę książkę.

– Naprawdę? – Daniel przypatrywał jej się w zdumieniu.

– Oczywiście, że tak. Kiedy dasz jej do zrozumienia, że chcesz ją wspierać, na pewno pogodzicie się i będzie tak jak dawniej.

– Dziękuję ci, kochanie – powiedział czule, przytulając ją do siebie. – Byłem już kompletnie zagubiony, ale widzę, że z twoją pomocą dam sobie radę.


Tydzień później Daniel umówił się z Lee na wieczór, ale nie chciał jej zdradzić, dokąd się wybiorą. Powiedział tylko, że powinna się ubrać bardzo elegancko, toteż od razu zadzwoniła do koleżanki, która prowadziła poświęconą modzie rubrykę w jednym z czasopism kobiecych. W rezultacie Carol pożyczyła jej wąską czarną suknię, która sprawiła, że wyglądała niesłychanie kusząco i zmysłowo.

– O rety, mamo! – wykrzyknęła Sony a, kiedy ją zobaczyła.

– Czy wiesz o tym, że jesteś przepiękna?

– Dziękuję ci, kochanie – ucieszyła się. – Nie boisz się zostać sama dziś wieczorem?

– Niestety, nie będę sama – westchnęła Sonya. – Będzie ze mną mój wujek.

– Czemu nagle zaczęłaś nazywać Marka wujkiem?

– Wyobraź sobie, że któregoś dnia miał czelność powiedzieć, że powinnam okazywać mu więcej szacunku. Rozumiesz? Zaledwie pięć lat ode mnie starszy, a takie ma wymagania!

– I teraz robisz wszystko, żeby pożałował swoich słów? – domyśliła się Lee.

– Jasne! Żebyś widziała, jak się na mnie wścieka.

– Tak bym chciała, byście żyli w zgodzie.

– To niemożliwe – oznajmiła Sonya, kręcąc głową. – Przy jego humorach nawet święty straciłby cierpliwość. Przez cały czas chodzi z cierpiętniczą miną, żeby wszyscy wiedzieli, jak okrutnie potraktowała go jego bogini.

– Czy zerwał już ostatecznie z Phoebe?

– Trudno powiedzieć, czy to już naprawdę koniec. Wczoraj widział ją z jakimś młodym facetem w nowiutkim mercedesie. Phoebe twierdzi, że to był fotograf, który wiózł ją w miejsce, gdzie odbywała się sesja.:

– Rozumiem, że Mark się o to na nią pogniewał?

– Owszem. Mercedes zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, po którym właśnie szedł Mark, zobaczył więc ich dwoje, roześmianych i zajętych sobą. Wtedy Phoebe podniosła wzrok i spostrzegła go, jak stał na środku ulicy i gapił się na nią. W końcu światło zmieniło się na zielone dla samochodów i ten facet musiał zatrąbić, żeby Mark wreszcie zszedł z jezdni.

– Ojej – westchnęła Lee, pełna współczucia dla swego braciszka. – W jego wieku to prawdziwa tragedia.

– Mieli tego dnia randkę – dorzuciła Sonya.

– I co, Phoebe znowu zapomniała?

– Nie, ale się spóźniła. Nie ze swojej winy, tylko dlatego, że sesja się przeciągnęła. Dlatego ten sam fotograf odwiózł ją na spotkanie z Markiem i ten się wściekł. Teraz czeka, aż Phoebe go przeprosi.

– A skąd ty to wszystko wiesz? – zainteresowała się Lee – Chyba nie powiesz, że Mark ci się zwierzał.

– Zwierzać to się nie zwierzał, ale ile razy znajdzie się w pobliżu, mruczy pod nosem, tak żebym wszystko usłyszała. Wolałabym, żeby tego nie robił, to takie nudne.

– Biedny Mark – pożałowała brata Lee.

– Nie martw się, jakoś to przeżyje – orzekła z uśmiechem Sonya.

Tego wieczoru Lee nie miała już czasu rozmyślać o perypetiach miłosnych brata, gdyż wszystkie jej myśli krążyły wokół Daniela. Kiedy wreszcie przyszedł, na jej widok aż gwizdnął z podziwu.

– Będzie doskonale pasowało – oznajmił, wręczając jej podłużne, płaskie pudełko. Wewnątrz znajdował się naszyjnik z brylantami oraz para kolczyków do kompletu. Na widok tego prezentu Lee zaparło dech w piersiach.

Daniel pomógł jej nałożyć biżuterię, po czym odwrócił przodem do lustra, by mogła podziwiać efekt. Trudno było jej uwierzyć, że ta ponętna, elegancka kobieta u boku ubranego w smoking przystojnego mężczyzny, to właśnie ona.

– Kochanie, ja… – zaczęła nieśmiało.

– Nic nie mów – przerwał jej, całując delikatnie jej szyję. – Chciałbym móc do końca życia obdarowywać cię prezentami. Chodźmy, taksówka już czeka. Ja nie mam zamiaru dziś prowadzić, bo będziemy pić mnóstwo szampana.

Wspomniana taksówka okazała się najprawdziwszym rolls-royce’em, co sprawiło, że Lee miała wrażenie, że śni.

– Dokąd jedziemy? – zapytała, kiedy auto ruszyło.

– Do „Mirandy”.

Lee nie wierzyła własnym uszom. „Miranda” był to ekskluzywny lokal, otwarty wprawdzie dopiero przed paroma miesiącami, ale tak popularny, że uznawano go za miejsce, w którym należy bywać. Dziwiła się, że Daniel w ogóle tam się wybiera, sądziła bowiem, iż nie lubi tłumów, a już tym bardziej snobistycznych klubów, ale być może gwiazdy telewizyjne muszą od czasu do czasu wykonać ukłon i w tę stronę.

– Czy to jakaś specjalna okazja? – dopytywała się.

– W pewnym sensie tak – odparł enigmatycznie. – Przygotowałem ci niespodziankę.

Kiedy weszli do środka, wiele głów odwróciło się na widok znanego Daniela Raife’a i jego tajemniczej towarzyszki. Lee rozejrzała się ciekawie dokoła. W ogromnej sali znajdowały się same gwiazdy i wielcy ludzie show-biznesu. Co chwila ktoś podchodził do nich, witał się z Danielem, a następnie przedstawiał się Lee. Ku swej ogromnej uldze dostrzegła również kilkoro swoich znajomych, więc i ona mogła dokonać prezentacji. Dzięki temu zdołała się trochę rozluźnić i gdy usiedli przy zarezerwowanym dla nich stoliku, czuła się całkiem swobodnie.

– Czy to jest ta niespodzianka? – zapytała, kiedy Daniel napełnił kieliszki szampanem.

– Nie, to jeszcze nie to. Poczekaj jeszcze trochę. – Uniósł kieliszek. – Twoje zdrowie. I dziękuję:

– Za co? – zdziwiła się.

– Za tę książkę kucharską. Odniosłem niesłychany sukces. Phoebe jest uszczęśliwiona, że ją wspieram.

W tej samej chwili podszedł do nich Jon Harriman, autor plotkarskiego kącika w jednej z popularnych gazet.

– Danielu, czy mógłbyś mnie przedstawić swojej znajomej? – poprosił, rzucając Lee pełne zachwytu spojrzenie.

– Lee, to jest Jon Harriman, którego artykuły czytasz codziennie z zapartym tchem.

– Ja? – zdumiała się. – To znaczy, tak, oczywiście, że czytam.

Harriman roześmiał się wesoło. Był dość wysokim, tęgim mężczyzną o szalenie sympatycznej twarzy, tak że od razu poczuła, że może go polubić.

– Jon, to jest Lee Meredith, znana fotograficzka – dokończył prezentację Daniel.

– Bardzo mi się podobały pani zdjęcia w przedostatnim numerze „Vogue” – oświadczył Jon. – Znam wielu redaktorów czasopism poświęconych modzie i wszyscy wysoce sobie panią cenią.

Lee była ogromnie zdziwiona tą uwagą, jak również tym, że Harriman zdawał się naprawdę znać jej twórczość, gdyż wymienił jeszcze parę innych jej prac. Zrozumiała, że oto nadarzyła się doskonała okazja, by zaprezentować się od jak najlepszej strony i opowiedziała Jonowi o sobie, swych planach i marzeniach zawodowych. Mówiła szczerze i otwarcie, zachęcana od czasu do czasu pytaniami, które świadczyły o autentycznym zainteresowaniu jej pracą.

Wreszcie Daniel poprosił ją do tańca. Kiedy tak kołysali się lekko w rytm nastrojowej muzyki, Lee pragnęła, by czas się zatrzymał, by zawsze mogła czuć się tak wspaniale, otoczona ramionami ukochanego mężczyzny.

Podniósłszy wzrok, spostrzegła utkwione w niej rozkochane spojrzenie Daniela, który nagle pochylił siei pocałował ją delikatnie w usta. W tym momencie błysnęło ostre światło flesza, oślepiając na moment zaskoczoną Lee.

– Jeszcze tylko jedno – poprosił męski głos i kiedy spojrzała w obiektyw, dał się słyszeć charakterystyczny dźwięk zwalnianej migawki.

– Czy zawsze robią ci zdjęcia, kiedy jesteś w klubie nocnym? – zapytała Daniela.

– Czasami. Dlatego właśnie rzadko chodzę w takie miejsca – odparł, przyciskając ją mocniej do siebie.

Nazajutrz wstała dużo później niż zwykle, a to dlatego, że wróciła z „Mirandy” dopiero około piątej rano. Nie widząc prawie nic na oczy, zeszła ostrożnie na; dół, gdzie już czekała na nią Sonya, która podała jej filiżankę mocnej kawy.

– Dziękuję ci, kochanie. Ale, ale, czy nie powinnaś być w tej chwili w szkole? – zaniepokoiła się.

– Właśnie wychodzę, lecz chciałam być pierwszą osobą, która pokaże ci dzisiejszą gazetę.

– A co się stało?

– Może lepiej wypij najpierw swoją kawę – poradziła Sonya.

Kiedy filiżanka Lee była już pusta, córka podsunęła jej gazetę otwartą na stronie, na której zamieszczony był kącik z plotkami ze świata show-biznesu. Na samej górze znajdowało się zdjęcie Jona Harrimana, a w połowie strony fotografia Lee tańczącej z Danielem. Był też krótki artykuł:

„Gospodarz popularnego programu telewizyjnego, Daniel Raife, pokazał się wczoraj wieczorem po raz pierwszy ze swoją najnowszą miłością, znaną fotograficzką, Lee Meredith. Poznali się, gdy Lee robiła zdjęcie na okładkę najnowszej jego książki i od tamtej pory prawie się nie rozstają. Wczorajszy wieczór spędzali w «Mirandzie» i choć obydwoje utrzymują, iż są jedynie przyjaciółmi, nie odrywali od siebie gorących spojrzeń. Daniel nie chciał zdradzić mi czego więcej na temat damy swego serca, ale nie zaprzeczył, gdy zapytałem, czy ich dzisiejsze wspólne pojawienie się jest zapowiedzią czegoś poważnego. Ciekawe, co z tego wyniknie? Lee współpracuje z największymi czasopismami poświęconymi modzie i ostatnio jest wręcz rozchwytywana.


Dalej było jeszcze kilka zdań na temat jej planów zawodowych, ale nie zdążyła doczytać do końca, gdyż zadzwonił telefon. Odebrała Sonya.