– Nie zapomnij mnie, Mario! Pamiętaj, że jesteś moją wybranką, ja zaś należę do ciebie. Kiedyś zostaniesz moją żoną! Zamierzam panować nad całym krajem, a ty mi w tym pomożesz. Niech twoja miłość przetrwa aż do dnia, gdy to nastąpi!
Pochylił się nad księżniczką i pocałował delikatnie w czoło. Nie doczekawszy się choćby przebłysku świadomości u chorej, opuścił izbę.
Endre zwlekał z pożegnaniem. Dopiero gdy został w chacie sam, upadł na kolana przed łóżkiem dziewczyny.
– Niech Bóg sprawi, byś wyzdrowiała, pani! – wyszeptał i pogładził dłonią rozpalony gorączką policzek Marii. – Nie zniósłbym myśli, że cię więcej nie zobaczę, księżniczko, wybranko mojego najlepszego przyjaciela, najszlachetniejszego młodzieńca w tym kraju. Jestem dumny z tego, że oboje cenicie sobie moją przyjaźń. Magnus nie chce, bym mu służył, ale tobie, księżniczko, pragnę służyć przez całe me życie, jak długo tylko zechcesz mieć mnie przy sobie. Och, gdybym mógł, uwolniłbym cię od choroby, bo serce mi pęka, gdy patrzę, jak cierpisz…
Nie wiadomo, czy Maria słyszała jego słowa.
Pod osłoną nocy ścigani młodzieńcy opuścili zagrodę równie niepostrzeżenie, jak przybyli. Dręczyła ich tylko jedna myśl: czy zastaną Marię wśród żywych, kiedy powrócą?
Mijało lato. Endre i Magnus pomagali w górskiej zagrodzie. Po paru tygodniach ku swej wielkiej radości otrzymali wiadomość, że Maria czuje się znacznie lepiej. Magnus prawie całkiem zapomniał o swym szlacheckim urodzeniu i z zapałem wcielił się w rolę chłopa. Na początku wszystko było dlań nowe i wydawało się fascynujące. Z czasem jednak zaczęły go nużyć codzienne obowiązki i szybko tracił cierpliwość. Nowiny ze świata docierały do nich rzadko. Jednak zdążyli się już dowiedzieć, że zostali skazani przez panującego władcę na banicję za to, że zapragnęli czuć się wolni we własnym kraju. Krewni Endrego byli bardzo lojalni, zachowywali wyjątkową ostrożność w kontaktach z sąsiadami. Nie ufali nikomu.
Maria powoli wracała do zdrowia. U początków jesieni wprawdzie nadal leżała w łóżku osłabiona i cicha, ale już nie przesypiała całych dni i często rozmawiała z Guri.
Najczęstszym tematem ich rozmów był Magnus. Dziewczyna nie mogła się doczekać, kiedy znów go zobaczy. Gdy o nim mówiła, jej oczy rozświetlały się promiennym blaskiem. Endrego także wspominała ciepło, z największym szacunkiem.
Powoli zaczęła wstawać z łóżka i z czasem nawet włączyła się do prostych zajęć domowych, dzięki czemu dni upływały jej szybciej.
Skończyło się lato, z górskiej zagrody wrócili wszyscy domownicy, przyprowadzając z wypasu bydło. Magnus i Endre jednak się nie zjawili. Nadal musieli się ukrywać. Przenieśli się trochę bliżej osady, do zagrody w lesie.
Któregoś jesiennego dnia Guri zawołała Marię.
– Myślę, że powinnaś się przejść w stronę stodoły – szepnęła jej do ucha. – Musisz koniecznie coś zobaczyć.
Maria spojrzała na nią ze zdumieniem, ale posłusznie udała się we wskazanym kierunku.
Nagle z mroku wyłonił się jakiś mężczyzna. Omal nie krzyknęła. Powstrzymała się w ostatniej chwili, bo wydał się jej dziwnie znajomy.
Serce dziewczyny zabiło gwałtownie.
– Magnus, czy to naprawdę ty?
Roześmiał się. Wyglądał jakoś inaczej w prostym chłopskim odzieniu. Był opalony, zapuścił włosy i brodę i tylko chłodne szare oczy patrzyły tak samo.
– Jesteś taki wysoki i silny – rzekła trochę zawstydzona z nie ukrywanym podziwem. Wydał jej się nagle jakiś obcy.
Magnus popatrzył na dziewczynę. Urosła, teraz sięgała mu już do brody, ale widać było, że długo chorowała. Na bladej, prawie przezroczystej twarzyczce oczy wydawały się jeszcze większe i ciemniejsze. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dziewczyna wydoroślała.
O mój Boże, jaka ona piękna! pomyślał Magnus, a potem na głos powiedział:
– Muszę z tobą porozmawiać.
Pokiwała głową, a jej oczy rozpromieniły się radością.
– Jak się ma Endre?
– Dobrze. Prosił, bym cię serdecznie pozdrowił. Wyrażał nadzieję, że „jej wysokość” czuje się dobrze.
– Dziękuję! Pozdrów go także i powiedz, że za nim tęsknię. O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
– Guri twierdzi, że jeszcze nie jesteś dość silna, by ruszyć w dalszą drogę. Chciałaby cię zatrzymać na zimę.
– Naprawdę? – zawołała Maria wyraźnie wzruszona. – A tak się bałam, że tu przeszkadzam!
– Przeszkadzasz? – zdumiał się Magnus. – Cóż za głupstwa przychodzą ci do głowy? Więc postanowione: zostaniesz tu przez zimę, a ja tymczasem wraz z Endrem pojadę się trochę rozejrzeć. Musimy porozmawiać z ludźmi o… o pewnej sprawie. No i przygotować wyprawę do Brandenburgii.
– Długo was nie będzie? – spytała z lękiem.
– Myślę, że powinniśmy wrócić na wiosnę. Ale jest, Mario, coś jeszcze, co chciałbym wiedzieć.
– Tak?
Zawahał się.
– Jak myślisz, czy twój ojciec będzie skłonny unieważnić twoje małżeństwo z von Litzenem?
– Nie wiem – odpowiedziała i spuściła wzrok, a mina wyraźnie jej zrzedła. – Ale bardzo bym tego pragnęła.
Magnus uniósł lekko podbródek dziewczyny i popatrzył jej w oczy.
– Rozumiesz, dlaczego pytam?
Przestraszona potrząsnęła głową.
– Mario, gdy będziesz wolna, poproszę o twą rękę.
– Och, Magnus! – szepnęła z zapartym tchem.
– Wprawdzie jestem zwykłym szlachcicem, ale to tylko na razie. Skoro książę mógł oddać cię za żonę von Litzenowi, to może i ja mam jakąś szansę? A ja… nie wiesz o tym jeszcze, ale niewykluczone, że oto stoi przed tobą przyszły król Norwegii.
Drgnęła zaskoczona.
– Nie rozumiem…
Wówczas Magnus opowiedział o swych ambitnych planach. Ruszał z Endrem, by pozyskać dla swej sprawy lud. Król Christian zostanie obalony, a wtedy Magnus z Marią u boku zasiądzie na tronie norweskim.
Maria nagle całkiem zamilkła, a w jej oczach błysnął strach.
– O czym myślisz? – spytał Magnus.
– O tym wszystkim, co mi powiedziałeś, ale chyba jeszcze bardziej o tym, o czym nie wspomniałeś. Wesprę twoje plany…
– Dzięki, Mario! – odetchnął z ulgą.
– Jednak pod jednym warunkiem – dodała i popatrzyła nań badawczo. – Myślałam o tobie całe lato. Byłam ciekawa, jak się czujesz, tęskniłam za twym głosem. Kocham cię, Magnusie. Ale już raz zostałam wykorzystana i nie zniosę, by to samo stało się po raz drugi. A zwłaszcza gdybyś to ty mnie zawiódł. Mam więc tylko jedno pytanie: czy mnie kochasz, szczerze, całym sercem? – spytała, patrząc na niego z dziecinną powagą.
– Przecież wiesz, że tak – odpowiedział Magnus z lekka zakłopotany. – Przecież inaczej nie mógłbym ci powiedzieć tego, co usłyszałaś.
Wziął Marię w ramiona, by ją pocałować, ale powstrzymała go, kładąc mu dłonie na piersi.
– Nie, Magnusie. Chociaż mi się to wcale nie podoba, nadal jestem żoną von Litzena.
Jakaż ona dziecinna, pomyślał i niechętnie wypuścił ją z rąk. Muszę jednak zrobić to, o co mnie prosi, bo inaczej mogę ją stracić.
– Poczekam, Mario – rzekł czule. – Do zobaczenia wiosną! Pożegnał się i zniknął w lesie. Maria stała jeszcze przez chwilę i patrzyła za nim. Dziwne, ale czuła wewnętrzną pustkę. A przecież powinna być szczęśliwa. Czyż nie jest po słowie z bohaterem swych marzeń, Magnusem Maarem?
Endre wyszedł Magnusowi naprzeciw aż na skraj lasu.
– I co, spotkałeś ją? – pytał niecierpliwie.
– A jak myślisz?
– Jak ona się czuje? Wyzdrowiała?
– Tak, jest już zdrowa. Ale powinieneś zobaczyć, jak wypiękniała!
– Domyślam się! I pewnie przestała być taka wyniosła?
– Jest nieśmiała i skromna jak aniołek! – roześmiał się Magnus. – Prosiła, bym cię pozdrowił i przekazał, że za tobą tęskni.
– Naprawdę? – mruknął Endre z niedowierzaniem, a twarz spłonęła mu rumieńcem.
Magnus uśmiechnął się pobłażliwie i wszedł do ciasnej izby w górskiej chacie, nie przestając mówić:
– Poza tym otrzymałem jej przyzwolenie, by się starać o nią u księcia Brandenburgii. O ile von Litzen okaże się tak miły i zniknie z horyzontu…
– Cóż, pozostaje mi życzyć ci szczęścia. Doprawdy, nikt inny nie jest bardziej jej wart!
Magnus popatrzył zdziwiony na swego przyjaciela. Wierzył, że Endre mówił szczerze i z oddaniem, dlaczego jednak wyszedł zaraz z izby dziwnie milczący i podejrzanie długo nie wracał?
Maria wiele nauczyła się tej zimy. Na własnej skórze doświadczyła, jak żyją ludzie spoza wąskiego kręgu elity. Stopniowo, choć nie bez wysiłku, pozbyła się lekceważącego tonu, jakiego zwykła dotychczas używać zwracając się do ludzi niższych stanem.
Z czasem nawet zżyła się z mieszkańcami zagrody i zauważyła – ku swemu zdumieniu, jak również ku ogromnej radości – że jest lubiana. Z całych sił zapragnęła jeszcze bardziej zasłużyć na ich przyjaźń.
Kiedy już całkiem wróciła do zdrowia, włączała się coraz częściej do zajęć w gospodarstwie.
Opiekowała się małymi dziećmi i wykonywała inne prace, od których połamała sobie paznokcie i nabawiła się odcisków na dłoniach. Jednak nigdy jeszcze nie czuła się tak wspaniale.
Wieczorem wszyscy domownicy zwykle gromadzili się w izbie na pogawędkach. Uwielbiali opowieści dziewczyny o jej życiu na dworze. Zwracali się do niej „księżniczko”, ale tylko wtedy, kiedy byli sami. W obecności obcych mówili do niej po imieniu, tak jak ustalili wcześniej.
W takie spokojne wieczory jawił jej się we wspomnieniach wysoki i silny mężczyzna o chłodnych stalowych oczach i szlachetnych rysach twarzy.
Daleko od zagrody w Valdres, oddzielone rzekami i ukryte wśród gór Opplandii, znajdowało się obozowisko, w którym schronili się banici. Prymitywne chaty stanowiły osłonę przed chłodną zimową wichurą. Magnus i Endre postanowili przetrzymać tu mroźną zimę.
Wokół ogniska rozświetlającego nocne ciemności zapadła przejmująca cisza, w której tym dobitniej zabrzmiały słowa Magnusa wzywające do walki o niepodległość.
Jednak na surowych twarzach przysłuchujących się mężczyzn malował się sceptycyzm. Gęsty zarost nie pozwalał ich rozpoznać. Pomiędzy banitami panowała niepisana umowa, nikt tu nikogo o nic nie pytał, nie wolno było grzebać w cudzej przeszłości.
"Zbłąkane Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zbłąkane Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zbłąkane Serca" друзьям в соцсетях.