Maria przełknęła ślinę i szepnęła:

– Ale, ciociu, to prawdziwy despota!

– Mężczyzna ma prawo postępować tak, jak mu się podoba. Nie uchodzi zaś, by żona sprzeciwiała się swemu mężowi! Poza tym młodzieniec, który nakłonił cię do złamania przysięgi małżeńskiej, zostanie skazany na śmierć. Żądam, byś wskazała, który to!

– Żaden – odpowiedziała cicho Maria. – Tu nie chodzi o złamanie przysięgi małżeńskiej. Moim jedynym przewinieniem jest to, że uciekłam od tyrana, z którym przeżyłam piekło, do przyjaźni nie mającej sobie równej. Ale skoro nie cieszysz się, ciociu, z naszych odwiedzin, pójdziemy już. Wybacz, że ci przeszkodziliśmy.

O, nie, pomyślała ciotka. Nie pozwolę ci odejść. Von Litzen musi się o wszystkim dowiedzieć! Może jeszcze uda się uratować jego i mój honor! Ci młodzi mężczyźni są wyjęci spod prawa, jak śmią tu przychodzić? Już ja ich nauczę!

– Ależ nie, poczekajcie chwilę! – zawołała znacznie łagodniej. – Tak mi przykro, że byłam nazbyt ostra, ale szok zmącił mi rozum. Nie miałam pojęcia, że było ci tak ciężko u von Litzena. Teraz dopiero zrozumiałam, dlaczego nie chcesz do niego wrócić. Wybacz mi, Mario!

Zatrzymali się niechętnie, zaskoczeni gwałtowną zmianą frontu.

Ciotka Izabella klasnęła w dłonie.

– Trzeba to uczcić! Wiecie, co zrobimy? Postaram się, Mario, o piękną suknię dla ciebie i wieczorem urządzimy bal.

Magnus rozpromienił się, zaś Endre i Maria spojrzeli po sobie.

– Nie sądzę, ciociu, by to było rozsądne – rzekła powoli księżniczka. – Nie możemy narażać się na to, że zostaniemy rozpoznani.

– Ależ nie ma żadnego niebezpieczeństwa, powiem po prostu, że jesteście moimi krewniakami i przyjechaliście z wizytą – przekonywała ich z zapałem ciotka.

– Niestety, obawiamy się, że będziemy musieli podziękować – przerwał jej Endre. – Statek odpływa o świcie, powinniśmy trochę odpocząć.

Zmroziwszy go spojrzeniem, powiedziała z pogardą:

– Oczywiście, zaproszenie nie było skierowane do ciebie. W tym domu nie mamy zwyczaju mieszać się z pospólstwem.

– Z największą radością uniknę udziału w przyjęciu – odparował Endre i kiedy Maria rozgniewana otworzyła usta, by coś powiedzieć, dodał pośpiesznie: – Wasza wysokość nie musi znów stawać w mojej obronie. Jeśli Magnus i ty, pani, zapragniecie się nieco rozerwać, zrozumiem. Zapewne stęskniliście się za balami i dworskim życiem. Ale bardzo was proszę, bądźcie ostrożni. Zbyt wiele mamy do stracenia.

– No, a ty, Endre? Co będziesz w tym czasie robił?

Uśmiechnął się, widząc jej zatroskane spojrzenie.

– Muszę załatwić parę spraw. Księżniczko, uważaj na siebie. I proszę, wróćcie na statek o odpowiedniej porze, nie możemy pozwolić, by odpłynął bez nas.


Oczy Marii lśniły w blasku świec. Wieczór był niezwykle udany. Stoły uginały się pod ciężarem wyśmienitego jadła, a paziowie wnosili na srebrnych półmiskach coraz to nowe potrawy, jedną wspanialszą od drugiej. Toalety dam mieniły się najrozmaitszymi kolorami, a suknia, jaką Maria miała na sobie, z głębokim dekoltem i szerokim, suto marszczonym dołem, nie ustępowała w niczym kreacjom pozostałych pań. Przy dźwiękach muzyki tańczono tańce, których nie znała. Szybko jednak opanowała kroki i kawalerowie posyłali jej pełne zachwytu spojrzenia. Atmosfera zabawy i radości. Dziwne, że przez ostatnie lata nie tęskniła za tym wszystkim…

Ciotka stała z boku i obserwowała ją uważnie. Śmiej się, śmiej, gołąbeczko, myślała. Wkrótce radość zniknie z twej twarzy. W nocy zamkną się wszystkie drzwi i bramy do pałacu i statek odpłynie bez was. Posłaniec do von Litzena wyruszył już w drogę, a w domu jest dość mężczyzn, którzy zajmą się twoimi kawalerami. Czy sądzisz, że inaczej pozwoliłabym spać w mojej rezydencji temu kmiotkowi Endremu? Król Christian nie będzie miał powodu, by zarzucić mi brak lojalności.

Przekonywała samą siebie, by zdusić głos sumienia podpowiadający jej, że unieszczęśliwia Marię. Zresztą już kiedyś postąpiła podobnie. Nie uległa, kiedy bratanica przybiegła do niej z płaczem i błagała, by nie dopuściła do jej ślubu z obcym mężczyzną o zimnych rybich oczach. Osobiście przecież poznała ich ze sobą, z czego była bardzo dumna. Von Litzen nagrodził ją zresztą sowicie za przychylność i pewnie tym razem uczyni to samo.

Maria podeszła do Magnusa.

– Czyż nie jest cudownie? – spytała cicho. – Wyglądasz wspaniale.

– A ty jesteś najpiękniejszą damą na dzisiejszym balu – odparł szczerze. – Pomyśl! Kiedyś będziemy prowadzić takie życie, a może jeszcze bardziej dostatnie. Jako królewska para Norwegii nie będziemy musieli martwić się o pieniądze na organizowanie bali i przyjęć.

Zarumieniła się pod wpływem jego spojrzenia. Dokoła tłoczyli się goście, ale ona widziała tylko Magnusa. Była pewna, że wszystkie młode damy zerkają na nią zazdrośnie.

– A gdzie Endre? – rzuciła lekko, sięgając po kieliszek z winem.

– Chyba poszedł spotkać się z dziewczyną – odpowiedział wzruszając ramionami.

Maria poczuła dziwny chłód rozpływający się po całym ciele.

– Endre z dziewczyną? – bąknęła niemądrze.

– A co w tym dziwnego? – roześmiał się Magnus. – Czemu nie pijesz?

– Boli mnie głowa – wymyśliła na poczekaniu i odstawiwszy kieliszek, wyszła pośpiesznie z sali balowej. W chłodnym hallu usiadła na kamiennej ławce.

Co mnie to w ogóle obchodzi, myślała zła na siebie, zbita z tropu. Czy już całkiem postradałam rozum? Chyba zbyt wiele wymagam od Endrego. Przecież ma prawo żyć własnym życiem! Nie jest moim niewolnikiem, nie musi więc biegać bez przerwy za mną i mi usługiwać, gdy ja tymczasem płonę z miłości do Magnusa. Och, niechby już sobie poszli ci głupi goście. Straciłam ochotę na zabawę, najchętniej sama bym stąd uciekła.

Otworzyły się drzwi frontowe i wszedł Endre. Zdziwiony zbliżył się do Marii.

– Siedzisz tutaj sama, księżniczko? – zapytał. – Dlaczego nie jesteś na balu?

Poderwała się gwałtownie i odwróciła się doń plecami.

– Nic cię to nie obchodzi! Idź sobie! – wykrzyknęła.

– Ale co się stało? – spytał całkiem zbiry z pantałyku.

– Nic! – wy buchnęła, ledwie powstrzymując się od płaczu. – Nie mogę znieść twego widoku. Wracaj do swojej dziewczyny! Na pewno czeka na ciebie.

– Do kogo? – zdziwił się.

– Do swojej dziewczyny – powtórzyła z uporem i popatrzyła na niego oczami pełnymi łez. – Magnus powiedział, że poszedłeś się z nią spotkać…

Wybuchnęła płaczem i uderzając zaciśniętymi piąstkami w jego pierś, powtarzała:

– Och, Endre, jestem taka niemądra! Przecież nie mogę żądać, byś obdarzał przyjaźnią tylko mnie. Gdybyś wiedział jak nienawidzę samej siebie!

Endre stłumił śmiech i chwyciwszy Marię za nadgarstki, powiedział:

– Nie mam żadnej dziewczyny. Wychodziłem w całkiem innej sprawie. Musiałem coś załatwić w imieniu Magnusa, ale nic z tego nie wyszło. A przyjaźnią darzę tylko was dwoje: ciebie, pani, i Magnusa.

Maria rozpromieniła się.

– Naprawdę nie masz dziewczyny? – upewniała się z niedowierzaniem.

Potrząsnął głową, a czułość w jego spojrzeniu wywołała rumieniec na jej twarzy.

– O, nie. Teraz to rzeczywiście rozbolała mnie głowa – mruknęła i pobiegła na schody.

Z góry doszło go głośne trzaśniecie drzwi.

Endre, nie ruszając się z miejsca, patrzył za nią, a serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.

Odetchnąwszy głęboko, wszedł po schodach. Czyżby była zazdrosna? Nie, to śmieszne. Ale nawet jeśli, to przecież powodów może być wiele. Nie powinien przykładać zbyt wielkiej wagi do jej wybuchu złości. Doprawdy idiotyczne… Przecież była zakochana w Magnusie, nie ulegało wątpliwości. Zresztą nie ma się czemu dziwić…

Endre usiadł przy balustradzie na piętrze i obserwował z góry rozbawionych gości.

Zrobiło się późno. Część uczestników balu pożegnała się już i opuściła rezydencję. Endre dostrzegł nagle swego przyjaciela, który trzymał na kolanach jakąś młodą damę. Zacisnął zęby oburzony. Niepoprawny Magnus! pomyślał. Zamierzał już odejść, gdy usłyszał za plecami lekkie kroki i obok usiadła księżniczka.

– Wasza wysokość – wyszeptał przerażony. – Nie powinnaś tu być, pani.

– Nie mogłam zasnąć – wyjaśniła i urwała nagle, zatrzymując wzrok na Magnusie.

– Nie przejmuj się, pani – rzekł pośpiesznie Endre. – To są tylko żarty!

Ale Maria siedziała niczym porażona.

– Dlaczego on się tak zachowuje? Powiedz, Endre – żaliła się. – A przecież mówił mi, że chce się ze mną ożenić.

Endre przeklinał w duchu przyjaciela, który bez najmniejszych skrupułów całował właśnie obcą dziewczynę…

– O, nie, Endre. Więcej nie zniosę. Zbyt mocno go kocham!

– Wiem, księżniczko. Ale wracaj teraz do łóżka i spróbuj odpocząć. Postaraj się nie myśleć o tym wszystkim – powiedział i odprowadził ją do drzwi sypialni. – Gdybyś czegoś potrzebowała, jestem w pokoju obok.

Pokiwała głową z wdzięcznością i rozstali się. Endre poszedł do siebie. Siedząc na łóżku, długo czekał na Magnusa i kiedy ten w końcu się pojawił, wylał na niego całą nagromadzoną złość.

– Co ty sobie w ogóle myślisz? – wyrzucał mu rozgoryczony. – Dlaczego na oczach wszystkich zalecałeś się do tej młodej damy? Księżniczka wszystko widziała i bardzo ją to zabolało.

– Wielkie nieba! – jęknął Magnus i ocknął się w okamgnieniu. – Znowu będę się musiał wiele natrudzić, by ją ułagodzić. Ale właściwie po co łazi i mnie szpieguje?

– Szpieguje? Nie można było cię nie zauważyć. Dlaczego ją tak traktujesz? Czy nic cię nie obchodzi?

Zimne szare oczy Magnusa zmieniły się w wąskie szparki.

– Zdaje się, że ktoś inny przejmuje się nią stanowczo zbyt mocno – wycedził powoli. – Że też nie zauważyłem tego wcześniej! Przecież z daleka widać, że jesteś w niej zakochany!

– Zastanów się, co mówisz! – upomniał go Endre blady jak kreda. – Jesteś pijany!

Zacisnąwszy pięści, przez chwilę nie ruszał się z miejsca. W końcu odetchnął głęboko, by się uspokoić, i bez słowa wyszedł z pokoju.